Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

na Powązkach morze krzyży

z wizytówką tych co byli

jedne stoją tam od wieków

inne przyszły tu przed chwilą

 

a pod nimi Oni leżą

w jasnym blasku masy zniczy

a tych których tutaj nie ma

niepamięci całun przykrył

 

śpią po lasach w ciemnych dołach

do snu tuli matka ziemia

dawno o nich świat zapomniał

dali siebie – bo tak trzeba

 

 poświęcili młodość sprawie

byśmy mieli wolne życie

śmierć przerwała drogę marzeń

gdzie im dziś zapalić znicze

 

Edytowane przez Andrzej_Wojnowski (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Witam -  smutne zakończenie - dużo takich zagubionych zapomnianych grobów

Andrzeju  -  myślę że  musi wystarczyć że o nich pamiętamy że wciąż

nasza pamieć w około nich się kręci.

                                                                                                                                                   Pozd.

  

Opublikowano

Tylko nasza pamięć może im zaświecić. Zresztą w naszym kraju dziwnie się bohaterów dobiera. Ci prawdziwy leżą zakopani bezwiednie od kilkudziesięciu lat. A osoby, które posłały ich na śmierć po czym uciekły z kraju z kieszeniami pełnymi złota podatników do dzisiaj są uważani za bohaterów....

 

"Naprzód, żołnierze

Stara wiara, młode zuchy
Za Śmigłym-Rydzem
Pomni jego w boju chwał
 
On nas wywiedzie
Cało z każdej zawieruchy
Sam Komendant
Sam Komendant nam go dał
Sam Komendant
Sam Komendant nam go za wodza dał
 

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 
Marsz ku wolności
W krwi i ogniu nam przewodził
Zwycięskim szlakiem
Do Kijowa wiódł nas bram
 
Jak szeregowiec
Z piechurami w piachu brodził
Dobry przykład
Dobry przykład dawał nam
Dobry przykład
Dobry przykład zawsze dawał nam"
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Nie chcę się wciskać z jakąś niestosowną odpowiedzią. Z góry przepraszam jeśli Pana urażę. Ale Pana Ojciec odpowiednio odczuje pańskie intencje.. Proszę się nie przejmować frajerami z wszelakich pseudo narodowych ruchów. Chcą symboli wśród swoich chociaż prawdziwą Polskę budowały osoby, które po postu robiły to co do nich należało... Pozdrawiam

Opublikowano

Też mam trochę odczucia tak jak Ithiel z tymi zniczami, ta druga strona medalu- moda?  zawody na ilość, jakość? Choć z drugiej strony osoba kupująca w większości kieruje się chyba uczuciem i przy okazji chce 'podarować' ładny znicz. 

 

A w wierszu spodobała mi się właśnie ta ostatnia zwrotka. pozdrawiam

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

kto zapali dla nich znicze / tak bym zakończyła i jeszcze rozstrzelenie? Może rozstrzelani ?

Jakoś mi nie podchodzi karmienie zmarłych zniczami. 

Poza tym zgadzam się z przedmówcami, że najwaźniejsza jest pamięć i zadbanie o porządek na „niczyich” grobach.

Pozdrawiam :)

 

 

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @obywatel Twój wiersz to jak absurdalna kronika znikania – rzeczy, miejsc, porządku świata. To przemyślana mozaika obrazów z polskiego peerelu i współczesności: bar mleczny z łyżkami na łańcuchu (żeby nie kradli!), "miejska zobojętniająco" (doskonałe słowo-mutant), covit jako deus ex machina całej historii. Połączyłeś banał z absurdem, to jak sen albo wolna improwizacja jazzowa – skacze się między obrazami, ale jest w tym metoda. "Widelca nie uświadczysz" – uwielbiam to słowo. Brzmi jak z Gombrowicza. Pytanie tylko: czy ten pies na końcu to metafora nas wszystkich, pożerających resztki dawnego świata? Czy to po prostu pies, który zjadł kiełbasę i tyle? A może to jedno i to samo? Wiersz intryguje właśnie tym, że nie ma tu jednoznaczności. Zostawia niedopowiedzenia jak te "resztki nietknięte".
    • Wieczór jest ciepły, wilgotny zapachem bzu kawiarniane patio odosobniony, dwuosobowy stolik.    Zamawiam kieliszek wina, kelner pochłania wzrokiem zagłębienie piersi kuszącej, koronkowej sukienki.    Zalotnie odgarniam niesforny kosmyk włosów, rozkoszny odcieniem zmysłowego słońca.     W odbiciu lustra podkreślam aksamitną czerń rzęs,  obserwujesz mnie z rosnącym zainteresowaniem.   Wychodząc, na papierowej serwetce zostawiam pocałunek ślad stęsknionych ust, tylko dla ciebie.!                   
    • Pieśń szubieniczna Orlona. Bo czym byłaby porządna ballada łotrzykowska bez pieśni zgubienia dla głównego bohatera.   Wiwaty i sprośne epitety poniosły się znów po wygłodniałym, widoku porządnej egzekucji tłumie zebranych.     Tak oto umiera wielki człek, który się pracą ani porządnym prowadzeniem nigdy nie zhańbił. Któremu tak wiele talentów i sztuk możnaby przypisać. On jak król, spał na łożu, złożonym z chętnych, gorących ciał murew uciesznych i krasnych i złotych talarów którymi dziewki swe upadłe obsypywał, równie obficie co wulgaryzmami na ich lenistwo i kobiece dąsy.     Jego język jak miecz, ciął skostniałe zasady i moralność ludzi wszelkich stanów. Walczył z wyzyskiem biednych. Króla miał za rzyć z uszami, szlachtę za pijawki bezduszne a kler jawił mu się jako plaga najgorsza. Jako jad, który jątrzy jedynie, najgłębsze rany społeczeństwa rynsztoku i brudu. Bogiem mu była tylko jego fantazja i polot do kłopotów i zbrodni najpodlejszych.     A grzechy były jak trofea, którymi przechwalał się w dusznym dymie świec łojowych u szynkwasów, zapadłych zajazdów i karczm dla półswiatkowej elity. Jego bratem zwać się mógł banita lub alfons a nie urzędnik królewski. A czy miłował? Miłował sztukę, wino i picze niewieście, jak tylko mógł najwierniej i najgoręcej. Takim był wyklętym dzieckiem placów targowych i bram kupieckich. W najpodlejszych cieniach gzymsów burdeli, jego honor i duma ukryte. Teraz wyciągnięte na świat ten niesprawiedliwy i wielki. Na szafot przez los przewrotny sprowadzone i w zadek blady i chuderlawy boleśnie uderzone.     Orlonie de Villargent, tańcz mój luby szelmo. Toć Twoje wesele szubienicy. Na nim jest panią drewniana kobieta. Rzucisz się jej ochoczo w ramiona a ona pozbawi Cię grzesznego ciała i ostawi zimnego szkieleta.   Dalej do tańca, szelmy, bladzie i suki wszelkie! Na stryczku wesołe pląsy! Dalej śmierci moja miła! Do tańca aż do zdechu! Do skręcenia sobie karku!
    • @Waldemar_Talar_Talar Te wiersze są tak miłe w swej prostocie. Takie samo życie. Piękne, pozdrawiam serdecznie

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

       
    • Żona rzuca hasło: „świeży kolor, życie nowe!” Mąż z palcem przy skroni i miną wymowną, Wyciąga dwie lewe ręce i gały wywala. Dziecko farbę trąca – chlup – i się rozlała,   A kot, ciap-ciap, znakuje podłogę całą. Sąsiad wpada z dłonią pomocną I maluje sufit na głęboką czerń, jak noc. Drabina się chwieje, trzeszczy i pęka, bęc!   Żyrandol spada z hukiem na parkiet, Okna kolorów pełne, aż śmiech miesza się ze łzami. Ubrania w plamach tęczy, ściany wciąż brudnawe, A w klatce papuga krzyczy: „idioci, idioci!”   Natalka palce macza w tej ostatniej farbie I w miejscu, gdzie grzyb rośnie okazały, Maluje trzy postacie – proste, niezdarne, wesołe: „Mama, tata i ja” – w wielkim serduchu ujmuje.   Babcia w drzwiach jak wyrocznia staje, Palcem kiwa, marszczy czoło, Laską dębową, sękatą, w podłogę stuka: „Czyście zdurnieli? na głowy wam padło!   Pędzel to nie kropidło, ja na balkon uciekam!” Pająk wielachny, ich współlokator, Zza szafy wyłazi, przebudzony, Pac, pac – „ładny bajzel, ja wam nie pomogę.   Nie uwiję takiej wielkiej pajęczyny, Aby przykryć te wasze szkarady” I nagle w tym chaosie jest szczęście bez miary. Niemi dotychczas, naburmuszeni, nadąsani,   Dom rodzinny ożywili z drętwoty i nudy, Umalowali się sami bardziej niż ściany. Chwycili za ręce i z pogwizdywaniem, Z podskokami, do tańca w kółeczku ruszyli...  
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...