Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Jak ten wiatr wyje! I jak gną się drzewa!

Ciemnościom biją te wściekłe pokłony;

w ciemnościach, które się na wszystkie strony

rozlały, bębni upiornie ulewa...

 

Mój dom – jak wieża na dzikim pustkowiu;

jak mam opuścić jej warowne mury

i wejść w świat z lękiem oglądany z góry?

Drży każdy nerw w bolesnym pogotowiu...

 

Dziś drzwi zamknięte, groźba zażegnana;

niebezpieczeństwo na zewnątrz zostało;

już wsuwam się pod kołdrę ciepłą, białą....

Więc śpij, mój lęku... więc śpij – aż do rana...

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Dramatyczny wiersz.., szukanie bezpieczeństwa w zamknięciu - za wysoką cenę osamotnienia i narastającego lęku, przed coraz bardziej obcym i przez to groźnym światem, i chyba - za cenę miłości. Dramatyczny, ale pięknie, mocno, przekonywująco napisany :) Pozdrawiam Cię serdecznie WarszawiAnko. :)

Opublikowano (edytowane)

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Śmiały cytat...  Elektryczności, przyznaję, obfitość, a cóż z sercem Poety...?

 

Cieszę się, że wiersz wywarł tak silne wrażenie. Czuję się nieco oszołomiona... Jeśli jest odbierany jako straszny, to dobrze - tak ma być. 

Energię czerpię z tej wybuchowej mieszanki emocji, jaką jestem...

 

Bardzo dziękuję i pozdrawiam :)

 

 

Edytowane przez WarszawiAnka
korekta (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

nie wiem, co było inspiracją, ale tak u mnie "na wsi" wyglądał pierwszy dzień (a może drugi - skleroza) kalendarzowej jesieni.

Bardzo mi sie podoba, uwielbiam wichury i "straszne pogody", bo chyba ładują mi zapyziałe akumulatory. A to przecież niemal jak u Franka Steina :)

Ukłony

 

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Inspiracja była podwójna: dwie wichury - niegdysiejsza i przedwczorajsza. Cieszę się, że Ci się podoba, chociaż co do wichur się nie zgodzę. Mnie zawsze w jakiś sposób przerażają...

Dziękuję za pozytywny komentarz i życzę naładowanych akumulatorów.:)

 

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Natuskaa

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • Buch!    Rach!   Ciach!   Maszyna  Czy strach?   I życie ukryte  Za zasłoną świadomości    Bo czas nie ma  Dla nikogo litości    Gdy pędzi za nieznanym 
    • MRÓWKI część trzecia Zacząłem się zastanawiać nad marnością ludzkiego ciała, ale szybko tego zaniechałem, myśli przekierowałem na inny tor tak adekwatny w mojej obecnej sytuacji. Podświadomie żałowałem, że rozbiłem namiot w tak niebezpiecznym miejscu, lecz teraz było już za późno na skorygowanie tej pozycji.  Mrówki coraz natarczywiej atakowały. W pewnej chwili zobaczyłem, że przez dolną część namiotu w lewym rogu wchodzą masy mrówek jak czująca krew krwiożercza banda małych wampirów.  Zdarzyły przegryźć mocne namiotowe płótno w 10 minut, to co dopiero ze mną będzie, wystarczy im 5 minut aby dokończyć krwiożerczego dzieła. Wtuliłem się w ten jeszcze cały róg namiotu i zdrętwiały ze strachu czekałem na tą straszną powolną śmierć.  Pierwsze mrówki już zaczęły mnie gryźć, opędzałem się jak mogłem najlepiej i wyłem z bólu. Było ich coraz więcej, wnętrze  namiotu zrobiło się czerwone jak zachodzące słońce od ich małych szkarłatnych ciałek. Nagle usłyszałem tuż nad namiotem, ale może się tylko przesłyszałem, warkot silnika, chyba śmigłowca. Wybiegłem z namiotu resztkami sił, cały pogryziony i zobaczyłem drabinkę, która piloci helikoptera zrzucili mi na ratunek. Był to patrol powietrzny strzegący lasów przed pożarami, etc. Chwyciłem się kurczowo drabinki jak tonący brzytwy, to była ostatnia szansa na wybawienie od tych małych potworków. NIe miałem już siły, aby wspiąć się wyżej. Tracąc z bólu przytomność czułem jeszcze, że jestem wciągany do śmigłowca przez pilotów. Tracąc resztki przytomności, usłyszałem jeszcze jak pilot meldował do bazy, że zauważyli na leśnej polanie masę czerwonych mrówek oblegających mały, jednoosobowy zielony namiot i właśnie uratowali turystę pół przytomnego i pogryzionego przez mrówki i zmierzają szybko jak tylko możliwe do najbliższego szpitala. Koniec   P.S. Odpowiadanko napisałem w Grudniu 1976 roku. Kontynuując mrówkowe przygody, następnym razem będzie to trochę inną historyjka zatytułowana: Bitwa Mrówek.
    • Ma Dag: odmawiam, a i wam Doga dam.        
    • Samo zło łzo mas.    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...