Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Przy tawernie na podwórku,

pod blaszanym baldachimem.

Siedzą pijaczyny w kółku,

podlewając suche podniebienia winem.

 

Jeden- to jest stachu- całe ma podkrążone oczy,

i twarzy pewny siebie wyraz.

Właśnie zakłady z sąsiadem toczy, 

że wychyli dwa litry, na jeden ,,raz’'.

 

Do zajazdu zawitała,

osobistość w średnim wieku.

krzywe zęby wystawiała,

W powitalnym uśmiechu.

 

purpurowy płaszcz zrzuciła,

a mignąwszy złotą monetką,

bezalkoholowego kieliszek mały poprosiła,

,, bo jest abstynentką’'.

 

I tak kolejka za kolejka,

dziewczyna młodniała.

a mignąwszy srebrzysta manierką,

wódki sobie dolewała.

 

Nagle poczuła się nurząco,

lecz oporów się wyzbyła.

A, że,, zrobiło się gorąco’'.

odzienie zrzuciła.

 

Teraz nago stepowała,

nad głowami tłumu.

Wprawnie przy tym podrzucała,

butelkami rumu.

 

Lecz zbyt pewna daru swego,

kroki tańca pomyliła.

Przy oddźwięku łomotu głuchego,

nos sobie rozbiła.

 

I tak zakończyła przedstawienie,

z karierą baletnicy niedoszłom.

Ustąpiła więc miejsca na scenie,

kolejnym ,,artystom’'.

 

I znów hektolitry trunku,

do donic się wlały.

A przekrwione spojrzenia pełne frasunku,

na kolejną atrakcję czekały.

 

Pewnym krokiem nadszedł młodzieniec,

W prążkowanym garniturze.

Aby utopić zmartwień wieniec,

Po oblanej maturze.

 

Lecz ,, zbyt młody, wyszczekany’',

do gustu grupie nie przypadł.

Cały obity i potargany,

przez okno z lokalu wypadł.

 

Noc tak całą balowali,

do promieni dnia kolejnego.

kiedy to po kolei ulegali,

,,syndromowi dnia pastępnego’'.

 

Jedni leczyli woda z ogórków,

drudzy ,,ogien, ogniem zwalczali’'.

Niektórzy suszyli racją sucharków,

lecz wszyscy wokół mdłości dostali.

 

I wypełzli w końcu jeden za drugim,

z mozołem powłuczywszy nogi.

Przy rozwidleniu drogi długim,

towarzyszy broni, rozeszły się drogi.

 

Lecz wieczorem znów tu powrócą,

żeby wspólnie opijać sukcesy i klęski.

i ,, dawny ład przywrócą’',

Lokalowi spod znaku tęczowej kraski.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Popraw błąd.

Wiersz się kolebie na wszystkie strony.

Postaraj się o kółka jednakowej wielkości do wózka.

Żeby utrzymać rytm czyli płynność, trzeba wyrównać ilość sylab w każdym wersie, np:

 

Przy tawernie na podwórku,

pod blaszanym baldachimem.

Siedzą pijaczyny w kółku,

suche gardło mocząc winem.

itd.

Powodzenia :)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Natuskaa

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • Buch!    Rach!   Ciach!   Maszyna  Czy strach?   I życie ukryte  Za zasłoną świadomości    Bo czas nie ma  Dla nikogo litości    Gdy pędzi za nieznanym 
    • MRÓWKI część trzecia Zacząłem się zastanawiać nad marnością ludzkiego ciała, ale szybko tego zaniechałem, myśli przekierowałem na inny tor tak adekwatny w mojej obecnej sytuacji. Podświadomie żałowałem, że rozbiłem namiot w tak niebezpiecznym miejscu, lecz teraz było już za późno na skorygowanie tej pozycji.  Mrówki coraz natarczywiej atakowały. W pewnej chwili zobaczyłem, że przez dolną część namiotu w lewym rogu wchodzą masy mrówek jak czująca krew krwiożercza banda małych wampirów.  Zdarzyły przegryźć mocne namiotowe płótno w 10 minut, to co dopiero ze mną będzie, wystarczy im 5 minut aby dokończyć krwiożerczego dzieła. Wtuliłem się w ten jeszcze cały róg namiotu i zdrętwiały ze strachu czekałem na tą straszną powolną śmierć.  Pierwsze mrówki już zaczęły mnie gryźć, opędzałem się jak mogłem najlepiej i wyłem z bólu. Było ich coraz więcej, wnętrze  namiotu zrobiło się czerwone jak zachodzące słońce od ich małych szkarłatnych ciałek. Nagle usłyszałem tuż nad namiotem, ale może się tylko przesłyszałem, warkot silnika, chyba śmigłowca. Wybiegłem z namiotu resztkami sił, cały pogryziony i zobaczyłem drabinkę, która piloci helikoptera zrzucili mi na ratunek. Był to patrol powietrzny strzegący lasów przed pożarami, etc. Chwyciłem się kurczowo drabinki jak tonący brzytwy, to była ostatnia szansa na wybawienie od tych małych potworków. NIe miałem już siły, aby wspiąć się wyżej. Tracąc z bólu przytomność czułem jeszcze, że jestem wciągany do śmigłowca przez pilotów. Tracąc resztki przytomności, usłyszałem jeszcze jak pilot meldował do bazy, że zauważyli na leśnej polanie masę czerwonych mrówek oblegających mały, jednoosobowy zielony namiot i właśnie uratowali turystę pół przytomnego i pogryzionego przez mrówki i zmierzają szybko jak tylko możliwe do najbliższego szpitala. Koniec   P.S. Odpowiadanko napisałem w Grudniu 1976 roku. Kontynuując mrówkowe przygody, następnym razem będzie to trochę inną historyjka zatytułowana: Bitwa Mrówek.
    • Ma Dag: odmawiam, a i wam Doga dam.        
    • Samo zło łzo mas.    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...