Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

Owocem granatu karmisz piękna Pani,

śliczny kwiat nadzieją wśród fal połyskuje,

gdy proszą o nowe wierni ci poddani,

dziewięciomiesięczny cud dziś już kiełkuje.

 

Maleńki, niewidoczny, nieznany, a jednak

argosowe oczy zwróć Pani na drobne,

czekamy pomocy wielka i potężna,

nieśmiertelnik zakwitł pod domem na dobre.

 

Pośród blasku kroczy wierzchowiec królowej,

dumnym krokiem, pysznie napuszone pióra,

oczy płoną setne jak gwiazdy tęczowe,

majestatycznego piękna mała góra.

 

Dobra, czy zła wróżba we wszystkich jest znakach?

Mądrość cnej bogini, ochrona, opieka...

Ufność dla najstarszej jest olbrzymia taka,

wolooka wesprze marnego człowieka.

Edytowane przez corival (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

@Pi_ Nie obrażę się :)

Ten wiersz może być trudny. Powiem na razie tyle, że może być rozumiany dwojako.

Po pierwsze w świetle mitologii greckiej i wówczas wszystko stanie się jasne, kiedy odczyta się symbolikę.

Po drugie natomiast, jako prośbę młodej dziewczyny, albo i żony o dziecko, a kiedy okazało się, że poczęła, o opiekę nad nienarodzonym dzieciątkiem i w przyszłości szczęśliwy poród. Tutaj już pomijając wszelkie odnośniki do symboli, prośba słana jet do... i teraz można podstawić co komu wygodnie, a chodzi o siłę wyższą...

 

Co do rymowania natomiast, nie rozumiem go jako:

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Rymuję kiedy mam na to ochotę. W ramach ćwiczeń raczej. Zorientowałam się, że daję radę, więc szlifuję tą umiejętność.

Opublikowano (edytowane)

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

 

Twoje teksty nierymowane (wiersze komentarze) są moim zdaniem, dużo leprze od tych rymowanych, jakby były napisane przez kogoś innego. To, co mądre i ciekawe, ginie przykryte przez często wymuszone rymy itd. Co do pochlebnych komentarzy to podchodziłbym do nich ostrożnie, gdyż często komentujący zostawiający tego typu komentarze, liczą na równie pochlebne komentarze z twojej strony pod ich twórczością.

Reasumując, rymowanie to nie jest twoja mocna strona, ale "Trening czyni mistrza". Wiec życzę powodzenia i wierzę w Ciebie, ta wiara wynika z mojej obserwacji, zrobiłaś niesamowity progres w swoim pisaniu, myślę, że jesteś bardzo zdolna. Pozdrawiam i proszę mi wybaczyć, tak personalny komentarz.

 

 

Edytowane przez 8fun (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

@8fun O, dziękuję :) Oceniłeś moją twórczość bardzo realnie, więc doprawdy nie mam się na co oburzać. Tym bardziej, że sama myślę podobnie w kwestii proza - poezja, a przede wszystkim rymy.

Natomiast:

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

tutaj pozostaje mi jedynie podziękować z uśmiechem, co też czynię :) Pozdrawiam :)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Migrena, @Leszczym — dziękuję. Pozdrowienia zostawiam.
    • @W_ita_M.   O, hecą żrące lecą rżące - ho.  
    • Gdy wieczorna jesienna mgła, Wszystko wkoło z wolna spowiła, Tłumiąc nikły gasnącego dnia blask, Niczym opuszczona na świat zasłona,   W ponurą jesienną słotę, Na starym z czerwonej cegły kominie, Przysiadł szary zziębnięty gołąbek, Między skrzydełka wtulając główkę,   Wtem spomiędzy matowej mgły, Dostrzegł widok ponury, W dole przed jego maleńkimi oczkami, Z wolna się zarysowujący…   Do rozrzuconych szeroko po obiedzie resztek, Na przemarzniętej trawie, Zleciały się licznie kruki posępne, Bezpardonową wszczynając walkę,   Zimna mokra trawa, Pierwszym jesiennym szronem pokryta, Areną się stała zaciekłych walk, Licznego kruczego stada,   Liczne kości z sutego obiadu, Rozrzucone bezładnie na polu, Miały być bitewnym trofeum, Dla najsilniejszych z kruczego stada osobników,   Głośne rozjuszonych kruków krakanie, Niczym wściekłych barbarzyńców okrzyki wojenne, Po spowitym gęstą mgłą krajobrazie, Cichym niosło się echem,   Pomiędzy wielkimi kretowiskami, Podobnymi do okopów na polach bitewnych, Niczym żołnierze w bojach zaprawieni, Zawzięte kruki toczyły swe walki…   Zakrzywionym dziobem swym ostrym, Próbował kruk stary kość przepołowić, Przez drugiego młodego przepędzany, Próbującego wydrzeć mu zdobycz,   Usiłując brzuchy nasycić, By dotkliwy głód zaspokoić, Nie zaprzestając zaciekłej walki, Wciąż wytężały swój spryt,   Wydziobując w skupieniu zaschnięty szpik Z porozrzucanych na około kości, Usilnie wczepiały w nie swe pazury, By dzioby w ich wnętrzach zagłębić,   Połykając łapczywie Każdy znalezionego pożywienia kęs, Wkoło tylko rozglądały się bacznie, Rozeznając możliwe zagrożenie,   A najprzezorniejszy z kruków siedząc na gałęzi, Na łakome kąski spoglądając z góry, Nagły z powietrza szturm przypuścił, Naraz odpędzając kilka innych,   Te szeroko rozpostarły swe skrzydła, Natarcie jego próbując zatrzymać, Lecz daremną była ta próba, Zmuszone były ustąpić mu pola,   Widząc posępne te kruki, Wyrywające sobie wzajemnie zdobycz, Zmrużył oczy gołąbek skulony, Powiewem zimnego wiatru szturchnięty…   Wnet rzęsistego deszczu kurtyna, Spór pomiędzy kruczym stadem rozsądziła, Do rychłego szukania schronienia, Wszystkie bez wyjątku ptaki przymusiła,   Przed ulewnego deszczu strugami, Pierzchnęły wnet wszystkie posępne kruki, Chroniąc się pomiędzy krzewami, Bujnych drzew rozłożystymi gałęziami,   Ukrył się i gołąbek, Przed zimnym rzęsistym deszczem, Pod starego opuszczonego domu dachem, Przycupnąwszy cichutko w kącie.   A każda jesiennego deszczu kropla, Brudna, wstrętna i zimna, Dla maleńkiego suchej trawy źdźbła, Była niczym trzask bicza,   A deszczu kropel setki tysięcy Tworzące zwarte oddziały i zastępy, Wielki frontalny atak przypuściły, Na połacie zmarzniętej ziemi…   Patrząc tak zza szyby, Na pole zaciekłej między krukami bitwy, O jakże cenną dla nich zdobycz, Podłe z obiadu resztki,   Ponurym wieczorem jesiennym, Mgłą i deszczem zasnutym, Krzepiąc się łykiem z miodem herbaty, Próbując zebrać rozproszone swe myśli,   Z niewyspania półprzytomny, Przecierając dłonią klejące się oczy, Patrząc na ten krajobraz ponury, Takiej oto oddałem się refleksji…   Gdy widzę jak różni szemrani biznesmeni,  Zawzięcie walczą między sobą o wpływy, Dostrzegam jak bardzo w uporze swym ślepym, Posępnym tym krukom bywają podobni.   Gdy otyli szemrani biznesmeni, Przesiadując wieczorami w knajpach zadymionych, Paląc cygara i popijając whisky, Rozplanowują kolejne swe finansowe przekręty,   Niczym dla dzikiego ptactwa, Zalegająca w rowie cuchnąca padlina, Tak zwęszona tylko korupcji okazja, Staje się łupem dla mafijno-biznesowego półświatka,   Pobłyskiwanie sztucznych złotych zębów, Fałsz wylewnych uśmiechów, Towarzyszące zawieraniu szemranych umów, Przy ruskiej wódki kieliszku,   Często bywają zarzewiem, Biednienia lokalnych społeczeństw, Gdy szemrani biznesmeni nabijając swą kabzę, Skazują maluczkich na zubożenie…   Huczne wystawne bankiety, Gdzie alkohol leje się strumieniami, Dzwonią pełne wódki kieliszki, A z ochrypłych gardeł padają kolejne toasty,   Gdzie szalona zabawa niepodzielnie króluje I rozsadzają ściany z głośników decybele, Dzwonią szklane butelki w kredensie, A strumieniami leją się drogie alkohole,   Gdzie w ochrypłych gardłach przepastnych Lokalnych biznesmenów szemranych, Kieliszki pełne gorzałki Znikają jeden po drugim   Gdzie niezliczone sprośnie dowcipy, Padają okraszone rubasznymi przyśpiewkami, A pijaków podkrążone oczy i czerwone nosy, Tłumaczy ich bełkot łamliwy,   Często będące zwieńczeniem, Podpisania umowy wielomilionowej, Z lekceważonego prawa nagięciem, Gdzie łapówki główną odgrywają rolę,   Czasem tak bardzo bywają podobne, Posępnych kruków wieczornej uczcie, Gdzie wielki zatęchłego mięsa kęs, Wyrywają tylko osobniki najsilniejsze…   Na płynnych niejasnych pograniczach Biznesowego i mafijnego świata, Utarta między gangsterami hierarchia, Przypomina tę z kruczego stada,   Gdzie kolejny szemrany kontrakt, Niczym podły padliny ochłap, Jest jak w krwawej walce nagroda Dla osobnika o najprymitywniejszych instynktach…   I ten wielki świat nowoczesnością pijany, Do ubogich odwrócony plecami, Gdzie tylko silne osobniki, Wyrywają najlepsze kęsy,   Czasem tak bardzo przypomina, Pomimo upływu tysięcy lat, Wielką ucztę dzikiego ptactwa, Na truchle dzikiego zwierza…  

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • I nagłówki, a laik; wół gani.    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...