Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

3.06.2019. ok. południa - obok Latarni Morskiej w ..
~~
Zaczynam odliczać dwa tygodnie nad morzem
- czy trafiłem ze słońcem? Ten niebiański rożen
dopiero mi odsłoni swoje palenisko.

Hotelik z knajpką zacną - ot i mam tu wszystko,
co potrzebne, by przeżyć godnie podczas słoty.

Do góry - jedno piętro - więc żadne kłopoty
nie powinny mnie spotkać podczas tej wspinaczki
- najwyżej mogę zgubić swoje zgrabne laczki -
wdrapię się na bosaka, bo to przecież lato ..

W pokoju sobie łyknę "góralską herbatę"
i pójdę lulu (może też nogi umyję)
- to zależy od tego .. ile wleję w szyję
~~

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Kopie, bo z prądem - i to zależy jakiej wartości ..

Mnie dzisiaj owa przyjemność zapewne ominie, bo trafiłem na niebiański rożen z dopalaczem - cały dzień grzało niesamowicie, a i teraz - po 19-tej ciężko oddychać - 29 st. Ani jednej chmurki na niebie .. I jak tu żyć?

Pozdrawiam.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Właśnie do tego nawiązałem w pytaniu .. Jak tu  żyć, kiedy nad polskim morzem taki upał .. Czyżby to "kolejny sukces dobrej zmiany" ..?!!

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Tak, Bronmusie - tylko taka anegdota powstała - nie wiem czy słyszałeś:

Emeryt pyta się: Panie premierze - jak żyć?

                              - Krótko - odpowiedział premier. 

 

                               (A ZUS się ucieszy).  :)

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Tej wersji nie słyszałem (może nie chciałem, bo mnie dotyczy!!!) ..

Opublikowano

Lubię takie codzienne. Niedościgniony wzór stanowi dla mnie M.Bialoszewski z tekstami z sanatorium (wydanymi niedawno jako "Zawał") czy po prostu balladą o zejściu do sklepu i choć to zupełnie inny styl, klimat zawsze daje w kość. 

 

Chętnie poczytam taki pamiętnik z wakacji ;)

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

- hi .. hi .. hi .. uhahaha!!! brawo Ty!! - (lecz w chłoptysiach nie gustuję ..) 

Pozdrawiam :-)))

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Pożegnałam się z nim około szóstej nad ranem w Poniedziałek... mniejsza o datę. Impreza praktycznie dogasła; Amanda, pełniąc rolę gospodyni, podczas gdy ja byłam zajęta rozmową z Andrzejem, zamykała drzwi za kolejnymi gośćmi. Toteż, z osoby na osobę - czy też z wyjścia na wyjście - robiło się coraz bardziej pusto.     Rozmawialiśmy aż do rana, do ostatnich chwil przed jego wyjazdem do swojego miasta i przed urlopem, który zaplanował - jeszcze przed poznaniem mnie - że spędzi w Chinach. Krótko przed tym, nim wyszedł,  popatrzył do kalendarza w telefonie.     - To jeszcze tyle dni, nim znów cię zobaczę... - powiedział markotnie.     - Zleci - odpowiedziałam szybko obojętnym tonem, chcąc ukryć własny smutek. Zresztą: co da smucenie się? Wiedziałam, że z obiektywnego punktu widzenia mam rację. Minie ten czas nam obojgu: jemu szybciej niż myśli, a mnie... Właśnie: a mnie?     Skreślałam na końcowo-majowej, a potem na czerwcowe, kartce ściennego kalendarza kolejne dni. Każdego dnia wieczorem, gdy kończył się, tuż przed pójściem spać. I patrzyłam na powoli malejącą liczbę tych, które przede nami pozostały. Istotnie, zlatywały. Myślałam, że będzie działo się to szybciej. Patrzyłam i myślałam, kląc w duchu, że przez ostrożność nie podałam mu swojego numeru telefonu.     - Nie, Andrzej, to za wcześnie - wykręcałam się, jak tylko mogłam. Z jednej strony zadowolona, że nie naciskał, a z drugiej zła, że tego nie robił. - Chcesz, żebym ci zaufała bardziej, to daj mi czas. Prosiłam: nie przyspieszaj. Tak, wiem: zostawiłeś mi swoje wizytówki. Ale z tobą jest inaczej. Ty...     Wydawało mi się, że te dni miną ot tak. Jak klaśnięcie w dłonie. Jak powiedzenie: "Cześć". A najwyżej "Dobrze,  że jesteś". Mijały i zarazeam nie. Dwunasty dzień Czerwca... trzynasty... czternasty. Och, Andrzej!...     Myślałam. Jak jego podróż? Jak doleciał? Czy jest bezpieczny? To długa podróż. Szalony z niego człowiek, wybierać się tak daleko! Ale interesujący, ba! intrygujący. Także przez swoją ciekawość świata, nie tylko przez talent malarski i artystyczną działalność.     Myślałam. Gdy wrócisz - jeśli w ogóle wrócisz, jeśli nie zmienisz zdania i nie okażę się dla ciebie mijalną znajomością,  jeśli nie poznasz tam jakiejś Chinki, jak ja czarnowłosej - to co będzie z nami? Z naszą przyszłością? Zaangażujesz się naprawdę? Oddasz mi część swojego czasu, który dotychczas miałeś tylko dla siebie? Opuścisz swoje miasto i przeniesiesz się tu, aby być bliżej mnie tak, jak zapewniłeś? Jak daleko sięgnie twoje rozumienie moich problemów? Twoja cierpliwość? Jestem trudną osobą, o wielu sprawach wciąż nie zdążyłam ci powiedzieć! I wreszcie ja, ja sama! Tak dawno nikt był przy mnie blisko. Długo już jestem sama, tylko ze sprawami dnia codziennego, zdrowotnym kłopotem mojej mamy i z pracą. Czy jeszcze potrafię z kimś być?? Czy ty potrafisz??    Czas. Czekanie. Myśli.     Dobrze, że kolejny dzień minął. Że chociaż jeden dzień bliżej do momentu, w którym zadzwonisz do moich drzwi umówionego dnia o umówionej godzinie. A gdy otworzę je z bijącym mocniej sercem, będziesz tam. Wręczysz mi kwiaty, moje ulubione goździki. A może peonie, jeśli jeszcze będą w sprzedaży. Wejdziesz, odsuniesz na bok trzymany bukiet, zapewnisz mnie: "Dobrze, że jesteś", obejmiemy się, przytulimy...    Andrzej, zaczęło mi na tobie zależeć. Cholera, co narobiłeś?!    Czekam twojego powrotu. Spotkania.    Czas mija. Myślę.    Lipiec się zbliża...      Hua-Hin, 14. Czerwca 2025        
    • @lovej

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • lubię opalać nogi ale czoła już nie nie tyle w chustce lepić pierogi ile skry mrozu łapać jak miech głęboką zieleń oczyma wodzić może w ramiona przygarnie mnie gdy w suchym korpus odważnie chłonie balon emocji w rwącym się śnie     gdy sypki parzy blade podeszwy ożywia złącza neuronów kwarc a w chmurze polar uszy tak pieści śnieg się zawiesza na czubku garb gdy palce kreślą pod przezroczystą taflą ósemki z jaskółczych gniazd wyfruną w oddech najcichsze z pieśni tyle by całym i żywym. Klaud          
    • obiecaj mi solennie że stu gwiazd diamenty zobaczę wkrótce jak Zodiak na astralnej ścieżce i jutro i pojutrze w sposób niepojęty będzie po stokroć cieplejsze  , boskie oraz lepsze     strun kosmicznych wiązki i pęki tachionów powiodą mnie do raju ,błękitnej laguny a dzieża pełna neutronów i boskich protonów da powód do podziwu chwały i do dumy     Astat. Wanad. I Brom.Układ okresowy lśni jak Zodiak srebrzyście wokół mojej głowy i z podziwem śmiem twierdzić - wiwat archimedes że Sezam się otwiera  jak silnik Mercedes !! oto święto fizyków i matematyków Algebra emocji !! wiosna eksploduje zielenią w boskiej Kapadocji !!
    • @violetta   Bzdury! Hamas jest organizacją narodowowyzwoleńczą i został stworzony przez Mossad za przyzwoleniem Centralnej Agencji Wywiadowczej - CIA, cel: kontrolowanie władzy w demokratycznym państwie - Palestynie, tak: ma pani prawo do własnego zdania, ja - też i tym bardziej: mam prawo demaskować głupotę i niszczyć w zarodku agresję, także: zawstydzać, ośmieszać i kompromitować - adwersarzy - używając czystej logiki i merytorycznych argumentów opartych na realnych faktach - dowodach.   Łukasz Jasiński 
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...