Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

                Patrzyła na korony drzew oddalone od krawędzi dachu o zaledwie 200 metrów. Obserwowała spokojne ruchy liści i igieł wyginające się pod dyktando wiatru. Wzięła głęboki oddech i odchyliła ciało do tyłu, aż poczuła pod głową nagrzaną w takcie dnia papę. Leżała tak próbując wypatrzyć jakieś gwiazdy. Przemknęło jej przez myśl, że gdyby jej życie faktycznie było filmem to niebo nie byłoby teraz zasnute ciemnymi chmurami. Taki mały szczegół, a potrafi sprowadzić na ziemię duszę błąkającą się między snem a jawą, wyobraźnią a rzeczywistością.  

               Czuła Jego obecność. Miała niemalże wrażenie, że leży tam obok niej i razem kontemplują życie. Rozkoszowała się przez chwilę bezkarnie tym uczuciem. Nie chciała odwracać głowy. Nie chciała się przekonywać, że tak naprawdę jest zupełnie sama. Zamknęła oczy i chłonęła odgłosy nocy. Wyrzucała z siebie resztki emocji po kłótni, którą chwilę wcześniej odbyła. Nawet nie mogła tego nazwać kłótnią skoro druga strona zupełnie nie atakowała. Może to po prostu kwestia tego, że on zaatakował już dawno. Teraz po prostu zebrał żniwo.

               Jeszcze nigdy na niego nie krzyczała. Nic dziwnego, że  był w szoku. Kiedy się poznali lepiej ostrzegała go, powtarzała, że jeszcze nie widział jej „ciemnej strony”. Nie widział jak wykorzystuje swoją wrażliwość na innych ludzi, po to by uderzyć dokładnie tam gdzie zaboli najbardziej. Kiedyś się tego bała. Nie chciała ranić innych a nieustannie to robiła podświadomie. Dokładnie tak jak w piosence Taco:

„Mózg jak karabin, mógłbym zabić kogoś, zgładzić myślą”

               Na szczęście w którymś momencie życia zorientowała się z czego wynika jej ciągła chęć zemsty. Ludzie traktowali ją jak worek na swoje problemy nie dając nic w zamian i wystarczyło przestać im bezinteresownie pomagać żeby uwolnić się od uczucia niesprawiedliwości. Nikt kto poznał ją już na studiach nie znał tej agresywno-wyrachowanej części jej osobowości. Nie chciała jej nikomu pokazywać a już na pewno nie Jemu.

               Dorośli bardzo często mówią, że podnoszenie głosu jest oznaką słabości. Po części się zgadzała się z tym stwierdzeniem. Była trochę jak zraniony pies, który gryzie każdego kto podejdzie. Zasadnicza różnica polegała na tym, że pies jest zdezorientowany i kąsa na oślep. Ona czekała cierpliwie, żeby zaatakować gardło.

               Leżąc pod kominem zaczęła się zastanawiać nad swoimi reakcjami. Były równocześnie niebanalne i prymitywne. Najgorsze w tym wszystkim było to, że wcale nie żałowała. Przypomniała sobie tę głuchą ciszę po drugiej stronie telefonu gdy wywrzeszczała do słuchawki słowa, których pragnęła użyć już od dobrego miesiąca. Uśmiechnęła się do swoich myśli. Chciała wywrzeć wrażenie. Wyryć się po wewnętrznej stronie Jego czaszki. Osiągnęła to co chciała, ale On też ją zaskoczył. Ludzie zazwyczaj mieli bardzo dobre systemy obronne przed jej atakami. Wiedziała, że się przejmują, ale zawsze próbowali to ukryć. Udawać, że wcale nie ma na nich takiego wpływu, że nic nie znaczy. On się nie wstydził. Jak już się uspokoiła, rozmawiali normalnie i się śmiali. Kiedy zapadła na chwilę cisza On niespodziewanie wrócił do tematu:

 

- To co powiedziałaś… To co powiedziałaś wcześniej… - nie potrafił się wysłowić.

- Przepraszam. Nie powinnam tego mówić. Po prostu chciałam Cię zranić.  – nie dała mu skończyć.

- Ale to co powiedziałaś… Naprawdę tak myślisz?

- Nie powinnam tego mówić, ale tak. Tak uważam. – mówiła z determinacją, równocześnie nie będąc pewna czy dobrze robi będąc szczera.

 

               Zaimponował jej. Znowu. Nie bał się okazać słabości. A może chciał jej tym sprawić przyjemność? Czy aż tak dobrze ją zna? Na pewno nieświadomie… ale życie już nie jeden raz pokazało, że są połączeni na jakimś głębszym poziomie. Ich więź zdawała się być nie do pokonania. Nawet w szczytowym momencie furii potrafił ją kompletnie rozbroić swoim sposobem bycia, głupim żartem, albo niespodziewanym komplementem.

               Zorientowała się że po policzkach jej płyną łzy. Zaskoczona wytarła je szybko dłonią po czym na nią spojrzała. Przez ułamek sekundy się przeraziła kiedy zobaczyła czarną substancję na palcach, ale szybko sobie uświadomiła że to tylko sadza. Nie zarejestrowała nerwowego macania kominka w trakcie rozmowy.

               Podniosła się do pozycji siedzącej, podkuliła nogi i objęła je ramionami. Siedziała jeszcze tak 10 minut śmiejąc się w duchu z tego absurdalnego obrazka. Już dorosła dziewczyna z osmaloną twarzą siedzi w środku nocy w za dużej bluzie i zimowych skarpetach na dachu.

               Przesunęła się w stronę dwóch okien dachowych i zaglądnęła przez nie do swojego pokoju. Zobaczyła biurko: dwie zaczęte książki, notatki rozrzucone w nieładzie, zastępy kubków i mnóstwo przypadkowych przedmiotów takich jak róg sarny, pojedyncza karta do gry (AS), plastikowa korona czy olejek do masowania. Ogólnie pojęty chaos. Tak samo jak w jej głowie i życiu.

               Westchnęła, podniosła się i podeszła do krawędzi dachu. Bez zawahania spojrzała w dół. Nie chciała skakać. Swoją drogą z takiej wysokości mogłaby co najwyżej pozbawić się władzy w nogach do końca życia. Raczej marny pomysł. Po prostu stała tam i patrzyła w dół oczekując jakiegoś przypływu strachu, adrenaliny, CZEGOKOLWIEK. Otępienie wygrało walkę i wróciła do pokoju.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @FaLcorN   FaLcorN …:) wiem, wiem;) mam taki wrodzony …talent ;)    lubię Ciebie:) !!!       
    • @KOBIETA Na Wenus? To nawet lepiej. Większa odległość to mniejsza pokusa, którą roztaczasz.
    • Pozostawiłam na chwilę własne myśli, stawiając przy taksówce od strony bagażnika walizki i informując chowającego je kierowcę, na którą ulicę zamiawiam kurs. Gdy wsiadłam i zamknęłam za sobą drzwi, zdecydowałam się do nich wrócić. A tym samym do naszej rozmowy.     - Jak to, co masz ze mną zrobić? - popatrzyłam na niego zaniepokojona. Do treści pytania, będącego w oczywisty sposób uzewnętrznieniem wątpliwości, doszedł jeszcze podkreślający je ton. Pierwsze pytanie wypowiedziałam zwykłym tempem. Drugie już znacznie szybciej - jak zwykle wtedy, kiedy coś mnie rozemocjonowało. - Chyba nie rozważasz odejścia ode mnie? Nie! No coś ty! Powiedz, że nie! - moje spojrzenie stało się o wiele bardziej niespokojne, podążając za zawartą w wypowiadanych słowach emocją.     - Nie! - powtórzyłam, ściskając mu dłonie. - Ty nie mógłbyś, prawda?! Nie po tych wszystkich twoich deklaracjach i zapewnieniach! Powiedz, że... - zgubiłam się na chwilę wśród swoich myśloemocji, przestając nadążać za słowami - że nie powiedziałeś tego i że ja tego nie usłyszałam - pokonałam na moment swoje zdenerwowanie.     - Prawda jest taka, że rozważyłem - odpowiedział wolno na moje pytanie. - Rozważyłem, ponieważ twoje postępowanie pokazuje, że nie jesteś gotowa na ten związek. Unikasz rozmów o istotnych kwestiach, zapowiadając "pogadamy", ale nie wracasz do nich. Ta sytuacja z koleżanką - wiesz, o której mówię. Test, co zdecyduję i jak się zachowam, dobitnie wskazał na twój brak zaufania pomimo, że o nim zapewniasz. Wreszcie ten wyjazd. Wiesz, że jego uzasadnienie stanowi sprzeczność z twoją obietnicą, że nie planujesz zniknąć? Robisz dokładnie to: zaplanowałaś zniknąć na półtora tygodnia. Skoro tak szanujesz swoje słowa, jak mam być pewien, że za jakiś czas nie znikniesz na miesiąc uzasadniając to potrzebą wakacyjnego wyjazdu?     Nie wiedziałam, co mu wtedy odpowiedzieć. Zrobiło mi głupio przed nim i przed sobą do tego stopnia, że mojemu umysłowi zabrakło słów.     - Słuchaj... muszę iść... - tylko tyle zdołałam wykrztusić.     Tak samo jak w tamtej chwili, poczułam spływające po twarzy łzy. Na szczęście wewnątrz taksówki było ciemno. Kierowca zwolnił, skręciwszy z głównej ulicy i wjeżdżając osiedlową drogą pomiędzy budynki, wreszcie zatrzymując samochód pod znajomo wyglądającym domem. Na szczęście dla siebie zdążyłam szybko otrzeć policzki.    - Jesteśmy na miejscu, proszę pani - oznajmił. - Pięćdziesiąt dwa złote. Będzie gotówką czy kartą?    - Gotówką - odparłam szybko, zaklinając go myślami, aby nie zapalał światła.                     *     *     *      Wszedłszy do domu i zmusiwszy się do jak najbardziej uczciwie i szczerze wyglądającego przywitania z mamą, posiedziałam z nią około godziny. Po czym oznajmiłam, że pójdę już się położyć.    - Tak szybko? Ledwie przyjechałaś... - mama była naprawdę zawiedziona.    - Muszę, mamo. Ja... Przepraszam - objęłam ją i przytuliłam. - Dobranoc.    Idąc po schodach, prowadzących na piętro i zaraz potem do swojej sypialni, wróciłam myślami do niego. Do nas i naszej skomplikowanej sytuacji.    - Czemu znowu to ja wszystko psuję?! - zezłościłam się na siebie. - I czemu on jest uczciwy, solidny i przejrzysty?! Musi taki być? I tak się starać, do cholery?! - zaklęłam. - Gdyby chociaż raz mnie okłamał albo zrobił coś nie fair, byłoby mi łatwiej go zostawić! Uznać, że nie jest dla mnie dość dobry! A tak tylko szarpię się pomiędzy miłością doń a obawami przede wspólną przyszłością! Pomiędzy tym, co czuję a tym, czego chcę!     Rozpłakałam się ze złości na siebie, na niego, na swoje uczucia i na swoje lęki.     - Gdybyś był chociaż mniej wytrwały...       Rzeszów, 27. Grudnia 2025 
    • @Leszczym ostatnio słyszałem tezę że ciężko jest być facetem i nie nosić masek co zdaje się potwierdzać Twój wiersz. Ja robiłem to zawsze instynktownie(co nie zawsze było słuszne) jak w jednym z pierwszych moich tekstów    
    • @Krzysic4 czarno bialym fajne:)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...