Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

Pojedynek

 

Pamiętam Twój oddech tamtego wieczora,

        Tak wartki i pełen wzburzenia.

Pamiętam Twe oczy jak ślepia upiora,

        Płomieniem błyszczały wzgardzenia.

 

Pamiętam też dotyk na twarzy palący,

        Jak śmierci dotknięcie prawicy.

Ze skóry jagnięcej powietrze siekący,

        To ostry był szew rękawicy.

 

I dumny tak stałeś co powiem czekając,

        Patrzyłeś w oblicze mizerne.

Podjąłem wyzwanie choć w duszy klękając,

        Błagałem o kule niecelne.

 

Wróciłem do domu lecz snu nie spotkałem,

        Do rana siedziałem przytomny.

Sumienie stargane koniakiem płukałem,

        Bo uścisk tam czułem ogromny.

 

Południe nastało pod lasem przy drodze,

        Krzątali się już sekundanci.

Kaseta błyszczała w upiornej przestrodze,

        Otwarli ją wnet celebranci.

 

W matrycy leżeli zwróceni ku sobie,

        Strażnicy dwaj mojej przyszłości.

Patrzyłem w ich korpus gdy stałem przy Tobie,

        Nie czując krzty Twojej litości.

 

Podjąłem pistolet wygodny mej dłoni,

        Oddałeś mi prawo wyboru.

Wyzwałem Cię Panie więc pierwszy weź broni,

        Jak mówi nam kodeks honoru.”

 

Wybrawszy odszedłem na miejsce strzelania,

        Jak mogłem emocje tłumiłem.

Lecz w Twojej postawie nie było wahania,

        Przyznaję, Twój honor splamiłem.

 

Wiedziałem, że kochasz, żeś jest zaręczony,

        Że śluby za trzy dni złożycie.

Winienem ja zdrady kochanej Twej żony,

        A kule to hańby obmycie.

 

Lecz umrzeć od kuli zamiaru nie miałem,

        Bo życie swe mocno ceniłem.

Krócicą wszelaką dość biegle władałem,

        W piechocie wojskowej służyłem.

 

W mej duszy natomiast skrywałem uczucie,

        Co wbiło w me serce sztylety.

Płonąłem miłością w sumieniu wyrzucie,

        Miłością do Twojej kobiety.

 

Strzelania nie chciałem boś druh mój od dawna,

        Od dziecka przy mojej prawicy.

Lecz walka o miłość to walka wytrawna,

        Wyzwałeś, użyłem krócicy.

 

I stałem w południe pod lasem przy drodze,

        Pistolet do Ciebie zwróciłem.

Gdy sędzia „pal” krzyknął uległem pożodze,

        I druha swojego zabiłem.

 

Lecz kula w powietrzu zbłąkana krążyła,

        Wypalić zdarzyłeś konając.

Nim gasnąć zacząłeś me serce drążyła,

        Upadłem porażki doznając.

 

Od tego zdarzenia minęły już wieki,

        Me serce dziurawe jak sito.

Codziennie w południe zamykam powieki,

        By kulą mnie jutro przebito.

 

Już zawsze będziemy dziurawić swe dusze,

        Wsze czasy popełniać uczynek.

Na wieczne jesteśmy skazani katusze,

        Staczając co dnia pojedynek.

 

---

 

Edytowane przez Wędrowiec.1984 (wyświetl historię edycji)
Opublikowano (edytowane)

 

Pamiętam i Ja, swe gorsze Oblicze.
Pamiętam gdyż Strach, szukał Potyczek.
Pamiętam jak pychy mówili Nosiciel.
Pamiętam i smak porażki, Boicie Się.

 

 

Zachęcał mnie brak, dystansu rosnący.
Chce pomóc , pytam jak, uwolnić lewicę.
Palę sie sam, czuję wstyd duszy palący
PRE domu, wy tam jak uzdolnić życie

 

 

I potulnym się stanę, co po mej winie przyznaję
Wystawiłeś na próbę, koronę ubrałeś w ciernie
Popiołem mych manier toć głuszy my na nie
Nie chciałem  im ulec. Poronie co dałeś ofiernie

 

 

Nie chylę nikomu gdyż sam się przekonałem
Na kolanach uznałem, bom jeszcze nie godny
Omyłek lecz, pomóc mysz też chce być ideałem
Po ranach ustałem, Tom jeszcze nie zdolny

 

 

Powtórnie zawrzało, pod Czasem się Godzę !
Toć na nic wszyscy protestanci
Podwójnie mi dało, pot z Pasem ku Ostrodzę  !
Choć na nich, myśmy wciąż uparcii

 

 

Czas Mistycyzm spopielić, Zmuszeni w żałobie,
Prawicy daj swojej lewości !
Mas Krytycyzm pzepielić, Proszeni ku Sobie
Nerwicy raj mojej uprości !

 

 

Pojołem swój kolec wyborny, mej toni
Poznałeś już przyczyny sporu
Bo wojem mój palec wydolny, wiec iż młodzi
Chciałeś bym dowiódł honoru

 

 

Szczyt zaszcyć dobiegłem, nam jeszcze Pytania
Tak bodłem, w noc Jej nie Byłem !
Byt patrzy poległem, sam mieszcze Nękania
Jak  podłem, w moc się Skryłem !

 

Sam DAŁEM , Krew POKAŻ,  Test To był KORONY

        MEJ Ćhluby BEZWSTYDNI PROWICIE !

WSPOMNIENIEM , Znam bez WADY NIE ZNANE W niej Obnażony,

       OTULE dno ,WSTAŃ BYM SKOŃCZYŁcię !

 

 

Wiec Kum rzec, pot Tulić KAI , I NIE GWARUJ , Pniem Ośmiała !!!

Po KRYCIE Szwem, NIE spocznął, PJEJ, JA WYJĘ !!!

Z Karlicą Biedaku, To Ość .... NIE STRZEGŁEŚ, OSTRZEGAŁEM !!!

W miernocie duchowej ,,,NIE SKRYJESZ !

 

Miej uszy gdyż Ona, widziałem ukłucie !

Bo to miłość w niej czuję Poety

W mej duszy Idzie po Nas, doznałem swych uciech !

Z wzajemnością podwoje Sonety !

 

 

I kroczyć mi się zdawało, wmawiając duszę i cialo
I zmoczyć dni gdzie bolało, zastawiac duszą ciało
I zboczyć   też się przydało, poprawiać myślą ciało
I toczyć dalej walkę o Miano
bowiem niczego nie dokonano
 

 

Edytowane przez Arturwj26A (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Co za historia! :) Romantyzm i dramat. Odebrałam tę opowieść jak fragment filmu - zobaczyłam te sceny. Dramatyzmu dodaje narracja z punktu widzenia winowajcy.

 

Ten motyw pojedynku jednak chyba za Tobą chodzi...? Pomyślałam sobie, że gdyby pojedynki były dziś dozwolone, pewnie wielu mężczyzn by się strzelało... :-O

 

Bardzo mi się podoba płukanie sumienia koniakiem - jako metafora, oczywiście. :)

 

Pozdrawiam

Opublikowano (edytowane)

Hehe cóż, Lermontow i Puszkin zginęli właśnie w takim pojedynku. Słowacki też miał się strzelać dwa razy ale miał szczęście, że do pojedynków nie doszło, bo kto wie jak by się to skończyło. ;)

 

Zresztą... Julek nawet z Mickiewiczem chciał się strzelać jak się dowiedział co Adam wypisywał o jego ojczymie w Dziadach. ;)

Edytowane przez Wędrowiec.1984 (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Ty się wędrowcze nie wygłupiaj wejdziesz w mgłę i przepadniesz :-) 

Wiersz ciekawy , jednak archaiczny język trochę mi wadzi 

 

  • 3 tygodnie później...
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Wędrowcze, już czytałam ten wiersz parę razy, nawet więcej niż parę. 

Monolog "zatraconego" - tak nazwę Peela. Mówi wiele, opowiada, szczególną rolę odgrywa wg mnie tu fragment:

 

Sedno... razem z pierwszym fr., który przytoczyłam. 

 

Znasz film "Wieczna miłość" to o Ludwigu van Beethovenie z 1994 r. Polecam. 

 

Często też opowiadasz o broni, kuli, upadku, zasadach fair play:

 

Zasady... a o co pojedynek? O brak zasad. No, zagłębiam sie coraz bardziej w Twoje wiersze, zgłębiam ich tajemnice, odkrywam. 

 

Pozdrawiam. 

 

Jeszcze na koniec, moze to i nie pojedynek na broń, na śmierć, bo taki opisałeś, nie taki, do pierwszej krwi. 

 

Oto pojedynek Ludwiga - romantyka, przerwany. 

 

Justyna. 

 

Opublikowano (edytowane)

Beethoven był dla sobie współczesnych wzorem romantycznej postawy. 

Cieszę się, że Pojedynek Ci się podoba. Chodzi mi po głowie ostatnio pomysł na balladę... :)

 

A tutaj? Chciałem żeby był to monolog winowajcy, bo to fascynujące :)

 

A poza tym bardziej dramatyczne! :D

 

PS: no i czytam oraz myślę o tym co napisał mi o jambie @Patryk Robacha (swoją drogą jeszcze raz dzięki)

Edytowane przez Wędrowiec.1984 (wyświetl historię edycji)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • ... będzie zacząć tradycyjnie - czyli od początku. Prawda? Zaczynam więc.     Nastolatkiem będąc, przeczytałem - nazwijmy tę książkę powieścią historyczną - "Królestwo złotych łez" Zenona Kosidowskiego. W tamtych latach nie myślałem o przyszłych celach-marzeniach, w dużej mierze dlatego, że tyżwcieleniowi rodzice nie używali tego pojęcia - w każdym razie nie podczas rozmów ze mną. Zresztą w późniejszych latach okazało się, że pomimo kształtowania mnie, celowego przecież,  także poprzez czytanie książek najrozmaitszych treści, w tym o czarodziejach i czarach - jak "Mój Przyjaciel Pan Likey" i o podróżach naprawdę dalekich - jak "Dwadzieścia tysięcy mil podmorskiej żeglugi" jako osoby myślącej azależnie i o otwartym umyśle, marzycielskiej i odstającej od otaczającego świata - mieli zbyt mało zrozumienia dla mnie jako kogoś, kogo intelektualnie ukształtowali właśnie takim, jak pięć linijek wyżej określiłem.     Minęły lata. Przestałem być nastolatkiem, osiągnąwszy "osiemnastkę" i zdawszy maturę. Minęły i kolejne: częściowo przestudiowane, częściowo przepracowane; te ostatnie, w liczbie ponad dziesięciu, w UK i w Królestwie Niderlandów. Czas na realizację marzeń zaczął zazębiać się z tymi ostatnimi w sposób coraz bardziej widoczny - czy też wyraźny - gdy ni stąd, ni zowąd i nie namówiony zacząłem pisać książki. Pierwszą w roku dwa tysiące osiemnastym, następne w kolejnych latach: dwutomową powieść i dwa zbiory opowiadań. Powoli zbliża się czas na tomik poezji, jako że wierszy "popełniłem" w latach studenckich i po~ - co najmniej kilkadziesiąt. W sam raz na wyżej wymieniony.     Zaraz - Czytelniku, już widzę oczami wyobraźni, a może ducha, jak zadajesz to pytanie - a co z podróżnymi marzeniami? One zazębiły się z zamieszkiwaniem w Niderlandach, wiodąc mnie raz tu, raz tam. Do Brazylii, Egiptu, Maroka, Rosji, Sri-Lanki i Tunezji, a po pożegnaniu z Holandią do Tajlandii i do Peru (gdzie Autor obecnie przebywa) oraz do Boliwii (dokąd uda się wkrótce). Zazębiły się też z twórczością,  jako że "Inne spojrzenie" oraz powstałe później opowiadania zostały napisane również w odwiedzonych krajach. Mało  tego. Zazębiły się także, połączyły bądź wymieszały również z duchową refleksją Autora, któraż zawiodła jego osobę do Ameryki Południowej, potem na jedną z wyspę-klejnot Oceanu Indyjskiego, wreszcie znów na wskazany przed chwilą kontynent.     Tak więc... wcześniej Doświadczenie Wielkiej Piramidy, po nim Pobyt na Wyspie Narodzin Buddy, teraz Machu Picchu. Marzę. Osiągam cele. Zataczam koło czy zmierzam naprzód? A może to jedno i to samo? Bo czy istnieje rozwój bez spoglądania w przeszłość?     Stałem wczoraj wśród tego, co pozostało z Machu Picchu: pośród murów, ścian i tarasów. W sferze tętniącej wciąż,  wyczuwalnej i żywej energii związanych arozerwalnie z przyrodą ludzi, którzy tam i wtedy przeżywali swoje kolejne wcielenia - najprawdopodobniej w pełni świadomie. Dwudziestego pierwszego dnia Września, dnia kosmicznej i energetycznej koniunkcji. Dnia zakończenia cyklu. Wreszcie dnia związanego z datą urodzin osoby wciąż dla mnie istotnej. Czy to nie cudowne, jak daty potrafią zbiegać się ze sobą, pokazując energetyczny - i duchowy zarazem - charakter czasu?     Jeden z kamieni, dotkniętych w określony sposób za radą przewodnika Jorge'a - dlaczego wybrałem właśnie ten? - milczał przez moment. Potem wybuchł ogniem, następnie mrokiem, wrzącym wieloma niezrozumiałymi głosami. Jorge powiedział, że otworzyłem portal. Przez oczywistość nie doradził ostrożności...    Wspomniana uprzednio ważna dla mnie osoba wiąże się ściśle z kolejnym Doświadczeniem. Dzisiejszym.    Saqsaywaman. Kolejna pozostałość wysiłku dusz, zamieszkujących tam i wtedy ciała, przynależne do społeczności, zwane Inkami. Kolejne mury i tarasy w kolejnym polu energii. Kolejny głaz, wybuchający wewnętrznym niepokojem i konfliktem oraz emocjonalnym rozedrganiem osoby dopiero co nadmienionej. Czy owo Doświadczenie nie świadczy dobitnie, że dla osobowej energii nie istnieją geograficzne granice? Że można nawiązać kontakt, poczuć fragment czyjegoś duchowego ja, będąc samemu tysiące kilometrów dalej, w innym kraju innego kontynentu?    Wreszcie kolejny kamień, i tu znów pytanie - dlaczego ten? Dlaczego odezwał się z zaproszeniem ów właśnie, podczas gdy trzy poprzednie powiedziały: "To nie ja, idź dalej"? Czyżby czekał ze swoją energią i ze swoim przekazem właśnie na mnie? Z trzema, tylko i aż, słowami: "Władza. Potęga. Pokora."?    Znów kolejne spełnione marzenie, możliwe do realizacji wskutek uprzedniego zbiegnięcia się życiowych okoliczności, dało mi do myślenia.    Zdaję sobie sprawę, że powyższy tekst, jako osobisty, jest trudny w odbiorze. Ale przecież wolno mi sparafrazować zdanie pewnego Mędrca słowami: "Kto ma oczy do czytania, niechaj czyta." Bo przecież z pełną świadomością "Com napisał, napisałem" - że powtórzę stwierdzenie kolejnej uwiecznionej w Historii osoby?       Cusco, 22. Września 2025       
    • @lena2_ Leno, tak pięknie to ujęłaś… Słońce w zenicie nie rzuca cienia, tak jak serce pełne światła nie daje miejsca ciemności. To obraz dobroci, która potrafi rozświetlić wszystko wokół. Twój wiersz jest jak promień, zabieram go pod poduszkę :)
    • @Florian Konrad To żebractwo poetyckie, które błaga o przyjęcie, dopomina się o miejsce w czyimś wnętrzu. Jednak jest w tym prośbieniu siła języka i humor, dzięki czemu to nie poniżenie, lecz autentyczna, godna prośba. To żebranie z honorem - pokazuje wrażliwość i odwagę ujawnienia się.   Twoje słowa przypominają, że można być nieodspajalnym  (ładny neologizm) prawdziwym i trwałym. Ta pokora nie umniejsza, lecz dodaje blasku.      
    • @UtratabezStraty Nie chcę tłumaczyć wiersza, bo wtedy zamykam drzwi do innych pokoi czy światów. Czasem czytelnik zobaczy więcej niż autor - i to też jest fascynujące, szczególnie w poezji.
    • Skoro tak twierdzisz...  Pozdrawiam
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...