Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)
Z głową w chmurach chodzę,
czy słońce świeci czy deszcz,
chłopców śmiechem uwodzę,
i z wiatrem tańczyć chce.
 
Z góry patrzę na ludzi,
jak życie ich przytłacza.
Ciągle biegiem i biegiem,
liczy się tylko kasa.
 
Uciszyć burze w zarodku,
wichry uspokoić.
Dać spokój i szacunek,
niech człowiek się nie boi.
 
Patrzę na ziemi rąbek,
gdy wiatr rozgonił chmury.
Juz się zbudziłam ze snu…
Tu, obraz znów ponury.

 

Edytowane przez bajaga1 (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Cześć bajago1. Te wersy są zupełnym przeciwieństwem. Rozumiem, że sen pomaga oddalić się od rzeczywistości, tylko pewnie dobry sen, a rzeczywistość ponura. 

Chaos ludzkiego życia - smutne. 

Mam pytanie. Dlaczego każdy wers zaczynasz wielką literą?, Nawet wtedy, gdy po poprzednim wersie nie ma kropki. 

 

Pozdrawiam J. 

Opublikowano
Juz się zbudziłam ze snu…
Tu, obraz znów ponury.

Nie tak trudno znaleźć się powyżej poziomu chmur Justyno. Wystarczy się rozmarzyć i zapomnieć o szarej rzeczywistości, lub wdrapać  na szczyt wysokiej góry - chmura widziana z dołu - na duzej wysokości  wygląda jak  mżawka jest to duże skupisko pary wodnej-  z daleka widać tylko kontury barwy bez zadrapań, brudu i wszechobecnego zła.

Szary dzień zawsze jest ponury. Mało kto może powiedzieć, że jego życie jest jak sen, piękny kolorowy sen.

 

Co zaś dużych liter tak miałam ustawiony program więc tak mam zapisane wiersze. Nie mam z sobą kompa, a przepisywać wiersze korzystając z smartfona to trwało by wieki... Pozdrawiam Baja.

Opublikowano

Witaj, też od jakiegoś czasu rzadko tu bywam, ale dzisiaj zajrzałam i trafiłam na Twój wiersz, zgadzam się z każdym wersem, trudno jest źyć w środowisku, gdzie dla ludzi liczy się tylko kasa, a rodzina, uczciwość, prawdomówność, .... to tylko archaizmy.

Skupiłam się tylko na przesłaniu wiersza, co do zapisu - myślę, że poprawisz?

pozdrawiam

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

  • 4 tygodnie później...
Opublikowano

Niezwykle refleksyjny wiersz pięknie poprowadzony myślą od początku do końca-w życiu przydałoby się jednak trochę tego spontanu i czasami dobrze mieć głowę w chmurach:)pozdrawiam*

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Buch!    Rach!   Ciach!   Maszyna  Czy strach?   I życie ukryte  Za zasłoną świadomości    Bo czas nie ma  Dla nikogo litości    Gdy pędzi za nieznanym 
    • MRÓWKI część trzecia Zacząłem się zastanawiać nad marnością ludzkiego ciała, ale szybko tego zaniechałem, myśli przekierowałem na inny tor tak adekwatny w mojej obecnej sytuacji. Podświadomie żałowałem, że rozbiłem namiot w tak niebezpiecznym miejscu, lecz teraz było już za późno na skorygowanie tej pozycji.  Mrówki coraz natarczywiej atakowały. W pewnej chwili zobaczyłem, że przez dolną część namiotu w lewym rogu wchodzą masy mrówek jak czująca krew krwiożercza banda małych wampirów.  Zdarzyły przegryźć mocne namiotowe płótno w 10 minut, to co dopiero ze mną będzie, wystarczy im 5 minut aby dokończyć krwiożerczego dzieła. Wtuliłem się w ten jeszcze cały róg namiotu i zdrętwiały ze strachu czekałem na tą straszną powolną śmierć.  Pierwsze mrówki już zaczęły mnie gryźć, opędzałem się jak mogłem najlepiej i wyłem z bólu. Było ich coraz więcej, wnętrze  namiotu zrobiło się czerwone jak zachodzące słońce od ich małych szkarłatnych ciałek. Nagle usłyszałem tuż nad namiotem, ale może się tylko przesłyszałem, warkot silnika, chyba śmigłowca. Wybiegłem z namiotu resztkami sił, cały pogryziony i zobaczyłem drabinkę, która piloci helikoptera zrzucili mi na ratunek. Był to patrol powietrzny strzegący lasów przed pożarami, etc. Chwyciłem się kurczowo drabinki jak tonący brzytwy, to była ostatnia szansa na wybawienie od tych małych potworków. NIe miałem już siły, aby wspiąć się wyżej. Tracąc z bólu przytomność czułem jeszcze, że jestem wciągany do śmigłowca przez pilotów. Tracąc resztki przytomności, usłyszałem jeszcze jak pilot meldował do bazy, że zauważyli na leśnej polanie masę czerwonych mrówek oblegających mały, jednoosobowy zielony namiot i właśnie uratowali turystę pół przytomnego i pogryzionego przez mrówki i zmierzają szybko jak tylko możliwe do najbliższego szpitala. Koniec   P.S. Odpowiadanko napisałem w Grudniu 1976 roku. Kontynuując mrówkowe przygody, następnym razem będzie to trochę inną historyjka zatytułowana: Bitwa Mrówek.
    • Ma Dag: odmawiam, a i wam Doga dam.        
    • Samo zło łzo mas.    
    • Na to mam ton.    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...