Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

 

Żeby tak serce dziecka miał każdy dorosły ...

prostolinijne, szczere, pozbawione fałszu

i w ustach zapach prawdy bez zbędnych przenośni,

na twarzy uczciwość, a w działaniu prawość.

 

Wyobraź sobie zatem - choć nie jest to łatwe -

kula ziemska dryfuje przez kosmos, bez wojen

nienawiść odeszła, błękit nieba jasny

szczęśliwość przybyła na skrzydłach aniołów.

 

Marzenia jak rosa o poranku błyszczące,

a myśli delikatnie muskają pragnienia

w zderzeniu z krawędzią Utopii Morusa

cicho umierają bez hałasu cienia.

 

Lecz wierzę! Niezłomnie nadzieję pokładam,

że kiedyś w uchwytnym zasięgu istnienia,

w księżyca poświacie i słońca promieniach

powstanie, narodzi się nowe, czyste życie.

 

 

Edytowane przez MaksMara (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Ziemia co prawda wędruje w kosmosie, ale marzenia mówisz - kosmiczne? A gdyby tak się kiedyś stało? Przeczytaj Bolesławie jeszcze raz drugą zwrotkę i sobie wyobraź. 

Prawda, ze byłoby wspaniałe. Pozdrawiam serdecznie:))))) Dziękuję za polubienie.

Opublikowano (edytowane)

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Bez przecinka można zostawić ale należałoby wtedy  zmienić szyk wyrazów

na przykład:

 

kula ziemska bez wojen przez kosmos dryfuje.

 

Bez wojen jest kula ziemska a nie kosmos, gdzieś tam w kosmosie być może wojna się toczy , kto to wie? :)

 

 

 

Edytowane przez Bożena Tatara - Paszko (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Też wierzę, bo jestem przekonany, że ludzie to dobre istoty, które nasycane są toksyną ego w miarę przemierzania drogi zwanej Życie. A może gdzieś tam, het w przestrzeniach dryfuje inna Ziemia, której mieszkańcy po tysiącach lat rzezi i zniszczenia w toku ewolucji społecznej wypracowali sposób na życie w pokoju?

Opublikowano

Ładnie napisane tylko niestety taka wiara jest utopią. Kilka nieścisłości widzę np że dzieci nie znają kłamstwa itp- znają, następna Ziemia dryfuje w kosmosie- niby tak ale dokładniej krąży wokół Słońca tworząc z resztą planet układ który wędruje po spirali galaktykia tutaj pojawia się niski poziom cywilizacyjny i ludzie nie wiedzą dokąt zmierza galaktyka.Można nieco rozjaśnić gdyż Droga Mleczna zderzy się z inna galaktyką chya Andromedy albo tą Kasjopeą.

Taka planeta bez wojen podziałów granic ras i wszelkiego zła wcale nie jest trudna do wyobrażenia mógłbym opisać taką ale czy warto i za wariata nie chcę uchodzić.

Ludzie niestety są źli mają to zapisane w dna i nic tego nie zmieni.

 

Ładnie napisane

Pozdrawiam

Opublikowano

Też mam gwoździa w temacie czystości dzieci- bardzo szybko uczą się kłamać, zależy jak się je uwarunkowuje. to chyba taki instynkt przetrwania, np. kłamstwo ratunkiem od kary. I czy ludzie są z natury dobrzy czy źli, zależy od 'egzemplarza', ale mam odczucie, że łatwiej działają te złe emocje. Mają silniejszy ładunek, niż dobro, tak czuję. 

Dla mnie niezrozumiałe jest jak można siać tyle zła, ale każdemu zdarzają się choćby 'małe zła', kwestia skali? Twój wiersz, Maxmaro to niestety moim zdaniem utopia- choć też bym takiej chciała.  Ale w ludziach zbyt mocno tkwią pierwiastki zła. Nie wiem które najgorsze, ale choćby poczucie władzy lub zazdrość, generują nieszczęścia od tysięcy lat. A jak 'wyhodować' zdrowego człowieka, z tym bagażem jaki mamy? Pozdrawiam

Opublikowano

Przeczytałam MaksMaro Twoją odp dla Sainta, w sumie jest to też odp dla mnie. Tak, racja, serce dziecka jest zupełnie inne, nie neguję tego, bo też tak uważam i też staram się w sobie je pielęgnować. I rzeczywiście, gdyby nie strach i niepewność, spowodowane działaniami innych ludzi, to nie rodziłby się w nas chociażby deficyt zaufania, a to kawałek po kawałku ukrusza serce dziecka, czy 'utwardza'. Gdybyśmy nie mieli powodów aby bać się kogoś wpuścić nocą do domu, zabrać z drogi itd, to byśmy byli bardziej otwarci na siebie, bez podejrzeń. Też kiedyś miałam taką nadzieję, ale jak się patrzy choćby na to, jak ze strachu wzrasta ksenofobia i nienawiść... Jak w kraju, w którym wyrośliśmy na historii wojny, może rodzić się w sercu coś innego niż pragnienie pokoju, zamazuje się nauka i hasła 'nigdy więcej', to tracę nadzieję:/

  • 3 tygodnie później...
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Nie gniewam się, a do tego mam sklerozę, więc jak nawet się pogniewam to na krótko;) 

A po drugie, kiedyś u mnie w pracy funkcjonowało hasło, gdy np. obiecaliśmy dostawę na wtorek, to śmialiśmy się - 'a mówiłeś na który wtorek?' :P pzdr

  • 6 lat później...

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio w Warsztacie

    • Pani Dyrektor ogłosiła, że na Wigilię zostaną zaproszeni najlepsi maturzyści z ostatnich dwudziestu lat. Jak się okazało było to zaledwie kilka osób. Inicjatorem okazał się tajemniczy sponsor, który opłacił catering szkolnej Wigilii i DJ"a pod tym jednym warunkiem...

      Frekwencja dopisała, catering i DJ również stawili się punktualnie.

      Na początku był opłatek, życzenia, kolędy a później, no a później, to trzeba doczytać.

       

      Na scenę wyszła pani Krysia, woźna, która za zgodą pani dyrektor miała zaśpiewać Cichą noc. Pojawiła się umalowana, elegancka w swojej szkolnej podomce i zaczęła śpiewać, ale nie dokończyła, bo ujrzała ślady błotka na parkiecie. Oj, się zdenerwowała babeczka, jakby w nią piorun strzelił. Trwała ondulacja w mig się wyprostowała i dziwnie iskrzyła, jak sztuczne ognie. Przefikołkowała ze sceny, czym wywołała konsternację zgromadzonych, bo miała około siedemdziesiątki i ruszyła w stronę winowajcy. Po drodze chwyciła kij od mopa z zamiarem użycia wobec flejtucha, który nie wytarł porządnie obuwia przed wejściem. Nieświadomy chłopak zajęty gęstym wywodem w stronę blondynki otrzymał pierwszy cios w plecy, drugi w łydki i trzeci w pupę. Odwrócił się zaskoczony i już miał zdemolować oprawcę ciosem, gdy na własne oczy zobaczył panią Krysię, woźną, złowrogo sapiącą i charczącą w jego stronę i zwyczajnie dał nogę.

       

      – Gdzieeee w tych buuutaaach pooo szkooole?! Chuuliganieee! – Ryknęła Pani Krysia i jak wściekła niedźwiedzica rzuciła się w pogoń za chuliganem.

       

      Zgromadzeni wzruszyli ramionami i wrócili do zabawy. DJ, chcąc bardziej ożywić atmosferę, puścił remiks „Last Christmas”, od którego szyby w oknach zaczęły niebezpiecznie drżeć.

       

      Wtedy to się stało.

       

      Wszystkich ogarnęło dzikie szaleństwo. No, może nie wszystkich, bo tylko tych, którzy zjedli pierniczki.

      Zaczęli miotać się po podłodze, jakby byli opętani. Chłopcy rozrywali koszule, dziewczęta łapały się za brzuszki, które błyskawicznie wzdęły się do nienaturalnych rozmiarów. Chłopięce klatki piersiowe rozrywały się z kapiszonowym wystrzałem i wyskakiwały z nich małe Gingy. Brzuszki dziewcząt urosły do jeszcze większych rozmiarów i nagle eksplodowały z hukiem, a z ich wnętrza wysypał się brokat, który przykrył wszystko grubą warstwą.

      Muzyka zacięła się na jednym dźwięku, tworząc demoniczny klimat.

       

      Za to w drzwiach pojawił się niezgrabny kontur, który był jeszcze bardziej demoniczny.

      Sala wstrzymała oddech, a Obcy przeskoczył na środek parkietu szczerząc zęby, na którym widoczny był aparat nazębny.

       

      – Czekałem tyle lat, żeby zemścić się na was wszystkich!

       

      – Al, czy to ty? – zapytał kobiecy głos.

       

      – Tak, to ja, Al, chemik z NASA. Wkrótce na Ziemi pojawią się latające spodki z Obcymi, którzy wszystkich zabiją.

       

      – Chłopie, ale o co ci chodzi?

      – zapytał dziecięcym głosem ktoś z głębi sali.

       

      – Wiele lat temu na szkolną Wigilię upiekłem pyszne pierniczki. Zostały zjedzone do ostatniego okruszka, ale nikt mi nie podziękował, nikt mnie nie przytulił, nikt nie pogłaskał po główce, nikt mnie nie pobujał na nodze. Było mi przykro. Było mi smutno. Miałem depresję!

      Nienawidzę was wszystkich!

       

      Tymczasem na salę wpadła pani Krysia, woźna, kiedy zobaczyła bałagan, dostała oczopląsu, trzęsionki, wyprostowana trwała ondulacja stała dęba i zaryczała na całą szkołę:

       

      – Co tu się odbrokatawia!

       

      – Ty, stary patrz, pani Krysi chyba styki się przepaliły. – Grupka chłopców żartowała w kącie.

       

      Pani Krysia odwróciła się w ich stronę i poczęstowała ich promieniem lasera. To samo zrobiła z chłopcami-matkami małych Gingy i dzięwczętami, które wybuchły brokatowym szaleństwem.

      – Moja szkoła, moje zasady! – krzyknęła pani Krysia, woźna.

       

      Na szczęście nie wszyscy lubią pierniczki.

       

      Maturzyści, zamiast uciekać, wyciągnęli telefony. To nie była zwykła Wigilia – to była `Tykociński masakra`. DJ, zmienił ścieżkę dźwiękową na „Gwiezdne Wojny”.

       

      Grono pedagogiczne siedziało na końcu sali, z daleka od głośników DJ'a, sceny, całego zamieszania i z tej odległości czuwali nad porządkiem. Nad porządkiem swojego stolika.

       

      Później Pani dyrektor tłumaczyła dziennikarzom, że Wigilia przebiegła bez zakłóceń, a oni robią niepotrzebny szum medialny.

       

      Nie wiadomo, co stało się z chemikiem z NASA, ale prawdą było, że pojawiły się spodki, ale nie z UFO, tylko na kiermaszu świątecznym, które każdy mógł dowolnie pomalować i ozdobić.

       

      Pani Krysia, woźna, okazała się radzieckim prototypem humanoidów - konserwatorów powierzchni płaskich.

       

      To była prawdziwa Tykocińska masakra, która zaczęła się niewinnie, bo od...

       

      Wesołych Świąt!

       

       

  • Najczęściej komentowane w ostatnich 7 dniach



×
×
  • Dodaj nową pozycję...