Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Zdaję sobie sprawę, że pogwałciłem w dwóch haiku regułę 5-7-5. Ale rozbudowanie lub skrócenie czegoś na siłę uznałem za większe zło, niż pozostawienie w takiej formie. Formie mającej klimat i tę aurę tajemnicy.
Pozdrawiam.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




Amerykańskie Stowarzyszenie Haiku pracowało od końca lat 60-tych nad rozwinięciem definicji haiku. Mówi ona, że „haiku to wiersz opisujący istotę żywo odczuwanej chwili, w której natura łączy się z naturą ludzką, zwykle napisany w trzech nie rymowanych wersach, w siedemnastu lub mniej sylabach”


Haiku jest niezwykłe, a jednak skromne.

-- Robert Spiess

Haiku to dzieło zdecydowanie otwarte, skupione, ale również zrodzone z milczenia, z kontemplacji, z osiągnięcia takiego stanu, który sprawia, że nasz umysł staje się umysłem początkującego, dochodzącego do prawdy poprzez wgląd w istotę rzeczy.

--Andrzej Tchórzewski


Prawdziwe haiku jest często zwyczajne, ale nigdy przeciętne.

-- Robert Spiess


Haiku jest wyrazem krótkotrwałego olśnienia, kiedy wglądamy w życie rzeczy.

-- Reginald Blyth


Haiku wyróżnia się zwięzłością, postrzeganiem i świadomością, nie zaś ustaloną liczbą sylab.

--Cor van den Heuvel


Haiku to wiersz o długości jednego oddechu, w którym dwa, rzadziej trzy przedmioty zestawione zostają w świadomości chwili obecnej w taki sposób, że nawzajem wzmagają swoją wartość i razem wywołują uczucie głębi, intuicji i wglądu w naturę rzeczy.

--Robert Spiess


Haiku jest obrazkiem-szkicem, który notuje aktualny stan jakiegoś wycinka świata w sposób najpełniejszy, ponieważ oddaje jego barwę, muzykę, nawet zapach i całą otaczającą go atmosferę. Tworzone jest przez chęć świadomego przeżycia momentu teraźniejszego.

--Agnieszka Żuławska-Umeda


Wiemy, że jesteśmy ograniczeni w naszej zmysłowej percepcji. Badania mówią, że świadomie możemy postrzegać jednocześnie 7 (+/-; 2) odrębnych obiektów. Taka jest pojemność naszej uwagi, pamięci krótkotrwałej operacyjnej mózgu. Wiedzę tę intuicyjnie stosowali japońscy twórcy haiku. Kanon literacki tej formy wyznacza określoną liczbę sylab (dźwięków) w wersach: 5 - 7 - 5. Mówią o tym wszyscy literaturoznawcy, ale rzadko zauważają, że też ilość elementów obrazowych, znaczeniowych, czy słów w haiku jest ograniczona. Miniaturowość tej trzywersowej formy podyktowana jest pewnie naszym psychologicznym "ograniczeniem"(?).

--Waldemar Frąckiewicz (http://pedagog.umcs.lublin.pl/~wafra/haiku.htm)


Prawdziwe haiku widzi przedmioty w ich niepowtarzalności, bez komentarza - ten pogląd na świat Japończycy nazywają sono-mama - "właśnie tak, jak jest" albo "po prostu tak."

--A. W. Watts

A oto kilka zasad pisania haiku, których należy przestrzegać. Zostały one zaczerpnięte z „The Craft of Haiku”, a nie są związane wyłącznie z zastosowaniem formy 17-zgłoskowej:
- pamiętaj, że haiku nie polega na rywalizacji.
- wyłącz swój wewnętrzny dialog; odpręż się i oczyść swój umysł; bądź w zgodzie ze wszystkim, co przynosi ci dzień; zwracaj uwagę tak samo na rzeczy banalne i nieprzyjemne, jak i na piękne i niezwykłe.
- pisz o wszystkim, czego doświadczasz; i o tym, co dzieje się w tobie, i o tym, co wokół ciebie. Zmysły obejmują to, co widzisz, słyszysz, czujesz, smakujesz lub dotykasz, jak i to, co pobudza twój umysł. Możesz pisać o tym, czego doświadczasz w danej chwili i o minionych doświadczeniach wywołujących nowe skojarzenia i obrazy.
- myśl raczej obrazami niż osądami. „Pokaż, nie opowiadaj”. Haiku sięga po to, co subiektywne, poprzez to, co obiektywne.
- pisz prosto; reaguj na to, co jest wokół ciebie; małomówność i skromność są istotnymi elementami haiku,
- nie spiesz się z przechodzeniem od jednego doświadczenia do następnego.
- skup się bardziej na doświadczaniu niż na pisaniu; rób jedynie notatki – poprawisz je później.
- pamiętaj o radzie mistrza Zen, Shinryu Suzukiego: „Prawdziwe zrozumienie samo w sobie jest już praktyką”.

Filozofia pisania haiku obejmuje też trzynaście cech stanu umysłu potrzebnego do rozumienia i tworzenia haiku. Według R. H. Blytha są to:
- skromność, czyli brak zachcianek i uprzedzeń
- samotność nie jako przygnębienie, ale jako tęsknota za świadomym odosobnieniem i duchowym ubóstwem zamiast duchowej dumy
- wdzięczna akceptacja czyli uznanie wad osobistych i innych ludzi oraz chęć akceptacji świata takim, jakim jest, a nie takim, jakim byśmy chcieli, aby był.
- małomówność wpływającą na jak najprostszą formę haiku, aby czytelnik mógł zauważać nie ją, a opisywaną chwilę.
- antyintelektualizm czyli widzenie rzeczy takimi, jakimi są, a nie jako obrazu naszego myślenia. Haiku to poezja bardziej intuicyjna niż argumentacyjna.
- paradoksalność czyli świadomość, że świat nie podporządkowuje się naszej logice. Sprzeczności życia rozwiązuje się nie poprzez myślenie, lecz poprzez życie.
- poczucie humoru czyli nie traktowanie siebie zbyt serio. Pomaga ono pokonać zarozumialstwo z jednej strony i sentymentalizm z drugiej.
- wolność czyli nie robienie tego, co się chce, tylko chęć na to, co się robi.
- nie moralizowanie pozwala nam dostrzec tygrysa i gazelę, łowcę i zwierzynę, jako jedno, w ten sposób pokonując podziały społeczeństwa.
- dostrzeganie prostoty chwili bez obciążania naszych procesów myślowych.
- materialność ukazująca, że prawda leży w przedmiotach, a nie w ideach.
- miłość czyli obejmowanie życia i śmierci; kochanie tak samo pcheł i komarów, jak wiosny i kwiatów; prawdę można odnaleźć jedynie wówczas, gdy ukocha się to, co nieuchronne tak, jak gdyby było to tym, na co ma się nadzieję.
- odwaga czyli wolność od uprzedzeń ułatwiających życie, a życie poetyckim życiem, gdziekolwiek by ono nas nie pokierowało.


Przytoczone zasady pokrywają się z tym, co powiedział twórca haiku i najwybitniejszy spośród japońskich poetów Matsuo Bashő żyjący w latach 1643 – 1694: „aby pisać i rozumieć haiku postaraj się obudzić w sobie małe dziecko”.

I rzeczywiście wiersze Basho mają tę samą natchnioną obiektywność, jaką ma dziecięca fascynacja i przywracają nam takie poczucie świata, jakie mieliśmy, gdy po raz pierwszy pojawił się on przed naszymi zdumionymi oczami.

Należy pamiętać, że dobre haiku przywołuje skojarzenia z głębi pamięci słuchacza i zaprasza go do współpracy, zamiast wprawiać w stan bezbrzeżnego podziwu dla poetyckich wyczynów autora.



Tak piszą autorytety współczesnego i klasycznego haiku.
Pozdrawiam.
Opublikowano

Jack.M-ie
Bardzo dziękuję!
Autorzy tych słów jawią mi się, jako ludzie tolerancyjni i otwarci.
Trudno wyobrazić sobie, aby czytając haiku myśleli o arytmetyce;)
lub upierali się, że do rezerwatu haiku nie można wpuścić człowieka.

Jeśli zaś chodzi o Twój tekst, to jesień jest nadmiarowa.
Chyba wszyscy wiedzą, że modrzew jest drzewem iglastym,
które zrzuca igły na zimę.

Poza tym troche oszukujesz ;)
Modrzew jest stosunkowo "przejrzystym" drzewem.
Dom sąsiada nawet w środku lata musiał
być dobrze widoczny.

pozdrawiam
jul

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Żeby nie oszukiwać wracam do formy pierwotnej ;-).
Wypraszam sobie... Właśnie "siedziałam na ilustracjach" i pokłucę się z Juliuszem o te przejrzyste modrzewie" !!
Nie moje zdanie się tu liczy, ale prycham na "zarośla" [no, chyba że sródziemnomorskie ;-)]!
...są kasztany, klony...a nawet sad
aneta
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Żeby nie oszukiwać wracam do formy pierwotnej ;-).
Wypraszam sobie... Właśnie "siedziałam na ilustracjach" i pokłucę się z Juliuszem o te przejrzyste modrzewie" !!
Nie moje zdanie się tu liczy, ale prycham na "zarośla" [no, chyba że sródziemnomorskie ;-)]!
...są kasztany, klony...a nawet sad
aneta



Przyznaję, że są zdjęcia, na których modrzewie
wcale nie są "przejrzyste".
Ten, który rósł przy drodze do mojej szkoły,
wyglądał mniej więcej tak:

www.milanowek.pl/galeria. seria_pomprzyr.kartka_07

To, że Jack.M łatwo wyciął modrzew sprzed domu sąsiada,
świadczy o tym, że wcale modrzewia nie musiało tam być ;)

Mi bardziej podobało się z zaroślami. Ale nie umiem tego
uzasadnić.

pozdrawiam
jul
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Wypraszam sobie... Właśnie "siedziałam na ilustracjach" i pokłucę się z Juliuszem o te przejrzyste modrzewie" !!
Nie moje zdanie się tu liczy, ale prycham na "zarośla" [no, chyba że sródziemnomorskie ;-)]!
...są kasztany, klony...a nawet sad
aneta



Przyznaję, że są zdjęcia, na których modrzewie
wcale nie są "przejrzyste".
Ten, który rósł przy drodze do mojej szkoły,
wyglądał mniej więcej tak:

www.milanowek.pl/galeria. seria_pomprzyr.kartka_07

To, że Jack.M łatwo wyciął modrzew sprzed domu sąsiada,
świadczy o tym, że wcale modrzewia nie musiało tam być ;)

Mi bardziej podobało się z zaroślami. Ale nie umiem tego
uzasadnić.

pozdrawiam
jul


Juliuszu---- to nie jest tak, że ja wyciąłem modrzewie sprzed domu sąsiada. Nauczyłem sie pisać kilka wersji jednego haiku. Trzeba by zacząć od całkowicie pierwotnej, zgodnej z zasadą 17 sylab;

koniec jesieni -
w zaroślach dom sąsiada
widoczny w pełni


Jak widać tu kluczem był trzeci wers i zwrot '' w pełni''. Uważałem jednak, że warto zwrócić uwagę na coś innego. Chciałem bardziej wyeksponować z czego są te zarośla. Oczywiście wiadomo,że oprócz modrzewi były tam i inne rosliny(chyba krzewy czarnego bezu). Ale ja chciałem pokazać właśnie modrzewie stąd już okrojona wersja;

jesień -
w modrzewiach dom sąsiada
znowu widoczny

czy;

jesień -
w zaroślach dom sąsiada
znowu widoczny

I ta najmniej szczęśliwa lecz "obojętna";

jesień -
w drzewach dom sąsiada
znowu widoczny

Tu trzeci wers pożyczyłem sobie z innego mojego haiku. Wersja z drzewami narodziła się spontanicznie i sam uważam ją za najgorszą. Mojemu sercu najbliższe jest haiku z zaroślami, ale wydaje się być bardzo szorstkim wierszem.
W końcu po to zamieszcza się tu swoje próby poetyckie by wysłuchać konstruktywnych komentarzy.
Z pozdrowieniem.
Opublikowano

"Widoczny w pełni", "znowu widoczny" - to jest po prostu straszne.....
Niezręczne, niezgrabne, jakieś takie "nietakie".
Wiadomo co miałeś na myśli, a czego nie udało Ci się ładnie ująć.

Może lepiej jednak coś z pogranicza opisu i przenośni - np.

wietrzny listopad -
dom sąsiada wyrasta
tuż za drzewami

Pozdrawiam
Lenka

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



No cóż, nie mogę powiedzieć, że ta wersja [ zgodzę się z Juliuszem], nie jest dobra. Brzmi płynnie, ale mimo to, "zarośla" [same w sobie, każdą porą roku] nie oddają tak czytelnego obrazu. Moim zdaniem, dom, będzie tylko "prawie widoczny"-w zaroślach.
No, ale po to tu jesteśmy, aby podyskutować.
Szanowni Panowie...
aneta

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Migrena zakończenie mega! tak
    • Witam - tak bywa w życiu - ale to mija -                                                                        Pzdr.serdecznie.
    • Mieli po dziewiętnaście lat i zero pytań. Ich ciała świeciły jak płonące ikony, nadzy prorocy w jeansowych kurtkach, wnukowie Dionizosa, którzy zapomnieli, że śmierć istnieje. Wyjechali – na wschód snu, na południe ciała, na zachód rozsądku, na północ wszystkiego, co można rozebrać z logiki. Motel był ich świątynią, moskitiera – niebem, które drżało pod ich oddechem. Miłość? Miłość była psem bez smyczy, kąsała ich za kostki, przewracała na trawie, śmiała się z ich jęków. Ale czasem nie była psem. Była kaskadą ognistych kruków wypuszczoną z klatki mostu mózgowego. Była zębami wbitymi w noc. Jej włosy – czarne wodorosty dryfujące w jego łonie. Na jego ramieniu – blizna, pamięć innej burzy. Jej uda pachniały mandragorą, jego plecy niosły ślady świętej wojny. Ich języki znały alfabet szaleństwa. Ich pot był ewangelią wypisaną na prześcieradłach. Ich genitalia były ambasadorami innej rzeczywistości, gdzie nie istnieją granice, gdzie Bóg trzyma się za głowę i mówi: ja tego nie stworzyłem. Ich dusze wyskakiwały przez okno jak ćmy wprost w ogień – i wracały. Zawsze wracały, rozświetlone. Każdy pocałunek – jak łyk z kielicha napełnionego LSD. Każda noc – jak przyjęcie u proroków, gdzie Jezus grał na basie, a Kali tańczyła na stole, i wszyscy krzyczeli: kochajcie się teraz, teraz, TERAZ! bo jutro to tylko fatamorgana dla głupców. Nie było ich. A potem cisza – tylko ich oddechy, jak fale na brzegu zapomnianego morza, gdzie świat na moment przestał istnieć. Nie było ich. Była tylko miłość, która miała skórę jak alabaster i zęby z pereł. Był tylko seks, który szarpał jak rockowa gitara w rękach anioła. Było tylko ciało, które płonęło i nie chciało gaśnięcia. Pili siebie jak wino bez dna. Palili siebie jak święte zioła Majów. Wciągali się nawzajem jak kreskę z lustra. Każdy orgazm był wejściem do świątyni, gdzie kapłani krzyczeli: Jeszcze! Jeszcze! To jest życie! A potem jeszcze raz – jak koniec kalendarza Majów. Byli młodzi, i to znaczyło: nieśmiertelni. Byli bezgłowymi końmi pędzącymi przez trumnę zachodu słońca. Byli gorączką. Ich dusze wyskakiwały przez okno jak ćmy wprost w ogień – i wracały. Zawsze wracały, rozświetlone. Lecz w każdym powrocie, cień drobny drżał, jakby szeptem jutra czas ich nękał. Kochali się tak, jakby świat miał się skończyć jutro, a może już się skończył, i oni byli ostatnimi, którzy jeszcze pamiętają smak miłości zrobionej z dymu i krwi. Ich serca były granatami. Ich dusze – tłukły się o siebie jak dwa kryształy w wódce. Za oknem liście drżały w bladym świetle, jakby chciały zapamiętać ich imiona, zanim wiatr poniesie je w niepamięć. Ich wspomnienia – nie do opowiedzenia nikomu, bo nie ma języka, który wytrzyma taką intensywność. Wakacje były snem, który przekroczył sny. Były jedynym miejscem, gdzie Bóg i Diabeł zgodzili się na toast. Oni – dzieci światła, dzieci nocy, dzieci, które pożarły czas i nie umarły od tego. Jeśli ktoś pyta, kim byli – byli ewangelią spisaną spermą i łzami. I gdy noc gasła, ich spojrzenia się spotkały, ciche, jak dwa ptaki na gałęzi, co wiedzą, że świt jest blisko, a lot daleki. I w ciszy nocy, gdy wiatr ustawał, słychać było tylko szelest traw, a świat na zewnątrz, daleki i obcy, czekał na powrót, którego nie chcieli. Byli ogniem w płucach. Byli czymś, co się zdarza tylko raz. I zostaje na zawsze. Jak tatuaż pod skórą duszy.          
    • łzy raczej nie kłamią uśmiech nie krwawi zaś droga  donikąd gdzieś prowadzi ból to niewiadoma   krok zawsze krokiem horyzont czasem boli tak samo jak myśli które w głowie się panoszą   kłamstwo  śmierdzi kalendarz to prawda śmierć to szczerość człowiek to moment wszechświata 
    • @Dagna tym się nie stresuj. Dobry psychiatra wyprowadzi cię z tego. Jeżeli nie.......to już Tworki. Bay, bay.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...