Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

Siedząc po ciemku w głębokim fotelu, wpatruję się w podłogę,

w ten lśniący,

okienny prostokąt żółtawego światła ulicznej latarni.

 

Więcej ―  n i e  m a  n i c,

poza szumiącą w uszach

krwią,

cichym zgrzytem zegarowego mechanizmu

i biciem

mojego serca.

 

Zastanawiam się czy wyjść naprzeciw  c h ł o d n y m  objęciom nocy, wychodząc  z  m r o k u

 

w

 

m r o k.

 

Za chwilę wybije uderzeniem gongu 1:30.

 

Dręczy mnie wciąż nieokreślony

b ó l,

jakieś kotłujące się w środku kłębowisko rozmytych widziadeł.

 

Z pogłosem echa rozchodzi się po  p u s t y m  mieszkaniu donośne:

bommm…

 

… i znowu:

 

tik-tok, tik-tok, tik-tok…

 

Już

czas.

 

Wstaję z fotela. Zapalam w przedpokoju światło.

Oślepia mnie na chwilę…

 

Z tej perspektywy uderza w oczy niesamowity kontrast czarnego prostokąta z obramowaniem

białej,

drzwiowej futryny

 

d o

 

c i e m n e g o  p o k o j u.

 

Nachylam się i wkładam buty,

wiążę

sznurowadła…

 

Zakładam  s t a r y  płaszcz… Zapinam powoli guziki…

 

W dużym lustrze stojącego w kącie drewnianego trema ― widzę odbicie  n i e  c z ł o w i e k a,

lecz  d u c h a, 

który przeniknął nieopatrznie do świata żywych.

 

Zmaterializował się w nim

na

wieczność…

 

… bądź

… … jedynie

 

n a

 

c h w i l ę.

 

Zdejmuję z wieszaka klucze. Odsuwam ze zgrzytem zasuwę w wyjściowych drzwiach…

Otwieram je.

Nieruchomieję na progu…

 

… owiewa mnie przeciąg schodowej klatki…

 

Odwracam się… Przed zgaszeniem światła

― dostrzegam wirujące drobinki kurzu, które drżą i migoczą,

jakby

przewidywały

 

c h ł ó d 

 

s t r a s z l i w e j  s a m o t n o ś c i.

 

Zamykam drzwi.

 

Schodzę po schodach, rozświetlanych jedynie wpadającą przez wysokie okna

żółtawą poświatą ulicznych latarni.

Rozchodzą się echem moje kroki, kiedy mijam zamknięte na  w i e c z n o ś ć 

mieszkania

 

u m a r ł y c h  dawno sąsiadów…

 

… pracownie rzeźb z okrytymi półmrokiem i zakurzoną folią

m i l c z ą c y m i  popiersiami…

Pozacierane przez lata numery,

nazwiska.

Pokryte zielonkawym nalotem mosiężne

klamki…

 

Na  o p u s z c z o n y m  podwórzu wiatr jęczy w rynnach, stukają poluzowane blachy,

parapety…

 

… szeleszczą liście kasztanu, strzelistej topoli…

 

Stawiam wysoko kołnierz

jesiennego płaszcza.

Wkładam do kieszeni ręce...

 

Skrzypią zawiasy niedomkniętej furtki z wyjściem na ulicę…

 

Na ulicy ―

 

p u s t k a.

 

Z jednej strony mur szarej

kamienicy,

z drugiej ― szpaler rosnących na trawniku dębów.

 

Przywieram twarzą do chropowatej kory,

obejmując najbliższe drzewo.

Wsłuchuję się w jego oddech, w jego ciche skrzypienie, w szum płynącej w jego wnętrzu

żywicy.

 

W ten oto sposób mówi do mnie, posługując się

mową

tajemną.

 

Ja ―

też do niego mówię.

 

Komunikujemy się poprzez wiatr, poprzez mżący  d e s z c z, 

przy

pomocy

 

w e s t c h n i e ń,

 

s z e p t ó w

 

i  d o t y k ó w…

 

Odbywam taki sam ceremoniał, mijając kolejne drzewa, oklaskujące mnie swoimi liśćmi,

jakby

na  p o ż e g n a n i e.

 

Idę chodnikiem, czując pewnego rodzaju podniecenie,

jak ktoś, kto, nie potrzebując żadnego bagażu ― wyrusza  w  p o d r ó ż

 

b e z

 

p o w r o t u.

 

(Włodzimierz Zastawniak, 2018-06-28)

 

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Wszystkie teksty są mojego autorstwa.

Edytowane przez Arsis (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

@Arsis czytając Twój wiersz jestem latarnią, dużym lustrem, futryną. Animacja połączona z grą światłem jest dla mnie kunsztem. Mam również skojarzenie muzyczne. Thx i pozdrawiam

 

 

Opublikowano

Witam - to twój najlepszy teks który czytałem jednym ale uważnym

tchem - robi to wrażenie...które jest zimne ale i ciepłe pełne

ciekawości która zostawia miły ślad.

                                                                                                                       Pozd.

 

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • W pałacu mieszka para bywają królem i królową.   Na ścianach są ozdobne linie. Wyrysowane są rośliny - często czterolistne koniczyny. Nie braknie morskich muszli…   Zamek ma trzy baszty i dwanaście okrągłych okien…   Gdy przybywa słoneczny rycerz, podnoszą zwodzone mosty.          
    • "Najniebezpieczniejsza jest pora, gdy nic się nie dzieje, nic nie boli i nic nie dokucza. Gdy wszystko toczy się nurtem spokojnym, a sprawy dojrzewają z wiosenną ufnością." Rajmund Kalicki "Dziennik nieobyczajny" wieczór nacechowany płynnością linii, jakby go Luigi Colani zaprojektował. łagodne daje mi w kość. ech, czuję, że przeciąga się w środku, z hurgotem w stawach, puchate i wszystkookie zwierzątko intelektualne, sapacz-gryźca, co wykatulał się z chmur, by mnie rozleniwić. rozanielić. nawet blask słoneczny jest jakiś porowaty. nic, tylko leżeć i się przejmować. czymkolwiek. rozdrapywać zabliźnione. a może: otrząsanie się z zapyziałości. mentalnej. oto stoję przed dębową biblioteczką szczelnie wypełnioną tomami. wszelkie problemy ogniskują się w ich zawartości. grzeszek w koronkach, szpetne przekleństwo podniesione do rangi sztuki wysokiej. opisy takie, że aż można za nie przynoblić. i mały ja, schłostany wiechetkiem pokrzyw, ostrym językiem prześmiewcy. nieumiejący czytać, a więc bronić się przed jadem paszkwili, głuchą i głupią tkanką plotek. jeden sukinsyn z mojej wiochy, w ramach zemsty, bo nie chcę z nim więcej pić ani ćpać, rozpuszcza famę, że jestem pedałem (nie mylić z gejem). powinienem się tym przejąć, co najmniej zwyzywać idiotę. a mi się pisze powieść "Niewzajemne". poczciwość to welurowy czołg, który przejeżdża mi po głowie. obłęd.      
    • Żonkoś po hulance w Nysie              chciał przeprosić żonę Krysię,              gdy ujrzał ją z wałkiem,              odeszło mu całkiem              i w budzie Azora skrył się.                                                  
    • Wiersz o poszukiwaniu drogi, celu, sensu. Przemijanie, to następstwo ograniczonego czasu, jaki mamy tu na ziemi. Zawsze takie wiersze czytam z zaciekawieniem. Pozdrawiam serdecznie.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...