Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano
synapsy grają na nerwach

Kiedy brakuje już miejsca na dym
w płucach a ząb zapomina boleć
oddaję się wydawaniu marzeń za
kupon na środową kumulację.
Z zapłodnionych myśli jak z ziaren
kiełkują okoliczności życia.

W tunelu zastygłe głosy-odrzuty
przeszczepianych słów wydartych
w nieswoim imieniu.Ślepy kret
w lśniącym futrze przeciska się
do korzeni.Czuje się bezpieczny
jak mężczyzna przy zlewozmywaku.
Przełyka głosy żeby usłyszeć lub
tylko zapytać je o niebo.
To ono jest ślepe.
Opublikowano

świetne...bardzo mi sie podoba

moze to lotto zbyt trywialne... ale tak tylko gdybam

tera


Prosimy o uzasadnianie wyrażanych opinii. Komentarz narusza regulamin oraz zasady serwisu.

Moderator

Opublikowano
Prosimy wyłącznie o komentowanie wierszy i uzasadnianie wyrażanych opinii. Komentarz usnięto ze względu na złamanie regulaminu lub zasady serwisu.

Moderator
Opublikowano

"kiedy brakuje..." - czy podmiot liryczny ma w płucach dym z THC, że przestają go boleć zęby? Czy też dawka nikotyny jest tak mocna (słyszałem od koleżanek - palaczek). Dalej jest jasne wszystko.
potem: "W tunelu..."
ten opis kreta bardzo trafia mi do gustu. Tunel... jeśli p.l. jest w bloku to mogła by to być kanalizacja. A słowa docierają z łazienek położonych w pionie.
"Czuje się bezpieczny
jak mężczyzna przy zlewozmywaku"
to dobre! To o mnie.
Ostatnie trzy wersy bardzo efektowne - polecam. Tylko to "lub" jest nieładnym ze względu na położenie ale "lub tylko ... je..." też by troszeczkę zgrzytnęło.
No i pozostaje jeszcze jedna sprawa - powiązanie obydwu strof. Może powinna zostać tylko ostatnia?

Opublikowano

do Moderatora
ło matko panie moderator
czy podziękowanie za komentarz i zajrzenie jest naruszeniem regulaminu?
ostatnich czytających zniechęcacie do zostawiania śladu po swojej obecności

panie Włodzimierzu
proszę przypomnieć sobie okres głębokiego stresu,papieros za papierosem
takiego że żęby przestają boleć.... miał pan tak kiedyś? to po prostu obserwacja

tunel tutaj to po prostu wędrówka po zakątkach własnego Ja
głosy i słowa porzucone połyka żeby usłyszeć
"lub " pokazuje jego niepewność lub tylko zapytać o niebo

dziękuję za zajrzenie i pozdrawiam (jeśli nie wytną pozdrowień)
bardzo serdecznie


Prosimy o komentowanie wierszy i uzasadnianie wyrażanych opinii. Komentarz narusza regulamin oraz zasady serwisu.

Moderator

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Waldemar_Talar_Talar @Marek.zak1 Panowie, jestem wdzięczna za lekturę. Delikatność się przyda na świecie! Bb
    • @Berenika97 Bereniko, podobno są kobiety i dziewczyny, które nie cierpią, jeśli druga ma taką samą. No na mnie to nie działa- ja się cieszę z choćby z tego powodu, że ktoś ma gust podobny do mojego, że nie jestem taka ostania - mogę nawet siedzieć obok,  a co? Celowo nie można? A czasem i z zazdrości, że Twoja jest ładniejsza, zdarza się kąśliwa uwaga albo i złośliwa psota - no cóż... :) @beta_bNo to jeszcze coś. Wiesz, jak obok mnie usiądzie ktoś w wełnianej bluzce, albo w czymś, co jest szorstkie (marynarka, żakiet) - to się przesiadam - no po co mam się drapać? Dzięki :)
    • Historia wdzięczna a puenta znakomita. Podkreślona flamastrem. Z przyjemnością Alu. I jesteśmy zgodne w kwestii miłych materiałów. Bb   PS zniszczyłam w dzieciństwie mamie ulubioną bluzkę. Nałożylam lalce jako sukienkę i obcięłam nożycami rękawy, bo były za długie. Słabe wspomnienie (nie robiłam na złość, tyle że nikt mi nie powiedział, że tak nie można). 
    • @Migrena Miłość jako akt kreacji - niezwykłe ujęcie. Słowa płyną lekko, naturalnie i zabierają mnie w sferę mistyczną i cielesną jednocześnie. I niech trwają, niech się stwarzają, natura nie zna pojęcia "koniec". O ciszy nie piszę, bo poeci wiedzą lepiej, jak ją dotknąć.  
    • Stara, drewniana figura kiedyś w głównej nawie swoje miejsce miała. Wszystkie prośby, intencje i żale — przez tyle lat w jej kierunku wypowiadane — słuchała. Łzy, czasami, na posadzkę świątyni spadające — widziała. Na pytania: „Czy jesteś?”, „Czy widzisz, co robią?” — nawet gdyby mogła odpowiedzieć, odpowiedzi nie znała. A jednak, mimo swego milczenia, była jak światło w ciemności— ci, którzy przychodzili, znajdowali w niej jakąś ciszę, cień nadziei, poczucie, że nie są całkiem sami. Z wysokości swego cokołu patrzyła na dzieci trzymające matki za rękę. Na starców z różańcem w dłoniach. Na zagubionych, którzy z lękiem w oczach i gniewem w sercu stali w półmroku. Na zakochaną dziewczynę, co szeptała: „Niech mnie pokocha”.   Niemy świadek wszystkiego, co kruche i piękne w człowieku. Jej drewniane ramiona wypłowiały, twarz popękała przez wieki. Spojrzenie, wyryte przez dłuto, nie straciło jednak łagodności. Nie mogła cofnąć czasu. Nie miała mocy sprawczej. Nie znała odpowiedzi na modlitwy. A jednak — była. Właśnie to „bycie” było jej najważniejszym darem. Z czasem nowe figury, dekoracje zaczęły otaczać ją z każdej strony. Ona — skromna, lekko pochylona — wciąż stała. Stała i słuchała. Choć nie znała słów, rozumiała ciszę. A w tej ciszy ludzie mówili najwięcej. Została zdjęta z cokołu. Ostrożnie, bez ceremonii. Przeniesiona do zakrystii. Tam, między szafami z ornatami, obok zapasowych lichtarzy i zakurzonych mszałów, stoi cicho — zapomniana. Nie słyszy już szeptów modlitw. Nie czuje ciepła ludzkich spojrzeń. Nie widzi łez spadających na kamienną posadzkę.   Czasem tylko, przez uchylone drzwi, wpadają do niej echa liturgii: odległe śpiewy, brzęk dzwonków, szelest procesji. Serce z drewna — czy może w ogóle istnieć takie serce? — ściska wtedy tęsknota. Tęskni za kobietą, która codziennie zapalała przy niej maleńką świeczkę. Za chłopcem, który z obawą patrzył w jej oczy, zanim odważył się przystąpić do spowiedzi. Tęskni za szeptem: „Pomóż mi przetrwać…”. Za zapachem wosku i kadzidła. Za szczególną chwilą ciszy, gdy kościół był pusty, ale ktoś wchodził — i tylko dla niej klękał. Choć zrobiona z drewna, nosi w sobie ślady tych wszystkich dusz, które przez lata złożyły przed nią swoje ciężary. I nie umie zrozumieć, dlaczego została odsunięta. Czeka. Bo figury — tak jak ludzie — potrafią czekać. I wierzyć, choć nie potrafią mówić. Czeka. A jej drewniane serce, w zakrystii między szafami, wciąż wystukuje słowa pieśni: „Kto się w opiekę…” A ona słucha.   Rzeszów 24. 07.2025
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...