Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki
Wesprzyj Polski Portal Literacki i wyłącz reklamy

Dlaczego milczysz?


Jakub Święcicki

Rekomendowane odpowiedzi

[ zapraszam do interpretacji :)]

 

 

 

 

Milczysz. Jakie to piękne, jakie to jest miłe!

Być może uniknąłem bolesnego dźwięku..-

A może przegapiłem poranny śpiew ptaka..

 

Milczysz. Jakie to jest taktowne, eleganckie!

Mówią przecież : Mowa srebrem, milczenie złotem-

Na złote medale już brak powoli miejsca..

 

Milczysz. Czemu to robisz? Milczenie też rani..

Wsłuchaj się w to czasem..Czy da ci pełny spokój?

Czy Ty będziesz zadowolony nie słysząc nic?

 

Milczysz... Ile bym dał, by przerwać tę złą ciszę..

Ile bym dał, by usłyszeć ten bolesny dźwięk..

Usłyszeć cokolwiek...Bez żadnego znaczenia..

Edytowane przez Jakub Święcicki (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Jakub Święcicki  Są osoby których milczenie jest błogosławieństwem, bo jak się znów rozgadają... ;))) A poważniej, najlepiej chyba spytać o powód przedłużającej się ciszy. Zwykle wtedy jest już po ciszy :))) A jeszcze poważniej, ciekawy wiersz który przypomina, że cisza też potrafi bardzo ranić.

Miłego popołudnia :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 tygodnie później...

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Patrząc przez okno, tym patrzeniem raczej smutnym. Sponad parapetu w typie lastriko, w którym wyłupało się kilka drobnych kawałków w czasach mojego dzieciństwa. Podczas zabaw z młotkiem i śrubokrętem. W wojnę…   Testowane były wybuchy jądrowe na pacyficznych atolach czy na płaskich terenach Kazachstanu… Jeden z okruszków trafił mnie wtedy w oko. Łzawiłem.   Ojciec zezował na mnie gniewnym wzrokiem jak na przegraną walkę Goliata na polu bitwy. Nie było łatwo w czasie próby odzyskania prestiżu.   Ale szedłem w górę z mozołem.   Wspinałem się po obsypujących kamieniach.   Kilka razy obsunąłem się na stoku. Skrwawiłem sobie boleśnie kolano.   Pies wesoło szczekał, merdał ogonem. Ojciec kazał wyjść z nim na spacer.   I szedłem wtedy. I idę nadal w te czasy napełnione szczenięcym śmiechem.   Uciekałem od siebie.   Uciekając w świat pustych otchłani, w których ciszą napełniał się każdy oddech.   I każde ciężkie westchnienie.   I wszystko oddychało w dalekich gongach stojącego zegara.   Kiedy pewnego razu, wyrwany ze snu wołałem, przestępując próg drugiego pokoju… — nikt nie odpowiedział.   Nie było nikogo.   Szukałem długo wśród mżących w powietrzu pikseli znajomej twarzy ojca albo matki…   Lecz tylko wgniecenia na fotelach świadczyły o ich niedawnej obecności.   Podchodziłem ostrożnie do drzwi, próbując się porozumieć ze skulanym za nimi głosem. Pełen nadziei…   Kiedy je otworzyłem, chłód owiał moje skronie tym chłodem idącym ze schodowej klatki, piwnicznej głębi.   Na drewnianej poręczy odłupana drzazga, promień zachodzącego słońca. Falujące na ścianach pajęczyny… W ogromnym przeciągu trzask zamykanych drzwi.   (Włodzimierz Zastawniak, 2024-05-06)    
    • @agfka bywa i tak:)
    • Nie mam ostatnio motywacji do pisania, więcej czytam. Dziękuję za komentarz  :)
    • @Leszczym Po co Tobie ta polityka, nie słuchaj idiotów
    • @Marcin Sztelak Dobre pisanie, mała uwaga, wszechświat raczej nas przeżyje, przetrwa
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...