Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

kozioł ofiarny - z cyklu proza nie warta drachmy


Rekomendowane odpowiedzi

- To jutro – wyblakłe od nadmiernego makijażu wargi Karoliny jakby trochę wzdrygnęły się na samą o TYM myśl.
- Nie róbcie tego – powiedziałam. – Jesteście jeszcze za młode.
- Wiesz gdzie mam Twoją młodość? Wiesz?! – zasyczała Karolina wychylając niebezpiecznie do przodu ze swojego stanowiska na osiedlowym murku.
- Wiem – odparłam spokojnie. Szaleńców nie należy przecież denerwować.
- W jaki sposób? – zapytałam z determinacją.
Na te słowa oczy Karoliny rozmarzyły się i jakby zamgliły.
- Tabletki – odrzekła. – Tabletki.
- To nic nie daje. I ta druga, Kasia czy jak ona tam miała też chce?
- Ona ma jeszcze gorszą sytuację – powiedziała Karolina. – Ona po prostu musi.
- Jasne – skwitowałam, unosząc wysoko brwi. – Najlepiej po prostu wypierdolić z tego świata, niech on sam zajmie się swoimi problemami.
Karolina wydała cichy kwik. Gdybym jej nie widziała, pomyślałabym, że to świnia.
- To nie jest tak! – wrzasnęła.
- Właśnie, że jest. Nie dajecie rady i po prostu...po prostu najłatwiej uciec.
Dostałam w twarz. No cóż jak na przyszłego samobójcę Karolina zachowała jeszcze dużo siły.
- O której? – spytałam
- Jutro, jedenasta. Wiesz, który to jest blok?
- Co to ma znaczyć?
- Nie wiem. Tak się tylko pytam.
Ale ona dobrze wiedziała. Jeśli już umrzeć to przy mogącym o wszystkim zaświadczyć audytorium.

Autobusy tej linii były zwyczajnie zatęchłe. Kiedy zamykało się oczy czuło się nie woń potu, tudzież spalin, ale jakiś dziwny odór, który zżerał od środka swoim zużyciem. Stęchlizna wisiała w powietrzu i zdawała się mówić: „Tak, tak pachnie starość. Wy też kiedyś o tym będziecie wiedzieć”.
- Po co tam jedziemy? – koleżanka, którą zabrałam przypadkiem była wyraźnie zirytowana.
- Nie rozumiesz? One chcą to zrobić. Muszę im zapobiec.
- Ale...
- Żadne ale. Jak nie będziesz chciała to nie wysiądziesz.
- No bo ja nie za bardzo chcę się spóźnić do szkoły.
- Dobrze. Jak nie będziesz chciała... To tutaj – wskazałam blok Karoliny i wyskoczyłam przez drzwi autobusu.
A ona za mną.
- I co?
- Widzisz, to tamten blok. Podeszłam niepewnie bliżej, a potem przyspieszyłam kroku. Idziesz?
- Nie, dzięki. Wiesz, nie mogę się dzisiaj spóźnić, mam pierwszą kartkówkę z matematyki.
- Co znaczy kartkówka z matematyki wobec dwóch dziewczyn, które mogą stracić życie?! – zawołałam rozśwcieczona przez ramię. – To co idziesz? – spytałam dość agresywnie.
- Nie, dzięki – spuściła głowę i powędrowała na przystanek.
- To nie mi dziękuj – wymamrotałam, ale ona już mnie nie słyszała.
Nawet w obliczu śmierci znajdzie się ktoś kto będzie się zastanawiał czy warto z nią walczyć.

Zauważyłam je. Stały na jednym z mizernych balkoników. Były jakieś dziwne i nierzeczywiste. Pomachałam niepewnie ręką, ale nie było żadnej reakcji. Po chwili zauważyłam, że dostrzegła mnie Karolina. Powiedziała coś do tej drugiej i szybko zmyły się z balkoniku.
Czy one nie mają rodziców? – pomyślałam ze złością. Może to do nich należy się udać?
Jednak jak jakiś pieprzony sługa powędrowałam w ślad za nimi. Jak niańka do dziecka próbująca znaleźć drugi jego kapeć do kompletu.

Po piętnastu minutach urzędowania w dwóch windach, i bezczelnego widywania ich gdzieniegdzie – oczywiście roześmianych (no cóż w końcu to miała być ostatnia zabawa w ich życiu) dałam za wygraną. Wyszłam przed blok i zawołałam:
- Dzwonię na policję!
Podeszłam do kiosku ruchu i kupiłam kartę. Następnie zwróciłam się w stronę automatu.
- Halo? – spytałam. – Czy tu policja?
- Tak – usłyszałam po drugiej stronie, jakiś miły, kobiecy głos.
- Widzi pani, są tutaj dwie dziewczyny, które usiłują się zabić. Osiedle Batorego 33 przez...
- Ile masz lat? – przerwał mi ostry głos.
- Nieważne – odpowiedziałam uniesiona nagłą dumą.
- Uważasz, że to jest śmieszne?
Zdębiałam. Czyżby oni mi nie wierzyli?
- One umierają! Osiedle Batorego! – wykrzyknęłam, ale ten ktoś już odwiesił słuchawkę.
Zaniosłam się donośnym płaczem, przywołując do siebie namolny wzrok kioskarza. Potem jak oszalała rzuciłam się w stronę bloku Karoliny. Przyczaiłam je w niszy obok klatki.
- Przestańcie! – wrzasnęłam, potrząsając to jedną to drugą. – Macie natychmiast przestać! Jedzie tutaj policja!
I jak oszalała wydostałam się stąd, następnie przebiegając iście końskim galopem dwa przystanki autobusowe.

Następnego dnia, zobaczyłam w szkole Karolinę. Serce zatrzepotało mi na jej widok, ale nie dałam tego po sobie poznać.
- Chodź – powiedziała i zaprowadziła mnie na tyły szkoły. – Kasia nie żyje – oznajmiła tam, a ja rzeczywiście zauważyłam, że jest ubrana cała na czarno.
- W jaki sposób? – spytałam się.
- Skoczyła z balkonu, bo tabletki nie zadziałały.
- Naprawdę?
- Naprawdę.
- Boże najświętszy co za durna dziewczyna! – wykrzyknęłam jak oszalała.
- Ciszej – położyła palec na ustach Karolina.
- Ojciec ją molestował – oznajmiła po chwili.
- To nie powód...
- To JEST powód – stwierdziła ona. – JEST i BĘDZIE.
- Ale Ty już nie...?
- Na razie.

Trzy lata potem moja inna koleżanka miała zapisać się na kurs tańca nowoczesnego z Karoliną, ale okazało się, że nie ma pieniędzy i musiała zrezygnować.
- To jak Karolina pójdzie teraz sama? – spytałam się jej, ot tak sobie.
- Chyba nie – odparła. – Z Kasią.
- Z jaką Kasią? – spytałam.
- No, tą z jej osiedla...
Zabuzowało we mnie ostrzegawczo.
- Blondynka? W naszym wieku?
Koleżanka popatrzyła na mnie trochę dziwnie, ale nic nie powiedziała.
- Tak, a co?
- Nic, nic – stwierdziłam, ale w środku coś we mnie wrzeszczało: „Nigdy nie przestaniesz być kozłem ofiarnym”.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A może by jakieś słuchowisko albo wielodram jakiś z tego począć? Bohaterowie mają gadane, narrator poszedł na kawę i czasem wpada z drobną wrzutką :) I proszę, po co znów te wstręty w tytule? Warte nie warte, niech siębrobi samo. W którym kantorze wymieniają na drahmy?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem za bardzo co o tym myśleć.

Nie jest nieciekawe, nawet wciąga, ale w rezultacie nic nie przynosi. Z głowną bohaterką - narratorką nie umiem się utożsamić, nie rozumiem jej motywacji. Ta Karolina bije ją po twarzy, a ona nadal się z nią przyjaźni? Dlaczego jest tym kozłem ofiarnym? Nie dajesz tu żadnego tropu, to jest psychologicznie niewiarygodne.

poza tym, może to zabrzmi paradoksalnie, ale jest w tym za dużo "autentyczności" a za mało literatury. To tak jakby ktoś nagrał na ulicy czyjąś rozmowę i żywcem przepisał. To jest wtedy "autentyczne" (może pojawić się w reportażu np.) ale to nie jest literatura. Żeby powstało opowiadanie, to musi byc przefiltrowane przez twoją świadomość, maksymalnie zagęszczone, musi powstać nowy fikcyjny świat, który trochę przypomina ten nasz, ale nim NIE JEST.

To samo się odnosi (choć w mniejszym stopniu) do dialogów Michała Pajka (tekst powyżej).

Sorry, być może się mądrzę, ale dla mnie to nie jest opowiadanie (jakkolwiek by je definiować), choć ma na to (spore) zadatki:))

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...