Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Od młodości interesowały mnie gwiezdne konstelacje i mity z nimi związane. Swoją pasję rozwijałem podejmując studia astronomiczne w Poznaniu. Wówczas przeżyłem pierwszą miłość, mogła by ona dodać pikanterii do niniejszego opowiadania.

Opiszę dwa tajemnicze zdarzenia z mojego życia, które miały wpływ na nie. Starałem się o to, by wieść je zwyczajnie  : założyć rodzinę, posiadać przyjaciół. Co udało mi się. Wspomnę, że zostałem na uczelni i doszedłem do stopnia profesora. W pracy poszukiwałem odpowiedzi na nurtujące mnie wątpliwości. A trauma po przebytych wydarzeniach, cały czas mnie dręczy.

Podczas studiów po zajęciach w środy, z dziewczyną zwykle spacerowałem nad Rusałką. Od dłuższego czasu spotykaliśmy tam dwóch „niskich mężczyzn” ( siedzących na ławce) w czarnych okularach, rękawicach. Mieli daszkiem częściowo zasłoniętą twarz i coś czytali.

W tym samym czasie dręczyły mnie koszmary. Przypomniały mi się zdarzenia z dzieciństwa : gdy byliśmy u mojej babci, dorośli rozmawiali, a ja chodziłem po okolicy. Kilka razy spotkałem gromadę „dzieci” z którymi się bawiłem. Nie wymieniliśmy ani jednego słowa, a „dzieci” były niższe, miały większe nieforemne głowy. Miałem wrażenie, że są bardzo inteligentne. Bez skutku próbowałem zapomnieć o tym koszmarze.

Pewien spacer z przyjaciółką ( nad Rusałką) był uwieńczony dziwnym zdarzeniem. Dwóch tajemniczych mężczyzn ( wymienionych już) spotkaliśmy o późniejszej godzinie w innym miejscu. Wyjątkowo podeszliśmy bliżej „płosząc” ich. Gdy oddalali się pospiesznie zgubili dwa bilety do teatru i mapę na której był plan podmiejskich bunkrów. Na odwrotnej stronie był ukazany gwiazdozbiór strzelca i dziwne napisy przypominające hieroglify. Tego dnia ostatni raz widzieliśmy „ panów”.

Ową kartkę długo badaliśmy u mnie w domu i nie znaleźliśmy odpowiedzi. Później  zawieruszyła się ona gdzieś na strychu.

Z dziewczyną zerwałem kontakt, a opisane zdarzenia długo taiłem.( Mogli mnie uznać za szaleńca.) W końcu przemogłem się i napisałem to opowiadanie.

 

 

 

 

 

 

 

  • 1 rok później...
Opublikowano

Opowiadanie w klimacie książek przygodowych z zeszłej epoki. Niektórych zagadek po prostu nie sposób odgadnąć...

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @andreasTo może zbyt małej wiary jesteś :) lub znasz życie :)) Pozdrawiam:) @Jacek_SuchowiczNa kacu jest wszystko możliwe :) Dziękuję i pozdrawiam:) @LeszczymJuż się pogubiłem:)) Dziękuję i pozdrawiam:)
    • gdy jutro się skończy pojutrze początkiem  
    • @Wędrowiec.1984 No dobra, ale poprzednie moje tłumaczenie, bardziej mi się podoba, jest takie... bardziej poetyckie.  Przy pisaniu świadomość trochę się plącze z wyobraźnią, przynajmniej w moim przypadku tak jest :)
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      To nie jest splątanie kwantowe, tylko splątanie świadomości.
    • Dawniej każdy poranek pachniał złotem. Słońce wschodziło nad wzgórzami i bez słowa kładło na dachach ciepło, które otulało serca jeszcze przed pierwszą kawą. Ale od jakiegoś czasu coś się zmieniło. Niektórzy mówili, że światło stało się zbyt białe, inni że zbyt blade. Starzy ludzie w wioskach patrzyli na nie z lękiem, dzieci – z obojętnością. A ono wciąż tam było. Na niebie. Zawsze na niebie. I właśnie to było najbardziej niepokojące. „Nie czuć go” – mówiła codziennie staruszka Maja, siadając na swojej drewnianej ławce. „Kiedyś czułam, jak przechodzi przez skórę i dociera do duszy. A teraz… tylko patrzę, ale nie widzę.” Ludzie zaczęli snuć domysły. Czy to przez dymy, które wznosiły się z fabryk po drugiej stronie wzgórz? Czy może przez coś bardziej niewidzialnego? Przez rzeczy, których nie da się zmierzyć – jak strach, obojętność, rozpad miłości? Niektórzy szeptali, że prawdziwe słońce już dawno zgasło. Że to, które świeci teraz, to tylko replika – sztuczna kula światła stworzona przez tych, którzy chcieli kontrolować nie tylko czas, ale i nasze nastroje. „Zamienili nam światło serca na światło technologii” – pisał ktoś na ścianie opuszczonej stacji meteorologicznej. Ale pewnego dnia przyszedł chłopiec. Miał na imię Elian. Pojawił się znikąd, w butach z błota i z patykiem zamiast laski. Nie zadawał pytań. Siadał pod drzewami i mówił do liści, do wiatru, do kamieni. Ludzie uznali go za dziwaka, ale dzieci zaczęły go słuchać. A potem coś się wydarzyło. Pewnego ranka, kiedy Elian stał na wzgórzu, zamknął oczy i rozłożył ramiona. Słońce – blade i nieruchome – zaczęło wypełniać się ciepłem. Powoli, bardzo powoli, niebo poruszyło się z westchnieniem. Jakby przypomniało sobie, że kiedyś umiało kochać. W ciągu kilku dni ludzie zauważyli zmianę. Ptaki zaczęły śpiewać wcześniej, a cienie drzew znowu stały się miękkie. Staruszka Maja płakała z radości: „To ono. Prawdziwe. Wróciło.” Ale Elian powiedział tylko: – Ono nigdy nie zgasło. To my przestaliśmy świecić od środka.  
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...