Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Głaskanie kotka


Rekomendowane odpowiedzi

Rzekł mi kiedyś Jaś niecnota,

że on chce pogłaskać kota

myślę sobie cóż mi szkodzi

on i ja jesteśmy młodzi

 

to, że brak nam doświadczenia

nic tu nie ma do znaczenia

rzekłam tylko - Jasiu miły

ja cię błagam z całej siły

 

kiedy będziesz kotka głaskał

byś nie sapał i nie mlaskał

z podniecenia nie drżał cały

lecz był rześki, nie ospały.

 

Jaś posłuchał i ripostę

dał mi - to nie takie proste

i gra świeczki nie jest warta

więc mu rzekłam - idź do czarta.

 

          No i poszedł, lecz do innej

          a mnie za to kara spotka

          bo on teraz będzie głaskał

          tamtej, a nie mego kotka.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Dag

Myszkę, głaskał, celebrował

łapkę pod futerko schował

poczuł wilgoć, więc pazurki

delikatnie do tej dziurki

 

pomalutku najpierw zbliżył

potem włożył i się wyżył

kręcąc łapką jak rapierem

wszak był przecież kawalerem.

 

Pozdrawiam świątecznie

He Ja

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Dag

Naliczyłem trzy postacie

dwie zwierzęce, trzecią znacie

bo on się pod He Ja skrywa

choć Jakowiec się nazywa

 

Postać trzecia, choć amator

w rzeczy samej deprawator

i to z takim w jednej norze

mnie uchowaj Panie Boże.

 

Pozdrawiam świątecznie tym razem, jako

Ha Jot

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Dag

Czemu by nie, jeśli można

w świat poezji się zanurzyć

stworzyć niecodzienny klimat

i z kimś sobie pobajdurzyć.

 

Można przecież się przedzierzgnąć

w postać z bajek albo z baśni

bo w tym poetyckim świecie

myszka z kotkiem są w przyjaźni.

 

Idąc razem gdzieś w nieznane

polną ścieżką lub przez łąki

patrzeć jak się budzi wiosna

pojawiają pierwsze pąki.

 

Wszystko to jest wciąż przed nami

i choć nie jest to codzienne

poetyckie postrzeganie

świata trwa i jest niezmienne.

 

Pozdrawiam świątecznie

He Ja

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Dag 

Nic dziwnego każdy kotek

ma swą myszkę, ma swój płotek

a to, że on więcej pije

czyli daje sobie w szyję

 

tym nie czyni sobie szkody

pije mleko, bo jest młody

je jak inni, więcej deczko

bo apetyt wzmacnia mleczko.

 

Pozdrawiam świątecznie.

Pozdrawiam świątecznie

He Ja

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Dag

Wiemy to z autopsji,

że apetyt rośnie

bo zimą marzymy

o zielonej wiośnie

 

Gdy ona się zjawi

to łakniemy lata

gdy padnie Mercedes

chcemy choćby grata

 

zadowolić można

nas tylko na chwilę

ale są i tacy

to im czoła chylę

 

którzy mają wolę

i w tej woli trwają

a tylko w potrzebie

gdy muszą zmieniają

 

większość jednak inne

preferuje cuda

bo ja mogę więcej

lecz czy im się uda?

 

Pozdrawiam świątecznie

He Ja

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Dag

Stare to rzemiosło

znane od stuleci

ale dzięki temu

rodzą nam się dzieci

 

nie ma w tym przymusu

bowiem obie strony

wręcz pałają żądzą

a gdy akt spełniony

 

sprawił dla obojgu

oprócz prokreacji

doznania cielesne

pełne satysfakcji.

 

Pozdrawiam świątecznie

He Ja

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Opływa mnie woda. Krajobraz pełen niedomówień. Moje stopy. Fala za falą. Piana… Sól wsącza się przez nozdrza, źrenice... Gryzie mózg. Widziałem dookolnie. We śnie albo na jawie. Widziałem z bardzo wysoka.   Jakiś tartak w dole. Deski. Garaż. Tam w dole czaiła się cisza, choć słońce padało jasno i ostro. Padało strumieniami. Przesączało się przez liście dębów, kasztanów.   Japońskie słowo Komorebi, oznacza: ko – drzewo lub drzewa; more – przenikanie; bi – słoneczne światło.   A więc ono padało na każdy opuszczony przedmiot. Na każdą rzecz rzuconą w zapomnienie.   Przechodzę, przechodziłem albo bardziej przepływam wzdłuż rzeźb...   Tej całej maestrii starodawnego zdobienia. Kunsztowna elewacja zabytkowej kamienicy. Pełna renesansowych okien.   Ciemnych. Zasłoniętych grubymi storami. Wyszukana sztukateria...   Choć niezwykle brudna. Pełna zacieków i plam. Chorobowych liszai...   Twarze wykute w kamieniu. Popiersia. Filary. Freski. Woluty. Liście akantów o postrzępionym, dekoracyjnym obrysie, bycze głowy (bukraniony) jak w starożytnej Grecji.   Atlasy podpierające masywne balkony… Fryz zdobiony płaskorzeźbami i polichromią.   Metopy, tryglify. Zawiłe meandry…   Wydłużone, niskie prostokąty dające możliwość rozbudowanych scen.   Nieskończonych fantazji.   Jest ostrość i wyrazistość świadcząca o chorobie umysłu. O gorączce.   Albowiem pojmowałem każdą cząstkę z pianą na ustach, okruch lśniącego kwarcu. I w ostrości tej jarzyła mi się jakaś widzialność, jarzyło jakieś uniesienie… I śniłem na jawie, śniąc sen skrzydlaty, potrójny, poczwórny zarazem.   A ty śniłaś razem ze mną w tej nieświadomości. Byłaś ze mną, nie będąc wcale.   Coś mnie ciągnęło donikąd. Do tej feerii majaków. Do tej architektonicznej, pełnej szczegółów aury.   Wąskie alejki. Kręte. Schody drewniane. Kute z żelaza furtki, bramy...   Jakieś pomosty. Zwodzone nad niczym kładki.   Mozaika wejść i wyjść. Fasady w słońcu, podwórza w półcieniu.   Poprzecinane ciemnymi szczelinami puste place z mżącymi pikselami wewnątrz. Od nie wiadomo czego, ale bardzo kontrastowo jak w obrazach Giorgio de Chirico.   Za oknami twarze przytknięte do szyb. Sylwetki oparte o kamienne parapety.   Szare.   Coś na podobieństwo duchów. Zjaw…   Szedłem, gdzieś tutaj. Co zawsze, ale gdzie indziej.   Przechodziłem tu wiele razy, od zarania swojego jestestwa.   Przechodziłem i widzę, coś czego nigdy wcześniej nie widziałem.   Jakieś wejścia z boku, nieznane, choć przewidywałem ich obecność.   Mur.   Za murem skwery. Pola szumiącej trawy i domy willowe. Zdobione finezyjnie pałace. Opuszczone chyba, albo nieczęsto używane.   Szedłem za nią. Za tą kobietą.   Ale przyśpieszyła kroku, znikając za zakrętem. Za furtką skrzypiąca w powiewie, albo od poruszenia niewidzialną, bladą dłonią.   W meandrach labiryntu wąskich uliczek szept mieszał się z piskliwym szumem gorączki.   Ze szmerem liści pożółkłych, brązowych w jesieni. Uschniętych...   *   Znowu zapadam się w noc.   Idę.   Wyszedłem wówczas przez szczelinę pełną światła. Powracam po latach w ten mrok zapomnienia.   Stąpam po parkiecie z dębowej klepki. Przez zimne pokoje, korytarze jakiegoś pałacu, w którym stoją po bokach milczące posągi z marmuru.   W którym doskwiera nieustannie szemrzący w uszach nurt wezbranej krwi.   Balet drgających cieni na ścianach, suficie… Mojej twarzy...   Od płomieni świec, które ktoś kiedyś poustawiał gdziekolwiek. Wszędzie....   Wróciłem. Jestem…   A czy ty jesteś?   Witasz mnie pustką. Inaczej jak za życia, kiedy wychodziłaś mi naprzeciw.   Zapraszasz do środka takim ruchem ręki, ulotnym.   Rysując koła przeogromne w powietrzu, kroczysz powoli przede mną, trochę z boku, jak przewodnik w muzeum, co opowiada dawne dzieje.   I nucisz cicho kołysankę, kiedy zmęczony siadam na podłodze, na ziemi...   Kładę się na twoim grobie.   (Włodzimierz Zastawniak, 2024-11-25)    
    • Ale dlaczego więźniarką ZIEMI?
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Sytuacja jest patowa,ujmę to najprościej, przed snem lepiej film obejrzeć o "Królowym Moście" Pozdrawiam Adam
    • siedzimy na błoniach popijając jogurt   to jest ten moment kiedy widać jednocześnie słońce księżyc i gwiazdy   Julek mówi że początek to było jedno Wielkie Pierdolnięcie jest z technikum i wie co mówi ale ja czuję że było zgoła inaczej   byliśmy tam wszyscy na samym początku ktoś coś powiedział ktoś się nie zgodził i tak się zaczęło    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...