Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

dzieciństwo upadło w pognitych owocach

tyle soku tyle skwaszonych min

kolana pękały jak truskawki w zębach

zaciśnięte krople łez – ojciec zaciska w dłoni

skórzany pas pachnie dzisiaj wypastowanymi lakierkami

 

na wesele zasiadało się przy stoliku dla młodszych

nie daj boże napić się wódki a jak już

złapało się welon czy muchę to w przyszłości na pewno

upijani upijamy innych

weseli dopiero po utracie świadomości

 

kiedyś cnotą była wspinaczka na szczyt drzewa

sięgając nieba zajadaliśmy papierówki patrząc

którą dziewczynę strzelić z procy w tyłek – takie końskie zaloty

w kieszeni magazynek jarzębiny i wystrzały z rurek

w południe czy wieczorem w tych czasach  

strzela się ostrą amunicją prosto w serce – bez ceregieli

 

adrenalina wzrastała w polu pszenicy ciało puchło od biczów

im głębiej i szybciej tym lepiej i więcej zebrało się kolb z szabru

jabłka śliwki czereśnie a nawet kapusta smakowały lepiej niż swoje

 

mięso z marketu nie mniej pewne jak kupowanie „kota w worku”

z ojcem przywoziliśmy cztery prosiaki najlepsze było wtedy żarło

z wyhodowanej własnymi rękoma świni smażonka w żołądku

 

z rozkoszy smaku rozkwitała winorośl przytulona do muru domu

spijając gorycz i żal w nim była ogrodem w raju

teraz jest wycinanie lasów i żywicą plują nasze wygody   

wypalanie traw dla pastwisk krów i koni

giną zwierzęta niedokarmiane

powoli

 

likwidujemy pomniki przyrody wycinając kawałek po kawałku

nasze płuca jak płonące plastry miodu

litry się przelewały na chlebie i z gorącym mlekiem

w chorobie i zdrowiu miód był nektarem bogów

tutaj zastępuje go nutella i ząb uwiera próchnica

nie była kiedyś tak paskudnie słodka jak teraz

mleczaki nie chcą wypadać od nadmiaru chemii

 

pierwsze gry w klasy nie były szukaniem

znajomych w Internecie wtedy jeszcze nie było

to science fiction tamtych czasów misja na marsa

usiekaliśmy lasem bawiąc się w podchody teraz zostaje nam

zbieranie z tego odchodów

 

zabawa w chowanego polega na uciekaniu z domu bez powrotu

przed patologią bądź tak sobie żeby o nas nie zapomnieli przypadkiem

wyzwiska skierowane w stronę rodziców to przecież zwykłe słowa

kocham cię mamo kocham tato dziękuję za to i tamto pękły gdzieś

w nas jak krwiak lód malinowy rozlewa się na ziemi przydeptywany przez przechodniów

 

gry komputerowe przenieśliśmy na ulice

wychodziło się grupą z pistoletami zrobionymi z patyków maczugami

teraz ganiamy za mordercami z siekierą

 

Gta na ulicach i osiedlach Quake w domach

co tu jeszcze więcej dodać

ledwo słońce wstawało i dzieciaki w „gumę” się bawiły

już gumy nie potrzebują a jeśli to pęka

cienka nić między przyjemnością a dojrzałością

słońce nie musi wstawać leży rozwierając swe promienne nogi

zabawa w „słoneczko” kiedy się rozwiera

kończy swój żar wtedy gdy młodej dziewczynie błona się rozdziera

I słońce krwawi

płacze

nad matkami

księżyc blednie

nie będzie lepiej

 

jest smart fon i aplikacja „dzieciństwo”

to wszystko

Opublikowano

Witam -  przejmujący wiersz - tak było tak się bawiliśmy -  a dziś tylko w pamięci pozostało - niestety  tak to działa

współczesność wzięła górę  -  nie ma odwołania a szkoda...jeszcze raz podkreślę bardzo dobry wiersz.

                                                                                                                                                                                                            Pozd.                                                                                                                                                                                            

                                                                            

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @APM Lubię gdy poezja nie zawiera zbyt wiele wielkich słów. I gdy operuje obrazem, gestem, albo bierze konkretne ludzkie doświadczenie i pokazuje mi na jak wiele sposobów można widzieć świat.
    • @hollow man @hollow man dobrze, przekaze  
    • @Deonix_ Dzięki. Podoba mi sie to co napsiałaś: "wiersz, ukazujący przedświąteczną zawieruchę z innej perspektywy,  bez nadmiernego biadolenia ale i bez lukru i "dobro(ś)ci" :) ". Wiersz był bez tytułu, dodałam potem. Czyli można zmienić, albo wytłuścić. Aktualnie wybieram to ostatnie. Nie chcę nic więcej dodać. Zastanawiałam się, czy nie pwinien się kończyć na przedostatim wersie, czyli na "potulne jak baranki", ale chba też nie. A tak ogólnie to faktycznie pasuje na każde święta oraz inne okazje/wydarzenia życiowe być może. Pozdrawiam 
    • "Jedyną rzeczą, która ma jeszcze moc sprawczą w świecie po sensie, jest obsesja."   Noc przełomu. Ostatnia a zarazem pierwsza. Stary rok odszedł przed dwiema godzinami a nowy narodził się  jak zawsze ślepy i w ułudzie nadziei  na poprawę bytu jednostek doczesnych. Jakaż to okrutna  a zarazem prześmiewcza farsa. Święta i nowy rok. Bajeczki dla małych dzieci  o jedności, pokoju, zgodzie i miłości. O cieple ognia rodzinnego i atmosfery wzajemnej godności i szacunku. Ja nie życzę nikomu dobrze, nie życzę jednakże też źle. Ale cóż mi przyjdzie  z czyjegoś szczęścia i sukcesu  nawet jeśli miałby się on  magicznie zyścić pod wpływem  słów, gestów czy guseł tych przeklętych dni? Nic się nie zmieni.     Sukcesy innych nie motywują one ranią i jątrzą  uczucie wstydu, hańby i zawiści. Ludzkiej, podłej i małostkowej zazdrości. A ja najadłem się w życiu  dość hańby i wstydu. A zazdrość. Czego miałbym im zazdrościć? Uciesznych, grzesznych igier, tańców i hulaszczego pijaństwa do odcięcia się od ludzkiej myśli poznawczej? Grania w karty, kuligów  czy zabaw na świeżym śniegu? Czasami widzę przez okno salonu, jak zdać by się mogło  dorosłe i solidnie wykształcone jednostki zachowują się jak dzieci  i to te rozwrzeszczane  i rozpieszczone do granic.     Patrzę jak bałwany  lepią jeszcze większe bałwany. Swoje autobiograficzne pomniki. Mienią się w słońcu i iskrzą dumnie. Scala je mróz i ulotność. A potem idzie wiosna zielona  a z nią ocieplenie. Patrzę z tego samego okna  jak bałwany z każdą godziną marnieją,  topią się aż wreszcie kruszeją  i rozpadają się na części. A potem widzę ich twórców. Jak wracają z pracy lub uniwersytetu. Marni, w rozsypce,  upadku pod ciężarem jestestwa. Widzę jak czas ich kruszy. Żadne z ich życzeń nigdy się nie spełni. Bo życzenia nie są do spełniania  a do pustego karmienia skrzywdzonego ego.     Błędne koło. Cierpią cały rok  by w święta życzyć sobie oddechu. Choć wiedzą że to tylko słowa nie czyny. Bo codzienność wymusza na nich  czyny podłe i niegodne losu  i struktury człowieka. Walka o byt. Człowiek w centrum wszechświata. Człowiek jest kowalem swojego losu. Brednie humanizmu. Wszechświat kręci człowiekiem. I nijak nie ma na to lekarstwa. Jest tylko przekleństwo klatki codzienności.     Część spotkań towarzyskich jeszcze trwała, inne dogasały powoli  a goście na nie sproszeni,  przenieśli się w dużej mierze na zewnątrz. Jedni by zaczerpnąć tchu i odsapnąć, inni by zapalić w spokoju  a jeszcze inni  by dać upust erotycznemu napięciu. Za oknem posłyszałem ściszone głosy  grupki młodych osób najpewniej studentów  lub uczniów gimnazjum. Weszli widać do przedsionka bramy mojej kamienicy a potem do dolnego hallu. Ciężkie dębowe drzwi stuknęły z impetem  a głos kroków  objął stukotem marmurowe schody. Słyszałem przytłumione, lekko podpite głosy. Żegnali się najpewniej,  życząc sobie ostatni raz wszelkiego dobra. Jeszcze tylko odgłos kluczy w zamku drzwi, znów kroki, teraz mniej liczne.  I znów błoga cisza. Koniec tych bachanaliów. Teraz tylko cierpienie i udręka.     A dla mnie czas na zbawczy sen. Na stoliczku leżał kłębek czarnej wełny. Rzuciłem go mojego kotu  by i on miał trochę radości i zabawy tej nocy. Oczywiście momentalnie  wyskoczył spod stołu i rzucił się na ofiarę. Maltretując ją  niemiłosiernie pazurami i zębami. Kominek dogasał z wolna. Sięgnąłem po lampę, podkręciłem płomyk  i ruszyłem do sypialni. Będąc obok drzwi wejściowych dosłyszałem nieopodal odgłos lekkich, kobiecych kroków. Zdziwiłem się bo ostatnie piętro kamienicy, zajmowali raczej samotni i posunięci już znacznie w latach mężczyźni jak ja. Zanim to do mnie otwarcie dotarło,  kroki znalazły się pod moimi drzwiami  a kołatka zasygnalizowała nieśmiałe pukanie. Mam nadzieję, że to nie gość w dom  o tak nie towarzyskiej porze  a to że jakaś pijana latorośl  zmyliła drogę do domu lub piętro. Rad nie rad  zrobiłem kilka kroków i otworzyłem…   Mówią że marzyć to nie grzech. U mnie to proste  bo nie wierzę w marzenia ani grzech. Ale tej nocy nowego roku  odwiedził mnie gość  o którego postaci marzyłem  i życzyłem sobie jego powrotu. A więc czyżby  marzenie może się urzeczywistnić? Dostałem na to namacalny i najlepszy dowód. Choćby przerażający w swej istocie  i metafizycznej głębi.   Otworzyłem drzwi  a w progu zastałem jej postać. Taką o jakiej dziś marzyłem, jakiej pragnąłem. Jaką kochałem i wspominałem co dzień  od dnia jej rychłego zgonu. Była wręcz zwiewna i blada. Ledwie zaróżowione policzki  wygięty się pod wpływem  szerokiego uśmiechu. Jej kasztanowe, ułożone w dorodne fale włosy spływały jak wodospad  na alabastrowe ramiona i piersi. Ubrana była w ukochaną,  malachitową suknię wieczorową. Kolczyki i kolia z pereł oraz makijaż  uczyniły z niej bezsprzeczne  artemidowskie bóstwo pożądania. Zielone oczęta tak niewinne,   miały w sobie niezgłębione pokłady miłości.     Długo syciliśmy się nawzajem tą chwilą. Nie mogąc wydusić słów ani poruszyć zastygłych w nagłym szoku ciał. Wreszcie przemogła się  i mogłem usłyszeć jej głos. Za nim było mi tęskno najbardziej. Polały się łzy. Chciałam przyjść osobiście i życzyć Ci szczęśliwego nowego roku i zapytać czy wszystko u Ciebie w porządku?  To było Twoje życzenie. Czy chciałbyś nadal abym mogła spędzić z Tobą resztę tej nocy Simon? Rzuciłem się na nią  i tuliłem jak największy skarb.  Płakałem jak dziecko i nie mogłem przestać. Wreszcie osunąłem się na kolana przed nią i tuląc się do idealnej talii  wyskomlałem wręcz Tak! Z Tobą chcę być już na wieczność. Och Natalie…   Poddźwignęła mnie z kolan  i ucałowała gorąco. A ja postanowiłem śnić i marzyć  jedynie o niej już do końca swoich dni.  
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...