Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

 

w takich nam żyć przyszło

choć lubiłam je nawet

rozśmieszały niedawno jeszcze

luźny język zza ekranu

prostota

nienadmuchanie

 

teraz doskwierają

 

nekrologi byłe i te za chwilę

wielkich artystów

ich poziom bycia

nie tylko celebrytami

 

Warszawka płonie

 

Warszawka płonie

 

i my jakoś tak

byle jak

dogasamy

Opublikowano

Lule, pozdrawiam z "płonącej warszawki". Z okna mam widok na Rondo Daszyńskiego, od którego zaczyna się wiele. Przeraźliwa pustka. Nawet policja już nie jeździ. Nie łapię do końca o czym to. puenta mi wszystko gmatwa.
dobrego roku

Opublikowano

To o głębi "starych" twórców

(autorytetów) i płyciźnie dzisiaj, braku następców na tronie kultury i sztuki; analogia do poglądu, że kiedyś było lepiej, a dziś tylko komórki i komputery. 

Fajne hasło:

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

gorzka trawestacja, pełna sarkazmu.

Lubię na Kulturze cykl "Tego się nie wytnie". Autorytet rośnie długo, ale są i dziś ciekawe osobowości.

Jest inaczej. Lu, Dobrego 2021! bb

Opublikowano

Myślę, że niektórzy urodzili się nie w porę. Ja np. jestem zdecydowanie XIX- wieczny

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Opublikowano

Rzadko ktoś rodzi się w nie porę, czasem za późno, niekiedy za wcześnie. Przeznaczenie nie liczy się z ludzkim czasem:) A w Warszawie to bywam rzadko i tylko przejazdem, choć niby to nie daleko, łuny jednak znad stolicy nie widzę poza zimnym blaskiem rozświetlonego miasta nocą za dalekich antypodach mojego horyzontu. 

Opublikowano

@kot szarobury witaj Kocie! :) Beta dobrze nakreśliła, więc w sumie odpowiedziała za mnie. Przyszedł taki czas, no, dziwne to w tym wieku, że spędziliśmy w domu Sylwestra z Polsatem

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

(zawsze to lepiej niż z Dwójką;)) zresztą ci drudzy dziś w Panormamie zaznaczali swoją większą oglądalność+mały paszkwilek na konkurencję = niby nie powinno już dziwić, choć nadal nie dowierzam. to tak pobocznie sobię piszę.

Po północy przypadkiem uciekłam skrawkowo w dawne czasy, w dawnych aktorów, artystów, stąd wiersz. No ale czasy były inne. w kulturze, na stanowiskach itd. Dzięki za wizytę i życzenia, również ślę - pomyślności i zdrówka!

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

W punkt:) szczególnie ze słowem 'autorytety'. Racja, nie generalizuję, że nie ma już nikogo, bo to byłoby niesprawiedliwe. Do tego wielu tkwi w jakiejś alternatywie, nie ma ich na świeczniku. A ci 'dawni' też mieli swoje za uszami. ale jednak zdaje mi się miało to swój głębszy wymiar, większy błysk inteligencji, dziś niestety wszystko zmierza w nieco prostszą stronę. (sobie też mam bardzo dużo do zarzucenia).

Ale chociaż wartości na szczęście tak szybko nie umierają. 

 

Warszawka płonie to cytat, dlatego dałam kursywę, aczkolwiek widzę z błędem, 'warszafka' być powinno. Z utworu Fisza (Waglewskiego) pod tym samym tytułem. 

A to muszę kiedy upolować ten program na Kulturze:)

Dzięki Beto. pozdrawiam mocno, niech się wiedzie!

Opublikowano

@Agrafka hej, po pierwsze dzięki za uwagę o tytule, tak, trochę zalatuje tym co napisałaś. Do tego celowo jest brzydki, z bluzgiem, tak adekwatnie do dzisiejszych niższych standardów. Cieszę się, że wraz ze środkiem nie odstraszył Cię na dobre:)

Właśnie też nie oglądam takich rzeczy w tv (dodatkowo mąż bardzo źle znosi wszelkie programy i internetowe głupoty), teraz wyjątkowo, trochę dla żartu, trochę żeby sprawdzić czym nas karmią. Akurat ostatnio trafiałam na artykuły wspominające dawne życie i ludzi z tamtej epoki, do tego widzę czasem, jak niektórzy się, wiadomo, postarzeli, no i skumulowało mi się, tak ogólnie. Pozdrawiam:)

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

"i do tego strzec się muszę myśli swych pod kapeluszem";)

akurat, że ciężkie, to nigdy nie skarżyłam się, bo w porównaniu z rocznikami choćby 1940-50, to mamy eksluzywnie wygodne. Ale chyba każde czasy zdają się być choćby dziwne, bo inne od minionych, przy tym nigdy idealne. A wszystko warunkuje, szkicuje kolejnych ludzi zupełnie inaczej. I to jest nieuniknione. Nasze całkiem lubię, czy lubiłam,sama nie wiem, bo ogrom rzeczy boli i przeraża. Dziękuję Andrzeju za wizytę i muzyczny ślad:) zdrówka

No ale na to to już nie masz rady, może choć stroje można z teatru wypożyczyć;) a jeśli to kwestia jakiegoś etosu itp itd, to.. to dobrze mieć podobnych bliskich z którymi można to dzielić. Tak czy inaczej, po swojemu dreptać w te czasy:)

Opublikowano

@Agrafka nie wyczuwam 'stronności' tego posta, w sensie czy tłumaczenie pani Umer jest dla Ciebie ok, czy nie. a ja sama podchodzę do takich rzeczy z rezerwą. (A kolęda osobiście całkiem mi się podoba). Dla mnie to trochę dorobienie teorii po wycieku. Ale domyślam się, że niejedni wykorzystali znajomości, żeby ominąć kolejkę. Nic nowego, niestety. 

 

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • ... będzie zacząć tradycyjnie - czyli od początku. Prawda? Zaczynam więc.     Nastolatkiem będąc, przeczytałem - nazwijmy tę książkę powieścią historyczną - "Królestwo złotych łez" Zenona Kosidowskiego. W tamtych latach nie myślałem o przyszłych celach-marzeniach, w dużej mierze dlatego, że tyżwcieleniowi rodzice nie używali tego pojęcia - w każdym razie nie podczas rozmów ze mną. Zresztą w późniejszych latach okazało się, że pomimo kształtowania mnie, celowego przecież,  także poprzez czytanie książek najrozmaitszych treści, w tym o czarodziejach i czarach - jak "Mój Przyjaciel Pan Likey" i o podróżach naprawdę dalekich - jak "Dwadzieścia tysięcy mil podmorskiej żeglugi" jako osoby myślącej azależnie i o otwartym umyśle, marzycielskiej i odstającej od otaczającego świata - mieli zbyt mało zrozumienia dla mnie jako kogoś, kogo intelektualnie ukształtowali właśnie takim, jak pięć linijek wyżej określiłem.     Minęły lata. Przestałem być nastolatkiem, osiągnąwszy "osiemnastkę" i zdawszy maturę. Minęły i kolejne: częściowo przestudiowane, częściowo przepracowane; te ostatnie, w liczbie ponad dziesięciu, w UK i w Królestwie Niderlandów. Czas na realizację marzeń zaczął zazębiać się z tymi ostatnimi w sposób coraz bardziej widoczny - czy też wyraźny - gdy ni stąd, ni zowąd i nie namówiony zacząłem pisać książki. Pierwszą w roku dwa tysiące osiemnastym, następne w kolejnych latach: dwutomową powieść i dwa zbiory opowiadań. Powoli zbliża się czas na tomik poezji, jako że wierszy "popełniłem" w latach studenckich i po~ - co najmniej kilkadziesiąt. W sam raz na wyżej wymieniony.     Zaraz - Czytelniku, już widzę oczami wyobraźni, a może ducha, jak zadajesz to pytanie - a co z podróżnymi marzeniami? One zazębiły się z zamieszkiwaniem w Niderlandach, wiodąc mnie raz tu, raz tam. Do Brazylii, Egiptu, Maroka, Rosji, Sri-Lanki i Tunezji, a po pożegnaniu z Holandią do Tajlandii i do Peru (gdzie Autor obecnie przebywa) oraz do Boliwii (dokąd uda się wkrótce). Zazębiły się też z twórczością,  jako że "Inne spojrzenie" oraz powstałe później opowiadania zostały napisane również w odwiedzonych krajach. Mało  tego. Zazębiły się także, połączyły bądź wymieszały również z duchową refleksją Autora, któraż zawiodła jego osobę do Ameryki Południowej, potem na jedną z wyspę-klejnot Oceanu Indyjskiego, wreszcie znów na wskazany przed chwilą kontynent.     Tak więc... wcześniej Doświadczenie Wielkiej Piramidy, po nim Pobyt na Wyspie Narodzin Buddy, teraz Machu Picchu. Marzę. Osiągam cele. Zataczam koło czy zmierzam naprzód? A może to jedno i to samo? Bo czy istnieje rozwój bez spoglądania w przeszłość?     Stałem wczoraj wśród tego, co pozostało z Machu Picchu: pośród murów, ścian i tarasów. W sferze tętniącej wciąż,  wyczuwalnej i żywej energii związanych arozerwalnie z przyrodą ludzi, którzy tam i wtedy przeżywali swoje kolejne wcielenia - najprawdopodobniej w pełni świadomie. Dwudziestego pierwszego dnia Września, dnia kosmicznej i energetycznej koniunkcji. Dnia zakończenia cyklu. Wreszcie dnia związanego z datą urodzin osoby wciąż dla mnie istotnej. Czy to nie cudowne, jak daty potrafią zbiegać się ze sobą, pokazując energetyczny - i duchowy zarazem - charakter czasu?     Jeden z kamieni, dotkniętych w określony sposób za radą przewodnika Jorge'a - dlaczego wybrałem właśnie ten? - milczał przez moment. Potem wybuchł ogniem, następnie mrokiem, wrzącym wieloma niezrozumiałymi głosami. Jorge powiedział, że otworzyłem portal. Przez oczywistość nie doradził ostrożności...    Wspomniana uprzednio ważna dla mnie osoba wiąże się ściśle z kolejnym Doświadczeniem. Dzisiejszym.    Saqsaywaman. Kolejna pozostałość wysiłku dusz, zamieszkujących tam i wtedy ciała, przynależne do społeczności, zwane Inkami. Kolejne mury i tarasy w kolejnym polu energii. Kolejny głaz, wybuchający wewnętrznym niepokojem i konfliktem oraz emocjonalnym rozedrganiem osoby dopiero co nadmienionej. Czy owo Doświadczenie nie świadczy dobitnie, że dla osobowej energii nie istnieją geograficzne granice? Że można nawiązać kontakt, poczuć fragment czyjegoś duchowego ja, będąc samemu tysiące kilometrów dalej, w innym kraju innego kontynentu?    Wreszcie kolejny kamień, i tu znów pytanie - dlaczego ten? Dlaczego odezwał się z zaproszeniem ów właśnie, podczas gdy trzy poprzednie powiedziały: "To nie ja, idź dalej"? Czyżby czekał ze swoją energią i ze swoim przekazem właśnie na mnie? Z trzema, tylko i aż, słowami: "Władza. Potęga. Pokora."?    Znów kolejne spełnione marzenie, możliwe do realizacji wskutek uprzedniego zbiegnięcia się życiowych okoliczności, dało mi do myślenia.    Zdaję sobie sprawę, że powyższy tekst, jako osobisty, jest trudny w odbiorze. Ale przecież wolno mi sparafrazować zdanie pewnego Mędrca słowami: "Kto ma oczy do czytania, niechaj czyta." Bo przecież z pełną świadomością "Com napisał, napisałem" - że powtórzę stwierdzenie kolejnej uwiecznionej w Historii osoby?       Cusco, 22. Września 2025       
    • @lena2_ Leno, tak pięknie to ujęłaś… Słońce w zenicie nie rzuca cienia, tak jak serce pełne światła nie daje miejsca ciemności. To obraz dobroci, która potrafi rozświetlić wszystko wokół. Twój wiersz jest jak promień, zabieram go pod poduszkę :)
    • @Florian Konrad To żebractwo poetyckie, które błaga o przyjęcie, dopomina się o miejsce w czyimś wnętrzu. Jednak jest w tym prośbieniu siła języka i humor, dzięki czemu to nie poniżenie, lecz autentyczna, godna prośba. To żebranie z honorem - pokazuje wrażliwość i odwagę ujawnienia się.   Twoje słowa przypominają, że można być nieodspajalnym  (ładny neologizm) prawdziwym i trwałym. Ta pokora nie umniejsza, lecz dodaje blasku.      
    • @UtratabezStraty Nie chcę tłumaczyć wiersza, bo wtedy zamykam drzwi do innych pokoi czy światów. Czasem czytelnik zobaczy więcej niż autor - i to też jest fascynujące, szczególnie w poezji.
    • Skoro tak twierdzisz...  Pozdrawiam
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...