Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

janofor

Użytkownicy
  • Postów

    287
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez janofor

  1. janofor

    WMW

  2. janofor

    Myśli

    zmarszczyłaś czoło i coś uszło uleciało w żadnym razie to słowo które ciałem się stało był to raczej obłoczek, myśl krótka jałowa taka która się nie da przełożyć na słowa może to o zmarłym psie lub niedawnym kochanku może o tobie i mnie i o wspólnym poranku
  3. janofor

    Spóźniony

    Życie wzięło mnie na przeczekanie Kolejka w mięsnym po kawałek duszy Roztropnymi oczami wypatruję karczku Fragmentu z którym za bary Wziąłbym się z nim Uderzam czasami w stół Ale ono milczy uparcie Przecinam pępowinę Która już dawno winna zostać przecięta Życie wzięło mnie na przeczekanie Może mój pociąg już odjechał Zgrzytanie zębami o metal przychodnia dentystyczna w Iławie
  4. janofor

    Gra w skojarzenia. :)

    @Omagamoga Bermudy (wyspy)
  5. janofor

    Kurz

    podobno nawet w kurzu mieszka ktoś taki jak człowiek niby potężny demiurg natury a sprowadzony do parteru miałki i wątły duszek-pylek w kaczej kupie i złotym kielichu też Go znajdziemy przelewa się z boku na bok w kaczej kupie i złotym kielichu wreszcie w nas żyje Ten drugi człowiek nawet trzeci i czwarty nieskończoność ludzka w postaci nad węglem pieczonej kiełbaski jest wszędzie boski bożek siedzi po prawicy dekomponuje się
  6. janofor

    Aberration

    Life isn't a poem But poem can be life Simplicity in motion Crossing on hand lines Death isn't a poem Poem isn't a death too Death is crossing lines And poem crossing through
  7. janofor

    Prawie

    świat patologii pociągający jak guma do żucia między wytartymi zębami ja i ty w dresach adasia i piwko na prześwicie gdzieś pomiędzy mózgoczaszką a panewką kości udowej tam jest bardzo miękko prawie tak samo jak przed narodzinami tylko bez pępowiny i całej szpitalnej otoczki nie pozujemy tylko jesteśmy prawie jednym prawie trzeźwi prawie szczęśliwi
  8. janofor

    *** mniam

    podobni jak mrówki, za szkłem galerii handlowej formikarium konsumy walenia w chuja i wydawania nie swoich pieniędzy Alleluja bony rabatowe i Black week minus pięćdziesiąt procent Alleluja sale sale Niepowetowane straty towaru
  9. nie wymagamy aktu chrztu – gratis dwie kolumienki papieru roboczego druk b-52 już dawno zamienił się w bombowca miłości rach ciach ciach rach bomby to właśnie one za sterami kupidynek ku pi dy nek za sterami chodź do mnie popatrz jak miłość trafia do mas do nas w naszych piersiach cyckach genitaliach grają marszowe kołatania arytmie wolności
  10. janofor

    ***

    @Leszczym "Uważaj czego sobie życzysz, bo to może się spełnić.”
  11. janofor

    ***

    muskularny grzbiet napięte mięśnie do granic szczęka lewo-prawo palące źrenice, wzrok który przeszywa beton mogę zrobić wszystko sięgnąć do wielkiego wybuchu zwichrować tytanowe kolano strzelić samobója i pójść do sklepu czarny ogier białe pasy migoczą czarny ogier czarne pasy koniec mogę zrobić wszystko ukłonić się pani w sklepie rozerwać czasoprzestrzeń mogę zrobić wszystko od tylu od przodu od końca od początku
  12. @Lidia Maria Concertina Tyle dobrego materiału, że można by obdarować nim wiele, wiele stron prozy.
  13. Po jednym I Nieprzyzwoicie wesoła muzyka kubańskich imigrantów drażniła uszy i przez kanalik słuchowe dostawała się najpierw do ślimaka, a potem do środka łba. Spocony kark, tłuste, zaczesane do tyłu włosy i tępy wyraz twarzy – Kanary pomyślałoby się – Gdańsk, Oliwa, 202X roku. Na ścianach pokoju plackami świeciły plamy, pamiątki po głowach, tapeta miała już powoli dość i gdzieniegdzie zaczynała odchodzić od ściany. Wszystko ciągnęło się raptem parę dni, jednak upór z jakim cyferblat wybijał następne godziny był zwyczajnie wkurwiający. Idiotyczny zwyczaj notowania strat zyskał zupełnie nowy wymiar – biologiczny. Równo co godzinę, 40 lub 20 minut zza zaklejonych plakatami drzwi dochodził dźwięk kruszonego szkła. W rzeczywistości rozwałkowywany za pomocą butelki po piwie był owinięty w papierek, najnowszej generacji narkotyko-dopalacz – kryształ, substancja bezlitośnie bombardująca ośrodek dopaminowy. - ja pierdole - no - weź, sypnij jeszcze po jednym i najwyżej koniec - dobra, kurwa, bo już siódma, siedzimy najwyżej do ósmej - gitara Sfatygowany papierek, rozdrażnione do czerwoności naczynia krwionośne i chińskie dragi – niuch, niuch i już po wszystkim – masz piwo? - jakieś mam, ale ty, następnych nie walimy i tak już nie wchodzą - gitara II - słyszałeś o czacie GPT? - tej sztucznej inteligencji? - no, EJAJ - no, słyszałem i co? - no, to słuchaj, myślisz, że jest się czego bać? - ty jak zawsze obsrany, czego tu się bać, póki co jest ona w stanie przerobić obrazek, napisać opowiadanie z masą błędów i rozwiązać działanie - no i jeszcze napisać wiersz, wygrać w szachy z arcymistrzem szachowym, wygenerować teledysk - dobra, dobra - to na razie potrafią wyłącznie niektóre z tych, no, oddzielnych maszyn - ostatnio pytałem się czatu czy Jezus zmartwychwstał - i co? - jeszcze nie wie - albo nie chce powiedzieć - też tak może być, to co, jeszcze po jednym? - no dobra III Elektroniczny zegarek przeszywał czerwonymi ślipiami szklaną powierzchnię stołu, zdawał się być nieco bardziej przenikliwy niż zwykle, ponadto co godzinę dźwięcznie wygrywał wszystkim znaną melodyjkę – bim bam, bim bam – jakby pozostałość, atawizm po jego starszych mechanicznych braciach. – ej, a może by mu sypnąć? - pierdolnięty - masz rację i tak nie ma nosa, ale może… - co? - karta mechanicznie dawkująca dalszą rozmowę, zacieła się z lekka i ręka Daniela nie przestawała się miarowo poruszać, raz w lewo, raz w prawo, bim bam, bim bam…. - słyszałem, że prądem można wywołać orgazm u ludzi - nie wsadzę se kabla do dupy - nie o to chodzi, może by tak spróbować ze sztuczną inteligencją? Jeśli poczułaby przyjemność to znaczy… że czuje, że żyje Dwa białe robaki wylegiwały się na opalizującej tafli – dobra , wal – były leniwe, stworzone z klejących się grudek. Nieruchawe i nieapetyczne, wydzielały z siebie nieprzyjemną woń - tak jak to robią niektóre z owadów (chwilę po dotknięciu zaczynają śmierdzieć, żeby odstraszyć napastnika). Te glisty śmierdziały wyjątkowo mocno, wielogodzinne wałkowanie, kruszenie, ciapanie i kreślenie władało ich ciałami. Rurka w rękę, rurka do nosa, przez rurkę zassanie – no, teraz ja czuję, że żyję – Daniel podsumował wcześniejszy wywód Rafika. -idę do kibla - rzucił Rafał - chcesz przepłukać nos? - nie, szczać mi się chce Jęk drzwi – kroki – strumień. Brak deski klozetowej skrócił dystans do samarki w kieszeni. Została najpierw skrzętnie wylizana w toaletowej samotności, a następnie schowana z powrotem do kieszeni. IV Można kogoś lubić i jednocześnie się go bać – z tej mieszaniny powstaje silnie uzależniająca relacja. Strach jest zwykle nieco prężniejszy niż sympatia, co nie znaczy, że jest go więcej. Sympatia zdaje się być skupiskiem wielu komórek o wodnistych kłębach, przeciwnie do strachu, którego gniazda niewielkich rozmiarów emanują zwartą strukturą. Kiedy Daniel usłyszał strumień dochodzący z toalety, machinalnie sięgnął po ukrytą wcześniej na półce grudkę i bez owijania w papier połknął ją popijając piwem. Obowiązkowy papieros i pozostaje czekać. Inną formę ma Miłość, jest to struktura o największej gęstości spośród wszystkich uczuć. Należy jednak być z nią niebywale ostrożnym, wystarczy chwila nieuwagi i jej miejsce może zająć żal, który w najbardziej zaawansowanej postaci prowadzi nawet do samobójstwa. Ból po stracie ukochanej osoby to właśnie nic innego jak żal i gorycz, oraz w zależności od danej sytuacji – wstyd, strach, złość, a także najczęściej zaskoczenie. Namiętną, ognistą miłość okrywa szlachetny, rubinowy blask zaś po tłustym, nieco niezdarnym połysku rozpoznać można miłość platoniczną. - no, już jestem – rzucił Rafał wchodząc do pokoju - co? - nic tam, mamy coś jeszcze? - pusto - kurwa, dzwonimy? - nie-e, sory jestem już pusty - ja też, dobra to jebać, dopijamy browara i papa Daniel przygryzł język poruszając szczęką w lewo i prawo, prawie tak mocno jak pierwszego dnia, chwilę po pierwszej kresce. Widocznie nie w smak było mu zostawać samemu, pocieszał się tylko niedawno zarzuconą bombką*, która powinna wejść niedługo – zapewne zaraz po tym kiedy wyjdzie Rafał – pomyślał - no dobra, nie będę cie zatrzymywał, ale dla mnie to możesz zostać - ty no w sumie to… - telefon Rafika zaczął wibrować - te telefon ci dzwoni - ano Ziomek podniósł się z krzesła obracając twarz w stronę drzwi, nie żeby to cokolwiek dawało w 8 metrowym pokoju, ale blokowy savoir vivre musiał być zachowany. Odebrał połączenie przerywając mashup Danse Macabre z mnimal techno. Daniel z automatu ściszył muzykę – on także znał zasady dobrego wychowania – zapalił papierosa czekając aż Rafik skończy rozmawiać. - Patrycja dzwoniła, mówiła żebym wracał, wkurwiła się - no, nie dziwie jej się, siedzimy tu już 3 dzień – podsumował Daniel - no, ja pierdole, dobra, ja spadam – rzucił szybko, wyglądając jakby tymi słowami wyzionął ducha, widocznie zwała oraz świadomość tego co zrobił wychodząc tylko na piwo z kolegami dopadały go jednocześnie.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...