Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

     graphics CC0

 

 

balkon, balony Kapadocji,

Venus schodami — zagląda w gości,
rześki poranek, słońce złociste,
taras Gṏreme w gondolach krwistych

 

Venus: masz wino? Górna Adyga-m,

całam w lodowcu, prawie zastygam!

zatem siadamy, do degustacji,

bez zbędnych elokwentnych baśni

 

pech! nagle balon, rety! Valkyria?
kursem na wstecznej, zgrywam Zefira,
włoskiej próbujesz marmolady,
a tu ci taka włócznia, w ladę?

 

grabarka dusz na czarnym skrzydle,
fikcyjny wiersz, pomponem w pikle,
ni ziarnka prawdy, Valkyrii zadrę
powetujemy, Venus powabem!

 

zaliż: ta róża, zwiewna pod spodem,
tkliwiej z balkonu, ogród ogrodem,

czasem urodzaj ślicznej natury

bliżej przylega do męskiej skóry

 

za to Valkyria arią walczącą,

unosi balon, zakłada ponczo,

wierna jak skała Kapadocji

stała w uczuciach, bez emocji

 

śniada lotniarka brew w łuk napina,
ma charakterek, turecki klimat

hopla! jak hiena na bruk tarasu,
balon odleciał i zmienił trasę


kiedy skoczyła, z Venus kumatą
smarowaliśmy chleb marmoladą,

i bukoliczne włoskie zmysły

jak z Efendiego baśni prysły

 

Valkyria silna, mięsień nabity

Skuld jak pod zbroją na polu bitwy,

choćbyś czas urwał, od korzenia,

nigdy Valkyrii nie próbuj zmieniać!

 

skórzane spodium, buty ledowe,
konkretne liny, balon —„aj love”,
bo w Kapadocji jedzą „miejscowe”
z mleka koziego lody szałowe

 

biegnie, wygraża! szklana i szlista,
ciut z introwersji, ciut fanatyczna?
hop! niższe piętro, nogami wierzga,
ożyły senne miejskie przedmieścia

 

w koszu zostały dwa małe pieski:
jeden z Podhala, drugi pinczerski,
anatolijskie widzą z wysoka
miastko gołębi, w skalnych ćmi grotach

 

Valkyria ferment! twarda jak stal,
wiatr czesze zgrzebłem femme fatale,
z różą Trydentu zmigruję legal,
w szczyt Marmolady wpasuję czekan

 

Italii piękno, moc apetytu,
dolomityjska więź semantyków,
splendida pragnień, co żyje w skroniach
włoskich amantów, z kijkami w dłoniach

 

nic nie jest pewne, dziewczę to żywe,
płatek śnieżynki imperatywem,
wpadła już w oko grajkom, grafikom,
akwarelistom, bankierom, vipom...

 

masyw uroku, Punta di Penia,
pionowa grań, zmysły dotlenia,
boli mnie serce - lodowa zmowa,
a tu ta kropla VALERIANOWA!?

 

*„ Valerii

*tekst dedykowany @valeria, miłej koleżance z portalu poetyckiego, napisany na Jej życzenie, po sensualnej dyskusji o: Kapadocji, baloniarstwie i nartostradach w Dolomitach, dyskusja --> pod portalowym wierszem pt. „Marmolada”. Utwór w charakterystyce przyjaznej żartobliwej.

 

Edytowane przez Tomasz Kucina (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Rozumiem, czyli na bliższym i ważniejszym planie;) Zauważ Valerio, że ten wiersz "wymodelowałem" z dyskusji --> z naszych komentarzy pod wierszem pt. "Marmolada", aby tekst był naturalny i umotywowany po prostu w jakichś faktach. Nie znamy się, więc musiałem przyjąć jakikolwiek punkt odniesienia. Podoba się?, egzamin z rymowania zaliczony? ;)

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Każdy talent pochodzi od Boga - w to wierzę, ale musi być poparty pracą, w wypadku poetów --> przy sumiennym słowie, nie jestem sztandarowym lirykiem więc - przysiadam sobie na słowach jak motyl, a nie słucham uniwersyteckich legalistów, pewnie więc to nie talent i nie dług wdzięczności --> a naturalne wrażenie - powoduje u ciebie - nieuzasadniony nad moimi tekstami zachwyt. Nie przesadzaj.

 

Ten wiersz TWÓJ  ostatni jest bardzo dobry, nie przyjmuj krytyki pod tym czego wstydzić się nie musisz. Masz talent, gdybyś częściej zamykała się w pokoju ze słowami byłabyś  całkiem dobrą poetką - tak uważam.

 

Co do Marmo-Lejdi to nie wiadomo przecież czy ona istnieje. Ja na takie pytania nie odpowiadam.  Nie zawsze przecież warto zmieniać kolor włosów, a opalać się można - ale z umiarkowaniem ;) Jednym słowem sama jesteś wzorem dla siebie, a gusta i smaki w zachwycie nad krajobrazem są różne. Prosta zasada. 

Opublikowano

ja mam inne powołanie niż pisać wiersze :) Bóg na tyle mnie zmienił, że zaraz wybuchnę. lubię swoje wiersze dawne, ale Ty ich nie znasz :) także te Twoje porównanie jest jak o d. potłuc. lubię krytykę.

Opublikowano (edytowane)

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Krytyka jest ważna, i potrzebna jeżeli przebiega w konstruktywnych argumentach i prawdziwych. Natomiast jeżeli lubisz krytykę, w sensie przyjmowania jakichś postaw w potulaniu uszu, bo ktoś ma inne od ciebie rozumienie natchnienia – to moim zdaniem – to tylko balast, jak w balonie nad włoskimi Dolomitami albo turecką Kapadocją, wszystko jedno – czujesz własne klimaty w poezji – taką się realizujesz. Chromolić hejt. Logiczne. Masz prawo mieć inne zdanie – przecież w sensie tego co teraz napisałem to się sumuje.

 

I nigdy nie ulegaj czarowi fantastów słów, poetom nie wierz, nie ufaj mi też, silna radosna i w języku ojczystym, twoja wiara - twoim prawem. Tyle o postawach w życiu, w baloniarstwie pułap sam się określi ;). Są balony meteorologiczne - latają wyżej ;D Więcej o zasadach w życiu nic nie napiszę, w innych tematach głównie lirycznych --> i owszem ;)

Edytowane przez Tomasz Kucina (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Balonem jak najbardziej, wierszyk oczywiście – chętnie przeczytam, życie to życie – nigdy nie kontestowałem życia, zwłaszcza w obecnych trudnych czasach → TRZEBA SIĘ SZANOWAĆ. O balonach jest ten tekst → i jest Twój -->  bo obiecałem, możesz go wszędzie wykorzystywać, cytować i nawet podpisać się pod nim, w sensie, że jasno określać iż jest napisany dla ciebie.

 

Lubisz latać. To fajnie - bo to wiąże się z definicją natchnienia. Szykuj lądowisko – Muzy z Olimpu zaprzęgły Pegaza, hahaha, żartuję oczywiście.

 

Niedługo finał „The voice of Poland” – to emocje się w domu udzielają, lubimy to show, pisałem o tym tydzień temu. Ale dziś jest muzyczny Olimp. Więc za kilkanaście minut kończę komentowanie ;D

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Przepraszam, dopiero dziś życzę smacznego, wczoraj nie zaglądałem późnym wieczorem na potral. Seler zdrowy ale w smaku - okrutny! ;) Choć lubię, ale w sałatce jarzynowej - tej typowej-klasycznej --> z majonezem, musztardą, porem, jabłuszkiem, marchewką, natką, ziemniaczkami, ogórkiem kiszonym, i koniecznie jajeczkiem na twardo. Nigdy nie dodaje jakichś śledzi czy wędliny. Pieprz, sól, szczypta imbiru i bez kolendry - nadaje specyfiki jak seler. Seler - tak - ale nie za dużo. Sam robię - niedopudzczam wtedy nikogo do określania proporcji warzyw. Na stoki Dolomitów i podróże balonem za skomplikowane - ale "słoiki"do was do Wawki chyba to często przywożą. Pewnie wtedy w korpo SZAŁ! ;D 

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

To znaczy, ja wolę proste zwyczajne żarcie, u was w światku - powiedzieliby komunistyczny wypas z gabloty. Jarzynowa sałatka dla mnie to klasyk nie do przebicia, jadam dużo pyry z gzikiem lubię, chłodniki latem jadam, pomidory ze śmietaną - mój number one!, pieczony boczek tylko w zaklepaniu majerankiem w czosnku z solą pieprzem, zrazy zawijane - tylko wołowe - zero dewolai - bo mi się sztuczne to wydaje żarcie i masło z tego wypływa i z tym kurczakiem jest platikowe w smaku - trawa - zawijańce z wołu - koniecznie z cebulą papryką i wędzonym boczkiem w środku. Kapary zjem. Sałatka rzymska ok, ale jadam z makaronem głównie farfelle i filetami kurczaka obsmażone w czosnku. Wszystkie sałatki lubię. Nawet z rukolą i czarną oliwką. Białe oliwki - out! Słone! są bez aromatu winnego - zero - szuszi, tych wymysłów wege na rybach surowych. Karp zawsze - bo jest tłusty, lin - zawsze - bo śmierdzi mułem i ja to lubię - ma charakterystykę dlatego go lubię - lin mulasty ale nie tłusty jest moją ulubioną fisz!  - a ludzie nie cierpią mulastych ryb. I wolę dobrą kiełbasę od przeciętnej szynki. Tyle o moich - kulinarnych - preferencjach. Jedz treściwie.  Balony dziś są stabilne, śmiało możesz nie żałować sobie papu - polecisz ;D  

 

Aaaaaa... Jędrek? No tak, wszystkie pewnie go kochają, bo ma mądre oczy - jego oczy myślą, doceniam go ma pedyspozycje indie rockowe, a to lubię, poza tym uwielbiam Coldplay, Adam był the best - rockowy zaciężny klimat - mój bardzo też. A dobrze, że wygrał Mister Och! ;) Bo to jest ZJAWISKO niepowtarzalne w muzyce współesnej, potrawi zrobić z głosem wszystko. I rapsy mu zrobią Afrelsi. To będzie konglomerat stylu retro-ultra, druga mega kosmiczna Sanah! na rynku muzycznym ;) ;D Pozdrawiam.

Opublikowano

Adam jest ok. ale w jednej starszej piosence, następne średnie, piosenkę Jacksona skiepścił:). sannah głos z chrypką, nosowa nie bardzo, w ogóle nie podoba mi się żadna jej piosenka, parę przesłuchałam. Ten Jędrek głos, barwa romantyczna. Z wcześniejszych podobali mi się Weronika i Hamza.

Jarzynową sałatkę robię raz w tygodniu zimą z majonezem wegańskim, raz ciach i mam sałatkę, z gorących warzyw, lubię gorące kroić :) jestem frutarianką :)

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Czołem, kłaniam się Nata. 

W zasadzie masz racje to wiersz mniej naburmuszony. Z dedykacją - więc w sumieniu i szacunku dla osoby. 

 

Natomiast ja zdaję sobie sprawę, że moje teksty są niełatwe. Za to i dlatego mogą podlegać - dowolnej interpretacji - czytelnik może komentować je subiektywnie, bo bywają często (choć nie zawsze) -nieoczywiste. To bardzo rozwija, bo zmusza do analiz. Więc są i plusy dla takih klimatów autorskich.

 

To, że używam nieco skomplikowanych form lirycznych przecież mi nie pomaga? Bo ludzie z reguły nie mają potrzeby zmuszać się do trudnych analiz. Świat w potrzebach chce być łatwy i przyjemny. Dlatego raczej sobie utrudniam to pisanie  - bo reglamentuję świadomie odbiorcę - jak ktoś chce być poczytalny to pisze inaczej. Łatwiej.

 

Dlatego nie muszę mieć do siebie uwag, bo pasywna twórczość nikomu nie zagraża, nie szkodzi i nikogo nie szykanuje. Jest (intro)potencjalna - nie powinna nikogo energetyzować kinetycznie. A jak ktoś lubi analizy, lubi fantazje, fantastykę, intelektualizm subiektywny, formy liryki organoleptycznej, psychoanalizę - to sam się rumieni na jej widok. I takiego właśnie czytelnika ja szczególnie poszukuję i potrzebuję.

 

To nie są formy rewolucyjne - ja o nich chce stać jak najdalej. 

Natomiast poezja łatwiejsza, lingwistyczna, rymowana, społeczna, bezpośrednia - jest mi bardzo bliska. Pisać prostym językiem trzeba umieć - to jest wielka umiejętność. Szanuje takie teksty. W takich klimatach np. dobrze sprawdza się @iwonaroma, no ale ona czyni to dość profesjonalnie, umie operować w oczywistościach, w opisach życia od strony obserwatora bezpośredniego i wykładającego nam kawę na ławę ale --> z wdziękiem. Robi to z finezją i w swoim stylu. 

A Ty @Nata_Kruk przecież też lubisz i stosujesz w publikacjach -->  lirykę nieoczywistą, to jest na pewno "sumienie" mi bliższe, więc chyba wszystko jest tak jak być powinno? 

 

Natomiast rzeczywiście zgadzam się z twoją analizą - w zakresie- że ten utwór nie jest aż taki "quasi scjentologiczny" jak moje inne. 

 

Rozpisałem się, wybacz, sorreńki.

 

Fajnie, że wrzuciłaś słówko. Gorąco pozdrawiam. 

Opublikowano (edytowane)

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

„No! sory!” Valerio? :( Sanah się ci nie podoba jako artystka? Ja -->  „Mówię, że zawsze, zawsze będzie dla mnie jako nieprzypadkowego słuchacza wszystko znaczyć”- w tym ostatnim cudzysłowie --> to parafraza jej tekstu piosenki. Za co przepraszam, jeżeli naużyłem Imiżu tej Artystki. 
Ta nosowość sanah jest przecież - największym atutem. Akcentowanie jest ekspiratoryczne wydarza się na wydechu. Nie do podrobienia. Zobacz odsłony w necie. Zjawisko! Muzyczny sensualizm i retro-stajl. Jest też proflorystyczna, w klimatach kwiatków i przyrody przenika do zmysłowych doznań. To jest zaplanowane. Profesjonalne! Zresztą jest w showbiznesie i nie podlega żadnym kwalifikacjom.

 

Jędrek jest czysty stylistycznie - ma cechy do wykonów z pogranicza indie rocka - w ogóle do wszelkich rodzajów alternatywy - radzi sobie z instrumentami - z gitarką - idealny do elektrorocka - zgoda, ja uwielbiam alternatywę, dlatego u mnie na plus. 

 

Adam to vox grunge'owy. Jestem fanem Nirvany, Pearlów, Alice, skojarzeniowo wręcz nuklearny. Może mieć też wykony popowe i radiowe. Słuchałaś singla „ Kamienice”- to jest tak radiowe - że aż powala. Bardzo subiektywny. Będzie na topie. 

 

Ty jesteś Fru(k)tarianką, no to tylko oczekuję jeszcze jakejś czerwonej nitki na nadgarstku ;)) Okultystka normalnie! ;P Ehhhhhhhhh ;) A już na serio --> warzywa są ok ;) Ale ja "mięcho" lubię też ;) I chyba tyle ;D 
 

Edytowane przez Tomasz Kucina (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

dla mnie sztuczne, pogrzebowe kwiaty :) wybacz, ale nie lubię jak ktoś fałszuje cały czas:) dla mnie głos musi być czysty, naturalny :) lubię Kwiat jabłoni i Janka Traczyka przynajmniej śpiewają czystko, dźwięcznie, naturalnie;) znam się trochę na muzyce, śpiewałam od małego, nawet byłam w chórkach, też śpiewałam solo :) 

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Ja przecież nie napisałem że nie znasz się na muzyce. A gusta są przecież różne. Valerio, nie należy dyskutować o Artystach którzy istnieją na rynku muzycznym w kategoriach - jest dobry albo zły, bowiem sam rynek - to znaczy koneser i odbiorca o tym decydują. W tym subiektywnym przykładzie też tak było. Do Opola nie jedzie się  z przypadku i nie wygrywa nagród - jeszcze w opnii internautów, nie zgarnia głównej nagrody dziennikarzy, to jest quality pop - więc co do jakości marki - mega wyspecjalizowany. Sanah zdobyła te nagrody i nominacje.  Nie wszystko co naturalne w artykulacji w głosie w wokalu --> z czego uczyniłaś zarzut - jest wzorcem. Są różne wokale, i sama plastyka barwy ma subiektywne odcienie. Ta plastyka u Sanah dla mnie jest --> the best! Trzeba to uszanować. Inaczej - Bruce'a Springsteena, L. Armstronga, Cookera, Franka Moreya, Roda Steewarda, Bona Scoota z AC/DC, Chrisa Rea'e, czy mojego ulubieńca grungeowego Curta Cobaina musielibyśmy przekreślić. Zapytaj impresario Andrzeja Puczyńskiego z Exodus - jak widzi Artystkę. 

 

Janek Traczyk miał epizod w voice'ach - bardzo uporządkowany artysta. Zgadzam się. 

 

Nasz balon zaniża loty. U Sanah sztuczne kwiaty mają charakterystykę undergundową, to mi kojarzy się z zakonspirowanym modelem wyrażenia się Artystki w kulturze sprzeciwu do pleksiglasu do sztuczności życia społeczeństw, albo reprezentacji siebie jako teatralnej laleczki - to jest przemyślane i bardzo fajne. Ale to tylko moje wrażenia, być może mylne. Zejdźmy z Sanah, dedykując mój wiersz tobie --> nie spodziewałem się takigo kierunku dyskusji, błagam wyhamujmy w ocenach ludzi sukcesu - tak mi dziękujesz? ;))))

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio w Warsztacie

    • Pani Dyrektor ogłosiła, że na Wigilię zostaną zaproszeni najlepsi maturzyści z ostatnich dwudziestu lat. Jak się okazało było to zaledwie kilka osób. Inicjatorem okazał się tajemniczy sponsor, który opłacił catering szkolnej Wigilii i DJ"a pod tym jednym warunkiem...

      Frekwencja dopisała, catering i DJ również stawili się punktualnie.

      Na początku był opłatek, życzenia, kolędy a później, no a później, to trzeba doczytać.

       

      Na scenę wyszła pani Krysia, woźna, która za zgodą pani dyrektor miała zaśpiewać Cichą noc. Pojawiła się umalowana, elegancka w swojej szkolnej podomce i zaczęła śpiewać, ale nie dokończyła, bo ujrzała ślady błotka na parkiecie. Oj, się zdenerwowała babeczka, jakby w nią piorun strzelił. Trwała ondulacja w mig się wyprostowała i dziwnie iskrzyła, jak sztuczne ognie. Przefikołkowała ze sceny, czym wywołała konsternację zgromadzonych, bo miała około siedemdziesiątki i ruszyła w stronę winowajcy. Po drodze chwyciła kij od mopa z zamiarem użycia wobec flejtucha, który nie wytarł porządnie obuwia przed wejściem. Nieświadomy chłopak zajęty gęstym wywodem w stronę blondynki otrzymał pierwszy cios w plecy, drugi w łydki i trzeci w pupę. Odwrócił się zaskoczony i już miał zdemolować oprawcę ciosem, gdy na własne oczy zobaczył panią Krysię, woźną, złowrogo sapiącą i charczącą w jego stronę i zwyczajnie dał nogę.

       

      – Gdzieeee w tych buuutaaach pooo szkooole?! Chuuliganieee! – Ryknęła Pani Krysia i jak wściekła niedźwiedzica rzuciła się w pogoń za chuliganem.

       

      Zgromadzeni wzruszyli ramionami i wrócili do zabawy. DJ, chcąc bardziej ożywić atmosferę, puścił remiks „Last Christmas”, od którego szyby w oknach zaczęły niebezpiecznie drżeć.

       

      Wtedy to się stało.

       

      Wszystkich ogarnęło dzikie szaleństwo. No, może nie wszystkich, bo tylko tych, którzy zjedli pierniczki.

      Zaczęli miotać się po podłodze, jakby byli opętani. Chłopcy rozrywali koszule, dziewczęta łapały się za brzuszki, które błyskawicznie wzdęły się do nienaturalnych rozmiarów. Chłopięce klatki piersiowe rozrywały się z kapiszonowym wystrzałem i wyskakiwały z nich małe Gingy. Brzuszki dziewcząt urosły do jeszcze większych rozmiarów i nagle eksplodowały z hukiem, a z ich wnętrza wysypał się brokat, który przykrył wszystko grubą warstwą.

      Muzyka zacięła się na jednym dźwięku, tworząc demoniczny klimat.

       

      Za to w drzwiach pojawił się niezgrabny kontur, który był jeszcze bardziej demoniczny.

      Sala wstrzymała oddech, a Obcy przeskoczył na środek parkietu szczerząc zęby, na którym widoczny był aparat nazębny.

       

      – Czekałem tyle lat, żeby zemścić się na was wszystkich!

       

      – Al, czy to ty? – zapytał kobiecy głos.

       

      – Tak, to ja, Al, chemik z NASA. Wkrótce na Ziemi pojawią się latające spodki z Obcymi, którzy wszystkich zabiją.

       

      – Chłopie, ale o co ci chodzi?

      – zapytał dziecięcym głosem ktoś z głębi sali.

       

      – Wiele lat temu na szkolną Wigilię upiekłem pyszne pierniczki. Zostały zjedzone do ostatniego okruszka, ale nikt mi nie podziękował, nikt mnie nie przytulił, nikt nie pogłaskał po główce, nikt mnie nie pobujał na nodze. Było mi przykro. Było mi smutno. Miałem depresję!

      Nienawidzę was wszystkich!

       

      Tymczasem na salę wpadła pani Krysia, woźna, kiedy zobaczyła bałagan, dostała oczopląsu, trzęsionki, wyprostowana trwała ondulacja stała dęba i zaryczała na całą szkołę:

       

      – Co tu się odbrokatawia!

       

      – Ty, stary patrz, pani Krysi chyba styki się przepaliły. – Grupka chłopców żartowała w kącie.

       

      Pani Krysia odwróciła się w ich stronę i poczęstowała ich promieniem lasera. To samo zrobiła z chłopcami-matkami małych Gingy i dzięwczętami, które wybuchły brokatowym szaleństwem.

      – Moja szkoła, moje zasady! – krzyknęła pani Krysia, woźna.

       

      Na szczęście nie wszyscy lubią pierniczki.

       

      Maturzyści, zamiast uciekać, wyciągnęli telefony. To nie była zwykła Wigilia – to była `Tykociński masakra`. DJ, zmienił ścieżkę dźwiękową na „Gwiezdne Wojny”.

       

      Grono pedagogiczne siedziało na końcu sali, z daleka od głośników DJ'a, sceny, całego zamieszania i z tej odległości czuwali nad porządkiem. Nad porządkiem swojego stolika.

       

      Później Pani dyrektor tłumaczyła dziennikarzom, że Wigilia przebiegła bez zakłóceń, a oni robią niepotrzebny szum medialny.

       

      Nie wiadomo, co stało się z chemikiem z NASA, ale prawdą było, że pojawiły się spodki, ale nie z UFO, tylko na kiermaszu świątecznym, które każdy mógł dowolnie pomalować i ozdobić.

       

      Pani Krysia, woźna, okazała się radzieckim prototypem humanoidów - konserwatorów powierzchni płaskich.

       

      To była prawdziwa Tykocińska masakra, która zaczęła się niewinnie, bo od...

       

      Wesołych Świąt!

       

       

  • Najczęściej komentowane w ostatnich 7 dniach




×
×
  • Dodaj nową pozycję...