Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

1.Powrót!? 2.Inteligencja podpowie, gdy ryba bez głosu, 3 Po świńsku się wcięła, 4Uraz, 5Epidemia raka, 6 Jedząc myśl, aby żyć, 7 Refleksja, 8 Czy jeszcze pójdę śladami Mickiewicza? 9 Nie bądź świnią


Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

1 Powrót!?

Tryskające zdrowiem ciało na pewno jest hoże,
i dobrze, ale bliższe jemu są zmysłowe uciechy,
nimi bywa blokowana furtka powrotu do Domu,
macie brak zaufania w cudowne samo uleczenie,
nie wspominając już o powrocie do Jego Domu,
drogę powrotu kojarzycie z bólami umartwiania,
wolicie wybrać żywot ateisty z rozrywkami ciała,
ciało, nieodzownie powinno pozostawać zdrowe,
tobie do uciech, mi do powrotu ono ma posłużyć,
nie wyzbyłem się radości i wiem, że mam wrócić,
i z zasadami regulującymi życie duchowe pędzę,
gdy w religijności swej, ponoć wracacie do nieba,
nie macie gwarancji, myślenie wam zaszczepiono,
rozprawy toczę o nie zabijaniu, mówisz, to religia,
krowa, niewykluczenie religijne od urodzenia bydle,
mówiąc jej, powrócisz do Boga, przyjęłaby to za kpinę,
niczym chory na żółtaczkę, czujesz gorycz w słodyczy,
tak samo przekazywaną wiedzę z odrazą wyszydzasz,
ironicznie podaną ci nowinę, też przyjmujesz za kpinę.
12lutego 2014

Nie mogę inaczej publikować, jak przez podklejanie, jezeli jesteście zainteresowani moją twórczością nie dziwcie się, że tak na kupie, ale będę tak właśnie komunikować się z wami. Poczytajcie na forum dyskusyjnym, jak zwraca sie do mnie Bukowski. Również będę podklejał pod inne moje wierszyki, doklejając do istniejącego tytułu nowy. Pozdrawiem was z okopów poezji.

2 Inteligencja podpowie,
gdy ryba bez głosu

Wedle stawu szedłem, ścieżką poprzez łączkę,
tam posiłkiem zajęte były zwierzątka domowe,
niczym Doolitle wdałem się z nimi w rozmowę,
a raczej nagabnięty byłem przez matkę krowę,
ty przedstawicielem dwunożnych, nie baranem,
wszyscy zdamy egzamin z czynów przed Panem,
niczym dobra matka, na produkty daję swe mleko,
mało wam tego, musicie robić mi krwawą łaźnię
by kosztować zupy z moich krwawych piszczeli,
nam głowy ukręcają, rzekła rzeczniczka ptactwa,
by smakować z naszego osocza ohydną czerninę,
my ziemię uwalniamy z nadmiernego robactwa,
owca zabeczała, wełny mało, naszej skóry chcą,
bez pomyślunku, pragną wyglądać jak te barany,
gdy tak sami sobie, pod nos podstawiają rekuzę,
zaskrzeczał karp, uwielbiają mnie po żydowsku,
w sobie chytrości jak on nie mam i czyszczę wody,
ryby głosu nie mają i na talerzu me ciało podają,
niczym głowę Jana w prezencie dla Herodiady,
ludzie, żyjcie i pozwólcie także innym egzystować,
byśmy jak wy, swoją rolę i w tym ciele mogli pokonać.
12 lutego 2014

3 Po świńsku się wcięła

Z łąki wszedłem w podwórze gospodarskie,
tu dopadła mnie świnia ubabrana w gnoju,
rzekła, ze mnie robią rarytasy wędliniarskie,
wygląd niechlujny, ale apetycznam po uboju,

przy tuszy mej wyglądam, jak wasze kobiety,
one z boków mego ciała sporządzają frykasy,
z mięśni tłuką w niedzielę schabowe kotlety,
w jelita ciała skrawki i już mają wędzone atłasy,

wszyscy z odrazą o mnie mówią, że im śmierdzi,
ekspertką od asenizacji ja, niedowartościowaną,
z musztardą lubi mnie, i że golonka dobra twierdzi,
na Dalekim Wschodzie z higieną jestem obeznaną,

i w polskim kraju posprzątałabym parków trawniki,
z psich kup, które jak miny powyłaziły z pod śniegu,
w Indiach mnie nie jedzą i tam mam dobre wyniki,
świeży kał ludzki sprzątam w konkurencyjnym biegu,

lecz tutaj robią świeżonkę z mych pośladków ciała,
z pośród nich jesteś, że inteligentni oni są, myślisz?
i nadal szlachtować mnie będą, chociaż ich wykpisz.
12 lutego 2014

4 Uraz

Przez lata styczność miewałem z osobami o cuchnącym oddechu,
były to młode istoty pełne uroku, jak i dorosłe matkujące paniusie,
by nie demonizować pięknej płci o takich walorach były też chłopy,
skoro gromadkę dzieci już mają, zastanawiałem się jak oni to robią,
wobec czego widokiem nie stanowiło to przeszkód by stosunek kwitł,
mnie frapuje, jak u takich par może kwitnąć miłość w pocałunkach.
Gdy byłem młody miałem dziewczynę, jakiej nie miewałem w snach,
pragnęła bym rozkoszował się pieszczotą jej ust, a była jak z żurnala,
jej widok mnie przyciągał jak magnes, fetor odrzucał, jak plusa plus,
chociaż bardzo młoda wiekiem, lecz za życia od wewnątrz już gniła,
osoba ta stała się powodem mej odrazy do oddechów na resztę życia,
ale kobiety miałem i wargi ich pieściłem namiętnie, odraza pozostała.
30 września 2013

5 Epidemia raka

Auto dla ciała jest pojazdem, a pojazdem dla duchowej istoty to ciało,
widziałem jak je glansujecie zwracając uwagę na paliwo odpowiednie,
a i o zewnętrzny wygląd auta ciała, każdy dbałość wykazuje jak może,
przed wyjściem z domu, osobista toaleta, odpowiedni zapach dezodoro,
pokarm jest paliwem, ale na jego jakość, większej uwagi nie zwracacie,
każde ciało posiadające usta, oczy i odbyt to środek transportu dla dusz,
niezatrważający się ludzki zwierz, ich ciała jako paliwo sobie upodobał,
i nie zastanawia się jak wiele toksyn i bakterii znajduje się w ciele świni,
utylizując jej ciało w swym ciele, kumuluje w swym pojeździe choróbska,
świni ciało to spory śmietnik i nikt nie zważa jakiej kategorii są pomyje,
po roku ją szlachtują, jelita jej pełne szlamu, na kiełbasy wyszlamowują,
zatem racz pomyśleć, jakie to złogi muszą być w twych jelitach po latach,
za komuny spożywanie mięsa było okazjonalnym rarytasem pod wydział,
a i u schyłku dbając o zdrowie obywatela, reglamentowano jej przydział,
któż wtedy słyszał by rak jak epidemia grasował, nie mówiąc o dzieciach,
naród hodowany bardziej był na niezatrutej roślinności, a nie śmieciach,
byle co wrzucacie do kanistra ciała swego i pragniecie tryskać zdrowiem,
a fachowcy w medycynie głowią się skąd rak, niech im wiersz to podpowie,
lecz z pragnieniami smaków zachłannemu ludkowi jest trudno toczyć boje,
on nie zdaje sobie sprawy, że choroba to rezultat jego smaków przez lata,
jak ziarnko do ziarnka, by zebrała się, tak w jedzeniu przebiera się miarka,
chcesz wyzdrowieć od już, ale na chorobę pracowałeś sobie całymi latami,
nie powinniście karmić się tymi, którzy za pokarmem wypatrują swe ślipia,
bo ciężki i ryzykowny to pokarm, który nietrawiony w trzewiach wam gnije,
a wy z wewnątrz fetorzycie jak gdybyście byli za egzystencji w nim trupami,
wiedz to, iż nim i tak jesteś, gdy nie wiesz, że to ty w ciała aucie koczujesz,
a skoro wiary nie masz w wiedzę, daj się wprowadzić w hipnotyczny trans,
wtedy zdasz sobie sprawę kto reinkarnował, kiedy ciał za sobą wiele masz.
30 września 2013

6 Jedząc myśl, aby żyć

Patrzę i postrzegam wasze cierpienia z jadła,
mięso szkodzi, ale uwielbia je i idzie tą drogą,
pewne potrawy stanowią tabu, bo zabić mogą,
lat niewiele, ale bagaż jest rozmiarów sporych,
trzy bajpasy, Alzhaimer, wylewy krwi i zawały,
pokaźny prezent z chorób szykujecie dzieciom,
czyżby to rewanż za podcieranie ich kuperków?,
czy nie lepiej umierać w pełnym zdrowiu ciała?,
by bólu nie odczuwać żywot pędzi na prochach,
dają radość bytowania, a garb bez bólu rośnie,
i stało się filozofią, żyć tak, aby sobie dogadzać,
ogół żyje po to by jeść, gdy rozumni jedzą by żyć.
21 lutego 2014

7 Refleksja

Za Koranem powiem; cóż z tego, że ich ostrzegasz, oni i tak nie zawrócą,
na ostrzeżenie, że lód kruchy, mówicie, że wasi dziadowie po nim chadzali,
ale gdy już sami doświadczacie tego, lamentując szukacie zewsząd pomocy,
w przypadku zagrożenia zdrowia podaną wam brzytwę łacno pochwycacie,
tedy jesteście skłonni stać się nawet wegetarianami, by powróciło utracone,
gdy powraca zdrowie, w łasce Bożej go upatrujecie, a do wymiocin wracacie,
wzywajcie imienia Pańskiego, bo Ono ostrzejsze jest od miecza obosiecznego,
ale jak oni mogą wzywać Pańskiego imienia, gdy Jego nie znają i nie uznają,
czy szczęśliwy może się cieszyć szczęściem bez dzielenia się z potrzebującymi?
wobec tego wykąpałem świnię, ale wytaplała się z lubością ponownie w gnoju,
rozsypałem przed nią perły, tego nie doceniła, poczęła za odchodami węszyć,
zdać się ludzka była, to do stołu sprosiłem, ale wolała przy korycie ucztować,
nadzieje mam, że jedna na milion zaproszonych nie da odpędzić się od stołu,
z ludźmi jak ze świnią bym postąpił, tylko że ludzie obrażają się, a świnia nie,
koło reinkarnacji niejednokrotnie przebędziesz, nie ceniąc formy ciała swego.
30 września 2013

8 Czy jeszcze pójdę śladem Mickiewicza?

Ostatnimi laty półwysep krymski odwiedzałem,
bywałem od miesiąca do dwóch rokrocznie tam,
w szarości swej, klimat sześćdziesiątych lat Polski,
naród jeszcze niezepsuty, normalny i wręcz uroczy,
na opiewany Czatyrdach wspiąć się zamierzałem,
lecz zabronili mi tego czynu ludzie z kałasznikami,
więc wszedłem na Demerdżi i Carycę Jekaterinę,
Bakczysyraj, Koktabel, Simfiropol, Ałuszta po Jałtę,
ciągle pozostawałem z zesłańcem polskim myślami,
i Półwysep Krymski przed inwazją Putina zdobyłem,
Obama, Merkel, Tusk, myślami z Ukrainą pozostają,
i osierocą Ją, gdyż żadnego interesu w tym nie mają
rubieże Litwy, Białorusi, z Polski wywieziono Adama,
tam tłamszą prawa tych, co chcą żyć i być Polakami,
a rząd polski interwencją nie wygraża, tylko noty śle,
1 marca 2014

9 Nie bądź świnią

Nie mając rozumienia pośród człowieczeństwa,
powtórnie udałem się za stodołę, na rykowisko,
gdzie miały wypas krowy, kozy, owce i barany,
one od urodzenia zajadały się tym, co zielone,
a ludzie za religię oznaki wegetarianizmu mają,
i dochodzą do niego po mięsożernym bytowaniu,
to i zagadnąłem krowę o istnienie Najwyższego,
jaki Bóg, ofuknęła mnie osoba z wnętrza ciała,
na łąkę z chlewa świnia za mną przytruchtała,
ich nie pytaj - rzekła - to tylko głupie zwierzęta,
i nikt, że duszą w ciele ludzkim był nie pamięta,
i że ciała jadł nie wie, i że w ciele przyszło być,
długo w nich nie pobędą, z nich też zrobią jadło,
a dusze ucieleśnią się i nie będą bytu świadome,
w poprzednim ciele rólkę rzeźnika odgrywałam,
i takie jak one, dla nich zarzynałam dla smaków,
by oni mogli zajadać takie jak ja, krowy i cielęta,
wiem, że w ciele jestem, utuczą je i zabiją mi owe,
za czyny w ciele człowieka jestem jadła spiżarnią,
i w cielska świń reinkarnować będę dla utuczenia,
z świadomością, że zabiją mnie mający wierzenia,
w pełni świadomości, zjadacz chleba najwyżej stoi,
ponieważ rezydent tych ciał ewoluował do rangi tej,
lecz przysłania go umysł i myśli, iż ciałem jest tym,
do Domu, z furtki ludzkiego ciała jest droga jedyna,
mogłam powrócić, tego już nie dostąpię jako świnia,
z wiarą, czy bez wiary, od wcielań ucieczka niełatwa,
będę wcielana w ciała coraz niklejszej świadomości,
aż stanę u bram piekielnych w kole narodzin i śmierci,
długa przede mną droga, by uzyskać ciało człowiecze.
4 marca 2014

Opublikowano

po czytaniu szukałam w myślach jakiejś sensownej odpowiedzi na tekst i tylko taka się nasunęła:


Świat protestuje


Świat jest dostatnio urządzony, a jednak protest.
Sprzeciw wynika z natury korzeni, z racji stanu liści.
Cykliczność pór roku. Zmiana temperatur w rejonach,
więc te, które jeszcze się trzymają jako tako i te, które
odpadły: jedne już wirują, inne zmieniają kolory.
Nie bez przyczyny i z wiadomym skutkiem.

Duma. Żal wynikły z drewnianego uporu konarów;
z bogactwa rozłożonego nierówno. Kora wokół pnia pełna
pokornego względu na dobro (poddana dystrybucji?)

Wszystko co widać i co się czuje. W drżeniu traw.
Spowite mgłą i wychodzące z mgły. Zewnętrzna wilgoć.
Suchość od środka pomimo pragnień, by zachować
status quo. Do cna nie zamienić się w próchno.

Czujesz, co chcę powiedzieć? A może gadam na próżno?
Przecież nie ja jestem drzewem. Mam krew płynącą
w żyłach i ręce, które czasami buntują się przed zimą.
Wiatr gwiżdże na całość. Przed siebie gna chmury.



Pozdrawiam Jacku.

  • 3 lata później...
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Kiedy mnie usunięto z portalu znalazłem furtkę i jedynie mogłem wklejać do już opublikowanych przeze mnie materiałów, więc doklejałem, aż dałem sobie spokój.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Z pewnością masz rację. Dobra diagnoza. Podpowiesz mi jak sobie z tym poradzić ? 
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Bardzo ładne 
    • Umysł jest jak zegar co działa pokrętnie: Zegarmistrz nastawił go precyzyjnie Nakierowując jego rytm Ale ten potrafi się zatrzymać I cofać o całe kwartały Lub wybiegać wprzód A nawet symultanicznie wskazywać różne czasy Wbrew racjonalnemu porządkowi. Gdy taki zegar się popsuje Obluzuje w nim jedno koło zębate To nastawić go jest zadaniem siermiężnym: Składaniem mozaiki Bez kompletu elementów Komunikacją przy ciągłym zapominaniu Własnego języka. Możemy poznać każdy szczegół konstrukcji Umieć wyrysować i opisać cały mechanizm Mieć precyzyjne narzędzia A i tak nie umieć przywrócić biegu Wskazówek naszego zegara.
    • @Waldemar_Talar_Talar Za... 4+ Tak piszą pół- klasycy !!
    • dla pani doktor D.                     chodzi normalnie                      o Dominikę.       W poczekalni pachnie lękiem, kawą i lekko zwietrzałą rzeczywistością, którą ktoś chyba rozpuścił w kubku z melisą, żeby pacjenci łatwiej zapomnieli, kim są. Powietrze jest tak ciężkie, że gdybym wziął głębszy oddech, pewnie musiałbym prosić o pozwolenie budowlane. Ciężkie tak, że gdybym kichnął, pewnie dostałbym mandat za naruszenie konstrukcji nośnej rzeczywistości. Siadam na krześle, które skrzypi jak sumienie po długiej nocy. Nad głową plakat: “Twoje myśli – nasza pasja.” Brzmi jak motto piekarni, która wypieka sny na twardo. Wreszcie wchodzi ona, cała złożona z elegancji i chemii mózgowej, z taką kobiecą pewnością ruchu, jakby weszła tu tylko po to, żeby ustawić Wszechświat pod odpowiednim kątem światła. Szpilki w kolorze ust. Usta w kolorze milości. Miłość w kolorze błękitu. Psychiatra. Czarny pas z rozmów trudnych, pół-bogini neuronów, pół-urzędniczka  emocji, człowiek, który nawet cień potrafi zdiagnozować. Patrzy na mnie tak uważnie, jakby próbowała wyłowić moje myśli siatką na motyle, ale taką do połowu gigantycznych, świecących mutantów. - Proszę usiąść,  mówi łagodnie, tak łagodnie, że mam ochotę od razu powiedzieć wszystko, łącznie z tym, że w 2004 ukradłem bratu jogurt i do dziś mnie to męczy jak filozof po nieudanym haiku. I spogląda na mnie zmysłowymi oczami, jakby właśnie otwierała książkę, którą kiedyś napisałem w dzieciństwie, ale zapomniałem ją opublikować. - Co pana sprowadza? Ton jak u egzorcystki, który już wie, że w środku siedzi demon, pije kakao i udaje krzesło. Zaczynam mówić. Słowa wysypują się ze mnie jak klocki Lego, które mają osobny dział w piekle dla dorosłych. Psychiatra notuje. Notuje tak szybko, jakby rysowała mapę mojego kosmosu, ale coraz bardziej jej wychodzi plan ewakuacji. - Widzi pan, mówi po chwili, tu jest lęk uogólniony, tu poczucie winy, tu myśli natrętne, a to… - wskazuje na mój opis życia jak badacz na dziwne znalezisko w lesie - …to wygląda jak opuszczony plac zabaw. Nagle jej oczy błyszczą. Tak błyszczą, jak oczy dentysty, który właśnie znalazł kanał do UNESCO. - Proszę pana… to, co pan ma w tym swoim  umyśle, to jest…fenomen! Nachyla się nade mną jak muzealniczka nad wypchanym mamutem. - Gdybyśmy żyli w średniowieczu, pana lęki byłyby świętymi relikwiami. To jest sztuka! Neuronalny barok! Gotyk rozpaczy! Polifonia paniki ! Ja czuję, że zaraz rozpłaczę się śmiechem albo śmiech rozleje się we mnie jak depresja na promocji. -Musimy zrobić porządek, mówi nagle. Ton jak chirurg, który zaraz wytnie z ciebie cały średniowieczny teatr moralitetów. Wyciąga receptę. Kartkę, która wygląda jak bilet wstępu do lepszego świata, ale bez miejsc siedzących. -  Przepiszę panu coś, co przytuli pana od środka. Serotonina w tabletkach, takie czułe aniołki dla mózgu. Pisze, pisze, pisze, jakby przepowiadała mi los. Jakby wróżyła z farmakologicznej kuli. W końcu patrzy na mnie z uśmiechem, który mógłaby uleczyć pół miasta albo wywołać panikę w drugiej połowie. - Proszę przyjść za miesiąc. Zobaczymy, czy pańska dusza wróciła na swoje miejsce, czy nadal próbuje wynająć mieszkanie gdzieś indziej. Moje myśli... Myśli zaczęły mi się plątać tak dziko, jakby w mojej głowie odbywał się maraton chomików po energetykach, każdy z nich z dyplomem z filozofii i kryzysem egzystencjalnym w łapce. Wychodzę. Korytarz faluje jakby rzeczywistość była dmuchanym materacem nadmuchanym przez poetę z astmą. A ja kołyszę się lekko, jakby sam Wszechświat też brał udział w terapii i dopiero próbował zdecydować, kim chce zostać w przyszłym tygodniu. Zamykają się za mną drzwi gabinetu, a ona już wita następnego pacjenta - z tą samą uwagą i czułością, jak kolekcjoner motyli, który wie, że zaraz zobaczy kolejny piękny, drżący, trochę zniszczony, ale absolutnie niepowtarzalny egzemplarz. Idę dalej korytarzem i czuję, że coś we mnie ucichło - nie zniknęło, ale zmieniło kształt, jakby w środku zgasły ekrany zapowiadające mój prywatny Armagedon.            
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...