Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Dziewucha I


Rekomendowane odpowiedzi

I

Patrzyła jak żegnał się z jej matką.
Stała tam taka samotna. Nie potrafiła się wzruszyć, zapłakać. Stała nieruchomo i po prostu nie rozumiała. Tuliła do piersi swojego pluszowego przyjaciela, który podobnie jak ona nie wiedział co się tak naprawdę dzieje.
Zaniedbany, tłusty mężczyzna spojrzał na nią chłodnym wzrokiem, trzasnął spróchniałymi drzwiami i nigdy więcej nie pojawił się w jej życiu. Co za ulga.
Od tamtej pory matka stała się zgorzkniała i strasznie nieznośna. Zachowywała się wobec Julki okrutnie. Prawdę mówiąc nie zachowywała się wcale, podczas gdy Julka potrzebowała wychowania; prowincjonalnego ale zawsze wychowania.
-To wszystko przez ciebie wstrętna dziewucho!- Krzyczała na swą dziewięcioletnią córkę, na swoje jedyne dziecko.

Dziewucha stawała się kobietą w odosobnieniu. Dorastała na swój sposób. Nie robiła tych wszystkich rzeczy co jej miastowe rówieśniczki. Nigdy nie całowała się z koleżanką by sprawdzić jak to jest, nie była nigdy na gigancie, nie miała pojęcia kto to Brad Pitt, nie chodziła na randki, ale kochała Jezusa. Kochała go do granic możliwości. We wsi często widywali ją w kościele. Nawet bardzo często. –Zostanie zakonnicą- ,mawiali- nie ma co-. Ale Julka nie chciała poświęcić swego życia Bogu. Nie miała w sobie takiej świadomości. Nie miała żadnej świadomości, gdyż jej własna matka wolała rozmawiać z butelką niż z własną córką.
Nie miała we wsi przyjaciółki, która mogła by jej wytłumaczyć wiele rzeczy np. skąd się bierze krew miedzy nogami raz w miesiącu i tak strasznie boli? Kiedy nadchodził okres Julka natychmiast biegła do kościoła wyspowiadać się. Myślała bowiem, że tak właśnie Bóg karze niegrzeczne dziewczynki za ich przewinienia.
Cierpiała na samotność, której rozmiary trudno sobie uzmysłowić ludziom żyjącym u progu dwudziestego pierwszego wieku.

Mijały lata aż w końcu nadszedł ten dzień. Julia czekała na niego od dawna. Wiedziała, że to już. To się czuje. Z pierwszym powiewem wczesnego, jesiennego wiatru postanowiła opuścić swój rodzinny dom. Matka nie mogła jej przytulić i z godnością pożegnać ponieważ gniła w ziemi od poprzedniej zimy. Gniła znacznie wcześniej, jeszcze zanim wpuścili ją w glebę. Sąsiadki mówiły że to rak. Na szczęście nie cierpiała bidula. Nowotwór przyszedł nagle i zabrał ją w mgnieniu oka.
Dziewiętnastoletnia dziewczyna stała więc na stacji sama, z walizką w jednej ręce, z adresem ciotki w drugiej, czekając na pociąg, który zabierze ją do wielkiego świata, o którym tak niewiele wie. Nie ma pojęcia(bo skąd?) jaki ten świat jest okrutny. Niedługo się przekona. Życie płatać jej będzie rozmaite figle...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zajechało mi Kopciuszkiem, choć bez happy endu.
zgorzchniała- zgorzkniała
prowincjonalne wychowanie- a co to takiego?
zbędne przecinki po myślnikach
krew boli?
wpuścili ją w glebę?- wiem oczywiście co masz na myśli, ale to sformułowanie jakoś nie przystaje do pochówku
Ciekaw jestem tych rozmaitych figli...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...