Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki
Wesprzyj Polski Portal Literacki i wyłącz reklamy

(żyć to jak zwykle - żyć pomimo...)


Kolos94

Rekomendowane odpowiedzi

żyć to jak zwykle - żyć pomimo
nurzać się w gęstej słów percepcji
znosić spojrzenia zbyt urocze
walczyć z małymi, bać się większych

kto mało wie, ten wiele traci
kto wie za dużo - nic już nie wie
zresztą zostaje tylko pustka
jeszcze istnienia jestem pewien

a jeśli nawet snem istnienie
koszmarem czy miłą iluzją?
skoro każdy sam sobie bogiem
dlaczego bogom jest tak smutno?

ja wierzę że dopiero zasnę
teraz jest wszystko tak prawdziwe...
trzeba przez czas się wciąż przedzierać
a groźba śmierci kradnie siłę

będę, za wszelką cenę będę
co chwila coraz mocniej, pełniej
choć to o wiele jest za dużo
to nie potrafię nic już więcej

oby się wreszcie rozszerzyła
zbyt ciasna dla mej duszy brama
przeciśnie się ostatnia owca
nim na rzeź zostanie zabrana

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam,
odnajduję w tym wierszu przebłyski ciekawej refleksji. Są fragmenty trafne i ciekawe, między innymi: "żyć to jak zwykle - żyć pomimo", albo "kto wie za dużo - nic już nie wie". Ponadto widzę pewien potencjał w motywach życia jako snu i ludzi jako smutnych bogów.
Niestety jednak, forma jest zbyt rozwleczona, przegadana, zbyt dużo tu banałów, waty słownej, miałkich rozważań, przez co wiersza nie czyta się dobrze.
Ponadto radziłabym zrezygnować z archaicznych, krótkich form zaimków które we współczesnym wierszu brzmią komicznie poprzez nieudaną eskalację patosu. ("mej duszy"). Zamiast tego można napisać "mojej duszy" albo w ogóle zrezygnować z zaimka dzierżawczego i pozostawić samo "duszy".
Pozdrawiam serdecznie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Kiedyś oglądałem film (tytułu nie pamiętam) o posuniętym w wieki autorze, z którym młoda dziewczyna przeprowadzała wywiad w czasie gdy on pisał książkę o starzejącem się autorze, z którym młoda dziennikarka przeprowadza wywiad. Narracja filmu poprowadzona była w taki sposób, że widz nie miał pewności, którą część opowieści ogląda. Fikcja zupełnie mieszała się ze światem realnym, co w końcu prowadziło do zupełnej konsternacji, gdy okazało się, że staruszek chce zabić zafascynowaną nim dziewczynę i w końcu swój plan uskutecznia. Niedawno oglądałem też nieco podobną produkcję o pisarzu przeżywającym rwórczy kryzys (znów tytułu nie pamiętam :)), ale tutaj akcja tworzonej przez niego powieści rozgrywała się przed jego biurkiem.  :)   Pozdrawiam     P.S.:  

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

        Skomla czy skomle?
    • Ludzi nie ma Są jak widmo  Iluzja otoczenia    Zlepek pustej idei i pragnienia  Eksponują pożądają łakną Lecz odpowiedź jest im obca   Wszyscy zmierzają do jednego kopca Gubią się w krokach tańcu pożogi Nikt nie dzieli na czworo przestrogi   Jak pies posłuszny  Każdy do jednej nogi Wszyscy kroczymy do naszych mogił
    • wielkie poruszenie cyrk dzisiaj przyjeżdża wszyscy się szykują bo będzie iluzjonista on z natury smutny i nie wierzy w cuda ani w moc iluzji ma już dość wszystkiego dobrze wie że fikcja bilety wyprzedane widowiska nie ma teraz się zastanawia czym publiczność zajmie nikt by nie uwierzył widząc go jak myśli że każdy artysta
    • @Dared Racja !! 
    • Patrząc przez okno, tym patrzeniem raczej smutnym. Sponad parapetu w typie lastriko, w którym wyłupało się kilka drobnych kawałków w czasach mojego dzieciństwa. Podczas zabaw z młotkiem i śrubokrętem. W wojnę…   Testowane były wybuchy jądrowe na pacyficznych atolach czy na płaskich terenach Kazachstanu… Jeden z okruszków trafił mnie wtedy w oko. Łzawiłem.   Ojciec zezował na mnie gniewnym wzrokiem jak na przegraną walkę Goliata na polu bitwy. Nie było łatwo w czasie próby odzyskania prestiżu.   Ale szedłem w górę z mozołem.   Wspinałem się po obsypujących kamieniach.   Kilka razy obsunąłem się na stoku. Skrwawiłem sobie boleśnie kolano.   Pies wesoło szczekał, merdał ogonem. Ojciec kazał wyjść z nim na spacer.   I szedłem wtedy. I idę nadal w te czasy napełnione szczenięcym śmiechem.   Uciekałem od siebie.   Uciekając w świat pustych otchłani, w których ciszą napełniał się każdy oddech.   I każde ciężkie westchnienie.   I wszystko oddychało w dalekich gongach stojącego zegara.   Kiedy pewnego razu, wyrwany ze snu wołałem, przestępując próg drugiego pokoju… — nikt nie odpowiedział.   Nie było nikogo.   Szukałem długo wśród mżących w powietrzu pikseli znajomej twarzy ojca albo matki…   Lecz tylko wgniecenia na fotelach świadczyły o ich niedawnej obecności.   Podchodziłem ostrożnie do drzwi, próbując się porozumieć ze skulanym za nimi głosem. Pełen nadziei…   Kiedy je otworzyłem, chłód owiał moje skronie tym chłodem idącym ze schodowej klatki, piwnicznej głębi.   Na drewnianej poręczy odłupana drzazga, promień zachodzącego słońca. Falujące na ścianach pajęczyny… W ogromnym przeciągu trzask zamykanych drzwi.   (Włodzimierz Zastawniak, 2024-05-06)    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...