Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

graphics CC0

 

teraz wiem. ciężar żyje. 
wyrasta z gzymsów 
z kamiennych torsów i bazaltowych oczodołów. 
zaciężna masa  z postumentów 
może ożyć gdzie zechce. 
dla przykładu
jako rodzina wydostająca się wprost 
z dakarskiego wulkanu w Senegalu.
ożywa z krateru afrykańsko-odrodzona
aktywizuje posąg kobiety lub  jej męża
unoszącego ich latorośl
na sztabie ramienia z cyzelowanego brązu. 

 

włókna cenotafów są zaczynem. strzegą prawdy.
kształtują kurs i puls przykładowej epoki. 
w Myanmar ogromny posąg Buddy w pobliżu 
Świątyni wskazuje palcem na miasto Mong La.
okryte niechlubną sławą. 
gdzie kwitnie prostytucja.
handel prochami 
i gatunkami zagrożonych zwierząt.
bóstwo wygraża. obraca kołem Dharmy.

 

w Meksyku w Isla Mujeres i Cancǘn. 
multimilionerzy w płetwach i pod tlenem
zaglądają aż na dno Morza Karaibskiego
by odwiedzić posągi biednych anonimowych wieśniaków 
w zaskakujących pozach
wtłoczonych przez Jason'a de Caires Taylor'a
w rafę koralową
żądza celebry i przepychu – kontra –
cicha ewolucja atolu.

 

więc oto zrozumiałem...
że ciężar żyje. raczkuje w moralnych zasadach.
a w moich wierszach jawnie umilkła statyczna pycha 
zaś cichszy człowiek wyrzucił balast i śni.
w Stolicy przy klasztorze Wizytek 
odwiedzisz ławeczkę księdza Twardowskiego
i tam odnajdziesz pewien mechanizm.
naciśnij przycisk – odsłuchaj kolejny ślicznie ludzki wiersz.
odkryj prostotę 
której u mnie – nigdzie nie doświadczysz. 


etyka to masa galaktyki. zaczarowana Alicjo... 
za posągami „królika goń!” z własnym „androidem”...
zawrzyj Traktat Królewski w Gnieźnie. 
zetknij się z przewodnikiem. poczęstuj
niedźwiedzia Wojtka cukierkiem.  

 

na fortepianie Rubinsteina w Łodzi
zagrasz tylko po prawej stronie tego instrumentu.

 

a do kufra Reymonta nawet nie zajrzysz bo  
przysiadł na nim sam maestro od Jagny
i pilnuje z klasą – tradycyjnej Polski.

 

choć kufer to ponoć podróżny
i selfik galerianek przy Pałacu Kindermanna...

gdzie upuściłem latem rożka.
--

 

Edytowane przez Tomasz Kucina (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Tomasz Kucina Jest naprawdę godny polecenia dokument o polskim artyście rzeźbiarzu Szukalskim. Śmiano się z niego, kiedy uknuł teorię że rzeźby na wyspie wielkanocnej to pozostałość po wielkiej biblijnej powodzi i jego wytłumaczeniu jak do tego doszedł. W każdym bądź razie niesamowita nietuzinkowa osoba -Stanisław Szukalski.

 

 

Pozdrawiam

Pan Ropuch

Edytowane przez Pan Ropuch (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Słyszałem, Zermatyzm i Macimowa, lingwista antropolog i artysta. Nie mam zdania, uwielbiam ludzi asertywnych, jednak sztuka dla mnie jest tylko abstrakcją, pewną formą fantazyjną, i w tym zbiorze lubię z nią obcować.  Może i powinna oczywiście poruszać tematy realne i ważne, jednak kiedy próbuje forsować mitologię nie popartą faktami do reguł i definicji naukowych - to staję wówczas w pewnym dystansie. Zgadzam się to człowiek nietuzinkowy. Jako artysta wartościowy, jako praktyk antropologii dla mnie kontrowersyjny. Ogólnie ciekawa postać. Dzięki za literki panie Ropuchu, sumiennie pozdrawiam. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

To tekst w gruncie rzeczy społeczny Valerio. Posągi tutaj są w różnorakiej charakterystyce. Jest pomnik afrykańskiego odrodzenia w Dakarze. Symbolizuje wyjście afrykańskiego kontynentu z rasizmu, chociaż dziś jest źródłem narodowej kontrowersji. Jest pomnik meksykańskich chłopów umiejscowiony przez brytyjskiego artystę na dnie Morza Karaibskiego – symbolizuje ochronę koralowców i szacunek dla natury, są tu pomniki w Polsce odnoszące się do obowiązku zachowania tradycji, kultury, pisarstwa, muzyki klasycznej, pomnik niedźwiedzia Wojtka i historycznego znaczenia dla Polaków bitwy pod Monte Cassino, i rzeczywiście mamy ten jeden pomnik o znaczeniu religijnym – to pomnik Buddy w Birmie symbolizujący brudne interesy Azji. Ten tekst nie jest proroctwem, to opis szacunku dla dzieł kultury, i ich niemal żyworodnego znaczenia. Dlatego w treści metaforycznie je ożywiłem, czyli dokonałem antropomorfizacji. Z kanapeczką i nożem masz rację, Lepiej się najeść niż prorokować ;)

Asertywność to cecha pozytywna. To własne zdanie i bez naruszania podstaw i innych światopoglądów, więc całe dobro dialogu i porozumienia społecznego. Valerio ja nie mam ambicji wychodzenia do ludzi, bo nie jestem Panem Bogiem ani prorokiem. Nie mam takich zdolności, ani potrzeb, a dialog społeczny, który zawsze wynika z faktu „wyjścia do ubogich ludzi” mogę sobie realizować przez twórczość, przez sztukę (jeżeli w ogóle można nazwać sztuką te moje teksty – bo mocno powątpiewam). Nie jestem też wyjątkowym krezusem, bym musiał doświadczać kontaktu z biednymi ludźmi, ani złodziejem który ich okrada – i niezależnie czy mowa o biednych w praktyce, czy biednych na sumieniu – czy tym bardziej na duchu. Uważam, od tego są wiarygodne instytucje, np. Państwo, wolontariaty czy Kościół, jeżeli ktoś chce wkroczyć w kompetencje tych instytucji albo je wyręczać – twierdzę że błądzi, bo np. Kościół Katolicki ma jasne i precyzyjne stanowisko w sprawie Wiary i Zbawienia człowieka – mówię to z laickiego punktu widzenia, a realizacja kaznodziejstwa czy wróżbiarstwa jest w moim rozumieniu wielką profanacją tych zasad. Co innego sztuka, która moim zdaniem jest tylko domeną fantastyki i abstrakcji, trochę manifestacją cech indywidualnych autora. Moje treści nigdy nie wkraczają w krytykę Chrześcijaństwa, więc nie mam sobie nic do zarzucenia a i potrzeby wychodzenia do kogokolwiek nie mam. Nie wiem czy uważasz mnie za snoba? Skoro to napisałaś? Ja jestem bardzo skromnym człowiekiem, i w komentarzach traktuję bardzo poważnie ludzi, co chyba zauważyłaś? Pozdrawiam serdecznie, wierzę w ciebie, w twój bardzo teologiczny sposób rozumienia świata, ja subiektywnie myślę mniej teologią – i rozważaniami wyobrażeniowymi o Bogu, a bardziej Wiarą wynikającą z praw Kościoła i księgi katolickiej – Pisma Świętego. Tego chce się trzymać, bo uważam, że relatywizowanie Wiary na własną modłę może zaprowadzić ludzkość na manowce. To osobisty punk widzenia, niezobowiązujący.

 

Bardzo doceniam, że tekst się Ci spodobał. Pozdrawiam Valerio.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Nie byłem na Karaibach w praktyce, ale mentalnie już tak – i to często tam bywałem. hihihi ;) Valerio, tak na serio ja jestem w gruncie rzeczy minimalistą, nie lubię ogólnego szumu wokół, celebry, Wiesz, trudno mi również odnosić się merytorycznie do potrzeb artystycznych dowolnych ludzi i ich kreacji poprzez sztukę. Z tego co wiem, te posągi powstawały długo i są wykonane z „tworzywa” które świadomie sprzyja rozwojowi rafy koralowej na ich powierzchni. Wyobrażam sobie, że jest to manifest szacunku do środowiska mórz i oceanów, a przede wszystkim do naturalnego rozwoju rafy koralowej. Ona fizjologicznie i samorodnie wkomponowała się w otoczenie tych figur pod wodą. Figury to wieśniacy, więc rdzenni prości ludzie, którzy żyli od wieków w otoczeniu Karaibów i nie dokonali eko zagłady środowiska. Nie jestem szczególnym obrońcą ekosystemów, bo raczej uważam. że działalność człowieka dla całego makrosystemu ma wpływ minimalny, lecz na pewno drastyczne działania ludzi zwłaszcza w potężnych aglomeracjach w istocie mogą skutecznie degenerować środowisko, więc na pewno powinniśmy na poważnie myśleć o ekologii, ale przynajmniej (w moim rozumieniu) bez mieszania tu polityki czy dowolnych partykularnych interesów. Tak to widzę. Działania artystów mają więc często znaczenie prewencyjne i ku świadomości społecznej, a niekoniecznie i zaraz represyjne czy roszczeniowe lub świadomie krytyczne i obstrukcyjne. Wydaje mnie się, że tutaj w Meksyku mamy do czynienia z taką akcją i manifestem artystycznym, notabene pozytywnym i słusznym. A że do tego podłączają się ludzie bogaci i często próżni to chyba raczej artysta wkalkulował do własnej świadomości, bo przecież nie nurkują do tej sztuki przysłowiowi biedni i głodni poławiacze pereł, by zarobić na życie ryzykując, tylko celebryci z jachtów i plaż czy batyskafów. Ważne że mają choć taką potrzebę. To ma znaczenie, bo o celebrytach się głośno mówi i ich słucha. Wiersz ogólnie opowiada o szacunku do symboli, a środowisko naturalne ma prawo wpisywać się w definicję symbolu zaświadczającego o jakości naszej cywilizacji. Tutaj w treści te identyfikatory mają różne znaczenia, dotyczą wartości patriotycznych, narodowych, dotyczą tradycji, norm antywykluczeniowych, oraz porządku i ładu publicznego. Sygnaturą taką mogłaby też być równie dobrze figura Chrystusa przy Bazylice Świętego Krzyża w Warszawie, o której celowo nie wspomniałem w treści utworu, bo to świeże sprawy i nie zamierzam jątrzyć wokół tematu. Ale szacunek do symboli zwłaszcza narodowych i tych w odwołaniu do Wiary powinien być zachowany par excellence. Chyba tyle z mojej strony. Serdecznie pozdrawiam, a twój video-link zrobił mi dzień, piękne obrazki, dziękuję.

 

Edytowane przez Tomasz Kucina (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Opływa mnie woda. Krajobraz pełen niedomówień. Moje stopy. Fala za falą. Piana… Sól wsącza się przez nozdrza, źrenice... Gryzie mózg. Widziałem dookolnie. We śnie albo na jawie. Widziałem z bardzo wysoka.   Jakiś tartak w dole. Deski. Garaż. Tam w dole czaiła się cisza, choć słońce padało jasno i ostro. Padało strumieniami. Przesączało się przez liście dębów, kasztanów.   Japońskie słowo Komorebi, oznacza: ko – drzewo lub drzewa; more – przenikanie; bi – słoneczne światło.   A więc ono padało na każdy opuszczony przedmiot. Na każdą rzecz rzuconą w zapomnienie.   Przechodzę, przechodziłem albo bardziej przepływam wzdłuż rzeźb...   Tej całej maestrii starodawnego zdobienia. Kunsztowna elewacja zabytkowej kamienicy. Pełna renesansowych okien.   Ciemnych. Zasłoniętych grubymi storami. Wyszukana sztukateria...   Choć niezwykle brudna. Pełna zacieków i plam. Chorobowych liszai...   Twarze wykute w kamieniu. Popiersia. Filary. Freski. Woluty. Liście akantów o postrzępionym, dekoracyjnym obrysie, bycze głowy (bukraniony) jak w starożytnej Grecji.   Atlasy podpierające masywne balkony… Fryz zdobiony płaskorzeźbami i polichromią.   Metopy, tryglify. Zawiłe meandry…   Wydłużone, niskie prostokąty dające możliwość rozbudowanych scen.   Nieskończonych fantazji.   Jest ostrość i wyrazistość świadcząca o chorobie umysłu. O gorączce.   Albowiem pojmowałem każdą cząstkę z pianą na ustach, okruch lśniącego kwarcu. I w ostrości tej jarzyła mi się jakaś widzialność, jarzyło jakieś uniesienie… I śniłem na jawie, śniąc sen skrzydlaty, potrójny, poczwórny zarazem.   A ty śniłaś razem ze mną w tej nieświadomości. Byłaś ze mną, nie będąc wcale.   Coś mnie ciągnęło donikąd. Do tej feerii majaków. Do tej architektonicznej, pełnej szczegółów aury.   Wąskie alejki. Kręte. Schody drewniane. Kute z żelaza furtki, bramy...   Jakieś pomosty. Zwodzone nad niczym kładki.   Mozaika wejść i wyjść. Fasady w słońcu, podwórza w półcieniu.   Poprzecinane ciemnymi szczelinami puste place z mżącymi pikselami wewnątrz. Od nie wiadomo czego, ale bardzo kontrastowo jak w obrazach Giorgio de Chirico.   Za oknami twarze przytknięte do szyb. Sylwetki oparte o kamienne parapety.   Szare.   Coś na podobieństwo duchów. Zjaw…   Szedłem, gdzieś tutaj. Co zawsze, ale gdzie indziej.   Przechodziłem tu wiele razy, od zarania swojego jestestwa.   Przechodziłem i widzę, coś czego nigdy wcześniej nie widziałem.   Jakieś wejścia z boku, nieznane, choć przewidywałem ich obecność.   Mur.   Za murem skwery. Pola szumiącej trawy i domy willowe. Zdobione finezyjnie pałace. Opuszczone chyba, albo nieczęsto używane.   Szedłem za nią. Za tą kobietą.   Ale przyśpieszyła kroku, znikając za zakrętem. Za furtką skrzypiąca w powiewie, albo od poruszenia niewidzialną, bladą dłonią.   W meandrach labiryntu wąskich uliczek szept mieszał się z piskliwym szumem gorączki.   Ze szmerem liści pożółkłych, brązowych w jesieni. Uschniętych...   *   Znowu zapadam się w noc.   Idę.   Wyszedłem wówczas przez szczelinę pełną światła. Powracam po latach w ten mrok zapomnienia.   Stąpam po parkiecie z dębowej klepki. Przez zimne pokoje, korytarze jakiegoś pałacu, w którym stoją po bokach milczące posągi z marmuru.   W którym doskwiera nieustannie szemrzący w uszach nurt wezbranej krwi.   Balet drgających cieni na ścianach, suficie… Mojej twarzy...   Od płomieni świec, które ktoś kiedyś poustawiał gdziekolwiek. Wszędzie....   Wróciłem. Jestem…   A czy ty jesteś?   Witasz mnie pustką. Inaczej jak za życia, kiedy wychodziłaś mi naprzeciw.   Zapraszasz do środka takim ruchem ręki, ulotnym.   Rysując koła przeogromne w powietrzu, kroczysz powoli przede mną, trochę z boku, jak przewodnik w muzeum, co opowiada dawne dzieje.   I nucisz cicho kołysankę, kiedy zmęczony siadam na podłodze, na ziemi...   Kładę się na twoim grobie.   (Włodzimierz Zastawniak, 2024-11-25)    
    • Ale dlaczego więźniarką ZIEMI?
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Sytuacja jest patowa,ujmę to najprościej, przed snem lepiej film obejrzeć o "Królowym Moście" Pozdrawiam Adam
    • siedzimy na błoniach popijając jogurt   to jest ten moment kiedy widać jednocześnie słońce księżyc i gwiazdy   Julek mówi że początek to było jedno Wielkie Pierdolnięcie jest z technikum i wie co mówi ale ja czuję że było zgoła inaczej   byliśmy tam wszyscy na samym początku ktoś coś powiedział ktoś się nie zgodził i tak się zaczęło    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...