Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Elegia o Dziewce Nietkniętej Akt I


Rekomendowane odpowiedzi

------------------------------------------------Elegia o Dziewce Nietkniętej

 

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Wstęp.

Opowiadają Narrator i Stańczyk.

 

Narrator:

 

- Wychowała się w Zameczku,

Małym, spokojnym miasteczku,

W którym też się urodziła

I tam szkoły ukończyła.

 

Mieszkała w nim całe życie

I marzyła sobie skrycie

By swe życie oddać całe

Bogu. I na bożą chwałę.

 

Śliczna była, lecz nieśmiała

I choć spojrzeń przyciągała

Wielu chłopców - i dorosłych,

Na nic były ich zaloty.

 

Książek wiele przeczytała

A czytając, rozmyślała

O wieczności, o swym losie

I o tym, jakie pokłosie

Będzie jej życia na ziemi,

I czy dobro się rozpleni,

I jak temu się przysłużyć

I przez wiarę - Bogu służyć.

 

Stańczyk:

 

- I wstydliwa bardzo była

Bowiem nawet, gdy się myła

Z trudem się tam dotykała

Chociaż, kiedy była mała,

Mama jej wytłumaczyła

By dokładnie się tam myła

Że to ważne jest by w wannie

Podmywała się starannie

By po każdym załatwieniu

Pamiętała o higienie.

 

Narrator: 

 

- Ojca zaś chłodnego miała

I choć wszystko dostawała

O co tylko poprosiła

To była w niej jakaś siła

Która ją powstrzymywała

I dlatego nie siadała

Nigdy na jego kolanach

Tak, jak zwykła brać ją mama.

 

Stańczyk:

 

- Ta zaś ją odeszła młodo

Kiedy, nie chcąc być przeszkodą,

Bliskim, gdy zachorowała,

Otruła się, gdyż wiedziała

Że choroba ta cierpienie

Wieszczy pewne. I zniszczenie.

 

Ojciec przez to chciał się zabić

A córkę dziadkom zostawić

By ją dalej wychowali

I o przyszłość jej zadbali.

 

Ale czas podleczył rany,

I w córce był zakochany

Tak, że dla niej żyć chciał dalej.

Jej poświęcić życie całe!

……………………….

 

Wybór

Narrator:

- Kiedy z domu wychodziła,

I na skwerek przychodziła,

Spotkać się z koleżankami,

Pobawić z rówieśniczkami,

Te, gdy się już tam zebrały,

Na podwórku, to się śmiały

Że gdy chłopiec swój rozporek

Porozpina, tam potworek

Sobie mieszka. Przypomina 

kształtem glistę. Albo węża

Różowego i dziwnego!

Coś bardzo zagadkowego!

A co więcej, wąż ten czasem

Staje strasznym się grubasem

Jak poczwara się przemienia

Rośnie szybko z podniecenia

I, że chłopcu w takiej chwili,

Wzrok się zmienia, i Godzilli

Ma spojrzenie. Wtedy zmysły

Jakby traci. Ciężko dyszy

Aż do czasu, gdy mu minie

I ten urok z niego spłynie!

 

Stańczyk:

 

- Jedna toto już widziała

W dłoni brata. I ta pała

Wielka była niesłychanie

Brat masował ją w tym stanie

Jakby pragnął ją tam wsadzić

Skąd ten potwór zwykł wyłazić.

- Skąd wyłaził?? – ją pytały.

Ano z brzucha, gdzie, jak mały,

Cicho sobie odpoczywa

W ciepłym miejscu. Ale bywa

Że wychodzi i rozrabia!

Brat się wtedy z nim zabawia!

 

Narrator:

 

- I co dalej? – pyta Lona

Tym opisem przerażona.

- Potem zaś, ta gruba żyła,

Ze swej paszczy wypuściła

Strumień dziwnej, lepkiej cieczy

Nigdym wcześniej takich rzeczy

Na swe oczy nie widziała!

- I co dalej?! – No, ta pała,

Znowu mała się zrobiła

I do brzucha powróciła!

 

Stańczyk:

 

- Takich rozmów więcej było,

Aż się z czasem wyjaśniło,

Że ta glista, otłuszczona,

Wgłąb jej dziewiczego łona,

Wtargnie. Kiedy będzie chciała

Mieć swe dzieci. To ta pała

Siłą będzie w nią wciskana!

I krew przy tym też rozlana

Tryśnie! Gdy pęknie jej błona!

 

Narrator:

 

- Przerażona była Lona

Gdy sobie wyobrażała,

Jak bardzo będzie cierpiała

Jeśli matką zechce zostać

Czemu musieć będzie sprostać!

Wieczorami na kolanach,

Błagała Chrystusa Pana

Rączki na piersiach składała

I żarliwie przemawiała

Do serca Jezusowego,

Nad łóżkiem zawieszonego:

 

Stańczyk:

 

- Chryste, niechaj to stworzenie,

Które zowią przyrodzeniem,

Nie splami… mojego ciała…

Tak bym wiele za to dała…

Byś mi przyrzekł…  że pomożesz…

Jak tak błagam Cię…  W pokorze…

Tylko Tobie....  oddam siebie…

Boś  Ty Panem jest tam…, w niebie…

I dla Ciebie czystą… pragnę…,

Być … na wieki, wieków… Amen!

 

Narrator:

 

- Tak Bogu obiecywała

I tym się uspakajała.

 

Stańczyk:

- Później zaś ojcu wyznała,

Że już zadecydowała,

Że zrobi z życia swojego

Dla Jezusa dar. Dla Niego

Wstąpi czysta do klasztoru

Że to sprawa jej wyboru.

 

Narrator:

Ojciec córce nie odradzał,

Chociaż w sercu się nie zgadzał

Z tym, co Bóg był mu zgotował,

Gdy - na starość się szykował.

 

Stańczyk:

- Bowiem marzył nieraz skrycie,

Że urządzi sobie życie

Przy swej córce. Jej rodzinie.

I przy wnukach. Że nie minie

Go spokojna życia jesień,

I że spokój mu przyniesie.

Edytowane przez Lach Pustelnik
poprawiono (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...