Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

Cześć Kochanie ,moja Darling znowu nam dopadły szczęścia diabły.

Właśnie leżę obok Ciebie ,jesteś blisko ,jednak widzę Twoje plecy ,bo znów sklóceni ,kurwa .

W mojej bani pośród wielkiej sali walka,czy będę potrafił odzyskać do Ciebie zaufanie ,słyszeć od Ciebie kocham cie kochanie ,lecz  widzieć fałsz z pięknym uśmiechem?

Sam nie wiem ale wiem jedno Kocham Cie jak nikogo ,nikt nie związał tak mocno mojej duszy jak więzy Twojego ego.

Najidealniejsza różo z ostrymi jak ostrza kolcami.Choć mnie ranisz Nie widzę możliwości by bez Ciebie żyć  .

Mózg mi podpowiada ,stary to już nie ma racji bytu.

Ale pierdole ,przytulę cie najmocniej jak potrafię, choćbym miał się wykrwawić.Zmienimy się na lepsze ,wierze w to tak głęboko ze niemal się w tym topie ,

Edytowane przez Opioide (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Ja dostrzegam potencjał. Czemu miałbyś nie pisać. Pisanie czasem pomaga wydobyć na światło to co ukryte i zrozumieć więcej. Zdejmij ten niebieski i poświęć więcej czasu na szczegóły. Więcej ci nie powiem bo sam nie jestem "miszczem" pisarstwa.

Opublikowano

Pisać każdy może, trochę lepiej albo kurwa trochę gorzej. Tak jak śpiewać

 

Tak że nie pierdol farmazonów tylko pisz.

 

                                                                                        pozdrawiam

Opublikowano (edytowane)

No i teraz da się czytać.

Z technicznych uwag, mam coś jeszcze.

Przecinki czy kropki stawiamy zaraz za słowem. Spację dajemy za przecinkiem, za kropką. Przykład:

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Jedno cie bez ogonka, dlaczego z małej, skoro pozostałe formy grzecznościowe masz z dużej litery?

Jak dla mnie inwektywy nic nie wnoszą, no ale to moje zdanie.

 

Pozdrawiam :)

Edytowane przez Alicja_Wysocka (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Powinno być "nas" (dopadać - kogo? co?);

 

Poza tym, tekst jest napisany niechlujnie,

widać tu brak pomysłu na wersyfikację i niedokładność w stosowaniu polskich znaków diakrytycznych.

Tak na pierwszy rzut oka.

 

Oprócz tego, utwór jest pisany językiem potocznym i niestety banalnym,

nie znajduję tu niczego odkrywczego.

 

Osobiście nie lubię też niezaznaczania cytatów/wtrąceń,

ale to najmniejszy problem.

 

Dla wulgaryzmów - podobnie jak Ala- nie znajduję tu uzasadnienia,

może z wyjątkiem tego w przedostatnim wersie.

 

I nie wiem, jaką funkcję pełnią tutaj rymy lub ich brak,

widzę chaos i autorskie niezdecydowanie.

 

ALE TO NIE ZNACZY, ŻE MASZ PORZUCIĆ MYŚL O PIÓRZE.

 

Życzę sukcesów,

pozdrawiam :)

 

 

 

 

 

Opublikowano

Cześć, Opioide. Marlett napisała o tym, co nie bardzo było poprawne. Alicja też, szczególnie:

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

"Darling" to "Kochanie", czyż nie tak? 

Jakoś dziwnie się zwracasz do swojego "Kochania", dość grubiańsko. Ale... można i tak się porozumiewać w miłości. ;)) J. 

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Migrena, @Leszczym — dziękuję. Pozdrowienia zostawiam.
    • @W_ita_M.   O, hecą żrące lecą rżące - ho.  
    • Gdy wieczorna jesienna mgła, Wszystko wkoło z wolna spowiła, Tłumiąc nikły gasnącego dnia blask, Niczym opuszczona na świat zasłona,   W ponurą jesienną słotę, Na starym z czerwonej cegły kominie, Przysiadł szary zziębnięty gołąbek, Między skrzydełka wtulając główkę,   Wtem spomiędzy matowej mgły, Dostrzegł widok ponury, W dole przed jego maleńkimi oczkami, Z wolna się zarysowujący…   Do rozrzuconych szeroko po obiedzie resztek, Na przemarzniętej trawie, Zleciały się licznie kruki posępne, Bezpardonową wszczynając walkę,   Zimna mokra trawa, Pierwszym jesiennym szronem pokryta, Areną się stała zaciekłych walk, Licznego kruczego stada,   Liczne kości z sutego obiadu, Rozrzucone bezładnie na polu, Miały być bitewnym trofeum, Dla najsilniejszych z kruczego stada osobników,   Głośne rozjuszonych kruków krakanie, Niczym wściekłych barbarzyńców okrzyki wojenne, Po spowitym gęstą mgłą krajobrazie, Cichym niosło się echem,   Pomiędzy wielkimi kretowiskami, Podobnymi do okopów na polach bitewnych, Niczym żołnierze w bojach zaprawieni, Zawzięte kruki toczyły swe walki…   Zakrzywionym dziobem swym ostrym, Próbował kruk stary kość przepołowić, Przez drugiego młodego przepędzany, Próbującego wydrzeć mu zdobycz,   Usiłując brzuchy nasycić, By dotkliwy głód zaspokoić, Nie zaprzestając zaciekłej walki, Wciąż wytężały swój spryt,   Wydziobując w skupieniu zaschnięty szpik Z porozrzucanych na około kości, Usilnie wczepiały w nie swe pazury, By dzioby w ich wnętrzach zagłębić,   Połykając łapczywie Każdy znalezionego pożywienia kęs, Wkoło tylko rozglądały się bacznie, Rozeznając możliwe zagrożenie,   A najprzezorniejszy z kruków siedząc na gałęzi, Na łakome kąski spoglądając z góry, Nagły z powietrza szturm przypuścił, Naraz odpędzając kilka innych,   Te szeroko rozpostarły swe skrzydła, Natarcie jego próbując zatrzymać, Lecz daremną była ta próba, Zmuszone były ustąpić mu pola,   Widząc posępne te kruki, Wyrywające sobie wzajemnie zdobycz, Zmrużył oczy gołąbek skulony, Powiewem zimnego wiatru szturchnięty…   Wnet rzęsistego deszczu kurtyna, Spór pomiędzy kruczym stadem rozsądziła, Do rychłego szukania schronienia, Wszystkie bez wyjątku ptaki przymusiła,   Przed ulewnego deszczu strugami, Pierzchnęły wnet wszystkie posępne kruki, Chroniąc się pomiędzy krzewami, Bujnych drzew rozłożystymi gałęziami,   Ukrył się i gołąbek, Przed zimnym rzęsistym deszczem, Pod starego opuszczonego domu dachem, Przycupnąwszy cichutko w kącie.   A każda jesiennego deszczu kropla, Brudna, wstrętna i zimna, Dla maleńkiego suchej trawy źdźbła, Była niczym trzask bicza,   A deszczu kropel setki tysięcy Tworzące zwarte oddziały i zastępy, Wielki frontalny atak przypuściły, Na połacie zmarzniętej ziemi…   Patrząc tak zza szyby, Na pole zaciekłej między krukami bitwy, O jakże cenną dla nich zdobycz, Podłe z obiadu resztki,   Ponurym wieczorem jesiennym, Mgłą i deszczem zasnutym, Krzepiąc się łykiem z miodem herbaty, Próbując zebrać rozproszone swe myśli,   Z niewyspania półprzytomny, Przecierając dłonią klejące się oczy, Patrząc na ten krajobraz ponury, Takiej oto oddałem się refleksji…   Gdy widzę jak różni szemrani biznesmeni,  Zawzięcie walczą między sobą o wpływy, Dostrzegam jak bardzo w uporze swym ślepym, Posępnym tym krukom bywają podobni.   Gdy otyli szemrani biznesmeni, Przesiadując wieczorami w knajpach zadymionych, Paląc cygara i popijając whisky, Rozplanowują kolejne swe finansowe przekręty,   Niczym dla dzikiego ptactwa, Zalegająca w rowie cuchnąca padlina, Tak zwęszona tylko korupcji okazja, Staje się łupem dla mafijno-biznesowego półświatka,   Pobłyskiwanie sztucznych złotych zębów, Fałsz wylewnych uśmiechów, Towarzyszące zawieraniu szemranych umów, Przy ruskiej wódki kieliszku,   Często bywają zarzewiem, Biednienia lokalnych społeczeństw, Gdy szemrani biznesmeni nabijając swą kabzę, Skazują maluczkich na zubożenie…   Huczne wystawne bankiety, Gdzie alkohol leje się strumieniami, Dzwonią pełne wódki kieliszki, A z ochrypłych gardeł padają kolejne toasty,   Gdzie szalona zabawa niepodzielnie króluje I rozsadzają ściany z głośników decybele, Dzwonią szklane butelki w kredensie, A strumieniami leją się drogie alkohole,   Gdzie w ochrypłych gardłach przepastnych Lokalnych biznesmenów szemranych, Kieliszki pełne gorzałki Znikają jeden po drugim   Gdzie niezliczone sprośnie dowcipy, Padają okraszone rubasznymi przyśpiewkami, A pijaków podkrążone oczy i czerwone nosy, Tłumaczy ich bełkot łamliwy,   Często będące zwieńczeniem, Podpisania umowy wielomilionowej, Z lekceważonego prawa nagięciem, Gdzie łapówki główną odgrywają rolę,   Czasem tak bardzo bywają podobne, Posępnych kruków wieczornej uczcie, Gdzie wielki zatęchłego mięsa kęs, Wyrywają tylko osobniki najsilniejsze…   Na płynnych niejasnych pograniczach Biznesowego i mafijnego świata, Utarta między gangsterami hierarchia, Przypomina tę z kruczego stada,   Gdzie kolejny szemrany kontrakt, Niczym podły padliny ochłap, Jest jak w krwawej walce nagroda Dla osobnika o najprymitywniejszych instynktach…   I ten wielki świat nowoczesnością pijany, Do ubogich odwrócony plecami, Gdzie tylko silne osobniki, Wyrywają najlepsze kęsy,   Czasem tak bardzo przypomina, Pomimo upływu tysięcy lat, Wielką ucztę dzikiego ptactwa, Na truchle dzikiego zwierza…  

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • I nagłówki, a laik; wół gani.    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...