Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Witam - pachnie mi wierszem więc serduszko musi być.

                                                                                                                Miłego życzę.

                                                                                               

 

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Hm, niezupełnie z tym sie zgadzam.., bo "mój" peel jest zawsze (co najmniej) cząstką mnie, niezależnie od tego, w jakiej osobie piszę. A poza tym wierzę w to, że we mnie jest to samo, co w każdym innym człowieku, może tylko w nieco innym wydaniu i innej ilości - nie ma więc żadnych "gwiazd" wśród nas ;) Też pogodności :)

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 Nie daję się, bo dopuszczam do niej światło nieba :) Ludzie (w tym oczywiście ja też) są dla mnie istotami, w których spotyka i jednoczy się niebo z ziemią, więc nie potrafią być w pełni gwiazdami. To miałam na myśli. Ale Twój opis "drogi do nieba" mi się podoba. :)

Miłego wieczoru.

Opublikowano

Pięknie o miłości w zestawieniu z rodzącym się wokół nas bogactwem życia.

Każda wiosna rozbudza nowe uczucia. Nie sposób przejść obojętnie...

Czerwień i zieleń stanowią w Twoim utworze swoistą jedność ;-)

Jedni zielenią się z zazdrości inni czerwienią z miłości.

Bardzo dobry, minimalistyczny i eteryczny wiersz. Lubię taką atmosferę...

Dzięki duszka za chwile z poezją :-)

 

*Może to drobiazg i pewnie tak jest, ale zwrócił moją uwagę w tak krótkim tekście pewien niuans, który spróbowałbym zmienić, a dotyczy słowa "wzorem", które występuje dwa razy, a nawet trzy, biorąc pod uwagę tytuł. Domyślam się, że to zamierzone. Oczywiście nie stanowi to zbyt dużego problemu w ogólnym odbiorze, ale może jakiś zamiennik ;-)

Tak czy owak jest naprawdę dobrze!

 

Pozdrawiam i dziękuje za kolejne cenne refleksje! 

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Tak wiosna, jej piękno, ale nie tylko, bo jednocześnie zawarte w niej i w Święcie Wielkiej Nocy zmartwychwstawanie - do życia w miłości. Cieszę się, że dostarczyłam Ci chwile poezji i "eterycznego przeżywania" :)

 

Pisząc byłam świadoma tego, że zwrot "zielenić się" może spowodować to mniej przyjemne skojarzenie, ale zaufałam, że czytelnik je pokona. ;) A słowo "wzorem: jest na tyle ważne dla treści, że zaryzykowałam jego trzykrotne powtórzenie, a nawet zrobiłam to celowo, - żeby zapadło głębiej.

 

Dziękuję Ci za przekazanie Twoich odczuć, pochwałę i uwagi - za Twoją otwartość :) Pozdrawiam.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Tak, to "dobre zielenienie się" należy chyba do tej niełatwej sztuki życia, która daje nam szczęście :) Dziękuje za "fajne" i pozdrawiam :)

 

 

Ciszę się, że tak go odbierasz, Justyno :) Pozdrawiam.

 

@wjola @Marlett dziękuję za czytanie i pozostawione serduszka :) :)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Polityk wdziera się do przychodni NFZ jak tornado w złotej marynarce, jak kapsułka witamin z huraganem w środku. Drzwi skrzypią jak stare respiratory na kredycie. Kolejka pacjentów cofa się w popłochu – czują, że zaraz zniknie im nie tylko limit refundacji, ale i resztki nadziei. Rejestracja mdleje, bo wszystkie miejsca są już „tylko prywatnie”. Krzesła jęczą i próbują schować się pod podłogą. Termometr robi fikołek i udaje martwego. Plakaty o zdrowiu rwą się same – wiedzą, że zdrowie to luksus. Lewatywa rzuca się pod nogi pielęgniarki, błagając o ratunek przed uzyciem politycznym. Polityk siada. Fotel pęka jak budżet po wyborach, jak złamana obietnicą wyborcza. Kroplówki skaczą jak kibice na stadionie – każda kropla to podatek, każdy worek – dotacja dla kolegi z partii. Pacjenci   chowają się pod stołami. Stoliki robią salta. Gabinet drży jak cały system ochrony zdrowia. Lekarz blady jak recepta bez refundacji. Stetoskop na jego szyi dygocze jak bankomat przy pensji minimalnej. Biurko ginie pod brzuchem polityka – Zeppelin absurdu unoszony na naszych składkach. Oczy – dwa rentgeny pychy. Oddech – inhalator z piekła, co dmucha na półki z lekami. Syropy bulgoczą jak marszałek sejmu w amoku. – Co panu dolega? – pyta lekarz drżącym głosem. Polityk śmieje się jak rezonans magnetyczny na dopalaczach, śmiech rozdziera gabinet na części pierwsze. – Wszystko mnie boli, doktorze! Plecy od noszenia władzy, ręce od brania kopert, żołądek od darmowych bankietów, nogi od omijania kolejek do specjalistów… A sumienie? – tu wybucha rechotem – Nie pamiętam, gdzie je zgubiłem! Lekarz nie cofał się, nie drżał. Patrzył na polityka w absolutnej, nienaturalnej ciszy. Na jego policzku, tuż pod okiem, pojawiła się linia – pojedyncza, lśniąca kropla, która sunęła wolno w dół. Nie była słona. Była lepka jak zaschnięty tusz, gorzka jak brak refundacji. Ciśnieniomierz na biurku zaczął dziwnie syczeć, jakby łapał ostatni oddech tuż przed krzykiem. Wtedy eksplodował. Skala kończyła się na słowie „EGO”. Rentgen pokazuje wnętrze: katastrofalnie rozdęte ego za publiczne miliardy. Widać przerzuty władzy na wszystkie organy, metastazy stanowisk w każdej tkance, a w sercu – pustą salę sejmową. W środku wakacje na Krecie, darmowe kotlety, kilometrówki, premie, premie, premie. Dookoła – zadłużone szpitale, pacjenci czekający latami na operacje. Długopis lekarza wybucha w dłoni. Tusz wsiąka w sufit i układa napis: „Naród zapłaci”. Szafka na leki płonie ze wstydu. Pielęgniarka mdleje, rejestratorka śpiewa hymn w omdleniu. Kroplówki robią falę. Pacjenci salutują jak w Sejmie. Polityk wspina się na wagę i czyni z niej tron. Ze stetoskopu – berło. Z kart pacjenta – nową ewangelię o sobie. Każdy kilogram jego ciała to nasze podatki. Każdy oddech – kredyt wzięty w naszym imieniu. Każde mrugnięcie – nowa ustawa na jego korzyść. Wstaje i woła: – Tu nie ma przychodni! To moje żarowisko! A wy wszyscy jesteście moimi sponsorami! Pacjenci uciekają przez okna. Stoliki robią fikołki. Strzykawki latają jak ptaki apokalipsy. Lekarz chowa się w szafce, która rozpada się z hańby. Na podłodze rozsypane tabletki i recepty układają się w napis: „Tu był Polityk. I już nikt… nigdy nie wyzdrowieje.” Ostatnia tabletka toczy się po podłodze, zatrzymuje w kałuży krwi i wykwita na niej napis: „REFUNDACJA = 0 zł”.      
    • @aniat. namiętność spadła wraz z żółtym liściem z pierwszym kasztanem uleciał sen wspomnienia z jeżem czmychnęły szybko wiem :))
    • nie chroń myśli od świtu jasnego choć sen złudą czas zatrzymuje przeszłość ciąży i tłamsi twe ego kroplą rosy deszcz namalujesz?
    • @iwonaroma piękna metafora    dojrzewamy jak te kasztany bez kolców gładkości do piękna choć wdepczą to ulatamy by dalej swe życie wypełniać  
    • @Waldemar_Talar_Talar ... a dzisiaj narzekamy bo wciąż za mało mamy uczucia i miłości   życie to nie gra w kości  ... Pozdrawiam serdecznie  Miłego dnia 
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...