Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Historia edycji

Należy zauważyć, że wersje starsze niż 60 dni są czyszczone i nie będą tu wyświetlane

Nie ma edycji historii do wyświetlenia lub ten wpis był edytowany przez moderatora.



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnie komentarze

    • @Berenika97Bardzo Ci dziękuję, cieszę się, że tekst się spodobał. Nie znam się na szermierce, ale się uczę i szukam. „Fendente dritto” jest świadomym wyborem, to z włoskiej nomenklatury historycznej szermierki. Takie nazwy nawet jeśli nie zrozumiałe potrafią wpływać na wyobraźnię. Tak mi się wydaje.  I tak, masz rację. W świecie Korda nie ma miejsca na walkę dobra ze złem, jest jedynie przetrwanie i konieczne wybory.  Dziękuję i pozdrawiam serdecznie.   
    • @Alicja_Wysocka To piękne i mądre. Stworzyłaś coś, co samo rozumie swoją naturę – wiersz o międzyprzestrzeni, który jest międzyprzestrzenią. Szczególnie porusza mnie ta "woda znaczeń" – bo to prawda, że wiersz nie zatrzymuje sensu, tylko pozwala mu płynąć, przybierać różne kształty w różnych sercach. Goście są pożądani, ale też odpoczynek od nich. :) Pozdrawiam. 
    • @Tectosmith Mutant jest genialny. Nie zrobiłeś z niego ani zwierzęcia, ani potwora – dałeś mu pamięć człowieczeństwa. "Patrzył jak ktoś, kto pamięta jeszcze bycie człowiekiem" – to jedno z niezwykłych zdań. Bo nagle to nie jest walka dobra ze złem, tylko tragedia dwóch ofiar. Walka jest brutalna. Czy znasz się na szermierce (ten "fendente dritto")? Finał z "Kor-gen" – świetny. Ten moment, gdy Kord rozumie, że został skonsumowany przez system, że jego przetrwanie jest już częścią maszyny rozrywki. "Decyzja nie jest już tylko jego" – gorzka puenta.
    • @Simon TracyZagęściło się - łotr Orlon nie może być powieszony! Trzymam za niego kciuki. :)
    • noc pęka od syren, a ona liczy oddechy — każdy jak nabój za ścianą jęczy cegła — nawet dom ma swoją ranę woda w misce drży, jakby ktoś uczył ją strachu za drzwiami — kroki, szczęk metalu, i wchodzi cień, bez twarzy, bez pytań jego dotyk — twardy jak lufa, zimny jak stal bagnetu jej świat się kurczy do szwu sukienki, co nie pęka od wstydu kiedy wychodzi, powietrze nie wie, czy milczeć, czy płakać. ona połyka je łapczywie, jakby chciała utopić krzyk, zanim wypłynie na zewnątrz długo jeszcze śpiewają rakiety — jakby modliły się o więcej nocy. ale ona nie wie, która to już noc, liczy je jak rany — zawsze wychodzi za dużo. słyszy, jak ktoś krzyczy, albo płonie dom — tu dźwięki mają jedno imię czasem chce ciało ukryć pod skórą, szoruje się popiołem, aby zmyć błoto z duszy podeptanej przez żołnierskie buty uczy się łkać w ruinach tak, by nie poruszyć powietrza — nie chce, by zdradziło, że jeszcze jest.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...