Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki
Wesprzyj Polski Portal Literacki i wyłącz reklamy

Cassiopeia A #groteska (z serii Bzdury spod poduszki)


Wanderer

Rekomendowane odpowiedzi

Proszę o zrozumienie poziomu absurdu tego tekstu. Rodzaj uzewnętrznienia emocji, które zagrały na mnie tej nocy. 
 

Zatem Cassiopeia A - najpiękniejsza pozostałość po supernowej, największe zaraz po słońcu źródło energii, jeden z najlepszych aczkolwiek nieukończonych przeze mnie utworów, który do dziś męczy mnie dniami i nocami, taka zadra w palcu, która boli wtedy....no właśnie - niech zatem zastąpi tutaj szerokopojęte wszystko zwane kosmosem. Nawet dalej, Dlaczego nie kosmos? Zbyt tam chłodno. Czemu właśnie Cassio? - cóż - sama nazwa ocieka romantyzmem...

Kiedy pierwszy raz jako chudy, blondwłosy, wystraszony, nieuzbrojony w zasadzie w nic, nękany przez ogłupiałą większość dzieciak, musiałem stanąć na przeciw innemu gówniarzowi, który chciał zrobić mi krzywdę nie zdawałem sobie sprawy z tego, że cios który przyjąłem na kościsty policzek tego dnia, wróci ze zdwojoną siłą do tego kto go zadał. Dwa tygodnie później chłopak miał jakieś złamanie, miałem trochę spokoju.
28 lat życia, w którym praktycznie za każdym razem musiałem wkupić się czymś w czyjeś łaski nauczyły mnie bycia elastycznym. Nienawidzę wchodzić w dupę, to nie to. Na szacunek musiałem zasłużyć, teraz to już nie ma dla mnie znaczenia, ale nie w tym rzecz. Zmieńmy nieco klimat...

Zawsze fajnie było walnąć kielicha z przyjaciółmi. Kiedy tych zabrakło, fajnie było walnąć kielicha na skype, czasem przez telefon, czasem przez sms. Kiedy było smutno i nędznie, powietrze nosiło smak pogardy i porażki, zagubienie dopadało cię w tym pojebanym mieście na rogu kamienicy i kazało oddać drobne, kiedy brakło pory w której najbliżsi odbierali, kiedy brakło sił by mówić, a następnie słów by opowiedzieć, kiedy brakło ciepła a sam zapadałeś się pod siebie nie zdając sobie sprawy z tego, że to nie jest normalny rytuał rozpaczy, kiedy muzyka nawet patrząc na ciebie odwracała się na pięcie i wpadała do pierwszego lepszego tramwaju - zostałeś sam. Sam, kurewsko sam, a ta podstępna istota zaczynała podchodzić od tyłu i kreślić nożem szlaczki na plecach - wtedy się zaczęło. Postanowiłem się wyżyć za swoje porażki, tak totalnie. Wziąłem ogromny, największy jak był w sklepie przycisk astralny z napisem  "Ty Kurwo, Ty" - cóż wybór nie był zbyt duży - były też "jebać biede", "jebać Policje", "jebać ŁKS" "jebać wszystko" lub "Dagmara z Polesia _numer_telefonu"  to coś tam cośtam" (btw podobno najpopularniejsze ostatnio mocne wyzwisko  w polskim języku to Ty kurwo, Ty  - no wybitne^^)  i stanąłem tam, wkurwiony jak nigdy dotąd, pijany, brudny od łez na środku zapijaczonego, zpatolonego 6 sierpnia, padał śnieg, tramwaje rozpaczliwie skrzypiały gdzieś w oddali, ktoś kogoś obok gwałcił, ten sztyletował jakąś inną "mordeczkę", z nieba spadały rozpalone, płonące brykiety, z okien kamienic niósł się lament i płacz bitych kobiet i ich dzieci, w jedynce leciał drozda, PO doszło do władzy, komuś wybuchł piec z gazem, przede mną leżał nagi człowiek, wciągający śnieg - delikatnie przesadził - a ja ciągnąłem na sznurze od Zielonej tej wykurwiście wielki jak tramwaj - przycisk -  i kiedy już byłem na miejscu, zastawiłem odpowiednio ruch - nagle - żul odpalający papierosa pstryknął w zgrabiałe palce - stop - światek popatrzył na mnie przez tą chwilę jak na Foresta Gumpa popierdalającego w dwie strony kontynentu - muzyka ucichła, zaćpani ludzie wyszli na chwilę ze smartShopów, inni z Żabek pijani, jeszcze inni przestali trzaskać swoje kobiety po twarzy - wszyscy patrzyli przez tą chwilę tylko na mnie... Z całych sił rzuciłem się całym sobą aby odpalić to cacko. Z ziemi do nieba wystrzelił przeogromny różnobarwny napis "a chuj wam wszystkim w dupę", zaraz po nim poszybowały wszystkie synonimy słów "nie szanować", kutasy, hwdpki, łksy i inne symbole nienawiści. Przez chwilę stałem tak zaskoczony tym co się stało. Obejrzałem się i popatrzyłem na wykwintną publikę dokoła mnie, byłem nieco zmieszany - ja? - powiedziałem sobie, chłopak z S.....który oglądał ze swoim psem spadające gwiazdy, ten sam który sam nauczył rozkochał w sobie muzykę, ten sam - nieugięty, honorowy, uczciwy, gardzący fałszem? - To ja?
Ludzie zaczęli szaleć z radości....taki sylwester czystej nienawiści wypełnił tej nocy niebo nad Łodzią. Jeden jegomość niewiele myśląc ściągnął panience spodnie, tej samej, którą przed minutą okładał łokciami po twarzy i i zaczął ją mocno posuwać od tyłu,  kolega obok z impetem wskoczył na elegancką panią w wieku średnim, która nieszczęśliwie przechodziła z parasolem od Gucciego tą częścią Piotrkowskiej, kierowca tramwaju z Zielonej, który lubił wpaść do Futurysty na pijane małolatki po fecie kiedy żona już spała dostrzegł całą sytuację, zatrzymał tramwaj przed przystankiem, z uśmiechem na ustach i dzikim okrzykiem półobrotem pozbawił znienawidzonej pasażerki  - Pani Jadzi, - szczęki i oka, i czym prędzej pobiegł ku nam wymachując przy tym rękami jak dziecko, wyrywał na bilety miesięczne #spryciarz. Płonące brykiety zamieniły się w deszcz syntetycznych narkotyków, panie krzyczące przed chwilą z pobliskich kamienic krzyczały dalej, jednak z ich gardeł zdało się czuć bardziej rozkosz niźli rozpacz, i pewnie przypadkiem, ale pierwszy raz wtedy zauważyłem właściciela restauracji Ramzes roześmianego...Blondynka, która stała koło mnie przypatrując się do tej pory całej sytuacji lekko zataczając się na swojej zdartej balerince zdjęła pikowaną kurtkę Zary, zsunęła legginsy do połowy odsłaniając solaryjną dupę rzuciła papierosa w śnieg - podeszła do mnie - i szepnęła mi na ucho "nic już nie musisz mówić, majtek i tak nie miałam, tylko kup mi potem browara chociaż nie" i chwyciła mnie za rękę ciągnąc w kierunku skwerku. Kiedy tak szedłem nie do końca wiedząc co robię spojrzałem raz jeszcze w niebo -   ujrzałem tam siebie...moje zdjęcie, nieco leciwe - ale było tam obok, kurew, kutasów i innych hejtów....zatrzymałem się - ale tylko na chwilę i poszedłem w pijaną blondynką na skwerek. Było tak jak chciałem, bezimiennie, szybko , mocno, bezczelnie, dobrze całowała do chwili w której zaczynała wymiotować na karmnik dla ptaków zawieszony między prętami bramy. Przez chwilę przeleciało mi przez głowę pojęcie godności...wystarczyło obejrzeć się przez ramię, rozpłynęło się niczym dym - i tak, kupiłem jej tego browara na koniec kiedy siedziała z pijanym uśmiechem ze ściągniętymi do połowy legginsami szukając papierosów w w brudnej kurtce. "Ej - a może kurwa byś zadzwonił do mnie? co? - "kiedy" - spytałem. "No nie wiem, kurwa jutro, pojutrze, mordo co to za pytanie" - "To może pojutrze?" - odpowiedziałem i zanim zdążyła wypuścić dym z papierosa ja już byłem dalej, znacznie dalej. Spierdalałem stamtąd biegiem, mocniej, jak najdalej - ja pierdole - co ja zrobiłem, kim ja się stałem - dafuq man - znienawidziłem siebie jeszcze zanim dobiegłem do 6ki. W rytm tramwaju jęczącego na torach rytmicznie wracałem do domu, milczałem. Ja i moje myśli. Ślina była dziwnie kwaśna, chciałem pluć pod nogi. Treść żołądka podeszła mi do gardła, nie wytrzymałem - otworzyłem okno w ostatniej sekundzie i zwymiotowałem czymś czarnym na taksówkę. - Dobrze ci tak złotówo - pomyślałem, nagle ktoś wkroczył na tory, tramwaj gwałtowanie przyhamował a ja poleciałem prosto na zarzyganego jegomościa o woni śledzia zmiksowanego z denaturatem przybijając mu głową pieczątkę na kamizelce.

Co dalej? Co ja zrobiłem? Podobało mi się, lecz nie do końca. To taki rodzaj uwielbienia, który trwa tylko chwilę....zaraz potem, kiedy dostałem w ryj od ziomeczków za brak fajka dla "czeciego" kolegi na przystanku Park Śledzia, zaczęło do mnie docierać co się dzieje. Wtedy jeszcze łudziłem się, że miałem pecha zwyczajnie, ale kiedy na Franciszkowskiej wysiadając z tramwaju straciłem równowagę i wybiłem sobie dwa zęby, a dziewczyna, która była nawet z nami na 6 sierpnia doznała samozapłonu wysadzając cały drugi przedział w powietrze zacząłem się bać siły z którą zagrałem z nieczystą grę....

Edytowane przez Wanderer (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie nazwałabym tego tekstu stricte absurdalnym, prędzej chaotycznym. Chociaż to tylko moje odczucie.
W czytaniu przeszkadzało czarne tło i pewne błędy. Wydaje mi się, przykładowo, że sformułowanie, że z czyjegoś gardła czuć było bardziej rozkosz niż rozpacz nie jest poprawne (czuć można oddech z czyjejś buzi lub w formie metafory - można słyszeć wydobywające się z czyjegoś gardła krzyki rozkoszy). Oczywiście może miałeś na myśli jakąś konkretną synestezję, ja tylko podałam przykład niepasującego dla mnie połączenia. 

Mi się nie podoba. Odniosłam wrażenie, jakby forma przerosła treść. 

Pozdro!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...