Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Nie wiem skąd przybyli. Atakują ze wszystkich stron. Wgryzają się w ciało. Tworzą cienkie rządki z wirującą kolczatką. Cholerne świdrujące kreski. Słyszę wilgotny szelest. Te jeszcze na zewnątrz, chwytam całymi garściami i rzucam na podłogę. Rozdeptuje. Słyszę jak pękają. To nic nie daje. Większość z nich zdążyła wejść w rękę.

 

Wciąż przybywają nowe. Nieustannie. Płynące szare rzeki. Otaczają mnie ze wszystkich stron. Nieustanny skrzypiący szelest, jest nie do wytrzymania. Czuje je wewnątrz ciała, lecz o dziwo, nie odczuwam bólu i nie widzę żadnej krwi. Mam wrażenie, że płyną w żyłach w kierunku serca. Pulsuje ze strachu niczym zwierzątko w potrzasku. Skóra nieustannie faluje. Szara i chropowata.

  

Są bardzo żywotne. Dalsza walka nie ma sensu. Zaprzestanie przyniesie więcej korzyści. Lepiej stać się nimi, wchłoniętym przez miliony żarłocznych punkcików. Przeżuwają nie tylko ciało, wnętrzności, ale także psychikę. Mam zupełnie inne myśli. Szybsze i dokładniejsze. Wiem co dla mnie najlepsze, a co może mi zaszkodzić. Czuję wewnętrzną przemianę. Jestem nią. Nieustannie drgającym.

  

Setki z nich wylatuje z ust. Nie mogą się pomieścić, ale wracają. Uparcie dążą do celu. Wiedzą, że ich pragnę i oczekuję. Wchodzą do oczu. Przez moment jestem ślepy. Nawet zaczynam się bać. Zupełnie niepotrzebnie. Teraz widzę o wiele lepiej. Krystalicznie wyraźnie. Z samych siebie utworzyły nowe oczy, a w nich drgające źrenice. Robię się coraz większy. Włażą do uszu. Słyszę o wiele dokładniej. Nieustający świdrujący szum, jeszcze przed chwilą cholernie mnie denerwował. Teraz jest balsamem. Płynącą muzyką.

  

Zmieniłem się. Już nie jestem tym samym, co na początku. Ciało i psychika są nowe, lepsze, bardziej wytrzymałe. Jestem nimi, a one mną. Muszę znaleźć więcej do mnie podobnych. Takich jak ja. Też staniemy w rządkach. Większych. Ogromnych. Potrzebujemy żywności. Nowych ciał do zawładnięcia. Nasze moce przerobowe znacznie wzrosną. Nauka nie poszła w las, ale jej owoce tak. Będzie łatwiej polować na grubą zwierzynę i na tych śmiesznych bezbronnych ludzików.

  

Jesteśmy głodny.

    

Dużo nas, cholernie dużo. Drgających olbrzymów. Mali wielcy tego świata, nie mogą mnie powstrzymać. Żadna bomba nam nie zaszkodzi. A nawet gdyby, to tylko na moment. Od razu wracam do pierwotnego kształtu. Nigdy się nie mylimy. Powroty zawsze są do macierzy. Na początku biliśmy słabe. Mało odporne. Można mnie było zmiażdżyć byle butem. Lecz w miarę wchłaniania kolejnych ciał, nasza odporność wzrastała. I wzrasta nadal. To jest ważne. Wziąłem ten świat w posiadanie. Żywe istoty już nam nie wystarczą. Zresztą niedużo zostało. Żywię się wszystkim. Nie ważne czy ma w sobie życie, czy nie.

  

Pochłaniamy co popadnie, co staje mi na drodze. Kształty nasze są początkowe. Olbrzymich ludzi. Nie byle ludzików. Są we mnie. Jestem wieloma, składających się z milionów. Idziemy ciągle do przodu. Zostawiam za sobą puste przestrzenie. Więksi i większy. Coraz bardziej doskonali. Moja empatia jest przeogromna. Zrozumieliśmy ludzkie potrzeby i tęsknoty, jak żadne inne organizmy, przybyłe na tą planetę.

  

Wchłaniać za bardzo już nie ma co. To cholernie dołujące. Miliony moich mózgów myśli intensywnie, jak wybrnąć z tej cholernej sytuacji. Dochodzę do wniosku, że musimy zacząć pożerać własne ślady oraz samych siebie. Postanowienie wprowadzamy skrupulatnie w życie. Poczucie psychicznego komfortu nieustannie wzrasta. Ciało jest większe i potężniejsze. Pochłaniamy wszystkie jeziora i wszystkie morza. Zauważam, że obszaru pode mną ubywa. Nie martwi nas to. Pragnę być jeszcze bardziej potężny, władny i absolutnie panować nad światem.

   

Niby wszystko takie cudowne i wspaniałe, ale niektóre nasze maleńkie ciała, wyrażają obawy, czy aby postępuję słusznie. Nawet przytaczają maksymę tych śmiesznych minionych ludzików… o nie podcinaniu gałęzi, na której się siedzi. Nic dziwnego, że w nas takie niedorzeczności. Może nie wszystkich dokładnie strawiłem i pokręcone ludzkie myśli w nas pozostały. Na szczęście jest ich mało. Nie zakłócają naszej wędrówki i moich pragnień.

  

Pochłaniamy świat konsekwentnie i metodycznie. Bardziej rozumny, rozsądni i rozważny. Tyle genialnych umysłów w nas siedzi. Różnorodnych, a takich samych. Oprócz wspomnianych kilku milionach wyjątków. Nie przeszkodzą nam. Nie powstrzymają. Jeszcze trochę i stanę się jedynym władcą tego świata.

 

*

 O kuźwa! Chwila. Jakiego świata?

 

  • 3 tygodnie później...

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • ładnie   chłodne spojrzenia poranków pochmurne deszczowe dni a przecież nie raz się trafi że słońce kasztan da mi   na krzakach żółci się pigwa pod drzewem niejeden grzyb nad nami czerwień jarzębin wiatr z liśćmi rozpoczął gry ...
    • @Somalija stałaś tam, stojąc w słońcu. a wiatr rozwiewał ci włosy. to było wtedy, kiedy o wieczorze liliowe zapalały si,e obłoki, w którymś lipcowym dniu gorącego lata, w którejś znojnej godzinie podwieczornego skwaru...
    • @Nata_Kruk

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

       A ja Ciebie i Twoje komentarze :)
    • głody ciebie tworzą omamy lśnienia podbite hormonami  puste przebiegi  złe noce alkoholicznej zorzy    poprzez łzy  widzę niewiele  dłońmi mogą sięgnąć jedynie  już wilgotniej małej  i rozlewać zimne orgazmy    noszę smutne ciało  przeniknięte tęsknotą  z pragnienia zatracam     siebie           
    • ...A potem wiła się z bólu...                     Prosiła by więcej już nie...     Krzyczała, błagała... Dwóch nogi   trzymało... Kolejny sposobił się...   Ksiądz modlił się w kościele za   wiarę i ojczyznę miłą...                            I jedyne co było słychać w parku,   to jak dzwony głośno biły...                  Policja gnała na sygnale by kraj oczyszczać z przemocy , a ja.      gapiąc się w okno, myślałem, jak    miło by było powłóczyć się wśród drzew nocą...                                                                                                                          Gdy wreszcie została sama.     ogarnęła się, jak to dziewczyna...      Stringi podniosła.., włosy.       poprawiła.., i powlokła się z.       zawstydzoną miną...                                                                                                         Wieczorami, gdy chłostam wódę,   przychodzi, częstuje się...                     I płacze.., naprawdę                       nieapetycznie.., i opowiada.., ze   szczegółami..,i pyta,czy wierzę jej. Jest wtedy taka dumna.., i taka nieszczęśliwa...                                         Ja kiwam głową ze zrozumieniem, z ubolewaniem.., polewam.., mrucząc - bywa...                                                                                                                A ksiądz wciąż modli się w.     kościele za wiarę i ojczyznę                   I policja wciąż gna na sygnale, by kraj oczyszczać z przemocy...        A ja, gapiąc się na nią, myślę - jak miło by było być z nią w parku nocą...
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...