Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

Przyszedł dziś do mnie czarodziej brodaty

i przyniósł magiczne pudełko.

Gusła przed drzwiami dziwaczne odprawił,

a potem do domu się wemknął.

 

Pudło na stole zwyczajnie postawił,

rozłożył tajemne instrukcje.

"Teraz zobaczysz", rozmowę zagaił,

"jeżeli nie teraz, to wkrótce,

 

że rzeczy, które na co dzień ci służą,

naprawdę są tobie złowrogie

i kiedy tylko z uśpienia się budzą,

pożerać dosłownie cię mogą:

 

Żarówka, która wciąż dynda nad głową,

lodówka, zmywarka i pralka,

ten telewizor, co czuwa nad tobą,

a nawet niewinna golarka.

 

Laptop na stole, komputer na biurku

i wszystkie pomniejsze gadżety,

w twoim bezdusznym, domowym folwarku,

żerują na tobie, niestety."

 

Odszedł czarodziej, zostałem sam w domu

z wszystkimi moimi sprzętami.

Wkrótce się stało! Już byłem świadomy!

Pojąłem, że prawdę mi prawił.

 

Rzeczy te wszystkie, to może być kłopot,

bo rządzą się niczym u siebie.

Stróżką malutką, nie znaną mi dotąd,

bez przerwy ssą ze mnie energię:

 

Żarówka, która wciąż dynda nad głową,

lodówka, zmywarka i pralka,

ten telewizor, co czuwa nade mną,

a nawet niewinna golarka.

 

Laptop na stole, komputer na biurku

i wszystkie pomniejsze gadżety,

maleńką stróżką, na zewnątrz, przez dziurkę,

wciąż ssały energię, niestety.

 

Siły zebrałem i równo jak leci,

aczkolwiek nie było mi miło,

wnet odcinałem je wszystkie od sieci.

Kolejno więc gasły co żywo:

 

Żarówka, która wciąż dynda nad głową,

lodówka, zmywarka i pralka,

ten telewizor, co czuwał nade mną,

a nawet niewinna golarka.

 

Laptop na stole, komputer na biurku

i wszystkie pomniejsze gadżety,

jednak wciąż stróżką, na zewnątrz, przez dziurkę,

coś ssało energię, niestety.

 

W mroku święciło się tylko pudełko,

to, które czarodziej zostawił

i mówiąc szczerze, zdziwiłem się lekko,

że ciągle energię też trawi.

 

Ono mi miało poprawić fundusze,

a samo zżerało po cichu.

Zaraz wiedziałem, co zrobić z nim muszę

i też wyłączyłem to licho.

 

Głową kręciłem, nie mogąc uwierzyć,

we własną bezdenną naiwność.

Jednak musiałem z tą prawdą się zmierzyć,

a potem włączyłem kolejno:

 

Żarówkę, co mi dyndała nad głową,

lodówkę, zmywarkę i pralkę

i telewizor, by czuwał nade mną,

a nawet niewinną golarkę.

 

Laptopa na stole, komputer na biurku

i wszystkie pomniejsze gadżety,

świadom już tego, że stróżką, przez dziurkę,

mi kradną energię, niestety.

 

Na tym się kończy troszeczkę przydługa

ta bajka, lecz jeszcze dopowiem,

jeżeli w przyszłości do Ciebie zapuka,

w to nie wierz, co mówi czarodziej.

 

 

 

Edytowane przez Sylwester_Lasota (wyświetl historię edycji)
Opublikowano (edytowane)

Na tym się kończy nieco przydługa

historia, lecz jeszcze dopowiem,

jeśli w przyszłości do Was zapuka,

nie wierzcie co mówi czarodziej

 

wyznam sekretnie rzecz może i błahą

(odczułem boleśnie aż nadto)

smutny inkasent mi wręczył nie strasząc

rachunek trzykrotny za światło

 

Pozdrawiam

Edytowane przez Jacek_Suchowicz (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Żarówkę, owszem, przecież koty widzą po ciemku. Ale lodówkę? Nigdy w życiu. Piwo by się zagrzało.

I w ten oto lekki i przyjemny sposób uświadamiasz nam jak bardzo jesteśmy uzależnieni od tej strużki co wpada przez dziurkę. Gdyby nie ona wrócilibyśmy do epoki kamienia, a mamuty już wyginęły niestety.

A drugie dno, to te wszystkie cuda na kiju, które czynią nasz btr lekkim łatwym i przyjemnym. Super kleje, płyny co same piorą, kremy na zmarszczki, które wystarczy tylko kupić, nie trzeba się nawet smarować żeby buźkę mieć ja pupcia niemowlęcia. I tak dalej, dalej.

Pozdrawiam

Opublikowano (edytowane)

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Dzięki. Miło widzieć znów Twój komentarz pod wierszem :).

Tak, to prawda. I bardzo często nie zdajemy sobie sprawy, jak bardzo te rzeczy opanowują nasze życie. Dobrym przykładem jest przypadek mojego kolegi, któremu w trakcie oglądania TV wyłaczono prąd. Przez chwilę zastanawiał się co zrobić z tak nagle otrzymanym wolnym czasem, po czym wyciągnął odkurzacz, żeby odkurzyć mieszkanie :D.

Pozdrawiam

Edytowane przez Sylwester_Lasota (wyświetl historię edycji)
Opublikowano (edytowane)

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Nie wiem czy najwięcej, ale z pewnością też. Tak jak przez wszystki ładowarkie na stałe podłączone do gniazdek, których nie udało mi się wcisnąć do wiersza... ze względów technicznych :).

Ponadto myślę, że pożeranie naszego czasu przez przedmioty nie kończy się na kosztach energii elektrycznej. 

No i oczywiście, żadnej magii w tej technice nie ma... tylko sztuczki :)

Również pozdrawiam :)

 

Edytowane przez Sylwester_Lasota (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Długaśne, dlatego po drugiej strofie zacząłem wyłapywać różnice w kolejnych, jak przy „szybkim czytaniu” ;)

Prawie zapomniałem już czym jest anafora, a Ty taką babkę wypiekłeś.

 

Fajne, coś jak ‘Rzepka’ Tuwima. Jest też niezły stary polski film w tym temacie, chyba jeszcze czarno-biały, z czasów PRLu - „Monidło” zdaje się. Tam to był dopiero super „czarodziej”. Domokrążny pierwowzór menadżera, mistrz farmazonu i lipy. Polecam. U Ciebie historia poważniejsza, bo co by o tym nie sądzić 'dobro' też ma dno i lepiej nie wyskrobywać nam tych pokładów do końca, bo szkoda by było tak ładnie ułożonej kostki brukowej. :D

 

Jest jeszcze jedno denko, o którym jeszcze nikt nie wspomniał, że nie jesteśmy promienioodporni, więc poza wysysaniem z nas kasy - telewizor, komputer i smartfon, to nie przyjaciele tylko potencjalni zabójcy, :)

Pozdrawiam.

Gość Przemyslaw Prus
Opublikowano (edytowane)

Po przeczytaniu wiersza dziwnym trafem odnalazłem siebie w sklepie trzymającego w ręku golarkę elektryczną (nigdy takiej nie posiadałem wcześniej) Trochę męczy to ciągło-ssące, ciagnięcie energii  w wierszu, samo słowo energia pada aż siedmiokrotnie, może to zamysł a może przypadek. Tak po za tym 18-strofowiec na piątkę z plusem. Pozdrawiam

Edytowane przez Przemyslaw Prus (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Wielkie Dzięki.Też to widzę. Na usprawiedliwienie mam tylko tyle, że pisałem go z lekka już przysypiając i w sumie skończyłem nieco na siłę, ale to żadne usprawiedliwienie. Może jeszcze coś poprawię.

Również pozdrawiam :)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Marek.zak1 @Berenika97 @Berenika97 @piąteprzezdziesiąte @jan_komułzykant @Nata_Kruk Dziękuję uprzejmie za serduszka i bardzo pochlebne komentarze. Pozdrawiam Was i wszystkich czytelników.

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      K.
    • @Dekaos Dondi  a potem ktoś głowę kata zetnie  
    • @Nata_Kruk musi być szalony, bo czasem jestem szalona dzięki   @Kwiatuszek dzięki
    • @Natuskaa    "(...) To, co długo dojrzewa, bywa śmieszne i niedocenione (...)".     Rozumiem, że masz na myśli innych ludzi. Bo na podstawie już tylko "Późnego owocu" można wysnuć wniosek, że owoce adojrzałe bynajmniej Cię śmieszą.     Pozdrowienia. ;))*    
    • ... będzie zacząć tradycyjnie - czyli od początku. Prawda? Zaczynam więc.     Nastolatkiem będąc, przeczytałem - nazwijmy tę książkę powieścią historyczną - "Królestwo złotych łez" Zenona Kosidowskiego. W tamtych latach nie myślałem o przyszłych celach-marzeniach, w dużej mierze dlatego, że tyżwcieleniowi rodzice nie używali tego pojęcia - w każdym razie nie podczas rozmów ze mną. Zresztą w późniejszych latach okazało się, że pomimo kształtowania mnie, celowego przecież, także poprzez czytanie książek najrozmaitszych treści, w tym o czarodziejach i czarach - jak "Mój Przyjaciel Pan Leakey" i o podróżach naprawdę dalekich - jak "Dwadzieścia tysięcy mil podmorskiej żeglugi" jako osoby myślącej azależnie i o otwartym umyśle, marzycielskiej i odstającej od otaczającego świata - mieli zbyt mało zrozumienia dla mnie jako kogoś, kogo intelektualnie ukształtowali właśnie takim, jak pięć linijek wyżej określiłem.     Minęły lata. Przestałem być nastolatkiem, osiągnąwszy "osiemnastkę" i zdawszy maturę. Minęły i kolejne: częściowo przestudiowane, częściowo przepracowane; te ostatnie, w liczbie ponad dziesięciu, w UK i w Królestwie Niderlandów. Czas na realizację marzeń zaczął zazębiać się z tymi ostatnimi w sposób coraz bardziej widoczny - czy też wyraźny - gdy ni stąd, ni zowąd i nie namówiony zacząłem pisać książki. Pierwszą w roku dwa tysiące osiemnastym, następne w kolejnych latach: dwutomową powieść i dwa zbiory opowiadań. Powoli zbliża się czas na tomik poezji, jako że wierszy "popełniłem" w latach studenckich i po~ - co najmniej kilkadziesiąt. W sam raz na wyżej wymieniony.     Zaraz - Czytelniku, już widzę oczami wyobraźni, a może ducha, jak zadajesz to pytanie - a co z podróżnymi marzeniami? One zazębiły się z zamieszkiwaniem w Niderlandach, wiodąc mnie raz tu, raz tam. Do Brazylii, Egiptu, Maroka, Rosji, Sri-Lanki i Tunezji, a po pożegnaniu z Holandią do Tajlandii i do Peru (gdzie Autor obecnie przebywa) oraz do Boliwii (dokąd uda się wkrótce). Zazębiły się też z twórczością,  jako że "Inne spojrzenie" oraz powstałe później opowiadania zostały napisane również w odwiedzonych krajach. Mało  tego. Zazębiły się także, połączyły bądź wymieszały również z duchową refleksją Autora, któraż zawiodła jego osobę do Ameryki Południowej, potem na jedną z wyspę-klejnot Oceanu Indyjskiego, wreszcie znów na wskazany przed chwilą kontynent.     Tak więc... wcześniej Doświadczenie Wielkiej Piramidy, po nim Pobyt na Wyspie Narodzin Buddy, teraz Machu Picchu. Marzę. Osiągam cele. Zataczam koło czy zmierzam naprzód? A może to jedno i to samo? Bo czy istnieje rozwój bez spoglądania w przeszłość?     Stałem wczoraj wśród tego, co pozostało z Machu Picchu: pośród murów, ścian i tarasów. W sferze tętniącej wciąż,  wyczuwalnej i żywej energii związanych arozerwalnie z przyrodą ludzi, którzy tam i wtedy przeżywali swoje kolejne wcielenia - najprawdopodobniej w pełni świadomie. Dwudziestego pierwszego dnia Września, dnia kosmicznej i energetycznej koniunkcji. Dnia zakończenia cyklu. Wreszcie dnia związanego z datą urodzin osoby wciąż dla mnie istotnej. Czy to nie cudowne, jak daty potrafią zbiegać się ze sobą, pokazując energetyczny - i duchowy zarazem - charakter czasu?     Jeden z kamieni, dotkniętych w określony sposób za radą przewodnika Jorge'a - dlaczego wybrałem właśnie ten? - milczał przez moment. Potem wybuchł ogniem, następnie mrokiem, wrzącym wieloma niezrozumiałymi głosami. Jorge powiedział, że otworzyłem portal. Przez oczywistość nie doradził ostrożności...    Wspomniana uprzednio ważna dla mnie osoba wiąże się ściśle z kolejnym Doświadczeniem. Dzisiejszym.    Saqsaywaman. Kolejna pozostałość wysiłku dusz, zamieszkujących tam i wtedy ciała, przynależne do społeczności, zwane Inkami. Kolejne mury i tarasy w kolejnym polu energii. Kolejny głaz, wybuchający wewnętrznym niepokojem i konfliktem oraz emocjonalnym rozedrganiem osoby dopiero co nadmienionej. Czy owo Doświadczenie nie świadczy dobitnie, że dla osobowej energii nie istnieją geograficzne granice? Że można nawiązać kontakt, poczuć fragment czyjegoś duchowego ja, będąc samemu tysiące kilometrów dalej, w innym kraju innego kontynentu?    Wreszcie kolejny kamień, i tu znów pytanie - dlaczego ten? Dlaczego odezwał się z zaproszeniem ów właśnie, podczas gdy trzy poprzednie powiedziały: "To nie ja, idź dalej"? Czyżby czekał ze swoją energią i ze swoim przekazem właśnie na mnie? Z trzema, tylko i aż, słowami: "Władza. Potęga. Pokora."?    Znów kolejne spełnione marzenie, możliwe do realizacji wskutek uprzedniego zbiegnięcia się życiowych okoliczności, dało mi do myślenia.    Zdaję sobie sprawę, że powyższy tekst, jako osobisty, jest trudny w odbiorze. Ale przecież wolno mi sparafrazować zdanie pewnego Mędrca słowami: "Kto ma oczy do czytania, niechaj czyta." Bo przecież z pełną świadomością "Com napisał, napisałem" - że powtórzę stwierdzenie kolejnej uwiecznionej w Historii osoby.       Cusco, 22. Września 2025       
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...