Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Nie wiedziałam, że tu zaglądasz. O przygodach Jędrka piszę od czasu do czasu i wtedy sama śmieję się do siebie, jak widzę Jędrka na prerii, jak wdrapuje się na kaktus,  albo przeżuwa słomę, .... to głupie, ale prawdziwe „małe rozluźnionko” jak określiłeś. Odskocznia, głupawka. Mam nadzieję, że Ty też się uśmiechasz?

Dziękuję  :))

Opublikowano (edytowane)

Napotkałam Jędrka, jabłka w sądzie zrywał,

wkładał do koszyka i wesoło śpiewał,

nagle zerwał owoc, a tam same osy

wyleciały z gniazda i siadły na włosy,

usiadły na ręce, twarz i całe ciało,

dobrze że Jędrula miał w pobliżu działo,

wystrzelił z armaty nawet nic nie gadał, 

osy odleciały, z jabłek marmolada.

Edytowane przez MaksMara (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

~~~

Spotkałem ich obydwu - Jacka i Jędrulę

- szli właśnie na plebanię (wpół objęci czule).

Pomyślałem więc sobie, że Jędrek prowadzi

księdza Jacka "w pielesze" - sam już nie uradzi.

 

Nie myślę dopatrywać innego powodu

- ten zapewne się spotka z właściwą nagrodą ...

Opublikowano

Spotkałem o świcie Jędrka,

Jak wracał z plebani .

Wieczorem odprowadził księdza,

A, że też miał ciężko w bani  ,

 

Skożystał z jego wielkiej dobroci,

I został na noc u księdza gosposi.

Opublikowano (edytowane)

Napotkałam Jędrka jak z nagrodą wracał,

dzierżył dumnie w dłoni, a to była taca,

podłużna, głęboka, pusta ta skarbona,

„będę po kolędzie zbierał już od rana”

 

w drugiej trzymał kielich z czerwieniutkim winem,

kto by się spodziewał, że wdepnie na minę?

A mina niejedna  na drodze leżała,

ponieważ gromada tu byków biegała.

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Hej, Justynko daj tu tego byka

 

 

Edytowane przez MaksMara (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Jędrek o sobie mniemał, że sam jest ... buhajem.

Spotkali się przypadkiem, byk na drodze staje

- schyla kark, piana z mordy ... Jędrek w tył, i w nogi,

widząc naprzeciw siebie długie, ostre rogi.

 

Są o wiele straszniejsze, niż te przyprawione

jemu samemu przecież, przez ślubną mu żonę ...

Opublikowano

Przypadkiem zaglądnąłem do kościoła dzisiaj

- a tam Jędrek wraz z żoną (ma na imię Zdzisia)

leżą krzyżem pośrodku, na gołej posadzce.

Przekonany zaś byłem o sobie, że w gadce

nigdy się nie zająknę, zadając pytanie.

 

Tutaj musiałem jednak zmienić owo zdanie

- nie wiedziałem jak podejść, by się coś dowiedzieć ...

... dlaczego tak dziś zgodnie poddają się biedzie,

jaką zapewne znoszą swoimi ciałami.

 

Może ktoś mi podpowie (tak pomiędzy nami)

co mogło być powodem tego umartwiania?

 

Czyżby ksiądz Jacek dzisiaj "wybrańców" zamieniał?

~~~




  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Poezja to życie Dobrze prawisz i rym jest...  
    • @Jacek_Suchowicz Piękny wiersz o zbliżającej się jesieni. Pozdrawiam serdecznie

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

       
    • W koszulce pirackiej i mycce z czaszką, Pochylony nad balią z praniem, Pianę wzbijałem ku niebu – chlup, chlup, Wiosłem szarpałem ocean zbyt spokojny.   Wichry w koszulę łapałem na kiju, Kurs obierałem – ahojj! – wołałem. Ster trzymał mój język, nie ręce, Żagiel inspiracją: tam, gdzie wiatr dmie!   Świat zmierzyłem bez lunety i bez map, Z oceanem biłem się z tupotem i krzykiem. Gwiazdom nie wierzyłem, bo mrugają okiem. Ja wam dam, wy żartownisie, dranie!   Na Nilu mętnym, wezbranym i groźnym, Szczerzyłem kły z krokodylem rozeźlonym. Ocean zamarł, gdy dryfem szedłem – skarpetki prałem, Rekin ludojad nad tonie morskie skoczył i zbladł.   Na prerii mustang czarny jak moje pięty, Ogonem zamiótł mi pod nosem – szast! Wierzgnął, kopytem zabębnił, z nozdrzy prychnął, Oko puścił i w cwał – patataj, patataj!   Na safari gołymi przebierałem piętami – plac, plac! Słoń zatrąbił, nie uciekłem, w miejscu trwałem. W ucho dostał, ot tak – i odstąpił: papam, papam. Został po nim tylko w piasku ślad i swąd.   Lew zaryczał – też nie pękłem, no nie ja! W pierś bębniłem – bim, bam, bom – uciekł w dal. Ciekawskiej żyrafie, mej postury chwata, W oczy zaglądałem – z dumy aż pękałem.   A na kontynencie płaskim i gołym, Jak cerata w domu na stole świątecznym, I strusia na setkę przegoniłem – he, he! Bo o medal z kartofla to był bieg.   Aż tu nagle: buch, trach, jęk – strachem zapachniało! Coś zatrzęsło, coś tu pękło – to nie guma w gaciach... Łup! okrętem zakręciło, bryzg mi wodą w oko, Flagę z masztu zwiało i na tyłku cumowałem.   Po tsunami pranie w błocie legło, Znikły skarby i trofea farbą plakatową malowane, Z lampy Aladyna duch też nawiał – łotr i tchórz, Kieł mamuta poszedł w proch, złoto Inków trafił szlag.   Matka w krzyk „Ola Boga!” – ścierą w plecy chlast! Portki rózgą przetrzepała jak to dywan. Aj, aj, aj, aj! chlip, chlip! to nie jaaaa... Smark, smark, łeee – nawyki to z przedszkola.   Z domku, skrytym w kniejach dębu, ot kontrola lotów. Słyszę łańcuch jak klekoce, rama trzeszczy. Dzwonek – dzyń! błotnik – dryń! szprychy aż pękają. Kłęby kurzu w dali widzę – nie, to nie Indianie.   To nie szeryf z gwiazdą pędzi na rumaku, To nie szalik śwista (z klamrą...? e tam) Ojciec w drodze z wywiadówki – coś mu śpieszno. Aż mnie ucho swędzi, no to klapa, koniec pieśni...  
    • 1) - Łaskawy, zasłużony, zasłużony… dobry, dobry, dobry… - bry, bry… ( Zasypia znużony)                          2) Łaskawy, szczery, szczodry… i niedobry. Frajer ! Święty – przez lucyfera zaklęty. Taki diabli bajer…          
    • @Waldemar_Talar_Talar Dziękuję @Wochen
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...