Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

Wprowadzenie:

Bywacie czasem i moją inspiracją, po przeczytaniu „Pantum” @[email protected] , pod tytułem: „Ciche dni”, postanowiłem sprawdzić się w tym gatunku, jeszcze nigdy nie skonstruowałem tekstu w charakterystyce „pantum”, to pierwszy raz; stwierdzam bardzo przyjemna warsztatowo była to perspektywa w realizacji. Dziękuję więc @[email protected] , za przypadkowe uruchomienie mej nowatorskiej potrzeby twórczej. I namawiam Państwa do przeczytania również i jego cennego wiersza. Przypominam tytuł: „Ciche dni”, autor jak wyżej w nicku.

 

pozwoliłem sobie pozostawić oznaczenia układu rymów i wytłuszczenia. Jak to się mówi - w imadle. Pantum jest obcym mi gatunkiem, tekst może zawierać błędy gramatyczne lub inne, nie korygowałem go specjalnie.

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

   graphics CC0

 

 

 

w ludzkiej potrzebie – z automatu\ [1]

zerkamy w gwiazdy w obce oczy\ [2]

świat grzmi w iluzji i wiruje\ [3]

świetlisty obłęd zapatrzenia\ [4]

 

w tym co po burzy widzą oczy\ [5=2]

czy ozon się wydziela z białek?\ [6]

czy ta Istota z zapatrzenia\ [7=4]

wyświetla czujny obraz Duszy? \ [8]

 

jesteśmy w związkach genów – białek\ [9=6]

poukładanych w sekwens Stwórcy\ [10]

i w naszej bezkrytycznej Duszy\ [11=8]

tyle od siebie innym damy\ [12]

 

wielka jest moc naszego Stwórcy\ [13=10]

i wiedzą o tym gentlemani\ [14]

i w kapeluszach huczne Damy\ [15=12]

pod butonierką marynarki\ [16]

 

zaszyfrowani gentlemeni\ [17=14]

niewiasty zostawiają zapach\ [18]

w służbie Ojczyzny – do Marynarki\ [19=16]

w kolejnym porcie nowsza wena\ [20]

 

poszlaka szminki obcy zapach\ [21=18]

czy to jest kod rozumnych stworzeń?\ [22]

a wiersza tego czulsza wena\ [23=20]

żoną i córką tobie krzyczy!\ [24]

 

ilu dotknąłeś twórczych stworzeń?\ [25=22]

wierność użala się w twych wierszach?\ [26]

Dusza twa co dzień rymem krzyczy\ [27=24]

pierś wypinają – twe popiersia\ [28]

 

do czego? do literek w wierszach?\ [29=26]

albo do absurdalnych pokus?\ [30]

nie tego pragną twe popiersia\ [31=28]

one wierności – chcą uroku\ [32]

 

nie daj się zwieść „oskarom” pokus\ [33=30]

pozostań godnym wciąż człowiekiem\ [34]

odczyń modlitwę od uroku\ [35=32]

póki Bóg nie przykryje wiekiem \ [36=34]

12.06.2020.

 

zakończyłem tradycyjnym urwaniem wiersza bez powrotu do rymów z pierwszej zwrotki, co jest oczywiście dopuszczalne i bardziej czytelne dla mniej zorientowanego odbiorcy.

 

*utwór nie ma konkretnego adresata, i nie należy go personalizować, odnosi się raczej do ogólnego rysu człowieczeństwa i osobistej autorskiej zwyczajnie naturalnej potrzeby uporządkowania świata w wartości wyższego rzędu – w symetrię wszechświata. Tekst nie narzuca postaw moralnych, są one w przekonaniu autora wolą i prawem każdego bez wyjątku człowieka.

 

Edytowane przez Tomasz Kucina (wyświetl historię edycji)
Opublikowano (edytowane)

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

No może i zauważasz tu lekki przerost formy na treścią, jednakże "pantum" z tego co wiem (bez praktyki pisania - do dziś) jest formą barokową, a w zasadzie średniowieczną - XV wieczną Grzegorzu?, więc naturalnie i siłą rzeczy jest troszkę archaicznie udekorowane w patetyzm. Wymogi są spełnione. Wiersz ma przecież rymy, regularne, jest dziewięciozgłoskowy z jednym wersowym wyjątkiem, w drugim i czwartym wersie rym i cały wyraz z każdej poprzedniej zwrotki jest przeniesiony do pierwszego i trzeciego wersu w kolejnej. Zakończenie może być z urwaniem, co ma tu zastosowanie. Więc szczególnych błędów technicznych ja tu nie widzę. Natomiast uważam, że treść tu dość klarowna. To opowieść o sumieniu statystycznego człowieka żyjącego w związku, o poszanowaniu życia w rodzinie i wśród bliskich sobie osób, może nawet trochę o inwestycjach twórczych o próbie pohamowania osobistego w realizacji pisania wierszy zbyt otwartych i bezpruderyjnych, to wszystko jest moim zdaniem bardzo czytelne i silnie ludzkie, ugruntowane w porządku cywilizacyjnym, a niekoniecznie zaraz przewieszone w formie. Naturalnie w takim wierszu należało użyć słowa bardziej klasycznego, rynsztokowy język nie pasowałby to tego typu wiersza. Twój utwór, też przecież posiada usytuowaną konwencje, pisaliśmy o tym pod twoim tekstem. Twoje krytyczne wrażenia oczywiście szanuję i przyjmuję. Cóż, na razie kolejnego "pantum" nie zamierzam tworzyć. Dosyciłem potrzebę osobistego Dajmoniona, i mi odpuścił. Oczywiście żartuję w tym ostatnim zdaniu. No cóż, pozdrawiam ;) Jak zwykle, znowu się nie spodobałem, ja już mam takie przeznaczenie, nie spełniam żadnych kryteriów aprobaty i prawie w każdym recenzencie. Jestem po prostu słabym wierszoletą, i chyba więcej nie potrafię nic dodać ;))

Edytowane przez Tomasz Kucina (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Uważam, że zupełnie niepotrzebne są te wszystkie "upiększacze".

Gdyby zostawić wiersz "goły", to kazdy mógłby przeczytac go na swój własny sposób.

Nie jestem specjalistką od pantum, ale Twója propozycja @Tomasz Kucina podoba mi się. Podobają mi się modyfikacje wersów.

Aczkolwiek @[email protected] jest zawodowcem w tej dziedzinie i liczę się z Jego opinią, że z jakiegoś powodu utwór nie spełnia cech pantum.

Mój pewnie też nie będzie spełniał, ale przynajmniej można sie pobawić i ruszyć mózgiem.

Może jednak zrezygnuj z upiększaczy, bo psują odbiór wiersza.

Pozdrawiam obu Panów.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Ale co uważasz za "upiększacze"? To przecież pantum, więc musi spełniać warunki uporządkowania rymów, ja nie widzę tu słów specjalnie wyeksponowanych, podobnego języka używam na co dzień, no bo co tu jest nieczytelnego: te "Damy", "gentelmani", "popiersia", to są bardzo współczesne słownikowe słowa. Nie rozumiesz ich? Reguły estetyczne nie podlegają przecież ocenie? Piszę wystarczająco wiele tekstów ultraprogresywnych i modernistycznych, że mogę sobie pozwolić na ciut konserwatyzmu, to naturalne, nikogo przecież nie udaję, tu spełniam taktyczne założenia formy - bardzo świadomie, o czym traktuje wprowadzenie i dyskusja pod "pantum" Grzegorza. Jak wyszło tak wyszło, za swoje wiersze się wstydzić nie zamierzam ;))) Pozdrawiam ais.

Opublikowano

@Tomasz Kucina Tomku gdzie jest powrót w ostatniej strofie do pierwszej to jest podstawowe kryterium pantum, aby go tak nazwać, u Ciebie tego nie ma. Gonisz dalej jak szaleniec a o podstawowej cesze pantum zapomniałeś. Rymy winny być abba lub abab ale nie jest to kryterium nieodzowne. W niektórych strofach nie doszukałem się rymów w ogóle. Powtarzają się tylko końcowe wyrazy wersów, co zresztą ostentacyjnie uwypuklasz a nie ma tego porządku w całymi wersami. Pewne podobieństwo musi istnieć, żeby czytelnik wyczuł że ma do czynienia z pantum. Piszesz że spełniłeś wymogi pantum, a za chwile piszesz że w dwóch przypadkach czegoś tam nie ma.
Ja już Tomku oceniłem Ciebie serduszkiem za niekonwencjonalne rozwiązania graficzne.
Pozdrawiam weekendowo.

Opublikowano

@ais Chyba, że za "upiększacze" uważasz te wytłuszczenia końcówek wersów i graficzne oznaczenia zależności rymów w nawiasach kwadratowych. Naturalnie ten wiersz tak by nie wyglądał, natomiast tam wyżej we wprowadzeniu napisałem nawet, że wiersz zostawiam "w imadle", to znaczy, że śwadomie chciałem pokazać graficznie - te ważne zależności w tego typu formule wiersza. Robię to, bo sam choć wielu form i praktyk lirycznych "dotykałem" to na  regułach "pantum" autentycznie się nie sprawdzałem, słyszałem, czytałem o tym typie poezji, ale szczerze mówiąc nie pamiętałem nawet tych reguł. Dochodząc do wniosku, że wielu innych forumowiczów może nie rozumieć zasad "pantum", zostawiłem wiersz niejako w szablonie, może są tutaj też tacy autorzy, którzy podobnie jak ja nie spotkalii z perspektywyą techniczną - z technologią "pantum", uznałem, że będzie to dla nich pomocne, że stanie się kluczem i może ktoś kolejny sprawdzi się w tej formule wiersza. Jesteśmy przecież tu po to by wzajemnie się doświadczać i od siebie uczyć. Ja przecież nauczyłem się od Grześka reguł w "pantum" i tego nie ukrywałem. Wręcz przeciwnie rozwinąłem z nim dyskusję i pod jego utworem - w temacie. Dlatego wiersz jest w "szalunku", chyba rozumiesz?

Opublikowano

@Tomasz Kucina  Jak sam przyznałeś, jest to Twoja pierwsza próba we wspomnianym pantum i według mnie bardzo dobrze Ci to wyszło :) Już za to należy ci się duże serduszko :) Napisałeś dobry wiersz - w charakterystycznym dla siebie stylu, z dbałością o szczegóły, który jak sam zauważyłeś, wywołał żywe zainteresowanie ;)

Pozdrawiam, Tomaszu :)

Opublikowano

@Tomasz Kucina  Lubisz prowadzić wielogodzinne dyskusje, ale nie mam na to czasu oraz mi się nie chce. Wybacz.

Napisałam wyraźnie:

Upiekszaczami nazywam wszystko wokół wiersza.

To wiersz powinien być wyeksponowany, bo jest głównym bohaterem na pustyni liter i liczb.

Jeśli to nie zostało zrozumiane przez Ciebie, Tomaszu, to nie mam siły na tłumaczenie :(

 

Idem se.

Papatki!

Opublikowano (edytowane)

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Grzegorzu? Nie mam zamiaru wkraczać w twoje estetyczne procesy odbiorcze poezji, to jest wrażliwość osobista. Skoro w pierwszym komentarzu odniosłeś się do własnej wrażliwości estetycznej przyjąłem to, bo to twój subiektywny sens rozumienia dowolnego tekstu i nikt i nic tego nie zmieni. Ale teraz wkraczasz w pole technik tworzenia "pantum" zarzucając mi błędy. Niestety tego już przyjąć nie mogę, bo nie masz absolutnie racji. Nie napisałbym tak, gdyby były jakiekolwiek kontrowersje w moim rozumieniu tego "pantum". Otóż, nieprawdą jest, że w "pantum" trzeba w ostatniej zwrotce bezwzględnie powracać rymotwórczo do pierwszej strofy. Nie ma tego wymogu, "pantum" możesz urwać w dowolnym miejscu i w dowolnym zapięciu rymu, albo nawet - bez. To zapięcie u mnie jest [36 do 34]. nie jest też prawdą, że wymagana jest budowa w zwrotkach rymów abba, czy abab. Sam o tym przecież piszesz dalej? Najlepiej zajrzyj do ogólnodostępnej  wikipedii, bo sam sprawdziłem. Albo do leksykonów liryki a się przekonasz, w razie potrzeby dam link.  O czym ty piszesz Grzegorzu? teraz w drugim komentarzu? Niby w jaki sposób miałbym zachować "porządek wersowy" o którym napominasz - w kontekście do całych wersów? Coś takiego nie istnieje w żadnym języku, a już na pewno nie w polskim? Rym dopasowujesz do rymu - czyli wyraz do wyrazu w skali 1:1, nie ma całych wersów dopasowanych do innych całych wersów, że niby jak to miałoby wyglądać? każdy wyraz do każdego wyrazu w wersach? To przecież pisalibyśmy w kółko to samo? Tym bardziej, że w "pantum" przenosisz już nie tyllko rym, czyli część wyrazu, ale powtarzasz całe słowa? To absurd. Popatrz, na swoje pantum, oto trzeci wers twojego niby regularnego i wymuskanego w zwrotkowym układzie rymów abab  "pantum":

 

Co piękna bogini, mi rzeknie do ucha,
widzę jej buziuchnę w bezgłosie więzioną.
Ogarnia mnie niemoc, dźwięk od serca bucha,

nie za swoje winy - zapewne mi powiesz?

 

gdzie tu w drugim i czwartym wersie jest rym? Skoro mi zwracasz uwagę na to, że w zwrotce ma być zależność rymów i stanowić kompozycję zamkniętą, to tu w twoim wypadku i układzie rymozależnym - abab, porządku nie ma?, Grzegorzu w moim "pantum" zależności  zamknięte w zwrotkach - z założenia - nie istnieją, bo być ich nie musi, ja skonstruowalem swoje "pantum", w oparciu o kod: w którym każde rymy z  2 i 4 linijki jednej strofy powtarzają się jako rymy linijki 1 i 3 strofy następnej, i w oparciu o założenie powszechnie przyjęte. że zakończyć "pantum" można zwyczajnie je urywając po kolejnej zwrotce. Przenoszenie całych linijek wersów jest rzeczą tak łatwą, że w doborowej konwencji "pantum" nie często już stosowaną. Nic prostszego skopiować wers i wrzucić do kolejnej strofy. Reguły "pantum" są płynne im bardziej skomplikowane to lepiej. Obowiązującą nienaruszalną zasadą jest rymowa sekwencyjna i w ustalonym porządku - wymienność rymów lub całych linijek w mega klasycznej formule. To moje "pantum" nie jest zbyt uproszczone w zastosowaniach i to jest jego ewidentna zaleta. Ty za to ustaliłeś reguły rymów abab w każdej zwrotce, to oczywiście też poprawna forma "pantum", ale dlaczego nie ma jej chociażby w tej twojej strofie którą wyżej ci zacytowałem? Widzisz belkę w moim tekście, a jej tam nie ma? za to jest w twoim? Ja nie zwracałem uwagi na twoje błędy , a ty widzisz błędy u mnie których tak naprawdę nie ma w ogóle? To jest tekst czysty. Jedyne do czego można się przyczepić to jeden wers, ten -->  "w służbie Ojczyzny – do Marynarki" - gdzie jest zamiast dziewięć to dziesięć sylab. Można to bez problemów skorygować likwidując chociażby przyimek "do", proste, ale do tej nadliczbowej sylaby się sam przyznałem bo tego pewnie nawet byś nie zauważył. Jeżeli zarzucasz mi z kolei patetyczność to popatrz na swój kawałek tekstu, cytuję:

 

Muszę czytać z gestów, mej  Nimfy wyśnionej,
co piękna bogini, mi rzeknie do ucha.

Codziennie przy kawie, siedziałaś na tronie

 

to nie patos? Tron? Nimfa, bogini?, u mnie jest całkiem współczesny opis stanów wrażliwości  podmiotu lirycznego i stricte rzeczywisty. Nie przenoszę wiersza do romantyzmu? Nie zatrudniam rusałek i nie sadzam ich na tronie, to zresztą też mocno wieloznaczne.

 

 język u ciebie nie "wydoli"., cisza jest frywolna? - to nie są archaiczne słowa?, takie sformułowania kwieciste tylko u mnie widzisz? No nie wiem?, mam wątpliwości, mój wiersz jest raczej współczesny, tyle że napisany bardziej wysublimowanym językiem. Zmusiłeś mnie do technicznej i szczegółowej interpretacji naszych "pantum", niepotrzebnie, bo ja tylko wyraziłem podziw dla twojego wiersza, i zarekomendowałem twoje "pantum" we wprowadzeniu do mojego, to humanistyczne zachowanie, a ty szukasz błędów w moim tekście, których zwyczajnie nie ma. Piszesz, że dałeś serduszko, pytam po co? skoro wiersz krytykujesz dobitnie i w kolejnym nieprzychylnym komentarzu? Dziwne. Przemyśl to. Pewnie mnie od dziś nie będziesz już polubić, ale nie mogę niestety sobie pozwolić na wyobrażanie błędów, których w moim tekście nie ma. Pozdrawiam.

Dzięki ma sprawiedliwa Cafe ;), gdzie byłaś gdy ciebie nie było. Dobrze, że znów z nami funkcjonujesz. Pozdrawiam. 

Edytowane przez Tomasz Kucina (wyświetl historię edycji)
Opublikowano (edytowane)

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Ja rozumiem wszystko doskonale, tyle tylko, że raczej jasno się z tego wytłumaczyłem, napisałem ci wyraźnie - dlaczego wiersz jest w "szalunku". Nie mam zamiaru się powtarzać, więc po prostu zacytuję jeszcze raz ostatnią moją odpowiedź pod twoim zarzutem w tej kwestii czyli poprzednim komentarzem, a ty wreszcie przyjmij, że każdy układa wiersz pod swoje potrzeby i potrzeby innych którzy ich oczekują, nie tylko ty jesteś tu na portalu, ludzie chcą poznawać reguły i zasady obowiązujące w różnych odmianach poezji, to takie trudne do zaakceptowania? Ja układów graficznych i zasad w  twoich tekstach nie moderuje? Masz wolną wolę w prowadzeniu tekstów a kogoś innego chcesz ustawiać w ramach własnych widzi mi się? Choler.ie barbarzyńskie?

 

Cytat powtórkowy z siebie: 

 

 

Dzięki Valerio. Pozdrawiam cieplutko ;)

Edytowane przez Tomasz Kucina (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Nareszcie zmądrzałaś, bo doszukiwać się przysłowiowej igły w sianie w takim wierszu to dramat. Na serio. Pozdrawiam. Nie jestem agresorem, żeby wystawiać białe flagi przede mną, bronię naturalnie poprawnego tekstu, a to ja jestem atakowany w komentarzach, chciej to łaskawie zauważyć. Cześć, Pozdrawiam, bez ans. 

Opublikowano

@Tomasz Kucina  Bo widzisz Tomaszu, w wierszu nie doszukiwałam się niczego złego. Spodobał mi sie od razu. Napisałam o tym na wstępię.

Nie zrozumiałeś. Nie szkodzi, Tomaszu. Rozejdźmy się w pokojowym nastroju.

A mądra to jestem cały czas, hahaha

;)

 

Opublikowano

@Tomasz Kucina Tomku napisałeś pracę doktorską na temat naszych obu pantum ale nie będę się do nich odnosił bo bronisz czegoś czego obronić się nie da, skup raczej siły na Swojej twórczości a zrobisz lepiej. Reguły pisania pantum są ściśle opisane i należałoby ich przestrzegać. Zajrzyj także do Rymera tam znajdziesz rym niedokładny 0% - więzioną - mi powiesz. Wg mnie za patos musiałbyś odsądzić od czci i wiary wszystkich romantyków. Normalne strofy użyłem tylko po prostu ich nie lubisz - więc nie czytaj. Cóż tam jest takiego co razi? Myślisz że inni by czegoś takiego  nie zauważyli?

Pozdrawiam i zdrowia życzę.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Wiem, że jesteś, oczywiście. Ja ais doskonale zrozumiałem, że wiersz ci się podoba, czytać potrafię, nie odniosłem się do tego faktu, bo trudno czynić sobie aprobaty, może rzeczywiście w ferworze wielu komentarzy, nie napisałem Ci choć krótkiego słowa "dziękuję", wybacz, po prostu w natłoku komentarzy można coś przeoczyć, za to teraz to naprawiam: i DZIĘKUJĘ. Natomiast co do meritum sprawy, ais, ja staram się na serio merytorycznie odpisywać na komentarze, skoro uznałaś, że tekst niepotrzebnie jest "zakulbaczony" w "upiększacze" te dodatkowe - techniczne, to w sposób najbardziej naturalny jaki potrafię wytłumaczyłem Ci dlaczego to zastosowałem, nie było w moim założeniu żadnej agresji, tylko fakty, zwyczajne fakty którymi się kierowałem, to ty przecież wyskoczyłaś z zarzutem, że prowadzę długotrwałe dyskusje, a jakże mam inaczej odpowiedzieć na kolejne uporczywe zarzuty bez uzasadnień? Musiałbym chyba pisać, że kolejne moje wiersze są do bani, a tak nie uważam. Zresztą tu pod tym tekstem napisałem Grzegorzowi, że jestem lichym wierszokletą i nie mam poklasku u recenzentów, nie pomogło, nieuzasadniona krytyka ciągnie się dalej, i walka o każdy niuans w moim tekście. Przecież jak ja bym zajrzał dokładnie do waszych tekstów to bym was mówiąc kolokwialnie zaorał. Czy ja to robię? Chyba nie? Krytyka jest pożądana, ale musi mieć podstawy zasadne, jeżeli odpisuję Ci grzecznie dlaczego umieściłem wiersz z "szalunkiem", a ty odpowiadasz, że czegoś nie rozumiem, to ręce mi opadają. Ja wszystko rozumiem ais, tylko wam coś się po prostu - wydaje. Zaprzestańmy tej dyskusji, bo jest bez sensu. To przecież wstyd, by autor pod tekstem tłumaczył takie rzeczy, chcesz ze mnie zrobić bufona, zniechęcić wobec innych komentujących? Przecież ludzie zaczną bać się pisać komentarzy pod moimi tekstami, a ja jestem takim ugodowym człowiekiem. Muchy bym nie skrzywdził, chyba że jest wredna ;)) Ja logicznie konstatujących komentatorów i z uwagami uzasadnionymi nie atakuje. Zdarzało się nawet, że po zasadnych sugestiach zmieniałem treści i w dokładnie w propozycji komentującego - tutaj tak bywało. Nie jestem bufonem? Inaczej nie prowadziłbym z tobą merytorycznych dyskusji tylko zwyczajnie sarknął. 3m_się, nie pękaj. We mnie wroga nie masz. Różnimy się raptem w wartościowaniu światopoglądów, to nie jest powód do ans. Chyba wszystko już jasne.

Opublikowano

przypomina mi się moje wczesne pisanie..czasami warto posłuchać dobrych rad Tomku :)

pokory, pokory, pokory...

to metoda na dobre pisanie.

czas...wracanie do tekstów po kilka razy...dopieszczanie..

jest dobrze wiesz?

pozdrawiam

Lucy

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Nie, nie, nie!, nie sugeruj mi że ja czegoś nie lubię, bo lubię wszystko, romantyków szczególnie, zwróciłem ci tylko uwagę na formę archaiczną którą urzeczywistniłeś w swoim wierszu - bo przyznasz, że romantyzm był wiele, wiele lat temu, notabene, której tobie wolno używać i twój wiersz jest wzorcowym "pantum" a mnie używać już nie wolno bo rzekomo przerażam patosem, to śmieszne. Nie pisz mi o rymerach, bo to jest kuriozalne. Rymy użyte w moim "pantum" są bez zarzutu, a treść spójna, to są fakty, na razie jeszcze czytać umiem. Więc chyba dyskusja zakończona i polubownie. Napisałem ci bowiem już w pierwszym komentarzu, że jestem lichym wierszokletą, ty za to jesteś wirtuozem słowa, więc wybacz memu niedoświadczeniu. Jeżeli dalej będziesz się przerzucał w komentarzach, zajrzę ja do twoich kilku tekstów i dopiero wtedy będziemy prowadzić uporczywe merytoryczne dyskusje. 

Skoro jest dobrze, to nie ma powodów do niepokoju. Nie znam twojej twórczości więc się nie odniosę. 

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • - Komendancie! - Jegora przeszyło déjà vu.   Tym razem Jegor zbudził się wiele raźniej, wiedział też od początku, że przemawia do niego Bartłomiej. Skołował się jednak, gdy rozejżał się wokół. Byli w obozie przy wraku, było już południe. Wokół niego leżało kilka ciał, to byli wyznaczeni przez niego wartownicy, leżał tam też Ekim. Zwrócił pytający wzrok na Bartłomieja.    - Rano znaleźliśmy was nieprzytomnych. Powróciliśmy do obozu, nosząc was na zmianę, uff, to nie było łatwe, jeszcze z uzbrojeniem i bagażem… Nikt inny się póki co nie wybudził, ale skoro Komendant dał radę, to jest nadzieja na…    -  Nie. Wątpię, że dadzą radę. Mi ktoś w tym pomógł… chyba… Nie pamiętam już. Jak sytuacja w obozie?   - Woda jest na wyczerpaniu, starczy nam do jutrzejszego ranka. Pochód i ciągła praca w tartaku skutecznie wysuszyły nasze zapasy.   - W takim razie nie ma co zwlekać, ruszamy znów do miasta. Nie mamy wyjścia, cokolwiek na nas w tej puszczy czycha, dorwie nas tak czy siak. Weźmiemy kilka pustych beczek, ile ich mamy? Osiem? Biorę trzydziestu dwóch ludzi, jedna beczka na dwie osoby, reszta na straży, w drodze powrotnej się wymienią rolami, ja poprowadzę jako nawigator. Ty Bartłomieju zostań i pilnuj obozu, wrócimy jeszcze przed północą.   - Trzydziestu dwóch ludzi? To trzecia część tego ilu nam zostało… A jeśli odjąć tych, co jeszcze kurują się na statku, to prawie połowa. Damy radę się obronić, jeśli wybudzą się i ruszą na nas Sepentrionowie?   - Nie wybudzą się, a nawet jeśli, to słuchaj mnie teraz uważnie, mam plan jak zapobiec rzezi. Zrób to jak tylko wyruszę z moją ekipą.   Przygotowania nie trwały długo, gdyż nie było czasu do zmarnowania. Grupa wyposażyła się tylko w sztylety i ruszyła w stronę ruin miasta. Beczki ciążyły im, dłonie drętwiały, lecz Jegor nie zezwalał na postój. Zatrzymali się dopiero w połowie drogi, gdy wycieńczeni rozbitkowie opadli już kompletnie z sił, wtedy nastąpiła pierwsza zamiana. Do miasta dotarli zanim jeszcze zaczęło się ściemniać, mimo to, na ulicach pod listowiem panował półmrok, nikt bowiem nie nakręcił mechanizmu na wieży. Pochód był więc naprawdę błyskawiczny. Rozstawili się kręgiem wokół studni. Mosiężny kołowrót trzeba było nieco rozruszać, do jego operowania potrzebne były cztery osoby, każda więc czwórka pokolei napełniała swoją beczkę. Tyle dobrego, że przy całym trudzie w poruszeniu maszyną, nagroda była współmierna do wysiłku. By zalać beczkę w pełni, potrzebne było zaledwie jedno wiadro. Gdy je wciągnięto, wszyscy pojęli czemu kołowrót pracuje z taką trudnością, było doprawdy przeogromne!   Podczas gdy jego towarzysze zajmowali się uzupełnianiem zapasów, Jegor wywędrował w głąb metropolii. Odwiedził budynek, w którego izbie znajdował się fresk królowej Melinoë, to bez wątpienia jej twarz widział w majakach, nieopodal obozu Sepentrionów. Bezskutecznie próbował wgryźć się w arkana wyryte na ścianie, bariera językowa była nie do przeskoczenia. Zauważył jednak szczegół, który ówcześnie był przeoczył tuż przed śmiercią Heinrocha. W rogu, przy suficie pomieszczenia wisiało pod kątem małe, krągłe lustereczko. Było zbyt małe, by można się było w nim przejrzeć, zdawało się też być uformowane na wzór soczewki skupiającej. Ataman rozejrzał się jeszcze po ppmieszczeniu, w poszukiwaniu poszlak, które dalej mogły się gdzieś w okolicy skrywać. Okazało się, iż w rogu przeciwnym do lustereczka, ciągnie nię przez podłogę mała szczelina. Wyglądała ona jak drobny tunel, ciągnący się do ukrytego pod podłogą pomieszczenia. Jegor przebadał wszędy izbę, próbował naciskać dłońmi na ściany, obmacywał na pozór dziwnie wyglądające, umieszczone w murach cegły. Nic nie dawało skutku. Przegrzebał jednak jeszcze trochę fragmentów potrzaskanych mebli. Okazało się, iż pod jedną ze stert dech, które niegdyś były wystawnym szeregiek półek, ukrywał się postrzępiony właz, za którym ciągnęły się schody do ziejącej czernią piwnicy. Jegor na szybko wykonał z pęku spróchniałych desek i kawałka tkaniny oderwanej od swej koszuli, prowizoryczne łuczywo, skrzesił krzemieniem ognia i ruszył w głąb ukrytego pomieszczenia. Kamienne stopnie schodów utrzymały się w zadowalającej kondycji, mimo to Jegor zachiwał ostrożność przy schodzeniu. Łuczywo dawało światło o znikomym zasięgu, z oddali mieniły się tylko składowane w podziemnych, dziurawych skrzyniach stosty kolorowych klejnotów, trzymał więc się kurczowo ścian pomieszczenia. Zdawało się być ono podobnej wielkości, co jego górny odpowiednik. Dotarł w końcu do kolejnego przejawu technicznego geniuszu starożytnych budowniczych. Mianowicie rój ogromnych zwierciadeł wisiaj przed jego oczami, na mosiężnych stelarzach. Zwierciadła zapewniały dyskrerny pogląd, na wnętrze budynku i jego otoczenie. Był to cały system luster, o nie mniejszej zawiłości, niż soczewkowy mechanizm z wieży. Tu również znajdowało się kilka mosiężnych korb, po których przekręceniu zmieniał się obraz widoczny w zwierciadle. W ten sposób przesiasujący tu urzędnik mógł mieć wgląd na cały rozległy krąg miasta. Jegor testował po kolei różne ustawienia obrazu, w pewnym momencie natrafił na widok, którego nie kojarzył ze swoich wędrówek między alejkami. Był to ziemny lejek ze sporawym budynkiem na jego dnie. Jeden z obrazów ukazał mu również mosiężną bramę, nie tą jednak, którą tu wszedł, ta była zamknięta. Ataman dostał więc w ręce dodatkowe loszlaki, które mogły pomóc w rozwiązaniu zagadki miasta. Wracając na plac główny, zobaczył, że jego podkomendni kończą już wypełniać beczki.    - Gdy już skończycie, ruszcie do obozu beze, ja chcę się jeszcze trochę rozejrzeć po mieście. Tu jest mój kompas, dam radę wrócić bez niego. Pod żadnym pozorem mnie nie szukajcie.    Po tych słowach podążył ulicą, prowadzącą na południe. Była to prawdopodobnie główna aleja, ciągnęła się od północnej bramy, przez główny plac, aż do, jak się za chwilę miało okazać, bramy południowej. Mosiężne wrota były zaryglowane, Jegor posiłował się z nimi. Jego siła ponownie okazała się być większa od upartości rygla, brama więc staneła otworem. Za nią ciągnęły się ślady zanikającej już starożytnej, kamiennej ścieżki. Przez większość drogi trakt ten prowadził Jegora w linii prostej, u schyłku zaczął się z wolna zwijać w schodzącą w dół kotliny spiralę. Drzewa drastycznie się przerzedziły, na dnie dnie kotliny nie było już ich wcale, trudno było się też doszukać kęp traw. Zerknąwszy w niebo, Jegor ustalił, iż wieczór chyli się ku końcowi, towarzysze powinni zostawić go daleko w tyle. Tej nocy była pełnia, Księżyc wisiał w całej swej okazałości. W kotlinie, w miejscu drzew, wznosiło się coś innego. Było to nic innego jak ponure cmentarzysko starożytnych. Na jego środku wzniesione zostało mauzoleum, stylem architektury przypominało ono gmachy wzniesione w sercu miasta, bogate więc było w rozmaite zdobienia. Bez wątpienia był to grobowiec spoczywających monarchiń. Wnętrze mauzoleum wypełnione było w całości ciemnością. Liczne pajęczyny zdobiły każdy kąt licznych pomieszczeń, a pośrodku każdego z nich umiejscowione były sarkofagi, a na nich wyryte starożytnym pismem imiona władczyń. Pod tymi kamiennymi płytami spoczywały członkinie długiej dynastii, władającej miastem przez jeszcze dłuższe wieki. U schyłku korytarza, znajdowała się komnata, której wejście zasunięte było kamiennym blokiem. Jegor domyślił się, iż napis na szczycie zabarykadowanego przejścia musiał brzmieć Melinoë. Czerń omiotła szczelinę wejścia do mauzoleum, na zewnątrz panowała już noc. Tylko nikły snop srebrzystego światła rozpraszał się wewnątrz, pozwalając dostrzec choć kontury pomieszczeń. Po stopach Jegora przewiał chłód, uchylił wzrok, między szparami kamiennego bloku przeciskała się sinawa mgła. Wiła się jak zwierzę w konwulsji, po czym jej wicie splątywały się ze sobą, tworząc coraz większe kłęby.    - Welesie… coś ty wpuścił do Ludzkiego Świata - wymamrotał do siebie pod nosem.   Rzucił się biegiem ku wyjściu. Nie oglądał się, bowiem za plecami znów słyszał ten przeraźliwie łagodny śpiew, tak groteskowy w obliczu grozy, jaka panowała wokół. Starał się nie baczyć na niego, skupiał się na wsłuchiwaniu w chaotyczny stukot, jaki wywoływały podczas biegu jego buty. Dyszał jak człowiek walczący o własne życie, bo uświadomił sobie, że ma to właśnie miejsce. Echo jego sapania wracało do jego uszu, choć nie był już pewien, czy dech był rzeczywiście jego, nie znalazł w sobie odwagi, by sprawdzić, czy to ktoś inny dyszy mu na kark. Echo zamilkło, gdy wybiegł z budynku, on jednak dyszał dalej, nie zatrzymując się, wspinając na coraz wyższe kręgi spirali. Wtedy to zwrócił głowę na nekropolię, była tam ta kobieta z fresku, ta, która nawiedziła go pod obozem Sepentrionów. Przyspieszył biegu, gdy nikczemna postać wyzbyła się swojej ludzkiej formy i stopniowo waporyzowała. Sina chmura wspinała się na skróty, po zboczu, przecinając w poprzek kręgi spirali. Pojął wtedy, że ludzka jest tylko jej powłoka, natomiast wewnątrz czyhało bluźniercze wynaturzenie. Jegor był już na szczycie, biegł ile sił w nogach, czasem potykał się o wystające z drogi kamienie, lecz w adrenalinie szybko łapał na powrót równowagę. Gdy przebiegał przez bramę, nawet jej nie próbował za sobą zaryglować, wiedział, że kobieta przeniknie przez nią pod postacią mgły. Wpędził między zabudowania, próbował zgubić pościg między zawiłymi alejami, było to jednak bezskuteczne. Mgła wciąż i wciąż podążała za nim. W pewnym momencie upiorna postać zmaterializowała się przed nim. Jegor wyhamował gwałtownie nogami, upadł na ziemię, próbując zawrócić. Wpatrywał się w królową miasta tylko przez ułamek sekundy, jej diadem przywodził mu kształtem księżycowy sierp. Zza uchylonych z lekka warg, nieśmiało wyglądały błyszczące alabastrem kły, ponętny uśmiech obnażył ich niespotykaną wśród rodzaju ludzkiego długość. Wtedy dotarło do niego echo słów, jakie usłyszał z ust sennego przewodnika.    - Na Welesa, ja się tu przecie z wąpierzem mierzę! - powiedział do siebie w myślach - Podobni sobie mogą się przemóc, wiem co już muszę zrobić.   Porwał się z ziemi i mknął ku głównej alei. Wypadł przez północną bramę, biegł dalej w kierunku, na który prosto się ona otwierała. Do wieży na skarpie.   Mgła sunęła, lejąc się między pniami. Jegor zaczął już utykać ze zmęczenia, gdy przed jego twarzą pojawiła się ociemniała, szara ściana skarpy. Wicie mgły gładziły go już po kostkach, a on wykorzystywał każdy rąbek pozostałej w ciele siły, by tylko dotrzeć do kresu swego planu. Teraz mógł swobodniej biec, miał do dyspozycji kilka metrów bez roślinnej szerokości. Gdy ściana uchyliła się już dla niego wystarczająco, dał susa, łapiąc się dłońmi kamienistej krawędzi, zabujał się, wykorzystując ciężar własnego ciała i wturlał się na podwyższenie. Wystrzelił jak z napiętej cięciwy, gdy jego ciało przestało się obracać na trawie. Próbował zaoszczędzić sobie w ten sposób jak najwięcej siły i zwiększyć dystans między sobą a mgłą. Na niewiele to się zdało, mgła szybko nadrobiła dystans, wspinając się bez wysiłku po skalnej ścianie.   Wieża odcinała się na tle srebrzystej poświaty pełni księżycowej. Jegor przeskakiwał ze stopnia na stopień schodów, mgła sunęła za nim. Atramentowa ciemność wypełniała wnętrze wieżowego walca, Jegor tak naprawdę, dzięki instynktowi i dobrej pamięci uniknął ogromnej szpary w schodach. Mgła natomiast nie zwróciła na szczelinę najmniejszej uwagi, sunęła dalej za Halyjczykiem. Ataman wbiegł już na taras, obszedł go i prężnie pokonał szczeble drabiny. Stanął w izbie, próbował przypomnieć sobie instrukcje, jakie objaśniał mu profesor Heinrich kilka dni temu. Kręcił jedną, drugą korbą dla pewności, na to już nie było jednak czasu, mgła wlewała się do izby. Jegor więc postawił na desperacki krok, wybił szybę jednego z okien i usiadł na ramie. Wspinał się na dach, gdy mackowate członki mgły oplatały jego łydkę. Wyrwał się ostatkiem sił i stanął pod zwierciadłem, a przed atamanem wyłoniła się postać kobiety, bladej królowej Melinoë. Krok po kroku wąpierzyca zbliżała się do mężczyzny. Wtedy też wiatr się rychło wzmógł, a z niebios poczęły niemrawo opadać krople deszczu z zasłaniających powoli coraz większą połać nieba chmur, Jegor nie mógł dłużej zwlekać. I gdyby ktoś widział teraz to wszystko, mógłby pomyśleć, że to już dla atamana koniec, tak jednak nie było. Ataman chwycił za krawędzie sterczącego na czubku wieży zwierciadła i obrócił jego paszczę wprost na ciało upiorzycy. W izbie z mosiężnym cylindrem zdążył skoordynować jedynie soczewkę, teraz jednak zwierciadło w jego rozwartych ramionach raziło Melinoë niczym innym, jak zogniskowanymi promieniami Słońca, którymi karmił się Księżyc, tak jak wąpierz, który karmi się ludzką żywotnością.    Okropny, nieludzki syk dotarł do uszu Jegora, ciało upiornej królowej oplatywały coraz gęstsze języki żywego ognia. Wypadła poza krawędź dachu wieży, i niczym rzucona w przepaść pochodnia, ulatywała w czarną otchłań. Gdy jej ciało legło w rosnące u stóp wieży źdźbła trawy, rozproszyło się w popiół. Został po niej tylko złoty diadem z platynowym zdobieniem w kształcie księżyca.   Jegor powrócił do izby wymęczony jak po tygodniach wiosłowania. Złożył się pod ścianą i zasnął, tym razem spokojny, że rankiem się rozbudzi. Niebo zaczęło się na powrót rozpogadzać.   Powrócił przed południem do obozu. Zastał go w radosnym gwarze, wszyscy koili pragnienie świeżo uzupełnioną wodą. Ku radości Jegora, w całym tym tłoku plątał się też Ekim, rozpromieniony po długim śnie. Gdy rozbitkowie spostrzegli atamana, wznieśli huczny okrzyk.   - Gdzie byłeś Komendancie? - krzyczał Bartłomiej - Całą noc czekaliśmy w zniecierpliwieniu, jeszcze te błyski na wieży. Myśleliśmy, że będzie burza, ale się wtem się rozpogodziło.   - Daj odpocząć, wkrótce wszystkim opowiem. Czy zrobiłeś wszystko to, co ci kazałem przed wyprawą?   - Tak jest, wszystko zgodnie z instrukcjami.   - Na Tengri! Cóż to takiego? Ominęło mnie coś? - wtrącił się w rozmowę Ekim.   - Chodźmy na statek - zaproponował Jegor - wszystko się tam wyjaśni.   Podpłynęli do galery tratewką, wspięli się po drabinie, ciągnącej się po bakburcie. Remonty na statku jeszcze nie ruszyły, w całym tym zawirowaniu przygotowano do niego dopiero małą garstkę materiałów. Część rannych zdążyła się już wykurować, pozostałych przeniesiono na plażę. Jegor, Bartłomiej i Ekim zeszli pod pokład. To co tam znaleźli wprawiło Ekima w niemałą konsternację. Bowiem do ław, przy wiosłach, przykuci byli zdradzieccy Sepentrionowie, z pułkownikiem Michaiłem Zajcewem na czele, którzy dopiero co się wybudzili i byli w nie mniejszym szoku niż Ekim.    - Co to ma wszystko znaczyć?! - wrzeszczał zachlapujący podłogę śliną Zajcew.   - Jak to co? Za zdradę należy się kara. Brakuje nam ludzi, a potrzebujemy, by ktoś wprawiał galerę w ruch. Powiosłujecie sobie trochę, tylko w przeciwieństwie do nas, wbrew własnej woli - i Jegor po tych słowach zalał Sepentrionów gromkim śmiechem.   * * *   Dwa tygodnie później, reszta rannych doszła już do zdrowia i prace nad odrestaurowaniem galery szły pełną parą. Ogromna część materiałów była już gotowa, należało je już tylko umieścić w odpowiednich miejscach. Szczęściem zdolności budownicze Halyjczyków przeskoczyły oczekiwania Ekima, temu po kolejnych dwóch tygodniach wspólnej i dobrze zorganizowanej pracy galera była już gotowa. Wyrobili się na dzień przed pełnią, mieli więc wolną dobę poświęconą na świętowanie. W tym czasie też zaniesiono na pokład skarby z ruin miasta. W wieczór odpłynięcia, Ekim wraz z Jegorem wyruszyli do wieży na skarpie. Ekim był urodzonym matematykiem, temu nie miał problemu z ustawieniem soczewki i zwierciadła tak, by uchwyciło promień uciekającego Księżyca z pewnym opóźnieniem. Gdy powrócili na plażę, ciemność zapadła, a dno otaczających wyspę wód poczęło fosforyzować na mieliznach. Zwodowali statek tam, gdzie wciąż panowała ciemność i podążali dalej, wiosłując wzdłuż atramentowego szlaku. Po nieco ponad miesiącu, byli nareszcie wolni.   Gdy dotarli już do stepowych brzegów, rozładowali skarby i sprzedali łajbę, wraz z Sepentriońską załogą, z powrotem w buduńskie ręce. W tawernie dowiedzieli się, która to wyspa uwięziła ich w swe sidła. Zwała się ona Wyspą Burzową, nazwę zawdzięczała nader często panującym wokół niej sztormom. Żeglarze Morza Wewnętrznego opowiadali o niej niestworzone legendy, większość jednak opiewała, iż nikt nigdy jeszcze z tej wyspy nie powrócił. Wyspa była przez wieki omijana z dala, choć nierzadko się zdarzało, iż sztormy chwytały nieuważne statki i spychały je ku okolicznym skałom. Po tym jak załoga Jegora Wyspę Burzową opuściła, częstotliwość sztormów w tamtej części morza drastycznie spadła. Lęk przed wyspą jednak pozostał.
    • @Tectosmith Ulotna puenta w kolorze nieba.
    • @Leszczym Michał, Twoje pisanie ma potencjał terapeutyczny i idzie to w obydwie strony dla czytających i dla Ciebie. Trzymaj się cieplutko.
    • - Oko... - Jeju - dar. - A pokojowo Joko paraduje. - - Joko!  
    • O, co; - Baobaba typ? Pyta;  - Babo, a bo co?  
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...