Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

przedział drugiej klasy


dytko

Rekomendowane odpowiedzi

Przedział pociągu drugiej klasy. Zielone obicia ze skaju odbijały się we wszystkich oknach, nadchodził już zmierzch dnia, jak to jesienią po godzinie dziewiętnastej. Błyskały neonówki w przedziałach, co druga była zepsuta. Migały alfabetem morsa SOS. Nie narzekałem na żadne niedogodności, była to w końcu druga klasa. Usiadłem wygodnie, uchyliłem szparkę okna, była duchota nie do zniesienia. Z torby podróżnej wyjąłem piknikowy koszyk, pociąg nie zdążył ruszyć, ja zapychałem się już wędzoną rybą pokroju mintaja i sucharami maczanymi w zimowej herbacie. Pociąg rozrywał tory, rozpychał krajobrazy kopalń, fabryk i zmęczonych miast. Ja wciąż zajadałem się kiszoną kapustą, to parówkami wiedeńskimi z dodatkiem majonezu. Gdy zapadła zupełna ciemność wiedziałem z kim jadę w przedziale, a wszystko przez te okropne szyby które zdradzały każdy kąt. Prawie każdy kąt, bo czasem musiałem mocno się wychylić, żeby dostrzec, że dzielę ten sam przedział z babcią która namiętnie obgryzała paznokcie i zwinnie robiła pulower na drutach. Co ciekawe pierwszy raz w życiu widziałem jak można jednocześnie obgryzać paznokcie i robić na drutach. Mocno wychylony obserwowałem staruszkę, kiedy zauważyła, że jest podglądana spojrzała na mnie. To było straszne, nigdy się tak nie przestraszyłem. Wyglądała jak moja teściowa za żywota. Miała kępkę siwiejących włosów na głowie z niby rudym balejażem, brrrr drgnęło mną, jej głowa wyglądała jak ryba którą zjadłem przed godziną. Długi, spłaszczony nos zasłaniał całe usta. Schowałem czym prędzej głowę za siedzenie i nie spoglądałem tam już. Wyjąłem z koszyka termos z sokiem truskawkowym, było duszno i zaschło mi w gardle, wyżłopałem cały sok jednym tchem.
Dojeżdżaliśmy już do stron które były mi znane. Przykleiłem nos do szyby i szukałem drzewa z koroną pełną liści, które zawsze stało koło znaku STOP przy skrzyżowaniu. Faktycznie było drzewo ale zupełnie suche i bez liści. Pomyślałem, że to wcale nie to drzewo, w którym się zakochałem. Otworzyłem okno i wyrzuciłem obrączkę ślubną. Pomyślałem, jeśli moje ukochane drzewo uschło, a uschła miłość nie ma nadziei, lepiej skończyć to raz na zawsze, pozbyć się złudzeń wieczności, nieśmiertelności naszych uczuć. Uznałem to za prymitywną zdradę. Nie dziwię się, że mnie rzuciła, rzadko bywałem blisko niej, ale nic to, drogi są różne, horyzonty szerokie, jestem młody, wszystko przede mną.
Usiadłem na wygodnym fotelu ze skaju zadumany, poczułem ulgę, jakbym zrzucił z siebie ciężar odpowiedzialności. Godziny mijały, zjadłem wszystko co miałem w koszyku. Byłem tak głodny, że postanowiłem przejść wzdłuż mojego przedziału i spytać czy ma ktoś jedzenie. I o to cud, na siedzeniu przede mną młoda para paliła ognisko a w gazety były owinięte długie, błyszczące tłuszczem kiełbasy toruńskie. Usiadłem obok, chyba nawet nie zorientowali się, że ktoś do nich dołączył. Postanowiłem nie zdradzać swojej obecności i bezszelestnie podkradłem dwie laski kiełbasy. Przystawiłem je do ognia i zacząłem delikatnie smażyć. Ani się nie obejrzałem poczułem ogromną pięść na lewym policzku. Jaka rozległa się awantura! Wrzask i pisk. Szybko odsunąłem się i schowałem kiełbasę za plecy, jakiś facet wyższy ode mnie o głowę zaczął popychać mnie i wyzywać od idiotów i debili. Miał czerwono rude włosy i ześlimaczałe czoło od gorąca. Na szczęście to była moja stacja więc czym prędzej wybiegłem z pociągu. Upadłem na ziemię, potłukłem sobie łokcie i kolana. Wyszła z pociągu zaraz za mną staruszka z głową ryby, podobna do mojej teściowej. Widziałem jak szli za nią dwaj sanitariusze...dalej nic nie pamiętam. I teraz jestem tu, w wariatkowie.


Kraków 2000

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hmmm, czytałam i zastanawialam się jak mozna tyle jesć!! Nie wspominając już o tym , ze kiszona kapusta, wedzona ryba i parowki z majonezem są mieszaniną tak wybuchową, że paw na starszą panią, która jednoczesnie z obgryzaniem paznokci (może to były paznokcie u stóp??) robiła na drutach, byłby nieunikniony. Zadziwiło mnie małżwństwo z drzwwem, przeczytałam ten fragment 3 razy i w koncu doszłam do wniosku, że to jakaś metafora, że brak lisci byl oczekiwanym znakiem. Odpadłam prawie przy ognisku z kiełbaskami... Jednakowoż ostatnie zdanie pozbawiło mnie złudzeń co do metafor w opowiadaniu.

I powiem tyle. Cholernie mi się podobało, właśnie przez swój surrealistyczny kształt.
Pozdrawiam
Iga

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Błyskały neonówki w przedziałach, co druga była zepsuta. = moim zdaniem wystarczyłoby :"Co druga neonówka błyskała" - to "w przedziałach" jest najbardziej zbędne.

Migały alfabetem morsa SOS = i znów nie potrzebne "alfabetem morsa" a jak inaczej miałyby wymigać SOS?

uchyliłem szparkę okna= o rany i tak będzie ciągle? po co "szparkę"? skoro "uchyliłeś" tylko to okno to przeciez logiczne, że tylko szparę a nie całe

wyjąłem piknikowy koszyk, pociąg nie zdążył ruszyć, ja zapychałem się już = nie nie, brzydko się nawet czyta "..wyjąłem piknikowy koszyk jeszcze przed ruszeniem pociągu i zapychałem się..."

wciąż zajadałem się kiszoną kapustą, to parówkami = cóż za niekonsekwencja... przed kiszoną "to", koniecznie!

babcią która = przecinek

Mocno wychylony obserwowałem staruszkę, kiedy zauważyła, że jest podglądana spojrzała na mnie. = litości! nie w jednym zdaniu... przed "kiedy" kropka i nowe zdanie


niby rudym balejażem, brrrr = ....nowe zdanie


termos z sokiem = ? a herbatka była w takim razie w innym termosie? no i po co do soku termos?

Pomyślałem, jeśli moje ukochane drzewo uschło, a uschła miłość nie ma nadziei, lepiej skończyć to raz na zawsze, pozbyć się złudzeń wieczności, nieśmiertelności naszych uczuć. = a co to?! wrr... dytko, sprawdzasz ludzką wystrzymałość? ............ok, już jestem spokojna.... ale rozbieżmy to zdanko

Pomyślałeś - to bardzo ładnie z Twojej strony
jeśli - skoro jeśli to znaczy, że zaraz powinno być "to"
moje ukochane drzewo uschło, a uschła miłość- słuszny przecinek
nie ma nadziei - do czego to się ma jakośkolwiek mieć? to stwierdzenie wolne? dygresja? zatem powinna być odznaczona przecinkami, nieprawdaż?
lepiej skończyć to raz na zawsze - z małżeństwem, czy tak?
pozbyć się złudzeń wieczności, nieśmiertelności - a to nie to samo?

gdzie jest "to"?

moim zdaniem powinno to wyglądaćmniej więcej tak:

Pomyślałem, że skoro moje drzewo uschło, jak uschła miłość, to lepiej skończyć raz na zawsze i pozbyć się złudzeń o nieśmiertelności naszych uczuć.



I o to cud = oto

za plecy, jakiś = ....nowe zdanie

stacja więc = przecinek

I teraz jestem tu, w wariatkowie. = nie, nie, nieee! po co to zdanie! wszystko psuje! kasuj je!
czytając o sanitariuszach już wiemy o co chodzi, nie psuj tego banalnym zdaniem dodanym dla pewności, by każdy zrozumiał.
...........


uff, przebrnęłam :)
Ale opowiadanko niezłe, pomijając czasem formę, ale o niej wyżej.
Motyw głodu jest naprawdę zastanawiający. W ogóle całość nakreśla stopniowo coraz ciekawsze horyzonty na końcu dając światło na całość. To wyrzucenie obrączki i ognisko w przedziale robi niesamowite wrażenie; dla bohatera będące czymś całkowicie naturalnym.
Interesujące.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

fascynujące...przeczytałam z ogromnym zainteresowaniem, czyżbym jeździła takim pociągiem?...tylko kiedy?...wczoraj?...tydzień temu?...
tym pieczeniem kiełbasek w przedziale rozłożyłeś mnie na łopatki...heh
popieram Natalię...wywalaj ostatnie zdanie, koniecznie!
pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...