Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Gdy życie gaśnie, zapalmy nadzieję


Rekomendowane odpowiedzi

Gdy życie gaśnie, zapalmy nadzieję


Gromy czarne padają, jak znaki dni 
Słońce krwią płacze ponad dachami 
A kruki wirują w tańcu apokaliptycznym 
Rozbijając się o chodnik, jak granaty 


To koniec! Piszą w gazetach - To koniec!
Dziwki, sprzedały gumki, ginąc na syfilis 
Banki najadły się dolarami bez wartości
A władza przenosi interes do otchłani 


To koniec! A koniec to dobry początek!
Budowałeś życie z cegieł piękna miłości ?
A wiara żyła w oknie, jak refleks świecy?
To wiedz, że życie zaczyna się po śmierci!


Początek! To dom w obłokach nadziei
Płynąca barka po soku z czystych róż 
Dom, to ogień spokojny i anioł u boku 
Byś wierzył, że warto być człowiekiem!


Autor: Dawid Rzeszutek

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

WITAJ Marku !!

 

Tekst opisuje hipotetyczną sytuację, kiedy świat staje się miejscem przypominającym piekło, jak to pisze w Apokalipsie św. Jana.

Sytuacja owa jest oczywiście proroctwem, ale jest to dość ( w pewnych kręgach) mitologiczna scena, w którą można wierzyć lub nie. I tu właśnie jest punkt główny, bo wiara w to, czy apokalipsa będzie miała miejsce czy też nie i wiara w życie po śmierci, gwarantuje głębsze odczytanie wartości zawartej w tekście. Jest tak dlatego, że symbolika ma znaczenie w większości przypadków dla osób, które w nią wierzą. Oczywiście czy wierzymy czy też nie, nie zmienia to faktu, że wiersz ma wartość, chociażby jako zwykły obraz - mówiący, że nawet, jak stanie się najgorsze, to nadzieja nigdy nie ginie, co daje choć namiastkę wiary, że będzie lepiej. A jeśli chodzi o stwierdzenie "wiedz", to Chrystus głosząc prawo miłości, jako jedyne i najważniejsze z praw, które powinny rządzić światem, też w tej formie się wyrażał. To przekonanie nie jest krzywdzące ani w żaden sposób negatywne, bo jedyne co robi, to właśnie daje nadzieję, nawet ludziom niewierzącym, którzy często się nawracali, gdy okazało się, że ostatnią deską ratunku staje się w życiu - własnie wiara, szczególnie potrzebną wtedy, gdy człowiek upada, gdy ginie jego świat, a temu zaprzeczyć się nie da. Jeśli chodzi o moją pewność, to wyrażam ją jako osoba wierząca, co niewierzącym może sprawić kłopot. Moja wiara buduje ten tekst, ale rozumiem, że wielu znalazłoby się takich, którzy by temu z przyjemnością zaprzeczyli.

Jeśli chodzi o życie i to czy w nim wyszło czy nie, to w tym przypadku też nie ma większego znaczenia, bo obraz wiersza jest tylko oparty o symbolikę apokalipsy, czyli w zasadzie ostatniego okresu w życiu cywilizacji, kiedy to ona dogorywa, kiedy wartości duszy przestają mieć znaczenie, a zwycięża zwierzęca, fizyczna - instynktowna sfera ludzka. Uważam, że to dotyczy całego świata - przynajmniej w przypadku obecnych czasów, kiedy cywilizacja obejmuje cały glob. Może się okazać, że w tym życiu wielu "prawdziwie" przegra, bo nie chodzi o tę miarę sukcesu, która jest promowana przez chociażby USA.

Słowa "Życie zaczyna się po śmierci" - też można interpretować w różny sposób, bo w wierze katolickiej, jak i innych wyznaniach i religiach, świat to miejsce pracy nad sobą, pracy nad błędami w nas samych. Jest to droga żmudnego poświęcenia, a nie przyjemności, bo, jak to mówią - obiad należy się po pracy, tak samo jak i odpoczynek i inne przyjemności, dlatego na analogicznej zasadzie można rozumieć, że to prawdziwe "życie" zaczyna się po śmierci, czyli po pracy, a wynagrodzenie będzie równe poświęceniu i będzie ekwiwalentem jego. Nie znaczy to wcale, że komuś w życiu nie wyszło, bo to owe "wyszło", zależy od priorytetów, jakie sobie weźmiemy za bazowe. Dla wielu pieniądz to priorytet i jego miarą mierzą poziom sukcesu, ale dla mnie jest to odwrotnością założenia wiar, jak również jest to ukrytą wiadomością - podpowiedzią, która tłumaczy drogę prawdziwą, drogę krwi, bo człowiek całe życie wybiera pomiędzy godnością i zeszmaceniem, wybiera między być a mieć, a powinien być.

Czasem lepiej zachować się jak człowiek, jak człowiekowi przystoi, niż dla pieniędzy i majątku się zeszmacić. Czasem trzeba pocierpieć dla własnego zdrowia i wieczności - jak uważam osobiście, zrobić coś co Chrystus zrobił, choć w małym ludzkim i godnym procencie i według takiego schematu rozumiem założenie tego tekstu.

 

 

Być może jest to próba uzasadnienia ludzkiego cierpienia, lecz uważam, że praca, na jakimkolwiek poziomie, jest chwalebna.

 

Czyli każdy rodzaj poświęcenia ma znaczenie, za każdy należy się zapłata, to dlaczego nie miałoby być wiecznej zapłaty za coś, co jest najwartościowsze, za ludzki trudny żywot? A trudny żywot, to niestety bliżej do w życiu nie wyszło aniżeli wyszło, więc jak sam widzisz, perspektywy się zmieniają, a ostatecznie moją uważam za mocniej uzasadnioną. Lecz kluczem do niej jest własnie wiara, pewna doza niepewności, która albo się przebywa albo nie.

Skoro, jak powiedziałeś, " - tego nie wiem ", to oznacza, że z mojej perspektywy nie przeszedłeś tej drogi, tego etapu, czyli nie uwierzyłeś. Jest to oczywiście sprawa prywatna i nie mnie oceniać jej wartości.

 

Ostatecznie - obraz wiersza zapewne więcej znaczy dla osoby wierzącej, lecz nawet dla ich przeciwników może to mieć wartość artystyczną.

Edytowane przez Dawid Rzeszutek (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Dawid Rzeszutek

Dzięki za obszerny komentarz. Podajesz ekstrema - między godnością i zeszmaceniem, między mieć i być. Świat nie składa się z bohaterów i tchórzy. No i na końcu, nie jestem pewien czy Chrystus mówił "wiedz" bo tłumaczenia poprzez 3 języki nie muszą tego dokładnie oddawać. Autor używające trybu rozkazującego wynosi się jednakże poza ramy dyskusji na pozycję tego, który poucza maluczkich. Jeśli i jak to robił Chrystus, czego, jak wspomniałem, nie wiemy, przyjmuję to, natomiast jeśli autor wiersza zwraca się do czytelnika, jest powiedzmy, niezręczne. Pozdrawiam. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Witaj Marku,

 

Oczywiście, nie wiemy, jak wypowiadał się Chrystus, jednak na pewno był pewny swoich racji i chciał przekonywać, więc musiał mówić tą formą. Mówcy często tak się wypowiadają, nawet gdy twierdzenie nie zostało jeszcze dobrze przedyskutowane. Jest pełno cytatów ( tłumaczonych oczywiście ) w Nowym Testamencie, chociażby [gdzie 'wiedzcie/ wiedz' mogą być nieme] -( wiedzcie, że ) nadejdzie taki dzień, (wiedzcie, że) nigdy nie jesteście sami, (wiedzcie, że) miłość jest najważniejszym prawem etc... poniekąd można sądzić, że własnie tak wyglądało nauczanie Jezusa. Słowo wiedzcie - może być w różny sposób odbierane - dla mnie jest inicjatorem rozumowania. Wątpię, więc jestem - to droga do rozumowego dojścia prawdy.

Jeśli chodzi o słowo wiedz - jest to forma wypowiedzi , która mówi o upewnieniu osoby wypowiadającej się, zachodzi wtedy, gdy jesteśmy bardzo do czegoś przekonani, chcemy kogoś o tym uświadomić/ przekonać. Jest to stanowisko moje, które na podobnej zasadzie, co wszyscy wierzący i wiary świadomi i wykazujący poświęcenie dla niej, a także szukający możliwości pomocy bliźniemu, realizujemy, bo niewątpliwie często pomocy nam jest potrzeba. Nie ma tu do końca podziału na prawdę absolutną i głupotę, czy też wielkich i maluczkich,  bo sama świadomość czy nawet rozumowanie ( w tym wypadku rzeczy, która z natury empirycznej staje się nieuzasadniona, bo wiary, czyli istnienia Bogów, czy jednego Boga nie sposób udowodnić),  nie jest miarą wielkości przed Bogiem, nie jest również nią w stu procentach sama wiara, a jest nią dzieło naszych rąk i duszy (jeśli ktoś wierzy w nią), czyli to co robimy w życiu - czyli efekt tego, co zrozumieliśmy i w co wierzymy, jak postrzegamy sens życia - co jest oczywiście kwestią osobistą. W kwestii logicznej, tę formę wypowiedzi motywuje stan, który musi być uzasadniony ( bo starając się kogoś o czymś przekonać, sami na jakiś zasadach musimy się opierać i też do własnych słów być przekonani) , jednak ciężko uzasadnić wiarę, bo jak sam wiesz, leży ona poza jakąkolwiek pewnością, szczególnie w kwestii empirycznego istnienia bogów/boga, jedynie możemy przekonywać o pozytywnych efektach, jak w przypadku każdej rzeczy, czy to lekarstwa, noża, czy to odkurzacza, które chcemy sprzedać osobom, które pierwszy raz ją/ je widzą, czy nawet pałeczki bambusowej, która chyba w szeregu zestawienia jest najmniej poparta. I jak się okazuje wiara działa, tak jak odkurzacz czy lekarstwo, choć odkurzacz, to może trywializujące wiarę określenie. Jednak gdyby sama esencja wiary, w przypadku wyznania Chrystusowego, nie była logiczną, tzn. nie miała sensu, to przecież nikt by nie uwierzył. Myślę, że gdyby Chrystus nie uznawał swojej wiedzy i wiary za pewną względem własnego serca, umysłu i sumienia, wcale by mądrości swojej nie głosi i nie byłby tak do swoich racji przekonany, a przecież przekonanie dyktuje nam formę wypowiedzi w tym wypadku. A głosząc cokolwiek i chcąc przekonać kogokolwiek do czegoś, trzeba użyć tej formy wypowiedzi, by dotrzeć do niego. Jest to droga do rozumu i też do serca, która oczywiście musi być poddana wątpliwościom odbiorcy - przez co rodzi się dyskusja. Myślę, że w samej esencji wiary katolickiej, czyli w przypadku wiecznej miłości i równie wiecznego życia po śmierci, odpłaceniu za żywota, nie ma nic złego, a przede wszystkim ciężko tę wizje obalić ze względu na pozytywne lub negatywne jej strony. Tryb rozkazujący nie jest oczywiście niepoddany stronie prywatnej obrony, bo wątpliwości są stroną obrony swojego punktu widzenia, swojej racji, a jeśli treść wypowiadana w tej formie ma siłę ( sens i wartość nadrzędną nad panującym porządkiem ), to i wątpliwości zostają rozwiane. Ostatecznie mówiąc - mimo trybu rozkazującego, nie podlega to wątpliwości, że on zaprasza do dyskusji, czyli nie narzuca w sposób ostateczny niczego, nie niewoli nikogo, nie jest absolutem, a jedynie zaproszeniem.
Gdy powstaje twierdzenie,  rodzą się argumenty i oczywiście kontrargumenty. Tak wygląda dyskusja. I właśnie od tego stwierdzenia zaczęła się ona między nami Marku. Od słowa "wiedz" zaczęła się dyskusja, czyli również u ciebie zaszedł zapłon myślowy, oczywiście reprezentujemy, jak odczuwam, dwa bieguny sprawy, a rozmowa w zasadzie i tak oscyluje wokół patowej sytuacji, bo jak wiesz między osobą wierzącą a niewierzącą - do porozumienia niemal nigdy nie dochodzi.
Można powiedzieć, że chociaż wiary nie da się uzasadnić, to np. zakład Pascala dużo w kwestii tego tematu tłumaczy, przynajmniej udowadnia pewną wartość wiary w oczach niewierzącego.
Kończąc, dodam, że sens wersu do którego się odnosisz, to nadzieja i odnoszę wrażenie, że starasz się ją podważyć.

Może tobie nadzieja nie jest potrzebna, ale zapewne wielu osobom tak, i dlatego nie czepiałbym się formy zwrotu.

 

Pozdrawiam!!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiedz - jest wiedzą - mógł ją mieć Chrystus, jako Syn Boży. Może określoną wiedzę mieć np. profesor w danej dziedzinie i pouczać studentów, natomiast żaden człowiek tej, czyli jak jest po śmierci,  wiedzy nie ma, tak więc użycie tego słowa jest nadużyciem, implikującym wyższość nad słuchaczem, czy kimś innym. . Przez śmiertelnika, także wierzącego należałoby użyć w stosunku do innych słowa "wierz". Ja, czy ktoś inny, nie mógłbym użyć słów : "wiedz, tam niczego nie ma", gdyż także okazałbym wyższość mojej prawdy nad inną, i to bez żadnych dowodów. Pozdrawiam. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Witaj ponownie, 

Skoro tylko potwierdzam to, co CHRYSTUS przekazał ludzkości, a zakładasz, że miał miedzę, mówiąc, że mógł ją mieć, to w czym problem?

A filozofia? Philo - umiłowany, Sophia - mądrość... Jeśli istnieją dziedziny nauk nieempirycznych, jak właśnie wcześniej wspomniana, czy teologia - która TEO - Bóg - LOGIA - nauka, to w jaki sposób mogą one istnieć i być wykładane, nie posiadając wiedzy ?

Jak coś może nazwać się dziedziną ( gałęzią ) nauki, nie posiadając wiedzy?
Wiedza,  w dzisiejszych czasach nie tylko dotyczy dziedzin empirycznych. Zresztą kiedyś samoloty, statki, łodzie podwodne, loty w kosmos, to były wytwory fantastyki naukowej, wręcz jak nieempiryczne urojenia, które jak filozofia i teologia, nie podparte były empirycznymi dowodami. Skoro one się ziściły, to czyż najbardziej fantastycznonaukowa teoria, jaką jest Bóg dla niewierzących, nie może się również ziścić ?
Problem w moim uznaniu polega na krótkowzroczności ludzi. Bóg jest w oczach starotestamentowych ludzi widziany, jak ten samolot czy stacja kosmiczna, kiedy to było równie wielką abstrakcją, jak jeszcze 150 lat temu, jednak co będzie, jeśli za kolejne 100-200 lat nie okaże się, że Bóg zaistnieje na Ziemi, tak samo jak samoloty, czy wcześniej wspomniane stacje kosmiczne, a dla procentów ogółu ludzkości nadziei nie będzie ?
Wiara dla mnie to z jednej strony gaza/bandaż z drugiej wielki test dla człowieka, którego nie wiemy czy wygrywamy czy nie, dopóki nie umrzemy, jednak zakład Pascala prosto tłumaczy sens wiary, a powtórne przyjście Chrystusa jest przepowiedziane i nastanie królestwa Bożego, więc kto wie, co jest większą abstrakcją w naszych czasach, to że Bóg istnieje i Chrystus nadejdzie, czy dla ludzi żyjących w tamtych czasach zrozumienie czym jest stacja kosmiczna lub samolot? Jeśli cały świat dziś w swoim mechanizmie jest przeciwny globalnej miłości i czystości między bliźnimi, a aprobuje pieniądz i inne igraszki, które godzą w godność ludzką, to czy nie żyjemy w świecie odwróconych wartości? A może Bóg skrzętnie ukrył prawdę wspólnie z szatanem, by sprawdzić, kto jest wartościowy i odnajdzie drogę w życiu ? Tą prawdziwą i jedyną drogę do wieczności przez zbawienie.

Tego bym życzył, jeśli nie urażę nikogo! Jeśli natomiast jest przeciwnie, proszę życzenie zignorować.

 

Nie jestem mędrcem, ale odrobinę myślenia w głowie mam i jeśli się gdzieś mylę, to mnie popraw Marku!
Pozdrawiam!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Dawid Rzeszutek dobry tekst choć ta ostatnia zwrotka hym.. przemawia naiwnością... wybacz

Nie podzielam takiej wiary jeśli wiesz co mam na myśli.

Niestety żyjemy w systemie monetarnym i taki scenariusz to i również  dla nas katastrofa

"Banki najadły się dolarami bez wartości"

Niestety każda władza zawodzi i nadużywa  
"A władza przenosi interes do otchłani "

ale nic jej nie bierze...

Pozdrawiam

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Dawid Rzeszutek

Dawidzie, Chrystus wyrażał się inaczej: "Kto we mnie wierzy, będzie zbawiony" , czy 'Kto nie kocha bliźniego...", natomiast nie przypominam sobie wyrażeń w trybie rozkazującym, a nawet "Bierzcie i jedzcie.." jest zaproszeniem, prośbą, nie poleceniem. . Chrystus nauczał, nie rozkazywał, i to jest ta fundamentalna różnica, na którą Ci zwracam uwagę. 

Musze kończyć. Pozdrawiam.ę

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Marek.zak1 Tak, jak bierzcie i jedzcie, jest zaproszeniem, w ten sam sposób moje słowa nim są, i tego raczej nie obalisz, bo interpretacja twoja pozbawiona jest mojego zamysłu, więc to ja jako autor mogę tłumaczyć, a jest to lekka sugestia, która dla osób wierzących jest oczywista, a dla nie wierzących, no cóż, będzie pewnie solą w oku i będą z nią walczyć. Marku, jak rozumiesz w słowie 'wiedz' sugestię i jednocześnie rozkaz, to jest kwestia interpretacji, ja wolałbym aby było to rozumiane poprzez sugestię, czy to dla wierzących jest mimo wszystko oczywiste, a dla niewierzących wzbudza oburzenie. Ostatecznie nie miałbym serca, gdybym zmuszał do czegoś kogokolwiek, jednak tylko maszyny nie mają serca i sa ateistami, więc dziękuję za uwagę i życzę więcej wiary, ale nie tylko w to, co piszę, a również w człowieka!

Pozdrawiam!

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Rozumiem, że twoją nadzieją jest koniec świata i pogorzelisko bez Niebios, no cóż, ale to kwestia gustu :D heh

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Dawid Rzeszutek No cóż ja o chlebie Ty o niebie... i żeby nie było to mówię wyraźnie; nie zrozumieliśmy się a właściwie nie zrozumiałeś mnie ale spodziewałem się tego. Nie mam zamiaru niszczyć Twojej narracji ani czegokolwiek tłumaczyć. Temat wiary uważam za zamknięty. Życzę owocnego pisania. Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 


Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Cztery lata rządził morzem nasz korsarz
W bojach w sztormach stary sztandar jest wciąż z nami
Już umiemy cerować żagiel nasz
Oraz dziury zapychać ciałami

Za nami goni eskadra „number one”
Utarczka znów jest pewna aż mam dreszcze
Lecz rzekł spokojnie te słowa kapitan:
Jeszcze nie wieczór wieczór nie jeszcze

Oto zwróciła się bokiem fregata
I lewa burta zabarwiona płomieniami
I gromy salw - wygrana bitwa ta
W dali pożar i śmierć - sukces z nami

Jeszcze gorszych bitw tu u nas nie jest brak
Z wiatrem źle czy to w ładowni full przecieków
Lecz kapitan zawsze daje taki znak:
Jeszcze nie wieczór jeszcze nie wieczór

Do lornetek setki oczu patrzą wraz
Widzą ludzi marynarzy gdzieś przy sterach
Lecz nie dane im zobaczyć nigdy nas
Zakuwanych do wioseł na galerach

Nierówny bój statek chyli się nasz
Ratujcie nasze dusze w tym złym meczu
Lecz krzyknął kapitan: na abordaż!
Jeszcze nie wieczór jeszcze nie wieczór

Kto chce żyć kto jest gość kto zna rzecz
Tacy niech się odwagą odznaczą
Szczury niech idą ze statku precz
One w bitwie mieszają rozpaczą

Szczury tak myślały: a kim się karmi bies
I skakały wiały gdyż tu w krąg kul deszcze
A z fregatą burta z burtą w parze jest
Jeszcze nie wieczór nie wieczór jeszcze

Twarz do twarzy nóż do noża w oku strach
Żeby nie być przez ryby kraby wchłanianym
Ktoś tam z koltem ktoś z sztyletem ktoś we łzach
I tak tonął nasz statek kochany

Ale nie ma no nie poślą go na dno
Pomoże ocean w dobrym geście
Toć ocean i my to jedno
Jeszcze nie wieczór nie wieczór jeszcze

Tłum. Waldemar Bajak

Edytowane przez Domanski (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@fregamo Witaj, 

 

Przepraszam, masz rację. Pisałem po kilku drinkach, zmęczony jak jasna cholera, moja wina.
Przeczytałem komentarz i usunąłem, dlatego piszę kolejny, prostujący.

Jeśli chodzi o samą kwestię wiary, czyli czy wierzymy czy nie - i jest to zasadniczo powodem,

dla którego napisałeś -" Nie podzielam takiej wiary jeśli wiesz co mam na myśli.".

To temat wydaje mi się, że był zamknięty, zanim go rozpoczęliśmy. Głównie dlatego, że o kwestiach prywatnych się nie dyskutuje.


Rozumiem twój punkt widzenia i jest coś racji w nim, ale to tylko wiersz i jego estetyka i forma już są sfinalizowane.

Pozdrawiam!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Grałem spokojnie w szachy. Nagle odczułem : drżenie powietrza i ciepło w dłoniach.  
    • Skromna żona poety, w naiwnej niewiedzy, sweterek śliczny dzierga swemu mężusiowi. Oczka płyną po drutach, nie wchodzą sąsiedzi, dziś pan mąż posiadł wenę, więc niech sobie tworzy. Wzrok na niego kieruje, od czasu do czasu, czy aby z nim dobrze i czy nie zachorzał. Bo on jest jakiś dziwny, oczy pełne blasku, rozpromienione lico - duszę trawi pożar. Myśli, że wieszcz przeżywa, dla niej przecież pisze, dozgonne swe uczucia, przemienia w wyrazy. Więc bardzo się postara, by sweterek wyszedł; zrobi z przodu warkocze - będzie mu do twarzy. Północ dawno minęła, kończą już oboje. Ona zszywa sweterek, i rękawy składa. On dobrał metafory, dał się wenie ponieść, Ostatnią strofę kończąc, sens chce dziełu nadać. "Przymierz moje kochanie ten piękny sweterek Może na mnie wylejesz swych uczuć strumienie?" A tu ranią z ust słowa, aż do bólu szczere:  "Wybacz, nie mam ochoty, rozbierałem wenę." Przemiłe żony wieszczów: wy miejcie baczenie. Gdy wasz chłop wiersze pisze, wzdychając zbyt mocno, czy aby z jakąś weną przeżywa spełnienie, aż wam do końca życia - zostanie samotność.
    • Podoba mi się Twoja zmiana perspektywy: osobiście bardzo lubię pisac czasem coś patrząc 'cudzymi oczami'. 
    • Pomyśl życzenia Rzekła wróżka Oddechem nasącz A Prządki losu Zaplotły węzeł Splotem nici czasu   Postrzępione modlitwy Na nadgarstku złożone Potem dni zbrukane Odchodziły kolejno Aż do ostatniej Która pierwszą była   W drżeniu ulgi wolności Niepokoju nieznanego końca Obserwuję i sprawdzam Stan kajdan oczekiwania Co trzymają w uścisku Serce pełne wzruszeń   Już wkrótce
    • Dziecko jak dziecko ale trafiło w sedno. Duch Święty wkłada czasami w usta dzieci zdania, które one do końca nie rozumieją a u dorosłego, który to usłyszy zmienia jego dotychczasowe życie!!!! Pozdrawiam
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...