Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Bellord

Użytkownicy
  • Postów

    5
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Bellord

  1. Jednych karmi i rozwija, drugich dławi i zabija.
  2. Przy tawernie na podwórku, pod blaszanym baldachimem. Siedzą pijaczyny w kółku, podlewając suche podniebienia winem. Jeden- to jest stachu- całe ma podkrążone oczy, i twarzy pewny siebie wyraz. Właśnie zakłady z sąsiadem toczy, że wychyli dwa litry, na jeden ,,raz’'. Do zajazdu zawitała, osobistość w średnim wieku. krzywe zęby wystawiała, W powitalnym uśmiechu. purpurowy płaszcz zrzuciła, a mignąwszy złotą monetką, bezalkoholowego kieliszek mały poprosiła, ,, bo jest abstynentką’'. I tak kolejka za kolejka, dziewczyna młodniała. a mignąwszy srebrzysta manierką, wódki sobie dolewała. Nagle poczuła się nurząco, lecz oporów się wyzbyła. A, że,, zrobiło się gorąco’'. odzienie zrzuciła. Teraz nago stepowała, nad głowami tłumu. Wprawnie przy tym podrzucała, butelkami rumu. Lecz zbyt pewna daru swego, kroki tańca pomyliła. Przy oddźwięku łomotu głuchego, nos sobie rozbiła. I tak zakończyła przedstawienie, z karierą baletnicy niedoszłom. Ustąpiła więc miejsca na scenie, kolejnym ,,artystom’'. I znów hektolitry trunku, do donic się wlały. A przekrwione spojrzenia pełne frasunku, na kolejną atrakcję czekały. Pewnym krokiem nadszedł młodzieniec, W prążkowanym garniturze. Aby utopić zmartwień wieniec, Po oblanej maturze. Lecz ,, zbyt młody, wyszczekany’', do gustu grupie nie przypadł. Cały obity i potargany, przez okno z lokalu wypadł. Noc tak całą balowali, do promieni dnia kolejnego. kiedy to po kolei ulegali, ,,syndromowi dnia pastępnego’'. Jedni leczyli woda z ogórków, drudzy ,,ogien, ogniem zwalczali’'. Niektórzy suszyli racją sucharków, lecz wszyscy wokół mdłości dostali. I wypełzli w końcu jeden za drugim, z mozołem powłuczywszy nogi. Przy rozwidleniu drogi długim, towarzyszy broni, rozeszły się drogi. Lecz wieczorem znów tu powrócą, żeby wspólnie opijać sukcesy i klęski. i ,, dawny ład przywrócą’', Lokalowi spod znaku tęczowej kraski.
  3. Bellord

    Wiosenny świt

    I znów złocista forsycja, swe roztacza łany. Dzisiej w końcu rozpoczyna, żywot swój przerwany. I znów zakwitłych jabłoni, białe sypią śniegi. Łzę zaranną ronią na toni, drzew zbitych w szeregi. tutaj pośród błogiej głuszy, słychać jak opada pył. Ledwie zając się poruszy, momentalnie ciszę zbył. A gdy morfeusz do objęć swych woła, i gdy snem widzenie zamroczy. Śmiało udaj się na jego pola, aby skryć za powiekami oczy.
  4. Pięknie pachną chryzantemy, zagubione pośród skał. Bladych świateł mętne sceny, nad tymi, których czas już nastał. W ich mieście niewysokie domy, ząb czasu nadgryzał, porywisty wiatr na wszystkie strony, fotografie bliskich porozrzucał. Na ustach smutne treny, prowadzący pogrzeb miał, w chwili kiedy trup Mileny, bezwiednie w dół się zsuwał. Nagle- głuchej ciszy dzwony, i niepokojący spokój nastał. Lud na wspólnej modlitwie skupiony, i tylko cichy lament jej wtórował. W tym magicznym miejscu, czas został zatrzymany, pomimo tego, że już ustał. Tak tu cicho i spokojnie, w domu policzonych dni. Pamięć o Was nie zaginie, póki w zniczach, się jeszcze tli.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...