Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)
yoda na planecie melmac
ganiał alfice od kwarka do kwarka tak było 
gonzo z krzysiem szósty rok romansem wciąż pachnie aż miło 
 
elmo is still so cute 
 
niemiecka gimnastyczka i ze spejs dżemu króliczka
w końcu ubrane jak należy to dla dzieci i młodzieży  
cycate księżniczki disneya poszły
do lamusa ot tak nie trzeba w to wierzyć 
proszę naprawić smerfetkę po grzybka jej 
szpilki i podomka w smerfów wioseczce 
żwirek muchomorek i krecik tu zasłona milczenia 
widziani w okolicach monaru niech będzie lekka im ziemia
 
bip bip
 
kojoto kojoto zostaw strusia 
żyć masz więcej niż kot
a twój bój nikogo już dziś nie wzrusza 
pies huckleberry miś jogi zamiast yogi 
waszą zasługą w mej diecie były steki
i hod dogi żółwie ninja ze splinterem pizzę 
we mnie rozkochały tą pierwszą była hawajska
chlipałem w zakopanem jak bóbr mały 
 
tekst nareszcie się przytyka 
włóczykij z buką to para a mała mi 
bobka i ryjka naraz spotyka
 
 
 
 
 
 
ostatni
 
 
 

dostąpiłem zaszczytu przebywania w

przystanii poetów wszystkie żywioły wiersze

przynoszą a one gdy zechcą i uznają już

czas się same opowiadają...

usiadłem nad wodą spojrzałem

na taflę wody nie było odbicia

poczułem ulgę zamknąłem oczy...

wiersz podpłynął i się zaczął opowiadać

 

....... 

 

kiedyś do wiersza potrafiło przysiąść wielu
zasada była najpierwsza ostatni zamyka
kluczem słowa na pergaminie reszta
może tylko słuchać i powtarzać

 

 

 

 

 

 
 
 
 
 
Edytowane przez Pan Ropuch (wyświetl historię edycji)
  • Pan Ropuch zmienił(a) tytuł na kwintesencja wczesnodziecięcego rycia czosnku
  • Pan Ropuch zmienił(a) tytuł na kwintesencja wczesnodziecięcego rycia czosnku + ostatni
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

po bandzie ! "proszę naprawić smerfetkę, po grzybka jej szpilki i podomka" 

I tak oto wywraca się wspomnienie dzieciństwa do góry nogami. Boli? 

Ostatnia strofa jest czymś o czym chciałabym z Tobą porozmawiać. Zrozumieć lepiej. 

Lubię gdy do Twojego pisania wkrada się tyle abstrakcji i przepływu myśli, jak to nazwałeś we wcześniejszym wierszu "freestyle", doznaję wtedy miksu szalonych obrazów z ukrytymi za nimi refleksjami, które do płytkich nie należą. 

Opublikowano (edytowane)

Proszę pytać możemy rozmawiać. Miałem uciec ale zostaję kotka wyciszyła skołatane nerwy :) 

 

Chyba już nigdy nie ucieknę od takiego pisania gdzieś we mnie 

jest wybudowany wielopiętrowy hotel budapeszt z tysiącem niepokoi. Ja się nie martwię na zapas ja się przechadzam z niepokoju do niepokoju. 

 

 

 

Ciągle tu jestem

Pan Ropuch

Edytowane przez Pan Ropuch (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

@Pan Ropuch Już zaczęłam się zastanawiać co z Tobą. jestem tu krótko, ale też chciałam uciec przez skołatane nerwy, udało się zostać, na razie. Hotel Budapest to dobre porównanie, dla równowagi Four Rooms Tarantino. Co do ostatniej strofy - napisz coś więcej, jeśli możesz. 

Opublikowano (edytowane)

Zabawne o tych czterech pokojach też myślałem to pisząc :))) 

 

To są dwa teksty w sumie więc odkąd dokąd mam siebie objaśniać :) proszę o doprecyzowanie

 

Dobra jedziemy z tym koksem:) 

 

wpierw przedmowa:

tekst napisał mi się lekko i przyjemnie bez żadnych korekt oprócz pisowni rzecz jasna i odmiany niektórych słów :))) 

 

Zawsze kibicowałem kojotowi, jego pomysłowość IQ i tak dalej wręcz porażały a i tak było wiadomo że polegnie że zginie że stanie się sam ofiarą swojej przebiegłości. Przemoc w bajkach była jest i będzie. Nikt jej nie rozpatruje nawet, jest traktowana jako abecadło w przygotowaniu do realiów obowiązującego świata. Dajmy na to disney odseksualizowuje (+) czy też doszukuje się rasizmu np. "zakochany kundel" jest bodajże od 9 lat obecnie gdyż doszukali się w nim lekkiego rasizmu (jednym słowem sam Disney przyznał że był rasistowski:) (+) a przecież jeszcze był czynnik jedzenia. Ja pierwszy raz ujrzałem pizzę w telewizji u żółwi ninja, tak się na nią napaliłem że na początku lat 90' na zimowisku z rodzicami w Zakopanem na krupówkach zażyczyłem sobie "hawajskiej" tylko i wyłącznie ze względu na nazwę. Jak się później okazało ananas zupełnie mi na niej nie pasował i zupełnie nie utożsamiał się z obrazkiem pizzy jaką wcinały żółwie ninja. 

Dlaczego pizza steki hamburgery ze złotych łuków są moimi smakami dzieciństwa bo między innymi były nagminie w bajkach. Dlaczego więc po latach okazuje się że w bajkach była seksualizacja rasizm przemoc powielanie złych nawyków żywieniowych bulling itd. itd. bo robili je ówcześni dorośli z własnym bagażem doświadczeń i własną odrębną wizją ówczesnej rzeczywistości. Nie żebym zabrzmiał jak ktoś co za dużo o tym myśli, dzisiaj przecież jest tak samo z tym że może trochę lepiej bo są i np. zatrudniani przy ich produkcji psycholodzy dziecięcy itd. etc. 

 

Nie mieliśmy łatwego dzieciństwa nikt się nie skarży to był przecież jeszcze jeden z ostatnich twardych chowów. Czarna wołga, baba jaga i nie otwieraj drzwi nawet listonoszowi...

 

A wystarczyło predatora nauczyć nie jeść mięsa. Nie możemy zrobić tego zwierzętom to nieludzkie, ale ludzkie już jest odpredatorowić człowieka. Dziecku wyjaśnić że nie kupię ci broni czy żołnierzyków gdyż wojna to zło. Żadna konieczność czy słuszna sprawa. Wojna to zło. Żołnierz ma sens jeśli pilnuje pokoju ten co raz zabił musi iść do cywila. 

 

Pozdrawiam

Pan Ropuch

 

Edytowane przez Pan Ropuch (wyświetl historię edycji)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • - Patrz przed siebie, nie w dół. - Wstrząsnęła małym listkiem gałązka. Był koniec października, listek jako jeden z nielicznych, trzymał się kurczowo swojego drzewa. Otworzył mocno zmrużone oczy i spojrzał na oddalony park. Liście błyszczały tam przy dostojnych drzewach, jak kolorowe fale u stóp nadmorskich fiordów. - Jesteś pewny, że wiatr mnie tam zaniesie i nie spadnę do tych okropnych śmieci? - Mruknął raz jeszcze, zerkając z grymasem na śmietnik. Tuż pod nim, przy autobusowym przystanku, stał kosz na śmieci. - Jestem pewny. - Łagodnym głosem przekonywała gałązka. Żółto-pomarańczowy listek wziął głęboki oddech, lekko się zaczerwienił i z przymkniętymi oczami odczepił się od gałązki. Serce biło mu jak szalone, nic innego nie czuł, poza strachem. Mocnym ramieniem, wiatr pochwycił go w stronę upragnionego parku, lecz szybko zmienił kierunek i zawrócił. Listek wylądował na śmietniku. - Nie panikuj, jesteś na koszu nie w koszu...Patrz nadal przed siebie, nie zerkaj do środka. Być może za chwilę, wiatr ponownie cię porwie...- Szeptała z góry gałązka. Z kosza dobywał się nieprzyjemny zapach. Listek starał się tam nie zaglądać. Z nadal mocno bijącym sercem, patrzył na wysokie drzewa. - Przepraszam piękny listeczku, czy mógłbyś mnie zabrać ze sobą?...Przypadkiem usłyszałem, że wybierasz się do parku. - - Nie zabieram ze sobą żadnego brzydko pachnącego papierka...- Listek odwrócił się od wnęki kosza. - To świetnie się składa, bo nie jestem papierkiem. Mam na imię Feliks. - Przed listkiem stanęła mała, choć dość pulchna, mrówka. - Ledwo się wygrzebałem z tego śmierdzącego worka. - Przedstawił się Feliks, zlizując z łapek resztki jakiegoś lepkiego płynu. -Witaj mróweczko... A jak się tam znalazłeś? - Zapytał, przyjemnie zaskoczony listek. - Noo wiesz... Czasami w parku coś niecoś skubnę, liznę... Człowiek wyrzuca na trawnik różne rzeczy. Tym razem napiłem się kilka kropelek słodkiego napoju i ktoś z pustą butelką wrzucił mnie do tego kosza. Ludzie to takie dziwne istoty, jedni śmiecą, a drudzy po nich sprzątają. -Wyjaśniła mrówka. - Tak...Zauważyłem, że to bardzo dziwne stworzenia. Podobo wiedzą że słodycze im szkodzą, a mimo to, objadają się nimi. Dużo dzieci ma przez to chore ząbki. Ty też lepiej uważaj, bo w końcu się pochorujesz, albo ugrzęźniesz w tym śmietniku, jeśli jeszcze raz tutaj trafisz...- Z wielką ochotą, listek wdał się w rozmowę. - Zgadzam się z tobą listeczku, od dzisiaj przechodzę na dietę. Koniec z ludzkimi smakołykami - Uśmiechnął się Feliks, zlizując ukradkiem przyklejony do tylnej łapki, kryształek cukru. - Wdrap się na plecy i trzymaj się mocno. Jeśli nam się trochę poszczęści, z wiatrem dostaniemy się do parku. -Zachęcił go listek. Nawet nie zauważył, że przestał się bać. Sympatyczna mróweczka, wdrapała się na jego plecy. Po chwili oczekiwania, wiatr ponownie objął listka swoim silnym ramieniem. Tym razem, nie zamykał oczu. Patrzył odważnie przed siebie, zachwycając się lotem i siłą wiatru. -Uff, co za ulga. Bardzo Ci dziękuję, nie spotkałem jeszcze tak życzliwego i odważnego liścia. - Dziękowała z entuzjazmem mróweczka, kiedy delikatnie wylądowali pod wymarzonymi drzewami. - Nie ma za co Feliksie. Cieszę się, że mogłem Ci pomóc. Obiecaj, że już nie będziesz podjadał słodyczy...- - Obiecuję, hi hi hi. Być może do zobaczenia wkrótce. - Mrówka ześliznęła się jego pleców i podreptała swoją drogą, znikając pod kolorową falą liści. - Do zobaczenia Feliksie. Uważaj na siebie. - Zaszumiał w harmonii z falą, szczęśliwy liść brzozy.
    • Mam dziewięć, może dziesięć lat. Jadę windą w stronę nieba, stamtąd wszystko wygląda inaczej: miejski park zamienia się w głęboki dywan, w zatoczce pod blokiem cumują resorki, a ludzie, na pierwszy rzut oka z jedenastego piętra,  są tacy mali.        
    • siedzę przy stole, zimna kawa udaje sens życia, a ja nawet nie mam siły żeby wstać po świeżą. świat kręci się dalej, jak stary pies, który już nie powinien, ale nadal macha ogonem z przyzwyczajenia. kiedyś myślałem, że miłość to wybawienie, ty przyszłaś jak papieros o północy — rozgrzałaś gardło, a potem zostawiłaś smak popiołu. teraz dni ciekną po ścianach, jak woda z przeciekającej rury: kap, kap, kap — aż człowiek przestaje liczyć, bo i po co. niespełnione zakochanie to najtańszy sposób na bezsenność, a niemoc nauczyła mnie jednej rzeczy: że czasem nawet oddech jest zbyt ciężki, żeby go unieść. ale wciąż tu jestem, jak brudna szyba w oknie — nikt nie patrzy, nikt nie czyści, a jednak trzyma cały świat po drugiej stronie.
    • @Alicja_Wysocka   Aluś.   a więc uznajemy, że jest to tajemnica Zielonego Przylądka :)   przyjemności wszelakie dla Ciebie :)    
    • @huzarc Ładnie komentujesz nasze pisanie, dziękuję :) @Kamil Olszówka, dziękuję :)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...