Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Zobacz dlaczego i przestań brnąć. Weźmiesz oczywiście sam pod uwagę, że terenami określanymi jako Białoruś, Litwa, Rosja zarządzali kiedyś polscy królowie?

 

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Opublikowano (edytowane)

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

W celu ratowania gatunku w roku 1923 z inicjatywy prof.

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

założono . Pierwszym krokiem było ustalenie liczby żubrów czystej krwi, żyjących w niewoli. Naliczono ich zaledwie 54 na całym świecie, jednak nie wszystkie nadawały się do hodowli i ostatecznie do wybrano tylko 12 zwierząt. Dwa pierwsze żubry na wolności znalazły się jesienią 1929 roku w . W roku 1939 w puszczy było już 16 zwierząt, które szczęśliwie przetrwały .

Żubr europejski określony przez polskiego ustawodawcę jako żubr (Bison bonasus) podlega w Polsce ścisłej ochronie gatunkowej.

 

cytat z wikipedii

 

Tyle jeśli chodzi o odtwarzanie żubra w latach 70-tych. Tym bardziej, że były żywe osobniki żyjące w niewoli. Natomiast również przed II wojną podjęto próby odtworzenia takich gatunków jak tur oraz konik polski - tarpan. A te, rzeczywiście z niczego.
Jednym słowem jak się już mówi na jakiś temat, to warto mówić na ten temat, a nie snuć duby smalone, żeby pokazać jakim to się jest uczonym.

Edytowane przez kot szarobury
dostawienie przecinka (wyświetl historię edycji)
Opublikowano (edytowane)

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Dziękuję, Andrzeju. Warto teraz znaleźć podobieństwo pomiędzy naszym Narodem, od lat żyjącym w niewoli zaborców, który też został cudownie wręcz reaktywowany w wyniku różnych wydarzeń i dziś znów jesteśmy, póki co, wolnym państwem.
Analogia z żubrem, niemal już będącym gatunkiem, który uległ zagładzie jest oczywista. 

Inna rzecz, ze istnieje w poezji coś takiego jak metafora. Stajenka, która normalnie dawała schronienie zwierzętom domowym, stała się miejscem, gdzie Maria znalazła schronienie i mogło przyjść na świat Dzieciątko. I teraz mamy hokus pokus poetycki i takim samym miejscem - stajenką staje się karmnik, do którego w trudnym okresie przychodzą żubry i inne zwierzęta, żeby przetrwać zimę.
Polacy w nawet najgorszym okresie też zbierali się co roku przy Stajenkach i śpiewali Kolędy, w dużej mierze to dzięki tej tradycji zachowaliśmy swoją narodowość.

  

Edytowane przez Pomoc Wiosenna (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Cóż, nie dościgniemy Żydów, którzy przenieśli swoją tożsamość przez dwa tysiąclecia. Natomiast analogia pomiędzy losem Polaków, a losem żubra jest rzeczywiście dokładna. Pozdrawiam :)

A tablet niestety mi skonał Niestety,  bo przyzwyczaiłem się do niego i używałem go na co dzień. Tak więc szkoda, bo był to fajny podarunek :)

 

Pozdrawiam

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Nie jest to forum przyrodnicze, a temat tego żubra był nagłaśniany w latach 70 tych.  A że temat pojęto kilkaziecsiat lat wczesniej, to zadna gafa. "

chłopcze" ;)

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Nie ważne czy ma się rację, czy mówi się z sensem. Ważne aby mieć ostatnie słowo i sprawiać wrażenie, ze wie się na każdy temat. 

A kto wywołał temat "odtworzenia" żubra by potem ogłosić uroczyście, że nie jest to forum o żubrach i w związku z tym można pisać od czapy?Typowa pozoracja pola walki. Ślepaki zamiast ostrej amunicji i kostki dymne w zamian za prawdziwe ładunki trotylu.

Opublikowano

Bardzo ładny wiersz bożonarodzeniowy, oryginalny i ciekawy.

A dyskusja pod nim bardzo mnie ubawiła. :)))

Fajnie, że jesteś, Marek! Twoje komentarze są równie niezrównane jak Twoje wiersze. I wiedziałam, że kiedy wrócisz, nareszcie życie wstąpi na to forum. :)))

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio w Warsztacie

    • Pani Dyrektor ogłosiła, że na Wigilię zostaną zaproszeni najlepsi maturzyści z ostatnich dwudziestu lat. Jak się okazało było to zaledwie kilka osób. Inicjatorem okazał się tajemniczy sponsor, który opłacił catering szkolnej Wigilii i DJ"a pod tym jednym warunkiem...

      Frekwencja dopisała, catering i DJ również stawili się punktualnie.

      Na początku był opłatek, życzenia, kolędy a później, no a później, to trzeba doczytać.

       

      Na scenę wyszła pani Krysia, woźna, która za zgodą pani dyrektor miała zaśpiewać Cichą noc. Pojawiła się umalowana, elegancka w swojej szkolnej podomce i zaczęła śpiewać, ale nie dokończyła, bo ujrzała ślady błotka na parkiecie. Oj, się zdenerwowała babeczka, jakby w nią piorun strzelił. Trwała ondulacja w mig się wyprostowała i dziwnie iskrzyła, jak sztuczne ognie. Przefikołkowała ze sceny, czym wywołała konsternację zgromadzonych, bo miała około siedemdziesiątki i ruszyła w stronę winowajcy. Po drodze chwyciła kij od mopa z zamiarem użycia wobec flejtucha, który nie wytarł porządnie obuwia przed wejściem. Nieświadomy chłopak zajęty gęstym wywodem w stronę blondynki otrzymał pierwszy cios w plecy, drugi w łydki i trzeci w pupę. Odwrócił się zaskoczony i już miał zdemolować oprawcę ciosem, gdy na własne oczy zobaczył panią Krysię, woźną, złowrogo sapiącą i charczącą w jego stronę i zwyczajnie dał nogę.

       

      – Gdzieeee w tych buuutaaach pooo szkooole?! Chuuliganieee! – Ryknęła Pani Krysia i jak wściekła niedźwiedzica rzuciła się w pogoń za chuliganem.

       

      Zgromadzeni wzruszyli ramionami i wrócili do zabawy. DJ, chcąc bardziej ożywić atmosferę, puścił remiks „Last Christmas”, od którego szyby w oknach zaczęły niebezpiecznie drżeć.

       

      Wtedy to się stało.

       

      Wszystkich ogarnęło dzikie szaleństwo. No, może nie wszystkich, bo tylko tych, którzy zjedli pierniczki.

      Zaczęli miotać się po podłodze, jakby byli opętani. Chłopcy rozrywali koszule, dziewczęta łapały się za brzuszki, które błyskawicznie wzdęły się do nienaturalnych rozmiarów. Chłopięce klatki piersiowe rozrywały się z kapiszonowym wystrzałem i wyskakiwały z nich małe Gingy. Brzuszki dziewcząt urosły do jeszcze większych rozmiarów i nagle eksplodowały z hukiem, a z ich wnętrza wysypał się brokat, który przykrył wszystko grubą warstwą.

      Muzyka zacięła się na jednym dźwięku, tworząc demoniczny klimat.

       

      Za to w drzwiach pojawił się niezgrabny kontur, który był jeszcze bardziej demoniczny.

      Sala wstrzymała oddech, a Obcy przeskoczył na środek parkietu szczerząc zęby, na którym widoczny był aparat nazębny.

       

      – Czekałem tyle lat, żeby zemścić się na was wszystkich!

       

      – Al, czy to ty? – zapytał kobiecy głos.

       

      – Tak, to ja, Al, chemik z NASA. Wkrótce na Ziemi pojawią się latające spodki z Obcymi, którzy wszystkich zabiją.

       

      – Chłopie, ale o co ci chodzi?

      – zapytał dziecięcym głosem ktoś z głębi sali.

       

      – Wiele lat temu na szkolną Wigilię upiekłem pyszne pierniczki. Zostały zjedzone do ostatniego okruszka, ale nikt mi nie podziękował, nikt mnie nie przytulił, nikt nie pogłaskał po główce, nikt mnie nie pobujał na nodze. Było mi przykro. Było mi smutno. Miałem depresję!

      Nienawidzę was wszystkich!

       

      Tymczasem na salę wpadła pani Krysia, woźna, kiedy zobaczyła bałagan, dostała oczopląsu, trzęsionki, wyprostowana trwała ondulacja stała dęba i zaryczała na całą szkołę:

       

      – Co tu się odbrokatawia!

       

      – Ty, stary patrz, pani Krysi chyba styki się przepaliły. – Grupka chłopców żartowała w kącie.

       

      Pani Krysia odwróciła się w ich stronę i poczęstowała ich promieniem lasera. To samo zrobiła z chłopcami-matkami małych Gingy i dzięwczętami, które wybuchły brokatowym szaleństwem.

      – Moja szkoła, moje zasady! – krzyknęła pani Krysia, woźna.

       

      Na szczęście nie wszyscy lubią pierniczki.

       

      Maturzyści, zamiast uciekać, wyciągnęli telefony. To nie była zwykła Wigilia – to była `Tykociński masakra`. DJ, zmienił ścieżkę dźwiękową na „Gwiezdne Wojny”.

       

      Grono pedagogiczne siedziało na końcu sali, z daleka od głośników DJ'a, sceny, całego zamieszania i z tej odległości czuwali nad porządkiem. Nad porządkiem swojego stolika.

       

      Później Pani dyrektor tłumaczyła dziennikarzom, że Wigilia przebiegła bez zakłóceń, a oni robią niepotrzebny szum medialny.

       

      Nie wiadomo, co stało się z chemikiem z NASA, ale prawdą było, że pojawiły się spodki, ale nie z UFO, tylko na kiermaszu świątecznym, które każdy mógł dowolnie pomalować i ozdobić.

       

      Pani Krysia, woźna, okazała się radzieckim prototypem humanoidów - konserwatorów powierzchni płaskich.

       

      To była prawdziwa Tykocińska masakra, która zaczęła się niewinnie, bo od...

       

      Wesołych Świąt!

       

       

  • Najczęściej komentowane w ostatnich 7 dniach



×
×
  • Dodaj nową pozycję...