Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Bez przesady - genialne to są dziewczyny Bonda

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

 

Jesteś wspaniała! Promocja tam w Stanach polskości, Polaków, za to->❤  

 

Niech poznają fakty, że KAŻDY Polak do tańca i do różańca, a w tramwaju poeta ☺

 

Nie pamiętam ile ten tekst pisałem - przeważnie te najdłuższe zamykam w 3 godziki? Tu pewnie tyle zeszło, ale utwór korygowałem kilkakrotnie i wyszło jak wyżej, jeszcze widzę tu mankamenty, ale więcej poprawek nie będzie. 

 

Są tutaj na portalu inne moje tautogramy, jest kilka, ten niżej kolejny kolegom i koleżankom przeczytaj.

 

Na "z","ż","ź" -onomatopeicznie większe zrobi na nich wrażenie. Pozdrawiam  

 

 

Zgadza się jest odmienny. 

 

Dla @GrumpyElf zalinkowałem z "Żabim zakonem", dla ciebie @corival na deser mam "fałszowane fanatyzmy", niżej link - i DOBREJ ZABAWY W CZYTANIU NA GŁOS, bo w sumie po to właśnie takie teksty się pisze. Kwiatek for you -> ☺

 

Tu dla odmiany są rymy: ABAB.

 

 

Edytowane przez Tomasz Kucina (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

@Tomasz Kucina

Przeczytałam z przyjemnością :) Potknęłam się co jakiś czas o zabawne, skonstruowane na potrzeby wiersza wyrazy typu: ftórnej, fkroku, fbiegu. Pobudzały mnie za każdym razem do uśmiechu :)

Generalnie wiersz podkreśla, uwypukla cóż... w zasadzie nietolerancję, powiedzmy sobie tak ogólnie klas społecznych. Określenie może trochę na wyrost, ale przynajmniej przybliża ogólną wymowę. Jak to jedni próbują innych wcisnąć we własne, albo cudze buty, nie zwracając uwagi na miejscowe warunki, kulturowe odmienności itp. Bardzo celne, ostre spojrzenie, zgrabnie zakamuflowane :) Pozdrawiam :)

Opublikowano (edytowane)

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Mistrzostwa Europy się zbliżają 11 czerwca inauguracja. W grupie gramy m.in. z Hiszpanią - to nie kelnerzy z Majorki, dla statystycznego faceta i poety kochającego futbol to dobry czas na DRASTYCZNE I DŁUGIE odłączenie się od netu, oj jak się cieszę. Ograć tę Majorkę będzie graniczyło z cudem.

 

Taka dygresja na marginesie dyskusji. Pewnie o piłce nożnej mało wiesz. A wena moja DUŻO, DUŻO, DUŻO!

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Edytowane przez Tomasz Kucina (wyświetl historię edycji)
Opublikowano (edytowane)

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Już ty nie szykuj się na kolacje ze mną, bo ja na takie cymesy to nie zasłużyłem

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

 

Lepiej się przygotuj na moją absencje czy ograniczoną obecność na portalu, sporadycznie zaglądał do was będę  

 

Od jutra Euro się zaczyna. 

Edytowane przez Tomasz Kucina (wyświetl historię edycji)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Migrena zakończenie mega! tak
    • Witam - tak bywa w życiu - ale to mija -                                                                        Pzdr.serdecznie.
    • Mieli po dziewiętnaście lat i zero pytań. Ich ciała świeciły jak płonące ikony, nadzy prorocy w jeansowych kurtkach, wnukowie Dionizosa, którzy zapomnieli, że śmierć istnieje. Wyjechali – na wschód snu, na południe ciała, na zachód rozsądku, na północ wszystkiego, co można rozebrać z logiki. Motel był ich świątynią, moskitiera – niebem, które drżało pod ich oddechem. Miłość? Miłość była psem bez smyczy, kąsała ich za kostki, przewracała na trawie, śmiała się z ich jęków. Ale czasem nie była psem. Była kaskadą ognistych kruków wypuszczoną z klatki mostu mózgowego. Była zębami wbitymi w noc. Jej włosy – czarne wodorosty dryfujące w jego łonie. Na jego ramieniu – blizna, pamięć innej burzy. Jej uda pachniały mandragorą, jego plecy niosły ślady świętej wojny. Ich języki znały alfabet szaleństwa. Ich pot był ewangelią wypisaną na prześcieradłach. Ich genitalia były ambasadorami innej rzeczywistości, gdzie nie istnieją granice, gdzie Bóg trzyma się za głowę i mówi: ja tego nie stworzyłem. Ich dusze wyskakiwały przez okno jak ćmy wprost w ogień – i wracały. Zawsze wracały, rozświetlone. Każdy pocałunek – jak łyk z kielicha napełnionego LSD. Każda noc – jak przyjęcie u proroków, gdzie Jezus grał na basie, a Kali tańczyła na stole, i wszyscy krzyczeli: kochajcie się teraz, teraz, TERAZ! bo jutro to tylko fatamorgana dla głupców. Nie było ich. A potem cisza – tylko ich oddechy, jak fale na brzegu zapomnianego morza, gdzie świat na moment przestał istnieć. Nie było ich. Była tylko miłość, która miała skórę jak alabaster i zęby z pereł. Był tylko seks, który szarpał jak rockowa gitara w rękach anioła. Było tylko ciało, które płonęło i nie chciało gaśnięcia. Pili siebie jak wino bez dna. Palili siebie jak święte zioła Majów. Wciągali się nawzajem jak kreskę z lustra. Każdy orgazm był wejściem do świątyni, gdzie kapłani krzyczeli: Jeszcze! Jeszcze! To jest życie! A potem jeszcze raz – jak koniec kalendarza Majów. Byli młodzi, i to znaczyło: nieśmiertelni. Byli bezgłowymi końmi pędzącymi przez trumnę zachodu słońca. Byli gorączką. Ich dusze wyskakiwały przez okno jak ćmy wprost w ogień – i wracały. Zawsze wracały, rozświetlone. Lecz w każdym powrocie, cień drobny drżał, jakby szeptem jutra czas ich nękał. Kochali się tak, jakby świat miał się skończyć jutro, a może już się skończył, i oni byli ostatnimi, którzy jeszcze pamiętają smak miłości zrobionej z dymu i krwi. Ich serca były granatami. Ich dusze – tłukły się o siebie jak dwa kryształy w wódce. Za oknem liście drżały w bladym świetle, jakby chciały zapamiętać ich imiona, zanim wiatr poniesie je w niepamięć. Ich wspomnienia – nie do opowiedzenia nikomu, bo nie ma języka, który wytrzyma taką intensywność. Wakacje były snem, który przekroczył sny. Były jedynym miejscem, gdzie Bóg i Diabeł zgodzili się na toast. Oni – dzieci światła, dzieci nocy, dzieci, które pożarły czas i nie umarły od tego. Jeśli ktoś pyta, kim byli – byli ewangelią spisaną spermą i łzami. I gdy noc gasła, ich spojrzenia się spotkały, ciche, jak dwa ptaki na gałęzi, co wiedzą, że świt jest blisko, a lot daleki. I w ciszy nocy, gdy wiatr ustawał, słychać było tylko szelest traw, a świat na zewnątrz, daleki i obcy, czekał na powrót, którego nie chcieli. Byli ogniem w płucach. Byli czymś, co się zdarza tylko raz. I zostaje na zawsze. Jak tatuaż pod skórą duszy.          
    • łzy raczej nie kłamią uśmiech nie krwawi zaś droga  donikąd gdzieś prowadzi ból to niewiadoma   krok zawsze krokiem horyzont czasem boli tak samo jak myśli które w głowie się panoszą   kłamstwo  śmierdzi kalendarz to prawda śmierć to szczerość człowiek to moment wszechświata 
    • @Dagna tym się nie stresuj. Dobry psychiatra wyprowadzi cię z tego. Jeżeli nie.......to już Tworki. Bay, bay.     A tak w ogóle to po co mnie prowokujesz? Nie znamy się, za emocjonalne słowa przeprosiłem, a ty ciągle swoje. Dlaczego ?
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...