Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

siedemnaście godzin na dzień

siedem na sen mówią powinno

być osiem w tym dwie dla fazy rem

w szyku karteczki samoprzylepne gotowe

co kiedy ile i jak każda ci powie odrywam

pierwszą ludzie są głodni i spragnieni sukcesu

Ooo ta jest i o mnie zaczynam więc od frazesu

sukcesem nikt się jeszcze nie najadł co innego

nadymał czy napompował jak balon koniec

wiadomy woda sodowa uderza do głowy

odrywam drugą szybkie czytanie 

metodą wyłącz głos w głowie 

nawet do pięciu książek na dzień

za jedyne 200 baksów cud miód malyna

kremy diety pyton joga sprężyna

odrywam trzecią przyklej mnie z drugiej strony

cholera próbuję upada nie działa czytam na głos

napis a widzisz nawet i ja nie jestem doskonała

 

 

 

 


 

Edytowane przez Pan Ropuch (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

@Pan Ropuch Pracowałem kiedyś z dziewczyną, która oprócz tego, że wszystko zapisywała sobie na takich przylepnych karteczkach (tak w jej mniemaniu zwalniało ją to z obowiązku pamiętania o czymkolwiek, jak na ironię, gubiła te karteczki notorycznie), to jeszcze pisała na nich sama do siebie komunikaty w stylu "nie poddawaj się, jesteś super" i przyklejała na brzegach laptopa. O dziwo, w jakiś niezrozumiały dla mnie sposób odnajdywała w tym ukojenie. Cóż, każdy ma swoją szajbę. Podobną ma, zdaje się, peel w tym wierszu, bo ciut za bardzo na tych karteczkach polega ;>

Dobry wiersz, puenta może do przewidzenia, ale podana w ciekawy sposób ;>

Pozdrawiam!

Opublikowano

Dawno, dawno temu, na moich drzwiach zastałem taką karteczkę od starych znajomych

(bardzo dobrych znajomych, dodam - bo to ważne) z napisem:

"Byliśmy, nie zastaliśmy, długo czekaliśmy

           - CHCWD AVE CEZAR!!!"

Pojechałem następnego dnia do nich, też bez zapowiedzi, z kupionym w sex shopie dorodnym penisem.

Pukałem, dzwoniłem, czekałem. W końcu od ich sąsiada pożyczyłem kawałek taśmy klejącej

i jedną, właśnie taką samoprzylepną, żółtą karteczkę.

Taśmą przyczepiłem gadżet (ciężki, więc niestety zwisał), a na karteczce napisałem:

"KOCHAM WAS - zapomnieliście wyjąć" - w tym momencie otworzyły się drzwi

i ujrzałem dwie śmiejące się do rozpuku gęby. :)

Dzięki za przypomnienie, piękny wiersz.

Pozdrawiam.

 

 

Opublikowano

Trzeba uważać czym karminy mózg, bo i karteczka samoprzylepna umie wywinąć numer. 

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Twoja koleżanka stosowała technikę afirmacji. Jest dużo sprzecznych opinii o ich skuteczności, choć ostatnio szala chyli się na TAK, o ile stosujemy je wystarczajaco długo, aby mózg zbudował nowe połączenia neuronowe, czyli musimy jakby hackować zasoby wiedzy na własny temat. Ważne jeszcze żeby za mocno w nich nie płynąć. Na przykład, osoba panicznie bojąca się przemówień publicznych nie powinna afirmować treści "uwielbiam występować publicznie", a raczej "jest dla mnie ważne, abym przezwyciężała swoje lęki". Afirmacje to bardzo ciekawy wątek! @Pan Ropuch Wybacz za off topic!

Opublikowano

@GrumpyElf To teraz pytanie za 100 punktów czy autor wiersza bądź peel ma w zwyczaju stosować karteczki czy nie? 

 

Afirmacja jeszcze nie brzmi źle :) 

Ciekawe jak się ma do tego sztucznie podtrzymywana hipermotywacja czy też boostowanie aspiracji i ambicji na nieustanną pogoń za nowymi umiejętnościami (skilami) które to mają być tym jedynym i prawdziwym pomostem do sukcesu i kariery (tym czego na pewno mi brakuje, tym co na pewno jest moją przeszkodą w osiągnięciu ów rzeczy :D

 

Musiałem posprzątać walla na fejsie 

bo naroiło mi się na nim od LifeCoachów i CoachówTychCoachów :D 

Szczerze nie dostrzegam żadnej różnicy pomiędzy Coachem Indoktrynującym wyznawcą jakiejkolwiek wiary. Cokolwiek Ci nie powiedzą to są te same podprogowe przynęty, pozytywy i złote klucze na wszystkie twoje życiowe problemy :), które, jeśli z sukcesem zaadaptujesz to już jesteś na autostradzie do lepszego ja. 

Nie nie przeraża mnie sposób ani środki czy rezultaty tylko śmiem wątpić i poddawać w wątpliwość 

czy takie nadmierne nieustanne nakręcanie się jest też dobre :) 

Tyle po krótce. 

 

Pozdrawiam

Pan Ropuch

 

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Autor wiersza - nie :) Moje szanse na prawidłową odpowiedź, jako 50/50, były bardzo wysokie :)  Teraz proszę mnie zweryfikować. 

 

Czas na pytanie ode mnie. Czy coś sztucznie podtrzymywane może być jakościowo dobre? 

Opublikowano (edytowane)

@GrumpyElf Oczywiście, że nie tak brzmi odpowiedź na oba pytania :DDD 

 

No tak, ale  jeszcze dopowiem (chyba sobie też :DDD) coaching to nic innego jak ustawianie się w pozycji kogoś kto zna a) wszystkie skróty b) większość odpowiedzi (taki przewodnik przez życiową mgłę) 

 

Żeby nie było rozwijanie się i samodoskonalenie to nasze jedyne przywileje, z których musimy korzystać. Ale chyba jestem oldschoolem bo ciągle przyświeca mi idea, że najlepiej robić to we własnym skromnym zakresie najbardziej naturalną metodą tj. prób i błędów. Spokój i rozwaga oraz troszeczkę samodyscypliny są tu kluczowe :) 

 

Pozdrawiam

Pan Ropuch

@jan_komułzykant Pani Janku Kochany! Anegdota na 102! Czytam ją już po raz wtóry i staram się trzymać swoją wyobraźnię na wodzy i wie Pan co?! Cholernie mi to ciężko przychodzi :DDD

 

Pozdrawiam z ukłonami po japońsku i z estymą

 

Pan Ropuch

Edytowane przez Pan Ropuch (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

:D

Coach powinien znać swój rewir, nie przekraczać go, zidentyfikować problem zastoju, nakierować i pokazać atuty. Tam, gdzie widzi problem natury psychologicznej, odsyła do psychologa... Dużo naruszeń powstaje przez niedoprecyzowane prawo, zdaje się każdy może być coachem, masa lichych szkoleń itd. 

Jak ma się mądrych przyjaciół, przełożonych, współpracowników, partnerów.. coach nie będzie miał zajęcia. Jednak dobry coach, jako niezależny obserwator, potrafi pomóc. Byle nie przybierał maski guru i bożka, co zdaje się, zarzucasz. 

Gość Radosław
Opublikowano

Mądre to. Daje do myślenia. Pl chyba się gdzieś spieszy. Pytanie czy ma właściwy kierunek i czy to Jego kurs? ;) 

 

Pozdrowionka. 

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • - Patrz przed siebie, nie w dół. - Wstrząsnęła małym listkiem gałązka. Był koniec października, listek jako jeden z nielicznych, trzymał się kurczowo swojego drzewa. Otworzył mocno zmrużone oczy i spojrzał na oddalony park. Liście błyszczały tam przy dostojnych drzewach, jak kolorowe fale u stóp nadmorskich fiordów. - Jesteś pewny, że wiatr mnie tam zaniesie i nie spadnę do tych okropnych śmieci? - Mruknął raz jeszcze, zerkając z grymasem na śmietnik. Tuż pod nim, przy autobusowym przystanku, stał kosz na śmieci. - Jestem pewny. - Łagodnym głosem przekonywała gałązka. Żółto-pomarańczowy listek wziął głęboki oddech, lekko się zaczerwienił i z przymkniętymi oczami odczepił się od gałązki. Serce biło mu jak szalone, nic innego nie czuł, poza strachem. Mocnym ramieniem, wiatr pochwycił go w stronę upragnionego parku, lecz szybko zmienił kierunek i zawrócił. Listek wylądował na śmietniku. - Nie panikuj, jesteś na koszu nie w koszu...Patrz nadal przed siebie, nie zerkaj do środka. Być może za chwilę, wiatr ponownie cię porwie...- Szeptała z góry gałązka. Z kosza dobywał się nieprzyjemny zapach. Listek starał się tam nie zaglądać. Z nadal mocno bijącym sercem, patrzył na wysokie drzewa. - Przepraszam piękny listeczku, czy mógłbyś mnie zabrać ze sobą?...Przypadkiem usłyszałem, że wybierasz się do parku. - - Nie zabieram ze sobą żadnego brzydko pachnącego papierka...- Listek odwrócił się od wnęki kosza. - To świetnie się składa, bo nie jestem papierkiem. Mam na imię Feliks. - Przed listkiem stanęła mała, choć dość pulchna, mrówka. - Ledwo się wygrzebałem z tego śmierdzącego worka. - Przedstawił się Feliks, zlizując z łapek resztki jakiegoś lepkiego płynu. -Witaj mróweczko... A jak się tam znalazłeś? - Zapytał, przyjemnie zaskoczony listek. - Noo wiesz... Czasami w parku coś niecoś skubnę, liznę... Człowiek wyrzuca na trawnik różne rzeczy. Tym razem napiłem się kilka kropelek słodkiego napoju i ktoś z pustą butelką wrzucił mnie do tego kosza. Ludzie to takie dziwne istoty, jedni śmiecą, a drudzy po nich sprzątają. -Wyjaśniła mrówka. - Tak...Zauważyłem, że to bardzo dziwne stworzenia. Podobo wiedzą że słodycze im szkodzą, a mimo to, objadają się nimi. Dużo dzieci ma przez to chore ząbki. Ty też lepiej uważaj, bo w końcu się pochorujesz, albo ugrzęźniesz w tym śmietniku, jeśli jeszcze raz tutaj trafisz...- Z wielką ochotą, listek wdał się w rozmowę. - Zgadzam się z tobą listeczku, od dzisiaj przechodzę na dietę. Koniec z ludzkimi smakołykami - Uśmiechnął się Feliks, zlizując ukradkiem przyklejony do tylnej łapki, kryształek cukru. - Wdrap się na plecy i trzymaj się mocno. Jeśli nam się trochę poszczęści, z wiatrem dostaniemy się do parku. -Zachęcił go listek. Nawet nie zauważył, że przestał się bać. Sympatyczna mróweczka, wdrapała się na jego plecy. Po chwili oczekiwania, wiatr ponownie objął listka swoim silnym ramieniem. Tym razem, nie zamykał oczu. Patrzył odważnie przed siebie, zachwycając się lotem i siłą wiatru. -Uff, co za ulga. Bardzo Ci dziękuję, nie spotkałem jeszcze tak życzliwego i odważnego liścia. - Dziękowała z entuzjazmem mróweczka, kiedy delikatnie wylądowali pod wymarzonymi drzewami. - Nie ma za co Feliksie. Cieszę się, że mogłem Ci pomóc. Obiecaj, że już nie będziesz podjadał słodyczy...- - Obiecuję, hi hi hi. Być może do zobaczenia wkrótce. - Mrówka ześliznęła się jego pleców i podreptała swoją drogą, znikając pod kolorową falą liści. - Do zobaczenia Feliksie. Uważaj na siebie. - Zaszumiał w harmonii z falą, szczęśliwy liść brzozy.
    • Mam dziewięć, może dziesięć lat. Jadę windą w stronę nieba, stamtąd wszystko wygląda inaczej: miejski park zamienia się w głęboki dywan, w zatoczce pod blokiem cumują resorki, a ludzie, na pierwszy rzut oka z jedenastego piętra,  są tacy mali.        
    • siedzę przy stole, zimna kawa udaje sens życia, a ja nawet nie mam siły żeby wstać po świeżą. świat kręci się dalej, jak stary pies, który już nie powinien, ale nadal macha ogonem z przyzwyczajenia. kiedyś myślałem, że miłość to wybawienie, ty przyszłaś jak papieros o północy — rozgrzałaś gardło, a potem zostawiłaś smak popiołu. teraz dni ciekną po ścianach, jak woda z przeciekającej rury: kap, kap, kap — aż człowiek przestaje liczyć, bo i po co. niespełnione zakochanie to najtańszy sposób na bezsenność, a niemoc nauczyła mnie jednej rzeczy: że czasem nawet oddech jest zbyt ciężki, żeby go unieść. ale wciąż tu jestem, jak brudna szyba w oknie — nikt nie patrzy, nikt nie czyści, a jednak trzyma cały świat po drugiej stronie.
    • @Alicja_Wysocka   Aluś.   a więc uznajemy, że jest to tajemnica Zielonego Przylądka :)   przyjemności wszelakie dla Ciebie :)    
    • @huzarc Ładnie komentujesz nasze pisanie, dziękuję :) @Kamil Olszówka, dziękuję :)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...