Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

                  graphics CC0

 

 

myśl przenika przez mikro-wymiary

 

tajemne kręgi aparycji

promują połysk strun

ślizgając się po grzebieniach cerebrum

lametą z eonów

ów blask zjada rozrzedzone kontury

budzi niepewną wrażliwość

 

a wszystko w przezroczach i achromatach

 

emaliowane spandrele

szkło nieprzezierne

na ścianie gościnnego pokoju

błoga redukcja efektu oślepienia

przenika w zapach i szept

strzelając fotonami po antracytach

 

obrazy ćmią w tyglu źrenicy i w oczopląsach

 

a deseń procesu z kolażu Muzy

wymoszcza mą godność i duszę

nie marzę o słowach i dźwięku

nie zastanawiam się nawet

nad

srebrzystą biologią stylowych efektów

 

myślę o genetycznej etymologii

 

deliberując nad faktem

kto uczynił

z niej tak unikalny fantom intelektu

wtedy przez prozę życia

przenika obłędne światło

wdrażając moce w istotę zachwytu

 

choćby i jeden dobry użytek z gwiazd

 

struny bow branda

jedwabny uślizg aksonu

jak w wardze tygrysa w pazurku tipsa

zastyga jej wasalna nadświadomość

wszczepia się w dendryt i rdzeń

w dyktat synaps kresomózgowia

 

oto larwa poezji wykluwa motyla

 

pod którym łagodnieje me zwierzę

żądne krytyki popędliwej materii

ze świata - co klnie i wróży

od fobii i w dysocjacjach

kolejnych ironistów podróżujących

w tunelach bez światła i ładu

--

 

Edytowane przez Tomasz Kucina (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

 

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Cześć Skarbie. Zajrzałem do was tylko na chwilkę, ot --> z mega subiektywnym utworkiem. Nie będę się narzucał zanadto, od czasu do czasu wrzucę tu może jakiś bardziej osobisty tekst, bez podtekstów społecznych i bez tej cholernej polityki, która jest dosłownie wszędzie, i tylko od niej uciekać →  jak ten – napisany w wersji źródłowej 3,5 roku temu. Tekst sumiennie pozytywny. Tak bardzo współcześnie tego nam brakuje. Opis z pobytu u znajomej „Melpomeny strun” - nieco sensualny → dopieszczony w świadomości surrealnej utwór i  bez podtekstów. Klasyczny słodzik ;) Miłego wieczorku Valerio.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

To stary wiersz ;), więc z zasadzie retrospektywny, na szczęście 3,5 roku temu spotykać się można było do woli → Nie znaczy to, że dziś jest tak samo. Uważaj i nie wychodź z domu bez maski czy zabezpieczenia, samokontrola jest bardzo ważna, skoro już wcelowałaś w ten temat. 

Co do treści:
Tytułowa „komisura” odnosi się do anatomii i biologii, to taki układ dualny → w sensie, że łączący w parę elementy systemu nerwowego. W tym przypadku będzie to porozumienie pelki z narratorem → w subiektywnym wrażeniu muzycznym. Ona daje „koncert” (to pojedynczy utwór) - a on indywidualnie poszerza horyzonty tego repertuaru o impuls quasi surrealny. Wtopieni w zmysły podróżują raczej mentalnie → dryf w sztuce. Tak to chciałem państwu opowiedzieć, nie wiem czy jest akurat czytelne. 

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Może trudny? ;)))))))

 

Mam czas do 14nastej --> więc rozbuduję odpowiedź... tym bardziej, że ciebie lubię i szanuję --> za konserwatywizm etyczny głównie...

 

Grzegorz, nie patrzę na lajki. Pamiętaj opisy, treści, systemy wartościowania wymagające głębszych analiz i te zaangażowane → nigdy nie są w modzie. To zależy tylko od autora, czy jest masowym produktem czy niszowym.

 

Ogólnie uważam, że ludzie lubią, czytają, robią to co chcą, ja ludzi nie zamierzam zmieniać, klasyfikować i oceniać → nawet nie potrafię ;”), i zresztą trudno określić co jest dobre a co gorszej jakości, obowiązuje prosta zasada: wszystko jest takie jakie jest – i dotyczy to szczególnie form, i samego pisania. Autor powinien być sobą. No bo zabawa w wiersze bez poczucia radości z tego jak się to realizuje nie ma naprawdę sensu.

 

Moje teksty chyba i raczej wymagają sumienniejszego przeanalizowania, a więc i dwu trzykrotnego przeczytania, to nie leży w potrzebie większości czytelników, dziś życie jest szybkie, jednorazowe, operuje w skrótach i slangu, żyjemy w świecie emotikonów, gdzie ludziom nie chce się nawet złożonymi zdaniami pisać – używają więc znaczków, ba sam to robię i mega mi się to podoba.

 

Czasy mamy trudniejsze → naturalne i potrzebne niewątpliwie ograniczenia, i dlatego chwile spędzone przed komputerem, czy w sieci są męką a nie przyjemnością. Tym bardziej czytanie czyjegoś wiersza (tutaj akurat mojego) może graniczyć z cudem :)

 

Spedzając czas na relaksie w necie nie ma potrzeby zmuszania się do czegoś co jest nieprzyjemne. Dlatego → ludziom nie stawiającym serduszek przy moich tekstach się nie dziwię, a i do żadnego klubu wzajemnej adoracji nie należę, dlatego nic nie muszę a i nie chcę, i chyba o to w życiu chodzi ;)

 

Dziękuję Grzegorz za docenienie wiersza, widać że jesteś ambitny, skoro logika konstruuje w tobie zapytanie: „dlaczego pod tym tekstem nie ma żadnego lajka?”, to jest uprawnione i prawidłowe myślenie – bo naturalne i niewymuszone. I niechże pozostanie w formie pytania retorycznego pod tymże tekstem ;) Nie będę się przecież obrażał na fachowców → to byłby dopiero absurd, co nie? ;)))

 

Ale refero zakminiłem? → niemal prowokacyjny ;D Jak widzisz sam → mam dystans do siebie i autoironia nie jest mi obca ;)

 

Serdecznie pozdrawiam :)

 

Opublikowano (edytowane)

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Grzegorz, byłbym cynicznym gościem, gdybym napisał, że nie zależy mi w ogóle na lajkach, bo przecież każda forma pozytywna → a lajk taką rolę spełnia - oceny tekstu jest niewątpliwie miła dla autora. Nie odbiegam od norm, natomiast napisałem, że na lajki nie patrzę ze szczególną wrażliwością, i drapieżnie → bo oceniam realnie potrzeby i decyzje ludzi oraz ich upodobania -preferencje w liryce niszowej → tylko tyle.

 

Wiem, rozumiem, że ta twoja wypowiedź ma zakres zrozumienia mojego punku widzenia i jest wyraźnym sposobem solidarności ze mną co do tego spojrzenia na autorstwo → bardzo to doceniam, po ludzku i szczerze.

 

Pozdrawiam szczególnie, twoje opinie są dla mnie ważne, bo nie od czapy, ale z sumienia wynikają i z doświadczenia.

Edytowane przez Tomasz Kucina (wyświetl historię edycji)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio w Warsztacie

    • Pani Dyrektor ogłosiła, że na Wigilię zostaną zaproszeni najlepsi maturzyści z ostatnich dwudziestu lat. Jak się okazało było to zaledwie kilka osób. Inicjatorem okazał się tajemniczy sponsor, który opłacił catering szkolnej Wigilii i DJ"a pod tym jednym warunkiem...

      Frekwencja dopisała, catering i DJ również stawili się punktualnie.

      Na początku był opłatek, życzenia, kolędy a później, no a później, to trzeba doczytać.

       

      Na scenę wyszła pani Krysia, woźna, która za zgodą pani dyrektor miała zaśpiewać Cichą noc. Pojawiła się umalowana, elegancka w swojej szkolnej podomce i zaczęła śpiewać, ale nie dokończyła, bo ujrzała ślady błotka na parkiecie. Oj, się zdenerwowała babeczka, jakby w nią piorun strzelił. Trwała ondulacja w mig się wyprostowała i dziwnie iskrzyła, jak sztuczne ognie. Przefikołkowała ze sceny, czym wywołała konsternację zgromadzonych, bo miała około siedemdziesiątki i ruszyła w stronę winowajcy. Po drodze chwyciła kij od mopa z zamiarem użycia wobec flejtucha, który nie wytarł porządnie obuwia przed wejściem. Nieświadomy chłopak zajęty gęstym wywodem w stronę blondynki otrzymał pierwszy cios w plecy, drugi w łydki i trzeci w pupę. Odwrócił się zaskoczony i już miał zdemolować oprawcę ciosem, gdy na własne oczy zobaczył panią Krysię, woźną, złowrogo sapiącą i charczącą w jego stronę i zwyczajnie dał nogę.

       

      – Gdzieeee w tych buuutaaach pooo szkooole?! Chuuliganieee! – Ryknęła Pani Krysia i jak wściekła niedźwiedzica rzuciła się w pogoń za chuliganem.

       

      Zgromadzeni wzruszyli ramionami i wrócili do zabawy. DJ, chcąc bardziej ożywić atmosferę, puścił remiks „Last Christmas”, od którego szyby w oknach zaczęły niebezpiecznie drżeć.

       

      Wtedy to się stało.

       

      Wszystkich ogarnęło dzikie szaleństwo. No, może nie wszystkich, bo tylko tych, którzy zjedli pierniczki.

      Zaczęli miotać się po podłodze, jakby byli opętani. Chłopcy rozrywali koszule, dziewczęta łapały się za brzuszki, które błyskawicznie wzdęły się do nienaturalnych rozmiarów. Chłopięce klatki piersiowe rozrywały się z kapiszonowym wystrzałem i wyskakiwały z nich małe Gingy. Brzuszki dziewcząt urosły do jeszcze większych rozmiarów i nagle eksplodowały z hukiem, a z ich wnętrza wysypał się brokat, który przykrył wszystko grubą warstwą.

      Muzyka zacięła się na jednym dźwięku, tworząc demoniczny klimat.

       

      Za to w drzwiach pojawił się niezgrabny kontur, który był jeszcze bardziej demoniczny.

      Sala wstrzymała oddech, a Obcy przeskoczył na środek parkietu szczerząc zęby, na którym widoczny był aparat nazębny.

       

      – Czekałem tyle lat, żeby zemścić się na was wszystkich!

       

      – Al, czy to ty? – zapytał kobiecy głos.

       

      – Tak, to ja, Al, chemik z NASA. Wkrótce na Ziemi pojawią się latające spodki z Obcymi, którzy wszystkich zabiją.

       

      – Chłopie, ale o co ci chodzi?

      – zapytał dziecięcym głosem ktoś z głębi sali.

       

      – Wiele lat temu na szkolną Wigilię upiekłem pyszne pierniczki. Zostały zjedzone do ostatniego okruszka, ale nikt mi nie podziękował, nikt mnie nie przytulił, nikt nie pogłaskał po główce, nikt mnie nie pobujał na nodze. Było mi przykro. Było mi smutno. Miałem depresję!

      Nienawidzę was wszystkich!

       

      Tymczasem na salę wpadła pani Krysia, woźna, kiedy zobaczyła bałagan, dostała oczopląsu, trzęsionki, wyprostowana trwała ondulacja stała dęba i zaryczała na całą szkołę:

       

      – Co tu się odbrokatawia!

       

      – Ty, stary patrz, pani Krysi chyba styki się przepaliły. – Grupka chłopców żartowała w kącie.

       

      Pani Krysia odwróciła się w ich stronę i poczęstowała ich promieniem lasera. To samo zrobiła z chłopcami-matkami małych Gingy i dzięwczętami, które wybuchły brokatowym szaleństwem.

      – Moja szkoła, moje zasady! – krzyknęła pani Krysia, woźna.

       

      Na szczęście nie wszyscy lubią pierniczki.

       

      Maturzyści, zamiast uciekać, wyciągnęli telefony. To nie była zwykła Wigilia – to była `Tykociński masakra`. DJ, zmienił ścieżkę dźwiękową na „Gwiezdne Wojny”.

       

      Grono pedagogiczne siedziało na końcu sali, z daleka od głośników DJ'a, sceny, całego zamieszania i z tej odległości czuwali nad porządkiem. Nad porządkiem swojego stolika.

       

      Później Pani dyrektor tłumaczyła dziennikarzom, że Wigilia przebiegła bez zakłóceń, a oni robią niepotrzebny szum medialny.

       

      Nie wiadomo, co stało się z chemikiem z NASA, ale prawdą było, że pojawiły się spodki, ale nie z UFO, tylko na kiermaszu świątecznym, które każdy mógł dowolnie pomalować i ozdobić.

       

      Pani Krysia, woźna, okazała się radzieckim prototypem humanoidów - konserwatorów powierzchni płaskich.

       

      To była prawdziwa Tykocińska masakra, która zaczęła się niewinnie, bo od...

       

      Wesołych Świąt!

       

       

  • Najczęściej komentowane w ostatnich 7 dniach



×
×
  • Dodaj nową pozycję...