Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

rozmyślanie wśród kropel deszczu


Rekomendowane odpowiedzi

deszcz mały
raz większy
na ziemię pada

 

ławka
ja na niej rozmyślam
a wkoło tłumy wiernych
procesja wszak święto

 

maszerują jak żołnierze
w szyku bojowym
spowolnionym

 

o czym myślą
czego pragną

nie wiem

 

próbuję zanurzyć się w głębiny 
umysłu istot chwalących
najwyższego

 

docierać do zakamarków świadomości
i nie wiem czy to wierni 
czy tylko pokaz

 

zakłamanie uśmiech
ironii skrywa się 
pod maską człowieczeństwa
czy istotne to co myślą ?
czy wierzą w to co wierzą ?

 

błądzę pośród cieni
wokół czarnych postaci
ja sam

 

i tylko cisza
woła prawdą
 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Ten początek mnie zastanawia.

Powiedziałabym raczej: "raz deszcz mały, raz większy na ziemię upada",

chyba że oboje  inaczej ten "raz" rozumiemy.

 

Ciekawy temat poruszasz w wierszu,

dużo tu refleksji nt. hipokryzji i poznania istoty wszechrzeczy,

że się tak górnolotnie wyrażę.

Podoba mi się  emocjonalność i chaotyczna konstrukcja tego tekstu,

bądź co bądź wg mnie celowa i przemyślana, choć momentami - dla mnie- jest to zbyt dosłowne.

 

Nie wiem, czy zgadzam się z Peelem i podzielam jego postawę

i w jakim stopniu ewentualnie mogłabym mu rację przyznać,

ale wiem, że to dobry wiersz i cenię sobie takie teksty.

 

Pozdrawiam :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Cześć, Johny. Deszcz, deszcz

 

i Peel  jakby w jaskini, choć na ławce. Ludzie obok - tak, jakby za szybą. Wiesz to objaw ogromnego smutku, tak widzieć świat -  inny niż się jest samemu. 

Wrócę jeszcze do tych cieni. Platon - to mi przyszło do głowy. Pozdrawiam. 

A i jeszcze. Peel odizolowany, ale ma poczucie własnej wartości, nawet:

trochę patrzy z ironią na miotający się tłum, choć o miotaniu się (w sposób jednoznaczny) nie napisałeś. Pozdrawiam Justyna. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

witajcie moi drodzy...może opowiem jak doszło do napisania tego wiersza...

Otóż pewnego dnia siedziałem na ławce w pewnej alejce w pewnym mieście.

Zegar kościelny wybijał godzinę osiemnastą. Przed wejściem zebrał się tłum wiernych ze sztandarami i innymi flagami, wszak był to dzień Bożego Ciała.

Sposób poruszania się i zachowanie tłumu dawało do myślenie to com w wierszu opisał. I wtedy padał deszcz, raz duży raz mały, na zmianę, a ja siedziałem na ławce pod drzewem. 

Edytowane przez Johny Gmatrix (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

o czym myślą
czego pragną

nie wiem

 

dalej piszesz;

 

zakłamanie uśmiech
ironii skrywa się 
pod maską człowieczeństwa
czy istotne to co myślą ?
czy wierzą w to co wierzą ?

 

 

Brakuje merytorycznego związku w poszczególnych strofach.

:))))))))))))

Zastanów się nad tym .:))))))))))

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Syczała raz kobra na dżunglę całą, bo coś znowu jej się nie podobało. ja mam jeszcze sssporo mocnego jadu, i nie ujdzie wam to wszystkim na sssucho. Wtedy mangusta ugryzła ją ,, w ucho’’ i wkrótce nie było po kobrze śladu. Morał z tej bajki jeden teraz płynie: nigdy nie stąpaj po zbyt cienkiej linie.  
    • najbliżej mi do ciebie  kiedy jesteśmy w łączności  jak ptaki na linii wysoko    lecz nie pod wysokim napięciem         
    • @violetta   Dzień dobry, a ja piję piwa i oglądam film pod tytułem - "Pasja" - Mela Gibsona, jak mówiła pani Agnieszka - jestem wrażliwym człowiekiem i ten film wywołuje łzy, tutaj może pani znaleźć Jezusa Chrystusa (filozofa uniwersalnej miłości), proste i logiczne?   Łukasz Jasiński 
    • tyle tu korytarzy, arteryjek, bocznych odnóg, że naprawdę można zabłądzić na śmierć, skonać z głodu i pragnienia w zapajęczynionej i spowitej kurzem alejczynie, po której nie szedł nikt od czasów Mieszka I Plątonogiego. mimo wszystko – podjęłaś ryzyko. im dłużej przemierzasz labirynty korytarzy, tym gmach zdaje się (pozornie?) maleć, okazuje się bardziej przytulny i niehorrorystyczny. dotąd siwe ściany nabierają pastelowych barw, plafoniery świecą jaśniej. robi się cieplej i milej. aż tu nagle – dysonans, kontrapunkt: jedna z bocznych odnóg okazuje się być... nadziemną (sic!) sztolnią. w dodatku coś ci mówi, że to tam, właśnie tam! idziesz. im dalej, tym śpiewniej, słychać zapijaczone głosy, zgięte i wyżęte nuty piosenek o sokołach, omijaniu gór, dołów, o tym, co zrobi doskonale morskim opowieściom. biesiada w teatrze kopalnianym! na widowni, pośród hałdek zwiercin – suto zastawione stoły! za nimi - czerwoni zatłuszczeńcy o brodziskach uwalanych majonezem, ich szkaradne i niskobudżetowe panie. skrępowany jak diabli, niemal skulony stoję na środku sceny i tak szalenie nie pasuję do reszty obrazka, wizualnie odcinam się od rozpasanej czeredy. skromniś, myszoludek-sztafarzyk, postać niczym radio jednozakresowe odbierające tylko tę stację, która nadaje wyłącznie sprawdzone wiadomości. mówię swój monodram, częściowo z pamięci, czasem jednak zerkając na zadziubdziane maczkiem mankiety białej koszuli. lecą puszki, puste kieliszki, w głowę trafia mnie szczeroniezłoty puchar. zniżam głos aż do szeptu. ma być tajniej i ciszej, mniej scenicznie. wzmaga się buczenie. schodzę, nim mnie całkiem zatłuką. zaraz na scenę tanecznym krokiem wbiegają klauni: ten z małpą na sznurku, ten z niedźwiedziem na patyku. teraz to ja się gubię w meandrach kulis. pewien nieprzebrzmiały gwiazdor rozdaje autografy na wylinkach, naganiacze – zaproszenia na roast eks-prezydenta, długo wyczekiwaną koronację Korwin-Mikkego, zaproszenia na stypę w klimacie rave. odnajdujemy się po paru godzinach błądzenia. zderzają się nasze, tyleż mroczne, co bajkowe światy, wnikają w siebie. połączone kolory nie tworzą, na szczęście, szarości.
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Twoja proza jest intensywnie surrealistyczna i pełna mrocznych, niepokojących obrazów, które tworzą silne wrażenie, ale momentami staje się trudna do uchwycenia w całości.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...