Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

pomyślałem
pójdę na siłownię
będę fit
może zacznę biegać

ale przerosło mnie to
za dużo trzeba się pocić
żeby kaloryfer utrzymać
choćby najmniejszy
no i tyle to kosztuje
markowe buty i strój

wolę po tekście wzrokiem 
przebiegać
pakować słowa w nowy tekst
podnosić kolejną kartkę
ulubionej książki

i w małym pokoju 
poczuć wolność
od codziennego znoju

Opublikowano

A ja jestem zaskoczona Twoim rozwojem. Przecież pisałeś naprawdę dobre białe wiersze, co to za tytuł? Po co to to,  środkowa zwrotka nie za bardzo Ci wyszła. To jest moje zdanie, nie musisz się nim kierować, ani przejmować, piszę bez ogródek, co myślę i jak na starego przyjaciela, nie gniewaj się na mnie.

W trzeciej zwrotce dopiero odnajduję Joachima, którego znałam z wcześniejszych wierszy.

Opublikowano

Hm, wiersz to , nie wiersz, zależy co kto lubi.

Na mój gust dwie pierwsze zwrotki to najzwyklejsza informacja, trzecią już prędzej można by za wiersz uznać.

To jest właśnie problem poezji wolnej, przy takiej konwencji można nawet instrukcję użytkowania golarki elektrycznej nazwać wierszem.

Oczywiście to jest moje prywatne zdanie.

 

AD :)

Opublikowano

A ja akceptuję wszystkie zwrotki :) Pierwsza jest krótkim wprowadzeniem, druga, choć pozornie "słabsza", kontrastuje z trzecią i przez to powoduje, że jej piękna, wręcz wzruszająca wypowiedź staje się dodatkowo zaskakująca, co zwiększa jej działanie. Tak to odczułam. Pozdrawiam :)

Opublikowano

Ja nie zamierzam krytykować formy, ale uważam, że merytorycznie tekst jest po prostu bardzo słaby. Może się mylę, ale wyczuwam tu pogardę dla ludzi, którzy poprzez sport i zdrowe odżywianie (markowe ciuchy i buty olewam, niech każdy ubiera to co chcę) chcą poprawić swój wygląd. Moim zdaniem tzw "moda fit" jest jedyną dobrą modą jaką spotkałem w naszym kraju. Osobiście zdaję sobie sprawę z tego jak łatwo się rozleniwić, ale ćwiczenia fizyczne są piękną sprawą. Powiedzenie "w zdrowym ciele, zdrowy duch" jest zwyczajną prawdą życiową. Z tego co widzę to osoby po 80 roku życia, którzy zachowują niezwykłą bystrość umysłu całe życie byli aktywni fizycznie. I nie mówię tu o jakimś ciężkim katowaniu się przy ciężarach i łykania ton odżywek. W dodatku endorfiny wytworzone na treningu mają wspaniały wpływ na twórczość artystyczną. Mam wielu znajomych, którzy ledwo chodzą chociaż mają zdrowe organizmy. A wystarczyło by poświęcić 15 minut rano i wieczorem na aeroby by się pozbyć męczącego bólu, który wpływa też na psychikę. Sam mam problem z chodzeniem na komercyjne siłownie, bo nie lubię tłumu. Ale drobny sprzęt do ćwiczeń w domu to nie jest duży wydatek, w dodatku do biegania wystarczy zakupić odpowiednie obuwie i można hasać po mieście czy nawet leśnymi ścieżkami chłonąć przy okazji piękno natury. Olanie windy w bloku i wbiegnięcie na wysokie piętro po schodach też potrafi poprawić nastrój. Mógłbym rozpisywać się jeszcze bardzo długo, ale obawiam się, że już przesadziłem.

 

Jeśli źle zrozumiałem autora to przepraszam. Tak czy inaczej polecam każdemu chociażby drobny ruch. Warto czasem opuścić wygodny fotel. A wcale nie trzeba przy tym rezygnować z rozwoju umysłowego.

 

Pozdrawiam autora.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

I tu się z Tobą zgadzam. Pomiędzy taką formą wierszy białych, a prozą nie widzę różnicy. U dobrych pisarzy i proza bywa poetyczna, a nawet bardziej niż niektóre wiersze białe. MM :)

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Masz prawo do swojej opinii...

 

Pozwolę sobie nie zgodzić się z Twoją interpretacją. Utwór napisany jest w pierwszej osobie - jedyna ironia i krytyka to autoironia i autokrytyka autora i tylko tak powinna zostać odczytana.

 

Święte słowa!

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Miałem nadzieję na odpowiedź w tym stylu :) Proszę wybaczyć, w trakcie tzw hipomanii bywam chaotyczny i nie potrafię się powstrzymać od gadulstwa. A o sporcie mogę rozmawiać wiele, bo jest jedną z moich miłości. 

 

PS. A propos mody na bycie fit. Czasem bawi mnie wiara, że 25 letnia przypadkowa celebrytka jest uważana za wielką trenerkę personalną. Nie wierzę, że bez doświadczenia można coś osiągnąć w kwestii doradztwa treningowego i dietetycznego. Jednak tego osoby w jakimś stopniu mogą wpłynąć na młodych ludzi, którzy chcą zacząć zmienić coś w swoim życiu. A z czasem co bystrzejsi sami dojdą do właściwego trybu :) To jak z wspieraniem działalności charytatywnych przez nasze gwiazdki. Każdy wie, że w większości przypadków jest to robione dla poprawy PR-u, ale dopóki środki trafiają do potrzebujących akcje i tak są pozytywne. :)

 

Pozdrawiam i życzę dużo samozaparcia w kwestii rozwoju fizycznego i nie tylko :)

Opublikowano

Miałem napisać jakiś komentarz... ;) Takie przeciwstawienie się modzie, że tylko i wyłącznie ciało powinno być piękne, żyje ze mną na co dzień ;) Szczególnie pośród młodych jest to jeden z najtrudniejszych wyborów- chociaż ruch to zdrowie. Zdrowie do momentu, gdy przez te ćwiczenia nie zacznie cierpieć nasza prawdziwa pasja ;)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Klip Świetny!!!  

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

         
    • Powitajmy naszego gościa gromkimi brawami! Jest inny. Może zbyt inny. Odróżniający się zbytnio od swoich sióstr i braci. Od wszystkiego, co wokół się śmieje i drwi, i kąsa...   Panie i panowie! Przed państwem: 3I/Atlas! Kometa wielka jak wyspa Manhattan. Jak rąbnie, będzie po nas. Zostanie co najwyżej trochę kurzu.   Kurtyna!   Ustają szurania krzeseł, pokasływania, chrząknięcia w kłębach papierosowego dymu, w odorze alkoholu, rozpuszczalników...   W zdumionych szeptach rozsuwają się zatłuszczone poły szarej marynarki… Ekshibicjonista! - krzyczą ochrypłe głosy.   Po chwili wahania…   Po chwilowym, jakby potknięciu… Nie! To tylko iluzja. To tylko taki efekt, który aż nadto zdaje się złudny.   Klaun to jakiś? Pokraka? Wymachuje laską w bufiastych spodniach i przydużych butach.   Nie. Zaraz! To nie tak! Zaciskam powieki. Otwieram...   I już wkracza na scenę tryumfalnie, cała w pozłocie, jakby w aureoli świętego widziadła. W mieniącej się zielenią, purpurą, czerwienią osadzonej mocno na skroniach koronie. Roztrząsa swój warkocz, rozpościera. W jakiejś optycznej aberracji, imaginacji, eskalacji…   Powiedz, czemu ma służyć ta manifestacja, ten świetlisty kamuflaż, niemalże boski? Nasłuchuję odpowiedzi, lecz tylko cisza i szum narasta w uszach. Szmer promieniowania.   Jarzy się kosmiczna pustka zamknięta w krysztale. W tej absolutnej otchłani mrozu. W tej straszliwej samotni przemijania.   Materializują się dziwne omamy poprzez wizualizację, która przybliża do celu. Co się ma takiego wydarzyć? Coś przepięknego albo innego. Albo jeszcze innego…   Mario, Maryjo, jakaż ty piękna! I tu jest haczyk. Albowiem jesteś zbyt pociągająca jak na tę świętość zstępującą z niebiesiech.   To niemożliwe!   Mój ojciec wołał cię w trakcie alkoholowej maligny. Wołał: „Mario, Mario!”, tak właśnie wołał, leżąc pijany, zapluty, zmoczony skwaśniałym moczem, zanim skonał w błysku nuklearnego oświecenia. Na szarym stepie, deszczowym, gdzieś na stepie nieskończonego czasu.   W domu drewnianym. Samotnym. Jedynym…   Nie ma już i domu, i cienia, który pozostał po ojcu. Wyparował jak tylko może wyparować ostatnie tchnienie.   A teraz zbliża się mozolnie w jaskrawym świetle, kołysząc biodrami. Maria. Ta Maria jego jedyna... I w tym świetle nad głową skojarzonym z kołem, ze skrzydłem, narzędziem, wiórem, bądź iskrą. Bądź odpryskiem jakiejś odległej gwiazdy. Bądź gwiazdy...   Dlaczego to takie wszystko pogmatwane? Korektura zdarzeń widziana przez ojca. Tuż przed zamknięciem na zawsze zamglonych oczu.   A może to właśnie forma ataku obcego umysłu, jakieś oddziaływania nieznane?   Ach, gość nasz promieniuje tajemniczym blaskiem i coraz bardziej lśniącym. Płynie. Nadlatuje. Jest już blisko…   (Szanowni Państwo, prosimy o oklaski!)   A on, a ono, a ona… -- roztrąca atomy wszechświata swoim niebiańskim pługiem. I odkłada na boki, jakby lemieszem.   Przestrzeń będzie żyzna.   Wyrosną w niej całe roje, gęstwiny… Zakorzenią się kłębowiska splątań dziwnych i nieokiełznanych rodników zgrzybiałej pleśni, szemrzących od nieskończonego wzrostu.   Pojawi się czerń. I czerń za nią kolejna. I znowu…   O, już widać ogrom przestrzeni pozostawionej w tyle. A w niej pajęczyna. Utkana. Połyskliwa i drżąca… Sperlona gwiazdami jak kroplami rosy.   Ale to nie koniec. To dopiero początek przedstawienia!   Lecz tutaj gwiazda jest o dziwo czarna. Obraca się i wpatruje swoim hipnotycznym, jednym okiem. Na kogo? Na co? Na mnie. Bo na mnie tylko jedynie. I ta gwiazda, ta grawitacyjna czeluść nieskończenia jak czarna dziura...   Chodź tu do mnie, moja ty tajemnico! Chodź… Prosto w moje w ramiona.   Dotknij mnie i olśnij w swojej potędze wniebowzięcia! Albowiem doznałem wniebowstąpienia. Raz jeszcze wznoszę się wysoko. I raz jeszcze przenikam ściany.   Ściana lśni w promieniach słońca. Na razie nie widzę szczegółów i muskam palcami wyżłobienia karafki. Patrzę przez płyn przezroczysty. Patrzę pod światło. I słyszę tak jakby wołanie z daleka. Na jawie to wszystko? We śnie? Wszystko się kołysze…   Lecz cóż to za statek, co rdza go zżera? Cóż to za wrakowisko? Cóż za wielkie zwątpienie?! To jest przejmująco kruche i wątłe. Przesypuje się przez palce proch brunatny.   A tam widzę. A tam wysoko. Przybywa z oddali zbyt wielkiej, by moc to pojąć rozumem.   I jednocześnie mam to w dłoniach i ściskam. Jądro wyłuszczone. Jądro moje jedyne, spalone i sine… tego ciała jedynego, wniebowziętego. Jądro niklowo-węglowe, żelazne...   Jest to tutaj i jednocześnie tego nie ma. Jądro masywne jarzy się w popiele...   Zbyt dużo tego wszystkiego. Za dużo naraz jeden. Nie wiem. Nic nie wiem. Odchyleń w pionie odczuwam zbyt wiele.   Za dużo. Więcej już nie mogę. Butelka ląduje w kącie pokoju z trzaskiem i brzękiem. Z rozprysłymi kroplami wokół cienistych twarzy, wokół wystających zewsząd dłoni, rozczapierzonych palców.   Kołysze się wszystko. Kołysze. Jak na okręcie w czasie sztormu. Szklanki, talerze sypią się ze stołu. Spadają na podłogę z hałasem ostrym jak igła.   Lecz może to moje tylko drżą źrenice? Może to od tego? Ale światło jest majestatyczne i piękne. I równe. I proste. I pędzące na wprost. Na zderzenie ze mną…   A jeśli mnie dotknie – zniknę.   (Włodzimierz Zastawniak, 2025-09-21)      
    • Ty tutaj jesteś aż człowiekiem masz wolny wybór oraz wolę nie pozwól na to by być echem myśl samodzielnie - to Twój oręż :))
    • @Bożena De-Tre Wzajemnie, dobrego tygodnia!
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...