Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Chatka jest taka mała, że gdyby od wewnątrz ściany pomalować, to by zabrakło miejsca.

Start i meta to prawie jedno.

Dlatego za bardzo się nie rozpędzam. Musiałbym hamować, zanim bym zaczął biec.

Na zewnątrz rośnie las. Tak mi kiedyś powiedziano i muszę wierzyć na słowo.

Bo jak sobie wyjdę, to wygląda wciąż tak samo.

Trochę mi widok drzewa zasłaniają, ale cóż.

Innym drzewom, też drzewa zasłaniają i dlatego czuję się mniej obserwowanym.

Mam większą prywatność.

 

Ale nie tak do końca.

Od czasu do czasu, odwiedza mnie młody krasnoludek ze starego grzyba.

Za każdym razem mi przypomina, że jest moim: wyobrażeniem.

Wierzę mu na słowo. Skoro tak mówi i go widzę, to niech sobie będzie tym czym jest.

Często prowadzimy rozmowy. Ale na sznurku. Żeby nam nie uciekły.

Nie ma nic gorszego, jak się takie konwersacje, po obejściu pogubią.

Można przez pomyłkę nadepnąć. Wtedy sens wypowiedzi może się zmienić.

Buciki każę mu wycierać, żeby mi nie nabrudził runem leśnym lub wyciem wilków.

 

Wszystkim najbliższym drzewkom, czubki poobcinałem.

Nie chcę brać przykładu – gdybym się zapomniał.

Pielęgnuję normalność mojego umysłu.

Wszystko ze mną w porządku. Zwierzaki, też tak mówią.

Tylko ryby w pobliskim strumyczku, obraziły się na mnie.

Nie chcą ze mną gadać.

 

Między moją chatką a lasem, jest trochę wolnego miejsca.

Mogę sobie pobiegać, skoro u siebie w mieszkaniu nie mogę.

Krasnoludek by mógł, ale nie chce biegać samotnie.

Często się o niego potykam. Mnie to nie przeszkadza. Ale jemu tak.

Straszy mnie, że wyjdzie mi z głowy.

A przecież już dawno wylazł. Głupi on czy co. A kto ze mną biega? Bądźmy poważni.

Musiałbym się potykać o jakieś: halucynacje. Też coś. Mało tu wystających korzeni.

Dziwnych, bo za prostych i za długich, ale zawsze.

 

Tak sobie wiodłem normalne życie… aż do teraz.

Dzisiaj rano wszystko się zmieniło.

Budzę się, a tu ciemno. No tak prawie.

Gdyby było zupełnie ciemno, to bym się nie zorientował, że leżę w pokoju gdzie nic nie widać.

A coś tam jednak widzę.

 

Drzewa przyciśnięte do okien. Las chce mnie odwiedzić – pomyślałem.

Gdzie to wszystko pomieszczę.

A poza tym wiadomo to , co na tych drzewach siedzi.

Nie mam tylu krzeseł. I takiego długiego stołu.

A nawet gdym miał, to i tak bym nie miał, bo bym tego całego ambarasu tutaj nie zmieścił.

 

Słyszę jakiś szum. Drzwi się otwierają i wchodzi szyszka.

Mało co dostrzegam, ale mój wzrok zaczyna się przyzwyczajać do tego,

że mało widzi – kiedy chce widzieć.

Szyszka podskakuje po wszystkich kątach i tyle. Nic nie mówi.

Ja też milczę, bo nie znam szyszkowego języka.

Nie przyprowadza drukarza, żeby tłumaczenie drukował. Ale co tam. I tak nie ma takiej potrzeby.

Po chwili wchodzi krasnoludek. Wita szyszkę. Coś tam szepcą i wychodzą.

Drzewa coraz głośniej, zaczynają się ocierać o szyby. Wpraszają się bezczelnie.

 

Nagle podłoga zaczyna pękać. Widocznie była torturowana. To nie ja. Przecież spałem.

Widzę po spodem jakieś długaśne coś. Srebrzyste jakieś. Dom zaczyna się ruszać.

Co się dzieje - chyba myślę. Patrzę jeszcze raz w głąb.

Wiem, że jestem trochę czubkiem, ale żeby aż tak.

Nagle zdaję sobie sprawę, że cały dom jedzie po szynach. Zaczynam widzieć lepiej.

Drzewa się oddalają od okien. Cały czas stały w miejscu.

Samemu się dziwię, że chociaż ze mnie trudny przypadek, to coś tam jednak umysłem kombinuję.

Aż czuję, jak mi się mózg ślizga.

Czaszka się poci, od wewnątrz. Znowu widzę krasnoludka, jak wchodzi do mojej głowy.

Może dlatego. Z tej ciasnoty – te ósme poty.

 

Nagle czujemy dziwny zapach, robimy się senni i słyszymy głos:

 

– Zwijamy manele. Kończymy na dziś. Jego do autka i do zakładu.

Traktować dobrze i z szacunkiem.

Jest zbyt cenny. To złota kura, co nam znosi złote jaja.

Musimy tylko uważać, żeby jej nie zatkało z wrażenia,

jak się dowie, do czego służy oraz ile ma na koncie.

Ale nasze konto jest większe. Tego już nie musi wiedzieć.

Trochę ma nie równo pod grzebieniem… ale nie aż tak. Byle gdakał jak chcemy.

Jutro dalszy ciąg zdjęć. Żeby tylko światło dopisało. Są pytania?

 

– A co z krasnoludkiem? Chce więcej kasy.

– Pogadam z nim. Nie widzę przeszkód.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Gdy przychodzi zieleń, to nic innego nie robię, pakuję się w nią i tak aranżuje dni.
    • W czterech ścianach płonie strach, Cisza krzyczy, serce drga. Na stole zimny chleb i łzy, A w oczach dziecka — koniec gry.   Zagubiony w cieniu win, Własny gniew pożera dni. Chciałem tylko być kimś znów, A zostałem echem krzywd i słów.   Zasłaniasz blizny — wstyd i żal, Mówisz „nic się nie stało”, jak co dnia. Ale nocą słyszysz płacz, To twoje serce woła: „dość już masz!”.   Roztrzaskane lustro wciąż, Pokazuje twarz bez słów i rąk. Czy przebaczenie ma jeszcze sens, Gdy każdy krzyk to nowy grzech?   Nie bij, nie krzycz, nie niszcz snów, Niech miłość wreszcie przerwie ból. Z popiołów wstań i zacznij żyć, Bo w każdym z nas jest światło i krzyk. Niech echo ciszy woła nas, By nikt nie płakał jeszcze raz...       p.s. Tekst jako piosenkę można posłuchać tutaj 

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • @tie-break Oj, jak ładnie, wrócę - tylko pomyślę, bo teraz jestem jeszcze trochę śpiąca :)
    • Tańczyły, śpiewały, pijane obłędem, Oszalałe, w upiornych podskokach. Po chwili krótkiej do kotła, równym rzędem, Stały za sobą w ciemności zmrokach.   W kotłach smakołyki się zagotowały: Tłuste mięso z udźca baraniego, Na zakąskę zaś zioła przygotowały I drobinkę kwasu chlebowego.   – Ja, to tamtej mleko zabiorę – za karę, Bo mnie nazwała staruchą starą, Że niby ona wielką posiada wiarę, A ja jestem zgryźliwą poczwarą.   – A ja, to plagę szkodników na pszenicę Ześle sąsiadce, co do kościoła, Wczoraj ledwie – wyobraź sobie – w rocznicę, W biegu na msze poszła chylić czoła,   Wymodlić wybawienie przeklętej duszy, Bo deszcz sprowadziłam na jej pole. Tamtej zeszłorocznej, przeraźliwej suszy Pokonała zawistną niedolę,   A ona, że to niby czary, że szkodzę. Nie pomogę więcej – źli są ludzie. W smutku spuściła głowę. – Od nich pochodzę, Dbali, wychowali, w pocie, w trudzie.   Zamartwiła się nad swoimi słowami, A sumienie poruszyło strunę, Która w duszy – nakazami, zakazami – Drapie niewidzialną oczom łunę.   Wrzask. Na kłótniach i na sporach noc upływa, Zmęczone i rozdrażnione – senne, Na niczym już im nie zależy, nie zbywa. Blisko świt słońca, zorze promienne.   Wtem pojawia się demon, kozioł kudłaty, One w strachu: przewiniła która? Wchodzą z lękiem na latające łopaty – Złego aura: upiorna, ponura.   Matoha syczy, czerwone oczy wbija, Dokładnie ogląda, wzrokiem bada, Czy która nie zwodzi albo nie wywija, Kłamie, oszukuje. To szkarada –   Pomyślały. Pokorny wzrok w ziemię wbity. Na to on: sprawiedliwość – tak Zofio – Wiedźmy, czarodzieja, maga czy wróżbity Jest matką i waszą filozofią.   Straszyć czy szkodzić – nie. Wam pomagać dane. Ziół leczniczych poznałyście sekret, Przepisy na różne choroby podane Nosicie jak podpisany dekret.   Wymagam więc jako strażnik waszej pracy, By morale przestrzegane były, W przeciwnym razie na rozkaz was uraczy Sroga kara. Diabły będą wyły   Z klęski, z zatraty waszej, z waszej głupoty Wyły będą pod niebiosa same, Winne będziecie jeżeliście miernoty Pod odpowiedzialnością złamane.   Wiedźmy w strachu całe przed Matohem stały. Wygląd jego jak demona z piekła: Kozioł zawistny i to kozioł niemały, Oczy czerwone, gęba zaciekła,   Na głowie rogi, zębiska, czarna grzywa, Lecz co innego bardziej przeraża: Odgłos co się z głębi gardła wydobywa, I śmiech, który raczej nie zaraża.   Z piekła rodem, więc dlaczego zapytacie, Czuwa pilnie, by wiedźmy chroniły, A nie wiodły ku zgubie, żalu, utracie? Cóż? Prawo, prawem – tu prawo siły.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...