Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Nie ma się co przejmować,  śnieg był z 3 Wymiaru i nie znał ortografii. Pisanie w komórce ma swoje zalety ale moja robi tyle błędów, że aż strach. No zawsze po swojemu :))

Opublikowano (edytowane)

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Myślę, że w sensie czasu wszyscy podążają w tym samym kierunku, do jednego celu — śmierci. 
W sensie "szukania życiowego szczęścia" — To, że inni idą w przeciwnym kierunku do naszego nie znaczy, że my idąc pod prąd, idziemy w złym kierunku, najważniejsze iść w kierunku, który nam wytycza sumienie, czasami pod prąd ciężko, ale w ostatecznym rozrachunku się opłaci. Pozdrawiam i życzę słabego "pod prądu"

 

 

 

Edytowane przez 8fun (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Zgadzam się z p.Wieslawem...nigdy nie mówię o śmierci w kontekście Końca. Najczęściej posługuję się zwrotem "w końcu umrę" z podtekstem i nareszcie przejdę do innej rzeczywistości. Bo wierzę , że jest... inaczej jaki cel miałoby zaliczanie lekcji życiowych, czasem w nieskończoność? :) 

 

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Nie wszyscy, niektórych ciągnie się za uszy :)))

Opublikowano

To już jest wyższa szkoła jazdy ale...czy ciało naprawdę umiera? Dla mnie przechodzi w inną strukturę :)

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Aira, po prostu Wiesław i tak będzie fajnie! :-)


Cieszy mnie to, że myślimy podobnie jeśli chodzi o sprawy duchowe. Tak naprawdę nikt z nas nie wie jak to będzie po śmierci cielesnej. Oczywiście, mamy na tej ziemii różne poglądy na ten temat: poglądy religijne, filozoficzne, itp., i na tej podstawie możemy budować swoje wyobrażenia jak to będzie potem. Każdy z nas ma prawo myśleć i wierzyć jak nam się podoba z obopólnym szacunkiem dla siebie samego i innych.

 

Pozdrawiam Cię serdecznie :)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Buch!    Rach!   Ciach!   Maszyna  Czy strach?   I życie ukryte  Za zasłoną świadomości    Bo czas nie ma  Dla nikogo litości    Gdy pędzi za nieznanym 
    • MRÓWKI część trzecia Zacząłem się zastanawiać nad marnością ludzkiego ciała, ale szybko tego zaniechałem, myśli przekierowałem na inny tor tak adekwatny w mojej obecnej sytuacji. Podświadomie żałowałem, że rozbiłem namiot w tak niebezpiecznym miejscu, lecz teraz było już za późno na skorygowanie tej pozycji.  Mrówki coraz natarczywiej atakowały. W pewnej chwili zobaczyłem, że przez dolną część namiotu w lewym rogu wchodzą masy mrówek jak czująca krew krwiożercza banda małych wampirów.  Zdarzyły przegryźć mocne namiotowe płótno w 10 minut, to co dopiero ze mną będzie, wystarczy im 5 minut aby dokończyć krwiożerczego dzieła. Wtuliłem się w ten jeszcze cały róg namiotu i zdrętwiały ze strachu czekałem na tą straszną powolną śmierć.  Pierwsze mrówki już zaczęły mnie gryźć, opędzałem się jak mogłem najlepiej i wyłem z bólu. Było ich coraz więcej, wnętrze  namiotu zrobiło się czerwone jak zachodzące słońce od ich małych szkarłatnych ciałek. Nagle usłyszałem tuż nad namiotem, ale może się tylko przesłyszałem, warkot silnika, chyba śmigłowca. Wybiegłem z namiotu resztkami sił, cały pogryziony i zobaczyłem drabinkę, która piloci helikoptera zrzucili mi na ratunek. Był to patrol powietrzny strzegący lasów przed pożarami, etc. Chwyciłem się kurczowo drabinki jak tonący brzytwy, to była ostatnia szansa na wybawienie od tych małych potworków. NIe miałem już siły, aby wspiąć się wyżej. Tracąc z bólu przytomność czułem jeszcze, że jestem wciągany do śmigłowca przez pilotów. Tracąc resztki przytomności, usłyszałem jeszcze jak pilot meldował do bazy, że zauważyli na leśnej polanie masę czerwonych mrówek oblegających mały, jednoosobowy zielony namiot i właśnie uratowali turystę pół przytomnego i pogryzionego przez mrówki i zmierzają szybko jak tylko możliwe do najbliższego szpitala. Koniec   P.S. Odpowiadanko napisałem w Grudniu 1976 roku. Kontynuując mrówkowe przygody, następnym razem będzie to trochę inną historyjka zatytułowana: Bitwa Mrówek.
    • Ma Dag: odmawiam, a i wam Doga dam.        
    • Samo zło łzo mas.    
    • Na to mam ton.    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...