Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Limeryki zebrane (od Marka, Janka i Jhonego) +


Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

Pewna hrabianka z okolic Niedzicy

Twierdziła, że tylko rozmiar się liczy.

Gdy Longin u niej utknął,

prosiła by na krótko

zaglądał do jej maleńkiej piwnicy.

 

***

 

Pewna lala z Duszników-Zdroju

wciąż doznawała niepokoju,

bo chociaż pałała,

to jeszcze nie miała

gościa w jej maleńkim pokoju.

 

***

 

Raz w Ciechocinku stężała jedna,

po tym jak doktor próbował przegnać

chorobę różdżką.

Pomiął jej łóżko,

z linią (obrony) musiała się żegnać.

 

W następnym odcinku...

 

W Ciechocinku, po cichu, mieli raz uciechę

kulawa Genowefa z zezowatym Lechem.

Ona doszła w połowie,

lecz mu o tym nie powie.

Widziała jak na inną zezował z uśmiechem.

 

***

 

Pewien kominiarz z Czarnocina

wpadł przez przypadek do komina.

Wlazł na dach, kozła fiknął,

w dziurę wpadł, w sadzach zniknął

i dotąd po nim śladu ni ma

 

 

Raz pewien myśliwy z Myślenic

zapragnął się nagle ożenić.

Choć żona jak sarna,

to partia jest marna

- szybko dołączył do jeleni.

 

 

Pewna Hanna w Nowej Hucie

rozmyślała wciąż o udzie.

Bo huczała huta:

"Uda się, nie uda

z Nowej Huty Hani uciec?".

 

 

Wesoły kominiarz, co szczęście przynosił,

zakradł się raz w nocy do mężatki Zosi.

Nagle przerwał igrzyska

mąż Zosi - alpinista.

Kominiarz w kominie zmiłowania prosi.

 

***

 

Jeden z mieszkańców Nju Jorku

nosił rewolwer w rozporku.

Bliskim się zwierzał,

że jest to proteza,

ten tajny Kałboj z Nju Jorku.

 

(Spiszanka)

Śpisz Anka? - Zapytał gdy do domu wrócił.

Zmęczonam, lecz niech się mężulek nie smuci,

to zmęczenie błogie.

Choć to dzięki tobie

ostatni zbójnik dziś jaskinię porzucił.

 

 

(Kominiarz jeszcze raz)

Chociaż był czarny na twarzy,

wciąż o młynareczce marzył.

A młynarka jedna

miała chłopca z drewna,

gdy się nim bawiła, to o czarnym śniła.

 

(Piekarz)

Upiekło się raz piekarzowi

w zamkniętej piekarni w Piotrkowie.

Babka była gorąca,

szybko po niej posprzątał.

Szef się nigdy o tym nie dowie.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Edytowane przez Sylwester_Lasota
interpunkcja, literufki, szyk, itp., itd. (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Piekarzowi jest radośnie

bo mu i bez drożdży rośnie,

więc przytula każdą babkę,

póki jeszcze ciepła kapkę.

 

Pozdrówki :))

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

 

Ciekawe czy można pisać limeryki na poważnie :)

 

 

Trud piekarzy

 

Czy to Bytom, czy Bełchatów

niech im będzie chwała za to,

że chleb pieką

ciemną nocką

i nie robią z tego żartów. ;)

 

Kiedyś, ktoś zwrócił mi uwagę, że robienie sobie żartów z chleba jest nie na miejscu, więc w tym momencie pasuję.

 

 

Jeszcze raz pozdrawiam :)))

 

 

 

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Wiersz sam sobie przeczy, bo niby niema rymu, a tu nagle łup! Jest! Z Bogiem pewnie tak samo... nic to, że w galerii.  Pozdrawiam. :)
    • Bardzo ładny teks, a te wszystkie nawiązanie dodają mu tylko smaku. Pozdrawiam. 
    • @Dekaos Dondi Natura potrafi się sama obronić. Soplowy sztylet jak niespodziewany cios i to taki na amen.  Mrocznie i zimnawo. Pozdrawiam !
    • Tekst powtórkowy?     Zaczął padać śnieg. Niebanalnie przymroziło tej zimy. Pierwszy płatek spadł mu na rękę. Pomyślał sobie: wszystko jest kwestią stanu. Tak naprawdę, to zmrożona woda. Jest nieszkodliwa. No chyba, że jest jej za dużo. Na przykład na dachu. Albo na powierzchni Ziemi. Tak luzem. Tam, gdzie jej nie powinno być. Może potopić to czy tamto. Jest jeszcze para woda. Cholernie może poparzyć.    Padało i padało.    Wybrał się do lasu. Podziwiać oszronione drzewa. Uwielbiał takie widoki. Wprost szalał za nimi. I jeszcze coś lubił.     Stał pod rozłożystym świerkiem. Otaczały go też inne, bardziej potężne drzewa. Gałęzie uginały się pod białym ciężarem. Nic dziwnego. Tu jeszcze trzymał większy mróz. Promieni Słońca dochodziło niewiele. Co jakiś czas słyszał odgłosy, osuwającego się śniegu. Lubił drażnić drzewa. Nie dawać im spokoju. Szarpać malutkie zlodowaciałe gałązki. Uważał, że to nic złego. Zwykła zabawa.     Złamał nieco grubszy konar. Miał z tym trudności. Był twardy jak kamień. Ale w końcu mu się udało. To tylko zwykła, nic nie czująca, cząstka lasu. Nie musiał się przejmować. Zabawa trwała nadal.       Właśnie schylił się po odłamaną gałązkę, by ją połamać bardziej, gdy usłyszał szelest. Nie zdążył uświadomić sobie, skąd dochodził. Z góry czy z tyłu. Poczuł niesamowity ból. Coś twardego i ostrego, utknęło w jego szyi. Głęboko i dokładnie. Ogarnęła go mroźna, wilgotna ciemność.     Po chwili, był zimnym trupem, leżącym na zimnej ziemi. Jasna twarz, widniała na biało – czerwonym tle. Zawsze czuł się patriotą.     *     Śnieg stopniał zupełnie. Tak jak ostatnie sople lodu. Nie pozostał najmniejszy ślad. Zgłoszono zaginięcie. Odnaleziono go po jakimś czasie. Miał dziurę w szyi. Śledztwo nic nie wykazało. Przede wszystkim, nigdy nie odnaleziono narzędzia zbrodni.  
    • @Deonix_ przyznam się bez bicia na dwa razy ale za to ze zrozumiem, już dawno nie czytałem baśni w których wszystko dobrze się kończy szkoda że ich tak mało powstaje. Z upodobaniem. 
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...