Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki
Wesprzyj Polski Portal Literacki i wyłącz reklamy

pomaranczowy.kot

Rekomendowane odpowiedzi

Gdybym wolnej woli mógł posiąść skarb

Rzuciłbym się w odmęt tego, co nieznane,

Zerwałbym więzi, odarł ze szmat

- Z łachmanów strachu i godności.

 

Gdybym wolną wolę mógł komuś skraść

Rozkochałbym go w sobie,

Doprowadził go do ostateczności.

 

Gdybym wolną wolę mógł komuś dać

Przychylibym go ku wieczności.

Edytowane przez pomaranczowy.kot (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Strach i godność i oboje w lachmanach zestawienie zaskakujące  i trochę trudne do ogarnięcia. Styl nieco archaiczny nie wiem czy zawsze tak, czy tylko w tym wierszu i dlaczego. Czym podyktowane bo przyznam że nie specjalnie przepadam za takimi eksperymentami   pozdrawiam kredens

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Ja zaś sądzę, że wolność także musi mieć swoje granice, żeby być wolnością.

Po ich przekroczeniu rzeczywistość staje się przezroczysta i albo wszystko jest ciemne i okropne, albo człowiek jest już tak cyniczny, że nie widać go zza maski.

Pozdrawiam :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Brzmi to groźnie, jakby owa wolność wiązała się nie tyle z odpowiedzialnością, ile z karą.

Tak jakbyś opisywał mechanizmy stojące za ideologią totalitarną.

Nie brakowało zresztą ludzi, którzy osiągnęli to wszystko, czego pragnęli i nie wiedzieli, co czynić dalej. I zaczęli siać terror.

Groźną ideę siejesz, mam poważne wątpliwości co do niej (czyż nie złamano już wszystkich możliwych reguł?)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Roklin  twoje intuicje są dobre, chodzi o wykroczenie poza dobro i zło, poza reżim obyczajowości i kultury, w którą wpisana jest też tradycja religijna. @Stary_Kredens czemu godność ze strachem jest w łachmanach,?Bo strach i godność związane są z relacjami ludzkimi, zrywając z tymi relacjami wykraczamy poza kategorie godności czy strachu. Czy godność jest czymś dobrym czy może jest kolejnym ograniczeniem, tak jak strach? Czy może wykraczając poza dobro i zło  godność staje się raczej pojęciem bezużytezcznym? Czyny godne już nie istnieją w tym przypadku. Ja osobiście nie twierdzę, że powinniśmy dążyć do tego stanu ani nie koniecznie utożsamiam się z samym podmiotem lirycznym. Co do samego stylu to nie piszę raczej w ten sposób, to taki eksperyment. Ps. @Roklin jestem dziewczyną ;)

Edytowane przez pomaranczowy.kot (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

trochę dziwne zjawisko opisujesz, jak na dzisiejszy konsumpcyjny, wyrafinowany i często podły świat. Ogłupiałych społeczeństw, zatopionych we własnym egoizmie, chorych na wynaturzone ego, pośród wyimaginowanych do absurdu wszelkiego rodzaju poprawności. Postać, którą opisujesz wydaje mi się kimś oderwanym od tego wszystkiego, o dość niskiej, jeśli nie bardzo niskiej samoocenie, która chce na dodatek jeszcze pozbawić się więzi (które w takim razie jakieś są), odrzeć z godności i strachu.

I tu właśnie coś mi nie gra, a może i gra, bo właściwie nie mam argumentów, co przeciwstawić tak ogołoconemu ze wszystkiego człowiekowi. Ale właściwie może masz rację, bo temu, który straci już wszystko - pozostanie już chyba tylko strach. Twój bohater, tymczasem gotów jest pozbyć się i tej ostatecznej cechy każdego żywego stworzenia.

Kim chce w takim razie być, albo czym. Czy będzie od tej chwili nazywać się "to"?

Gdzie leży granica wyjałowienia ze wszystkiego? To jest ta wolność? Zgłupiałem, bo nie wiem, czy jest to jakiś rodzaj pokuty, samoumartwienia, czy jeszcze coś innego? Bardzo interesujący ten Twój wiersz.

Pozdrawiam.

Edytowane przez jan_komułzykant (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam -  ja też sądzę że to interesujący wiersz - czytelnik czyta

i się zastanawia  nie błądzi  - tak jak chce autorka.

                                                                                          Spokojnej nocy życzę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Nic nie może być bezpieczne, bo życie bezpieczne jest gorsze od śmierci. Nic nie jest pewne. Życie jest pełne niepewności i niespodzianek - oto jego piękno! Nigdy nie dochodzisz do momentu, w którym możesz powiedzieć: „Teraz mam stuprocentową pewność". Kiedy mówisz, że jesteś czegoś pewien, deklarujesz swoją śmierć; popełniasz samobójstwo. Życie toczy się pośród tysiąca niepewności. Na tym polega jego wolność. Nie nazywaj tego brakiem pewności. Rozumiem, dlaczego umysł nazywa wolność „niepewnością" (...). Czy spędziłeś kiedyś kilka miesięcy (lat) w więzieniu? Jeśli byłeś tam, to wiesz, że gdy nadchodzi dzień uwolnienia, więzień odczuwa niepewność co do swojej przyszłości. W więzieniu wszystko było jasne. Wszystko opierało się na żelaznej rutynie. Zapewniano jedzenie, schronienie; nie było obawy o to, że następnego dnia może nie być niczego do jedzenia, że będziesz głodny - nic z tych rzeczy, wszystko było pewne. A tu nagle po wielu łatach strażnik przychodzi i oznajmia: „Teraz zostaniesz zwolniony". Więzień zaczyna drżeć. Za murami znów pojawi się niepewność; znów trzeba będzie szukać, znów trzeba będzie żyć z poczuciem wolności. Wolność budzi lęk. Ludzie rozprawiają o niej, ale się jej boją. A człowiek nie jest człowiekiem, jeśli boi się wolności." 

Osho - Odwaga Radość niebezpiecznego życia

Edytowane przez 8fun (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Raczej czuje się ponad, poza tym porządkiem społecznym. Nie widze tu miejsca dla niskiej samooceny. Co najwyżej dla poczucia niedopasowania i niezrozumienia.

 

Dokładnie tak, pozbawiając się godności pozbaiwa się i strachu, ale chodzi tu właśnie o lęk społeczny, którego można się wyzbyć jedynie zrywając wszelkie międzyludzkie więzi. 

 

Chyba to raczej wyraz buntu przeciwko tym co ogranicza i warunkuje zachowanie człowieka na codzień. To raczej jakaś obietnica dobrostanu, którego podmiot liryzczyn nigdy nie osiągnie, co zresztą jest podkreślone, w stiwerdzeniu, "gdybym tylko wolnej woli mógł posiąść skarb", ale wiadmo, że nigdy go nie posiadzie, bo coś takiego jak wolna wola, rozumiana jako całkowita wolnośc od zewnetrznych uwarunkowań nie istnieje. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Czyli wiesz jak być wolnym człowiekiem, ale czy nim jesteś?

 

Feel, feel like you still have a choice
If we all light up we can scare away the dark

 

We wish our weekdays away
Spend our weekends in bed
Drink ourselves stupid
And work ourselves dead
And all just because that's what mom and dad said we should do

 

We should run through the forest
We should swim in the streams
We should laugh, we should cry,
We should love, we should dream
We should stare at the stars and not just the screens
You should hear what I'm saying and know what it means

 

 

 

 

Edytowane przez 8fun (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Nie no, nie zgadzam się; takie pomysły to pierwszy stopień na drodze do wyparcia się odpowiedzialności za to, co się robi. Potem można już tylko powiedzieć "to zły świat mnie zmusił do takiego, a nie innego postępowania". Wszystko musi mieć swoje granice, inaczej staje się absurdem. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Ludzie, którzy mają wysokie poczucie własnej wartości, nie boją się ludzi, nie muszą stawać ponad nimi, bo potrafią tworzyć relacje i oddziaływać na innych, a także przyjmować to, co inni oferują. 

Zrywanie więzi jest właśnie skutkiem tego, że ktoś się bardzo boi reakcji innych, a nie dowodem odwagi. 

Widzę, że mamy zupełnie odmienne podejście do zagadnienia. 

Absolutu nie osiągniemy nigdy, myślę, że trzeba coś budować w miejscu, w którym się jest, całego świata i tak nie zawojujemy. 

"Całkowita wolność od zewnętrznych uwarunkowań" to absurd, zgadzam się z Tobą. Najgłośniej o tym mówią ci, którzy nie cenią wolności wcale, a chcą tylko zawłaszczać. 

Pozdrawiam :0

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

To o czym mówisz bardziej kojarzy mi się ze skrajną depresją, a nie z buntem.

Zrywanie relacji, odzieranie się z godności, to nie jest bunt. To samookaleczanie.

Pamiętam, jak dziś, co było buntem w latach 80-tych. Napieprzanie kawałkami płyt chodnikowych w zomowców, to był bunt, bo czuło się przez skórę, że to już niedługo. Z godności odzierano dopiero na komendach sadzając na nogach stołków, albo tłukąc pałami przez sklejkę po nerkach. Dzisiaj już jest inaczej, nikt nie wychodzi na ulicę, mimo wszechobecnego złodziejstwa, karygodnych przestępstw na wysokich stanowiskach, mądrali nie odróżniających dinozaura od carycy Katarzyny. I rzeczownika od koniugacji. Przy wódcy. ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • a może morze jesteśmy sami bez uniesień bez fal namiętności noc otula nas rybim ogonem łuszczą się sny rozmaite   zimno drapie się za głowę panele podłogowe imitują mokry piach i senną plażę na odludziu   chore zatoki dokuczają nieobecnym dryfujące myśli wyrzuciło na brzeg zrywamy się zachłannie każdy w swoją muszlę
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Zaiste, różne rzeczy można ciąć, słowa zwykle to definiują. Dziękuję i pozdrawiam :)
    • Pozdrawiam i dziękuję @iwonaroma i @Leszczym   Troszkę zmieniłam. Koronka nie w zębie ale na zębie, w zasadzie nie o zęby chodzi lecz półmrok, dodałam ostatni wers, żeby może bardziej w stronę owego kłusownictwa., czyli kłusującego kundelka.   Dziękuję wszystkim, daliście mi zdaje się "medal" ;-) rozumiem, że dla Żabki, to się zgadzam :-) Miłego
    • Niestety bywa, że alko i dragi i wtedy nic innego się nie liczy. Pozdrawiam
    • Trochę inna wersja dawnego tekstu   Cześć. To tylko ja. Chyba jako całość lub nie. Jeżeli masz tyle cierpliwości co ostatnio, to czytaj. Jeżeli przeciwnie, to chociaż napisz, o czym nie przeczytałaś. No dobra. Tyle wstępu.   Trudność to dla mnie wielka, zwyczajność z mego pióra na papier bezpowrotnie spuszczać. Aczkolwiek – chociaż takową lubię – to bez udziwnień, ciężko mi zaiste lub po prostu taki wybór chcianą przypadłością stoi. Pisząc dziwnie o zwyczajności i prostocie kwadratowych kół, zawikłanie w umysłach sprawić mogę, a nawet bojkot, takich i owakich wypocin, lub nawet laniem wody zalać.   Gdybym koślawym grzebieniem, włosy w przypadkowym kierunku przeganiał, to skutek byłby podobny. No cóż. Żyję jakoś na tym pięknym świecie, co wokół roztacza połacie, pośród bliźnich, zwierząt, roślin różnorodnych, rzeczy ożywionych i martwych, dalekich horyzontów i niewyśpiewanych piosenek, a w tym co piszę teraz, nadmiar zaimków osobowych, co w takim rodzaju tekstu, jest uzasadnione.   Napisz proszę, co w twoim życiu uległo zamianie. Co zyskałaś, co straciłaś. Czy odnalazłaś szczęśliwą gwiazdę na nieboskłonie ziemskich ścieżek. Jeżeli nie, to masz w tej chwili szukać. Choćby z nosem przy padole, twojej upragnionej gwiazdy. Gdy ulegniesz poddaniu, to już zostaniesz na dnie wąwozu niemożliwości, opłakując swój los.   A jeśli źli ludzie ciebie podepczą, to nadstaw im jedną siedemdziesiątą siódmą część policzka. Bez przesady rzecz jasna. Czasami oddaj! Pamiętaj, taką samą miarą będziesz osądzona, jaką ty innych sądzisz. Ile szczęścia dajesz, na tyle zasługujesz. O cholera. Co za banały wyłuszczam.   Proszę cię. Pozostań przewrotną, ale nie strać równowagi. Pamiętam, że często błądziłaś wzrokiem po ogniu, a myślałaś o rześkim strumyku. To mnie w tobie fascynowało. Nieokiełzane myśli, wiecznie związane w supełki, które wielu próbowało rozplątać, bez widocznego skutku. Tylko ósme poty wylali i tyle z tego było.   Przesyłam tobie taki śmieszny przerywnik, dla odprężenia umysłu.   twoje zwłoki są w rozkładzie twoje ciało gnije już twoją trumnę sosenkową pokrył zacny cudny kurz   twoje czarne oczodoły białej czaszki perłą są a piszczele szaro złote jak diamenty ślicznie lśnią   No i co? Zaraz jest ci weselej, nieprawdaż? Przyznać musisz. Oczywiście wierszyk nie dotyczy ciebie. Kiedyś tak, jeżeli twój trup nie spłonie. Póki co, wolę cię zapamiętać obleczoną w ciało. Ładne i zgrabne zresztą. Ale dosyć tych słownych uciech. Musisz jednak przyznać, że ci lżej na sercoduszy.    Tak bardzo tobie współczuję, że masz jeszcze siły na czytanie tych moich ''mądrości''. Tym bardziej, że nie czytam wszystkich twoich, ale jestem przekonany, że ty czytasz moje sądząc po tym, co odpisujesz. Wiem, wredne to z mojej strony, do utraty tchu. Mam jednak pewność, że nie wyznajesz zasady: coś za coś. Ja też jej nie wyznaje. Wolę coś twojego przeczytać, jak prawdziwie chcę, niż czytać na siłę, gdy naprawdę: nie chcę.   To skądinąd byłoby dowodem braku szacunku i lekceważenia twojej osoby. Mam trochę pokręconą psychikę w wielu sprawach. Do niektórych podchodzę: inaczej. A zatem pamiętaj: nie wszystkie moje listy musisz czytać. Na pewno nie popadnę w otchłań obrażań. Chyba, że obrażeń, jak dajmy na to w coś walnę lub ktoś lub coś, mnie.   Aczkolwiek bywa, iż żałość odczuwam wielką, do suchej nitki białej kości. Proszę, poniechaj zachwytów nad tym co piszę, bo jeszcze przez ciebie na liściach bobkowych osiądę speszony, a to spłodzić może, psychiczny uszczerbek na zdrowiu... a to z kolei na braku moich listów. Czy naprawdę jesteś przygotowana na tak dotkliwą stratę?    Dzisiaj znowu byłem latawcem, który pragnął wzlecieć i kolejny raz, spalił lot na panewce. Ciągle ogon wlecze po ziemi. Znowu lecę nie do góry, ale w bezdenny dół, w długą ciemną przestrzeń. Głębiej i głębiej, dalej i dalej. Światło mam głęboko w tyle, ale jeszcze trochę kwantów na plecach siedzi. Nieustannie widzę przed sobą własny cień. Ścigam go, bo nie mam innego wyjścia. Wyjście zostawiłem daleko nade mną.   Kiedy wreszcie będzie koniec. Raz na zawsze. Na zawsze z wyjściem i na zawsze z wejściem. Co będzie po drugiej stronie, skoro potrafię tylko spadać. Kiedyś, gdy mogłem oprzeć jaźń o jasne ściany, to były mi obojętne. Teraz przeciwnie, lecz mijam je za szybko. Są tylko smugami. Bo wiesz jak jest. Światło bez cienia sobie znakomicie poradzi, lecz cień bez światła istnieć nie może.    Nie czytaj tej mojej głupawej pisaniny, jeżeli nie chcesz. Zrób kulkę i wrzuć do ognia. Niech spłonie. Nawet już nie wiem, jak smakuje gniew.    Stoję oparty o ścianę. Widzę lecącą w moim kierunku strzałę z zatrutym ostrzem. Nie mogę ruszyć ciała, znowu przyklejony do otynkowanych, ułożonych w mur cegieł. Są częścią mnie. Ciężarem, którego tak naprawdę nie dźwigam, a jednak odczuwam, jako zafajdany kleisty los. Ciekawe czyja to wina? Raczej nie muszę daleko szukać, by znaleźć winowajcę. Jest zawsze całkiem blisko.    Nagle zdaję sobie sprawę, że nie zabije mnie żadna strzała, tylko kupa duszącej gruzy. Tańcząca kamienna anakonda, pragnąca udusić i wycisnąć: całe posklejane rozdwojone wnętrze, żebym mógł je na spokojnie obejrzeć, przemyśleć i uwolnić trybiki z piasku. Wystawiam ręce na boki. Nic z tego. Odepchnięcie niemożliwe. Czerwone cegły pod skórą tynku, pulsują niczym krew w tętnicy.    Nagle przypominam sobie. To z własnej woli posmarowałem klejem pokręcone ego i oparłem o niby szczęśliwą ścianę. Jakiż wtedy byłem pewny swoich możliwości. A jaki głupi i naiwny. Myślałem, że oderwę jaźń w każdej chwili. Gówno prawda. Sorry.    Nogi nadal zwisają poza parapet mnie. Zasłaniam stopami uliczny ruch i mrówczanych ludzików. Wyciągam ręce przed siebie. Zasłaniam chodnik. Rozkoszny wietrzyk szeleści we wspomnieniach, przerzucając kartki niewidocznej księgi. Niektóre wyrwane bezpowrotnie. Pozostał tylko wzdłużny, postrzępiony ślad.   Nagle zasłaniam wszystko przezroczystością. Tylko spod prawego rogu zwisającego buta, wychodzi dziwna, tycia postać. Widzę ją wyraźnie, pomimo dużej odległości. Pokazuje mi środkowy palec. To matka głupich. Zaraz na nią skoczę i jej tego palucha złamię. Odzyskam wiarę we własne siły i lepszy los.    Pomału kończę na dzisiaj... z tą pseudofilozofią. Na drugi raz napiszę bajkę, co na jedno, chyba wyjdzie. Na przykład o człowieku, który po swojej śmierci, musi całą wieczność leżeć w trumnie na własnych rozkładanych zwłokach, jako pokutę za grzechy, które popełnił. Cały czas będzie tam jasno, a zmysł zapachu nie zostanie wyłączony. Oczu nie będzie mógł zamknąć, leżąc twarz w prawie twarz i żadnego spania. On sam nie ulegnie rozkładowi z uwagi na ciasnotę.   No nie! Nawijam banialuki w sumie lub innej rybie. To jeno metafora. Dla rozluźnienia powagi. Pomyśl o kwiatkach na łące. O modrakach i stokrotkach, makach i pasikonikach. Jak ładnie pachną, dopóki nie zwiędną i zdechną. O białych uroczych barankach, płynących po błękitnym oceanie do złotego portu o barwie słońca, otulonego szatą horyzontu, w kolorze pomarańczy z nadszarpniętą skórką. Co chwila jest oświetlona, obsraną przez muchy, lecz mimo wszystko działającą, żarówką morskiej latarni.     Wiesz co, tak sobie pomyślałem, że jest sprawą niemożliwą, by nie wypełnić czasu całkowicie. Nasze poczynania przyjmują kształt czasu, w którym są. Z tym tylko, że istnieją różne rodzaje: cieczy i naczyń. Największa klęska jest wtedy, gdy takie naczynie rozbić na wiele kawałków i nie móc go z powrotem posklejać, bez względu na to, ile czasu zostało. A jeszcze gorzej, gdy są to naczynia połączone i tylko jedno ulegnie destrukcji, a drugie zostanie całe, lecz i tak rozbite.    Jeżeli przeczytałaś te moje bajanie, to gratuluję cierpliwości. Napisz proszę. Może przeczytamy, a może nie.    Na koniec zwyczajowy przerywnik.    Miłość    zostańmy w naszym świecie lecz zabierzmy butle tlenową z powietrzem może być różnie gdyż ty ze mną a ja z tobą
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...