Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

wzdychanka do twojej koszuli


Rekomendowane odpowiedzi

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

żeby zobaczyć potrzeba światła

a ja niestety, bardzo się  się wstydam

już mam gorączkę, już boli głowa

chociaż koszula może się przydać

 

co by tu zrobić, ładnie mnie kusisz

minie dni kilka, zanim ją przyślesz

zadecyduję, jak się spodoba

będzie pasować, wtedy pomyślę :)

 

Pozdrawiam Janku, dziękuję,

za dobre chęci szczególnie :)

 

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @violetta Dziękuję! :) @Rafael Marius

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      @andreas Dobre! @Domysły Monika Wszystko możliwe, ponieważ spać również trzeba.
    • @Rafael Marius Dziękuję za czytanie i pozdrawiam! Miejmy nadzieję, że jednak lasy będą trwać.
    • Ginąca w półmroku mdłego światła palących się świec wielka, zimna, wyłożona kamieniem, ponura sala. Gryzący w nozdrza stęchły smród grzyba i wilgoci. I stojący pośrodku niej chudy, pochylony mężczyzna w czarnym habicie i naciągniętym na głowę kapturze. Stojący w tej upiornej scenerii godzinę, a może kilka godzin... Niemy i nieruchomy, jak gdyby w letargu na coś czekał. Aż nagle z hukiem wielkim nastała wielka jasność i tuż przed nim, nieco powyżej jego głowy pojawiła się wielka kula niemal oślepiającego światła. Mnich padł na kolana i wielkiej pokorze i strachu dotknął głową brudnej, wilgotnej posadzki z kamienia.    - Witaj, Panie Światów! Witaj, mój panie! Jam twój sługa uniżony, na każdy twój rozkaz! Na długą chwilę zapadła cisza. Klęczący pośrodku jasnej od blasku wirującej w powietrzu kuli światła sali, struchlały ze strachu mnich i złowrogi pomruk, który wydobył się z wnętrza kuli. A potem głos. Silny, donośny, chrapliwy, zniecierpliwiony, w którym jednak przede wszystkim wyczuwało się wielką pogardę.    - Nadzorco, czy nie ja dałem ci ten świat w zarząd, byś dbał moje plony?    - Ty, Panie! - potwierdził szybko mnich odruchowo bardziej jeszcze przyciskając głowę w kapturze do brudnej posadzki.    - To dlaczego plonów z tego świata dostaję coraz mniej?! Dlaczego ofiar i tak potrzebnej mi energii z tego świata dostaję coraz mniej...?! Czy nie ty jesteś za to odpowiedzialny Nadzorco...?! - ryknął głos z kuli, a mnich skulił się jeszcze bardziej czując, jak pomimo zimna po twarzy zaczyna spływać mu pot.   - Panie Światów, mój Panie! Jam twój sługa uniżony!- zaczął głośnym, acz wyraźnie drżącym ze strachu głosem - Wyznawcy twoi, trzoda twoja, zaczęli odwracać wzrok i uszy od pradawnych tradycji. W pysze swej i grzechu zaczęli patrzeć dalej i nie chcą już składać ofiar, gromadzić się tak tłumnie jak kiedyś, by oddawać ci cześć i energię swoją, której tak łakniesz. - dodał lękliwie nadal bojąc się podnieść wzrok.    Kolejny raz zapadła cisza, tym razem jednak znacznie krótsza.    - A więc zaczęli widzieć... - zasępił się płynący z kuli światła głos. - Ale czy właśnie nie od tego mam ciebie, Nadzorco?! - ryknął zaraz, a wściekłość jego zgasiła ostatnią z palących się świec. - Czy nie ty masz pilnować, aby energia trzody mojej nieprzerwalnie do mnie płynęła?! Czy kolejny raz mam was uczyć, tępi Nadzorcy tego świata, co macie robić?! - krzyczał wściekły, a głos jego odbijał się złowrogim, chrapliwym echem od zimnych ścian. - A może nadszedł twój czas i pora, bym zabrał twoje nędzne życie i duszę...?! Do więzienia na planecie Lupars, gdzie wieczny ogień i męki, dla takich jak ty, którzy nie ze mną i nie dla mnie...?! - ryczał rozjuszony.   - Jam twój wierny sługa, Panie światów! Czyń, co wedle woli twojej, a przyjmę w pokorze... - odziany w czarny habit mnich płaszczył się na kamiennej, cuchnącej wilgocią podłodze czując, że oto właśnie nadchodzi jego koniec. Nędzny i podły.    - Wstań, Nadzorco! - ton płynącego z kuli światła głosu złagodniał nagle. - I posłuchaj, a co rzeknę ma być wykonane, bo słowa moje są święte, a energia trzody mojej mi i innym ze świata mojego jak tobie chleb, wino, ziemia i powietrze. Skoro zaczęli widzieć, znajdziesz im nowego wybranego, nowego mesjasza. A ten będzie cuda czynił, jak to robią wybrani, o jakich ten świat jeszcze nie słyszał i jakich nie widział. Po niebie będzie latał, uzdrawiał chorych i wracał życie martwym, gasił spojrzeniem największy ogień, tchnieniem swoim nowe źródła do życia budził, a wszystko w moje imię. A inni pójdą za nim. I znów zaczną składać ofiary w imię moje i oddawać mi swoją energię, jako że są własnością moją i moją trzodą. A wy mówcie im o mojej łasce wielkiej i nagrodzie dla nich. I sami pomyślcie czego łakną, to im kiedyś ode mnie obiecajcie. A tym którzy za Wybranym nie pójdą i czci, jako energii swojej oddawać mi nie będą, mów o gniewie moim i zsyłce na męki w ognie i wody, by się przerazili i służyli mi w strachu. I daję ci na to sto waszych lat. By wrócić i rozliczyć plemię Nadzorców z tego zadania. By energia trzody mojej znów do mnie i braci moich popłynęła jak życie i jak moc.    I choć jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki nastał nagle mrok i cisza, mnich nadal nie ośmielał się poruszyć, unieść chociażby głowy. Pot nadal kapał mu z czoła, a serce biło niczym anatuliański dzwon. Zawiódł, a jednak przeżył, nie odebrano mu życia i duszy, co było cudem i szczęściem wielkim. A jednak nadal drżał, tak  wielkim przeżyciem było dla niego spotkanie z Panem Światów. Ten świat, którym w imieniu Pana zarządzał ród Wybranych, był jednym z wielu, wielu... Stworzony przez Pana, by ten mógł wraz z innymi żywić się jego energią. O czym jednak trzoda jego nigdy nie mogła się dowiedzieć.  Nadzorca wstał. Świece znów zapłonęły i można było w ich mdłym blasku dostrzec jego twarz: wyblakłe od upływającego czasu oczy i zapadłe policzki. Twarz na co dzień przybierającą surowy i zimny wyraz, a jednak w tej chwili jaśniejącą od wielkiej radości. Oto w tej chwili w górach Malaut narodził się nowy Wybrany. Mesjasz... A imię jego Salu. I za lat dwadzieścia wszyscy mieli poznać jego moc i pójść za nim w imię Pana Światów.    Odautorskie wyjaśnienie: Rzecz dzieje się na planecie farmie Ouns, gdzie min. żyją  humanoidy.  Pan Światów - pasożytniczy byt i władca z galaktyki Ansir. Nadzorca - zarządzający zasobami żywymi i przepływem życiodajnej energii z jednej z planet farm - Ouns - do galaktyki Ansir.              - Wybacz, Panie mój, mnie grzesznemu i głupiemu... - 
    • @Łukasz Jasiński koniec żarcia.
    • Witam - ciepły wiersz tak lubię -                                                                   Pzdr.uśmiechem.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...