Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Kolęda dla braci mniejszych


Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

Bim bam bom…

 

Opłatkiem podzielę się z wami

Moi mniejsi, lecz wierni bracia.

A później zgodnie z tradycją

Pójdziemy do lasu na spacer.

 

Psia gwiazda drogę nam wskaże,

Zapachną żywe choinki.

Wolne od siekier zatańczą

Wśród nocnej, grudniowej ciszy.

 

Bezpańsko będziemy się szwendać,

Nieskrępowani świąt smyczą.

Szum lasu nam zabrzmi kolędą

Piękną i cichą – prawdziwą.

 

Ref.

 

A w domu kot pacierz zamruczy,

Pies sierścią me dłonie wygłaszcze.

Dla ludzi święta się skończą,

Lecz z wami trwać będą zawsze.

 

Któż lepszym aniołem jest stróżem

Co wzrokiem czujnym wciąż wodzi.

Gdy ludzie zawiedli Jezusa

Wśród zwierząt się wolał narodzić.

 

 

Będziemy rozmawiać do świtu

O tym co braci mych trapi.

O tym jak pieskie jest życie

I jak je wziąć w swoje łapy.

 

Nakarmimy się wzajem nadzieją

Ze wspólnej tej nocy miski.

Warunków nie stawia psia miłość

Poświęcą swe życie dla bliskich.

 

Gdy już spoimy serca otuchą

Zdradzą mi swą tajemnicę.

Szepcąc cichutko do ucha

Skąd biorą apetyt na życie.

 

Ref.

 

A w domu kot pacierz zamruczy,

Pies sierścią me dłonie wygłaszcze.

Dla ludzi święta się skończą,

Lecz z nimi trwać będą zawsze.

 

Któż lepszym aniołem jest stróżem

Co wzrokiem czujnym wciąż wodzi.

Gdy ludzie zawiedli Jezusa

Wśród zwierząt się wolał narodzić.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Edytowane przez Franek K (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

@Marek.zak1

 

Niektórzy buddyści ściśle przestrzegają ahimsa. Nie wolno przy nich dziabnąć nawet komara. Co z kleszczami, to nie wiem.

@Gosława

 

Dzięki :)

 

Toż to kolęda (w sumie wiersz, choć ciut nierówny), ale faktycznie pomyśl o zmianie telefonu ;)

Opublikowano

@Franek K weź mnie nie wnerwiaj:) potrafię słownik wyłączyć bez pomocy męża

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

zresztą On już śpi! 

 

Jak zacznę majstrować to na bank coś popsuję

 

Opublikowano (edytowane)

@Gosława

 

Spokojności Renatko :)

To chyba w sumie nawet nie słownik, tylko podpowiadacz (a może na jedno wychodzi). Wyłącz to albo przepatruj co Ci zapodał w zamian tego, co miałaś na myśli. Ja kiedyś chciałem napisać "Jak tam pani doktor?", a napisałem"Jak tam pani dochód?", tzn. nie ja napisałem, tylko Wielkie Nieomylne Pióro Piszące w Moim Imieniu :)

Edytowane przez Franek K (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

@Gosława

 

Teraz zawsze sprawdzam czy nie napisałem bzdur chińskim piórem.

@dot.

 

Dzięki Dot.

Trochę tu jest nierówno, ale poniekąd rozmyślnie. Jakby ktoś wymyślił jakąś melodyjkę, to można jeszcze pomajstrować.

Opublikowano

Jak byłem mały to myliłem kaloryfer z kalafiorem

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Opublikowano (edytowane)

@Ewa Witek

 

Mój też. Kotka, dwa i pół psa, a do tego ptaki - moja wielka miłość 

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Dziękuję i pozdrawiam świątecznie.

 

F.K.

Edytowane przez Franek K (wyświetl historię edycji)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Migrena Nie jest, tylko mało spałam. Wiesz, moje myśli na noc ubierają szpilki, takie z metalowymi końcówkami i ganiają się. Nigdy nie zakładają kapci, zegar też nie - ale zegar jest do wytrzymania. Teraz piję kawę, dam radę, a jak nie, to zasnę na klawiaturze :)
    • @Alicja_Wysocka niech Ci nie będzie smutno :) Proszę.
    • @Migrena Ależ nie gniewam się, Czasem jest mi smutno i przykro, ale gniewać się nie potrafię, no może godzinę, dwie... Dobrego dnia :)
    • Złota klatka nie tylko dla ducha.
    • Mają po pięćdziesiąt lat i czarne dziury w oczach – nie patrzą, tylko wciągają rzeczywistość jak ssąca rana po niedokończonej modlitwie. Ich dłonie – puste łuski po chlebie powszednim, ich kręgosłupy – barykady z kości, po których przejechały wszystkie reformy jak czołgi bez hamulców. Mieszkają w sarkofagach z kredytu, gdzie wilgoć skrapla się jak wstyd, a lodówki milczą jak świadkowie koronni biedy. W kuchni – Jezus spuszcza wzrok. Nie potrafi zapłacić za gaz. Ich świętość – to odmówienie obiadu, herosizm – to czekanie w kolejce do kardiologa dłużej niż Mojżesz czekał na deszcz. Są rżnięci – bez znieczulenia, przez państwo, co ma twarz mównicy i ręce kata. Z każdej ich rany wypływa formularz. Krew zamienia się w akta. Marzenia – wywożone są na wysypisko razem z obietnicami z ulotek wyborczych. Ich oczy – śmietniki reklamy, na ekranach telewizorów bez dźwięku leci kabaret – posłowie śmieją się z własnych podwyżek. Ich kolana – klęczą pod ciężarem zakupów, gdzie margaryna kosztuje więcej niż godność. Miłość? To kanapka bez szynki, cisza między dwojgiem ludzi, którzy nie mają siły mówić. Ich ciała – mapy skreśleń i guzów. Ich dusze – grzyby po Czarnobylu, niby żyją, ale do niczego się nie nadają. Rząd ich nie widzi – rząd liczy. Kościół zbiera na dach, a Bóg kąpie się w ciszy i nie odbiera. Listonosz przynosi tylko mandaty. Listy umarły. Marzenia zdechły na poczcie. Ich dzieci – wyemigrowały do snów, gdzie lekarka mówi „dzień dobry”, a nie przelicza człowieka na ryczałt. Tu – trzeba umierać według grafiku, bez bólu, bo nie ma już morfiny. Bez świadków, bo pielęgniarki płaczą w kiblu między dyżurami. Ich serca biją jak młotki sędziowskie w sprawach o zaległości czynszowe. Ich wolność – to przerwa na fajkę między tyraniem a zdychaniem. Ich nadzieja – konsystencja oleju silnikowego. Zgęstniała. Lepi się do palców. A mimo to – idą. Z oddechem jak para z ust zimą, z kieszeniami pełnymi paragonów napisanych krwią portfela. Idą po chodnikach z gówna i betonu, po Polsce, która udaje, że jest państwem. Ich skóra – atlas zmarszczek po wszystkich rządach. Ich języki – zapomniały słowa "godność". Zostało tylko: „proszę”, „błagam”, „czekam”. Ale czasem, w ciemnym lusterku tramwaju, za warstwą kurzu, żółci i łez, widać coś – nikły błysk, iskra pod popiołem. Jakby ktoś tam w środku jeszcze miał zęby. I trzymał je – na potem.    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...