Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

Pomieszczenie było przytulne, otulone przytłumionym światłem ze staroświeckich abażurów w kwiaty. Drewniane proste krzesła i białe obrusy. Na

 

sali zajętych parę stolików, o wiele mniej niż w czasach świetności tego miejsca. Starszy mężczyzna w koszuli obsługiwał gości z niespotykaną

 

elegancją, a za barem stała młoda dziewczyna w zbyt mocnym makijażu. Cicho śpiewał Ernest Tubb.

 

Siedzieli na uboczu. Ona w bordowej sukni, zapiętej pod szyją, choć oczy miała młode. On w koszulce z Pikachu. Patrzył na jej lewą pierś, gdzie w

 

miejscu serca widniała dziura. Wiedział , że patrzy na niego przez nią, przez tę dziurę, którą od dłuższego czasu obserwował, jak się powiększa.

 

Tydzień temu, gdy jej powiedział, była wielkości główki od szpilki, teraz mógłby włożyć w nią pięść.

 

- Co w pracy? - zapytała, zastanawiając się czy smuci go ta jej dziura.

 

- Jakoś leci - przemieszał widelcem makaron.

 

- To dobrze – pokiwała lekko głową i rozejrzała się po sali. – Dobrze.

 

Po dłuższej chwili odezwał się

 

- A u Ciebie?

 

- Też w porządku. Bogna znów odwala, ale tak to w porządku.

 

- Świetnie.

 

Jedli w milczeniu.

 

Kelner zebrał talerze. Po chwili podszedł.

 

- Na deser proponuję szanownemu państwu, naszą specjalność - pyszną szarlotkę na ciepło z lodami waniliowymi.

 

- Dziękuję - odpowiedział.

 

- Poproszę dwie, dla tego pana także- odpowiedziała

 

Kelner spojrzał na nią, na niego.

 

On przytaknął smutno głową.

 

- Oczywiście, napiją się Państwo kawy?

 

- Z mlekiem.

 

- Ja dziękuję - znów odmówił.

 

- Pan również się napije. Podwójne espresso.

 

- Naturalnie, dziękuję - odszedł.

 

Po kilku minutach wrócił z kawą i deserem.

 

-Proszę, szarlotka dla państwa, smacznego.

 

Jadła zgodnie z etykietą, siedząc prosto, trzymając łokcie przy sobie. Patrzyła obojętnie jak połykał kolejne kęsy ze strugami łez spływającymi w

 

milczeniu po policzkach.

 

- Pamiętam od aperitifu, szarlotka nie była potrzebna.

 

- Oj była.

 

Westchnął głośno.

 

- To znaczy, że to koniec?

 

- Tak?

 

- Wiem, że lubisz poetycko, symbolicznie. Wracasz do początku.

 

- Nie jest mi łatwo, Aleks - pochyliła się ku niemu.

 

- A jednak to ja płaczę.

 

- Sam wybrałeś tamtego wieczoru.

 

Zakrył twarz dłońmi.

 

- Jak długo mam przepraszać, jak długo błagać? Nawet lekarz mówił, że nałóg to choroba.

 

-Ale kłamstwo to już wybór.

 

Pokręcił głową w rezygnacji.

 

- Basiu...- chciał złapać ją za dłoń. Wstała, wyszła.

 

Księżyc w pełni oświetlał nieduży klomb i parking przed restauracją. Stała paląc papierosa. Smukła, zgrabna, smutna, zimna w przeciwieństwie do

 

sierpniowej nocy, która ją otulała.

 

 

 

Edytowane przez Natt (wyświetl historię edycji)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Sekrett ja też niż o czkwace nie słyszałem, ale o czkawce i to pojonej nie jednej raz:) dzięki za miłe słowo dla moich jubilerskiego czatowania pozłacanym tombakiem:) pozdrawiam 
    • Witaj - lubię takie klimaty -  smakuje mi ten wiersz -                                                                                                 Pzdr.
    • Ciekawe, co - szanowny mój Czytelniku - pomyślałeś w pierwszej chwili po przeczytaniu znajdującego się powyżej tytułu. Może odebrałeś stanowiące go słowa poważnie i zacząłeś dobierać umysłem kolejne doń wyrazy? A może przyjąłeś je lekko i postanowiłeś żartobliwie spytać, kim jest ów "powinn"? Kto zacz, cóż za osobnik kryje się za określeniem, użytym - zdawać mogłoby się - w dopełniaczu liczby pojedynczej? Tak czy inaczej - pozwól mi kontynuować. I przyjąć postawę pierwszą z wymienionych.    Kultura powinna przede wszystkim być. Istnieć. I jako będąca czy też istniejąca być rozpowszechniana. Zresztą: czy można - da się w ogóle rozpowszechniać coś, czego nie ma? Innymi słowy: rozkrzewiać brak czegoś konkretnego? Kończąc ten wątek stwierdzę, że można szerzyć brak jako taki - przykładowo, wycinając drzewa w lesie. Który to brak, powodowany wycinką, stanowi, spojrzawszy z drugiej strony, wkraczanie w podrzewną sferę przestrzeni. Wracam do kultury.     Mamy ją. Jest. Istnieje. Co dalej?     Poziomy - kultura niższa i kultura wyższa. Podział stworzony - a jakże! - przez reprezentantów tej drugiej. Z, nie tylko teoretycznym, założeniem pewnego szacunku; żywionego i okazywanego przynajmniej do momentu, gdy jest go za co żywić i za co okazywać reprezentantom tej pierwszej. Dlaczego wymieniłem je w takiej kolejności? Bo czy nie jest tak, że kultura wyższa wyrasta z niższej? Ot, gdzieś - w odległej mniej albo bardziej przestrzeni od tu i kiedyś - w odległym mniej albo bardziej od teraz - egzystujący przedstawiciel tejże pomyślał i uznał: Czas na zmianę postawy. Na zaprzestanie pewnych zachowań. Od teraz to a to będę - będziemy - robić inaczej. Lepiej, czyli bardziej kulturalnie. Poczynając od staranności w mowie. I w piśmie, jeżeli wspomniany właśnie przedstawiciel kultury niższej piśmiennym był. Czy jednak fakt ten czyni kulturę niższą ważniejszą od wyższej? Bynajmniej.     Dzieje się także wpływ kultury wyższej na niższą, a dokładniej przedstawicieli - tu odwróciłem uprzednią kolejność - pierwszej na przedstawicieli drugiej. Wpływ rozwijający. Tym samym swoista ważniejszość  apostrzeżenie przenosi się do sfery osób wyższego poziomu. Przy okazji "słowne", dosłownie i nie - zwrócenie uwagi na fakt nieistnienia w polszczyźnie wysokokulturowego odpowiednika słowa "prostak".  Z wyrazem "cham" sytuacja jest przeciwstawna: tu na przysłowiową drugą szalę język polski położył swoim użytkownikom "pana". Który to wyraz oczywiście istotowo związany jest także ze majątkowym statusem obu przed chwilą przeciwstawionych.    Co jeszcze kultura powinna? Łączyć, co czyni tak zwany "międzykulturowy dialog" wskazanym, ba! pożądanym - z poziomu wzajemnych zrozumienia i szacunku. A przynajmniej z poziomu tolerancji, chociaż akceptacja byłaby jeszcze milej widzianą. Pytanie o rzeczywistą możliwość tegoż jest pytaniem o poziom - niższy bądź wyższy - osób do owego dialogu stających lub też osób ów dialog podejmujących. Pominę tu oczywistość konieczności reprezentowania wyższego przez obie te osoby.    A skoro podjąłem już temat stawianych - ogólnie pojętej kulturze - wymagań,  zaznaczę, że połączenia materialnych przejawów kultur konkretnych narodów mogą znajdować uznanie. A może nawet sprawiać interesujące wrażenie...       Kartuzy, 17. Listopada 2025

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • Witaj - w domu w którym mieszkam jest strych gdzie żona zimową porą wiesza pościel - twój wiersz to prawda oczywista o tym miejscu -                                                                                       Pzdr. serdecznie.
    • Ile pan, Iga, wie, że i wagina Peli? Atoli pan, Iga, wie, że i ...
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...